Stary cmentarz żydowski w Cieszynie. Stan w 2012 roku (fot. Hons084, lic. CC-BY-SA 3,0).

Znikająca historia Holokaustu. Dosadne słowa dziennikarza o tym, dlaczego jesteśmy już spóźnieni

Strona główna » II wojna światowa » Znikająca historia Holokaustu. Dosadne słowa dziennikarza o tym, dlaczego jesteśmy już spóźnieni

O tym, że odchodzą już ostatni świadkowie II wojny światowej i wszystkich jej horrorów pisze się od dłuższego czasu. Arkadiusz Lorenc, autor nowej książki pt. Ukryci, idzie jest o krok dalej. Otwarcie przyznaje, że na pisanie o wielu osobistych, ludzkich wątkach tych wydarzeń jest już po prostu zbyt późno. Jeśli pytań dotąd nie zadano, to już nigdy nie będzie można tego zrobić. Warto przytoczyć jego słowa i wyjaśnienia.

Jako reporter jestem spóźniony. Trudno powiedzieć dokładnie o ile. Myślę, że co najmniej o jedno pokolenie. A może mniej, może tylko o kilka lat. W każdym razie się spóźniłem.


Reklama


Kiedy w 2021 roku zaczynałem zbierać materiał do tej książki, byłem przekonany, że napiszę opowieść o wojennych kryjówkach Żydów. Przeczytałem więc wszystko, co było do przeczytania na ten temat. A okazało się, że jest tego niewiele. To zaskakujące, bo przecież trudno było przeżyć wojnę, nie ukrywając się w ten czy inny sposób.

Może dlatego, że historia ukrywania się w jakimś stopniu dotyczy niemal wszystkich Ocalałych z Holokaustu, niewielu autorów poświęciło uwagę tylko jej? Potraktowano ją jako oczywisty element życiorysu, warunek sine qua non, bez którego nie byłoby tych, którzy są, choć miało ich nie być.

Ulica Leszno w getcie warszawskim (domena publiczna).
Ulica Leszno w getcie warszawskim (domena publiczna).

Wkrótce powiemy: którzy byli. Odchodzą ostatni świadkowie Holokaustu. Dlatego niemal natychmiast po rozpoczęciu pracy zrozumiałem, że wielu pytań nigdy nie uda mi się zadać. Na te, które zadałem, nie zawsze uzyskałem odpowiedź. Właściwie zamiast relacji, o które prosiłem, częściej słyszałem od moich rozmówców: „nie pamiętam”, „nie wiem”. Czasem milkli, zamyślali się. Gubili wątek.

Opowieść o nich, a nie ich własne

Działo się tak, bo jak często sami mówili, są już bardzo starzy i ich pamięć znika razem z nimi. A ci nieco młodsi mieli w czasie okupacji ledwie kilka lat i opowieści, którymi się ze mną dzielili, były o nich – lecz nie były ich własnymi.

Zostały przez nich zasłyszane i dziś przekazywali je dalej. Często mówili do mnie słowami swoich bliskich: rodziców, jeśli przeżyli, czasami rodzeństwa, kuzynów. Tych, którzy byli w tamtym czasie starsi, którzy mogli pamiętać coś więcej niż niewyraźny obraz i opowiedzieć o tym. O ile chcieli mówić.


Reklama


Posługiwali się więc cudzą pamięcią, tyle że wszczepioną do ich własnej. Tej, która – jak to ludzka pamięć płata figle, miesza fakty, niepewność wypełnia niekiedy zdarzeniami, które nie miały lub wręcz nie mogły mieć miejsca.

Trzy historie jednego wydarzenia

Dlatego właśnie Wawrzyniec Walczak przynosił jedną z moich rozmówczyń, Ewę Altszyler, do swojego domu w Siedlcach wiele razy – choć tak naprawdę przyniósł tylko raz. Ewa, dziś Chava Nissimov, zapamiętała to jednak niezbyt wyraźnie.

