Klimat w Europie Środkowej w VII albo VIII stuleciu był bardziej surowy niż obecnie. Zimą temperatura spadała regularnie do minus 20 stopni Celsjusza, a i długie 30-stopniowe mrozy nie były zapewne na Słowiańszczyźnie ewenementem. Jak Słowianie radzili sobie z takimi warunkami? I jak nieprzyjemnie było w ich prostych, wkopanych domostwach, gdy aura stawała się szczególnie nieprzychylna?
Najbardziej typowym domostwem na wczesnej Słowiańszczyźnie – przynajmniej w rejonie Karpat i bezpośrednio na północ oraz wschód od nich – była niewielka kwadratowa ziemianka. Taki budyneczek miał boki długości 3 lub 4 metrów i tylko jedno pomieszczenie. Co najważniejsze, był wkopany w ziemię, na głębokość około metra lub nawet bardziej.
Reklama
Chaty zagłębiano, by zapewnić im izolację od mrozów, o czym pisałem szerzej w innym artykule. I o czym opowiadałem też, pokazując przykłady ze skansenu archeologicznego w Trzcinicy, w TYM materiale wideo.
Domy nie były jednak i nie mogły być szczelne. Ponieważ Słowianie nie znali kominów, każda chata miała u szczytu ścian, bezpośrednio pod przełamaniem dachu, tak zwane dymniki – trójkątne otwory, którymi uciekał dym wydobywający się z pieca.
Właśnie piec był największym i najważniejszym elementem wyposażenia każdej ziemianki. Budowano go zwykle w rogu, po stronie przeciwległej od drzwi wejściowych chaty. Służył do gotowania potraw, ale nie to było jego naczelną funkcją. Piec miał przede wszystkim zapewniać ciepłotę w mroźnych miesiącach.
Eksperymentalne przedsięwzięcie z Lounów
Warunków, jakie panowały w grudniu, styczniu czy lutym nie dało się przetrwać pod gołym niebem. Ale czy pod ziemią, w mało szczelnej lepiance z rozmyślnie pozostawionymi dziurami, było dużo lepiej?
Reklama
Na szczęście nie jesteśmy zdani na same domysły. W latach 80. XX wieku w Lounach pod czeską Pragą przeprowadzono intrygujący eksperyment naukowy. Zespół ochotników pod nadzorem archeologów podjął się budowy dwóch jak najbardziej realistycznych słowiańskich chat, z wykorzystaniem takich metod, do jakich mieliby dostęp ludzie żyjący przeszło 1000 lat temu.
W ramach projektu analizowano techniki budowy, testowano realia życia w chacie, ale też starano się odpowiedzieć na pytanie o to, jak skuteczne zabezpieczenie przed zimą dawały wczesnosłowiańskie domy i jak mogły w praktyce sprawować się kamienne piece, które w nich stawiano.
Ochotnicy wcielają się we wczesnych Słowian
Ochotnicy zbudowali dwie chaty: bardzo prostą ziemiankę w kształcie szałasu i większy domek o ścianach bocznych wyciągniętych ponad ziemię oraz solidniejszej strzesze.
W ziemiance o kształcie szałasu przez kilkanaście zimowych dni mieszkali ochotnicy, których zadaniem było opalanie wnętrza i prowadzenie odczytów z termometrów umieszczonych przy samym piecu, po przeciwległej stronie wnętrza oraz na zewnątrz budynku.
Reklama
Eksperyment ponowiono jeszcze dwukrotnie, w bardziej lub mniej uciążliwych warunkach. Rezultaty pomagają zrozumieć, dlaczego Słowianie preferowali małe, ciasne domostwa.
Im większy był budynek, tym trudniej było go ogrzać i tym większe musiały być różnice między temperaturą blisko paleniska i w reszcie chaty. Ziemianka zrekonstruowana w Lounach miała, jak na warunki wczesnej Słowiańszczyzny, całkiem spore wymiary. Liczyła około 18 metrów kwadratowych i ochotnicy szybko przekonali się, jak dużym wyzwaniem było utrzymanie w niej należytej ciepłoty.
Rezultaty czeskiego projektu. Jak wyglądała zima w słowiańskiej ziemiance?
Przy umiarkowanej aurze, gdy na zewnątrz temperatura była bliska zera, wnętrze bez trudności dało się dogrzać do około 12–14 stopni Celsjusza. Nocą i rankiem, jeśli nie dokładano stale do pieca, robiło się jednak o wiele zimniej, temperatura spadała do 3–5 stopni powyżej zera.
To i tak były zresztą dobre warunki, jeśli porównać je z sytuacją, jaka panowała w chacie, gdy zrobiło się naprawdę mroźnie. Podczas eksperymentu nadeszło srogie ochłodzenie, temperatura na zewnątrz spadła nawet do minus 22 stopni.
Reklama
Hajcowano wówczas ostro i za dnia udawało się utrzymać wewnątrz dodatnią temperaturę. Ale nocą, gdy uczestnicy projektu zawinęli się w śpiwory i zaniedbali palenisko, temperatura w chacie szybko spadła do minus 12 stopni.
Można sobie wyobrażać, że Słowianie sprzed 1300 albo 1400 lat nie byliby tak nieuważni. Zapewne podczas mrozów przynajmniej jeden członek rodziny był zmuszony zarywać noce i stale dokładać do pieca. Jeśli ogień trzaskał nieprzerwanie, w chacie nie było przyjemnie. Ale nie było też tak zimno, by lokatorom groziło odmrożenie palców i nosów.
****
Artykuł powstał na podstawie mojej nowej książki pt. Cywilizacja Słowian. Prawdziwa historia największego ludu Europy (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To wnikliwe spojrzenie na początki Słowiańszczyzny, wykorzystujące najnowsze ustalenia naukowe. Poznaj życie codzienne, obyczaje i zagadkowe pochodzenie naszych przodków. Dowiedz się więcej na Empik.com.