Tekst stanowi fragment książki Ukryci. Głosy z kryjówek przed Zagładą (Prószyński i S-ka 2025).

Za pierwszym razem przyniósł ją w lnianym worku. Niósł go na plecach. Worek nie był tak ciężki jak wtedy, gdy wypełniają go ziemniaki albo węgiel, bo Chava miała wtedy dopiero trzy lata i była bardzo drobną dziewczynką.

Innym razem przyniósł ją w dywanie. Dywan zawinął starannie wokół szczupłego ciałka i Chava prawie nic nie widziała. Zresztą była w zbyt dużym szoku, żeby zwracać uwagę na to, co dzieje się dookoła.

A pewnego razu to wcale nie Wawrzyniec ją przyniósł, tylko jego żona Bronisława. W worku, lecz czy worek przewiozła z Warszawy do Siedlec na wozie, czy pociągiem, tego Chava nie wie.


Reklama


Spotkałem się więc z kilkoma wersjami jej opowieści, które są wprawdzie podobne, lecz różnią się w szczegółach. Nie umiem zweryfikować, która z nich jest prawdziwa. Chava też nie.

Synteza powtórzonych przeżyć

Posługują się pamięcią kolektywną. Taką, która jest syntezą wielu przeżyć, nie tylko ich własnych. Tą samą, którą my się posługujemy, choć na szczęście ta traumatyczna wojenna historia w większości przypadków nie była naszym udziałem.

Swoją opowieść o wojnie i o tym, jak ją przetrwali, snuli dziesiątki, setki razy. Opowiadali rodzinie (jeśli mieli rodzinę, która przeżyła), na spotkaniach w szkołach, na otwarciach wystaw. Dlatego niekiedy bardzo trudno mi ich wybić z rytmu, który z łatwością wyczuwam, gdy mówią.

Wiem, że niezależnie od tego, o co ich zapytam, i tak to, co usłyszę za chwilę, słyszałem już wcześniej na nagraniu z jakiegoś spotkania albo w archiwum mówionym. A mimo to próbuję. Pytam ich wtedy o jakiś drobiazg.

Czasem jest tak, że zapamiętujemy szczegóły, nawet pozornie nieistotne. Zupełnie nie wiemy, dlaczego zapisujemy je w pamięci. Ale gdy potem odkopiemy taki szczegół, zdarza się, że odkryje on kolejne obrazy, przyniesie z przeszłości to, co, wydawało się, od dawna już nie istnieje. Wypełni dziurę w pamięci. Te dziury często bolą.

Stary cmentarz żydowski w Cieszynie. Stan w 2012 roku (fot. Hons084, lic. CC-BY-SA 3,0).
Stary cmentarz żydowski w Cieszynie. Stan w 2012 roku (fot. Hons084, lic. CC-BY-SA 3,0).

„Ja tego nie pamiętam, a bardzo bym chciała”

– Walczakowie się mną opiekowali. Chyba musieli mnie pokochać jak własną córeczkę. Chcieli mnie zresztą adoptować, ale po wojnie wróciła moja mama i mnie zabrała. Ale czy okazywali mi czułość? Czy oni mnie tulili? Czy Bronisława całowała mnie w czółko na dobranoc? Ja tego nie pamiętam, a bardzo bym chciała – mówiła Chava Nissimov z goryczą.

Stanowczo skarcił mnie Jakub Guterman, inny rozmówca. – Pan pyta o zbyt wiele szczegółów – powiedział.

Ja byłem wtedy dzieckiem, nie pamiętam, jak to się stało, że przenosiliśmy się z mieszkania do mieszkania, kto te mieszkania znajdował i na jakiej zasadzie je wynajmowaliśmy. A potem, kiedy po wojnie wyjechałem z mamą do Izraela, czy sądzi pan, że mnie to interesowało? Nie interesowało. Mnie sport interesował, to, co tu i teraz, a nie przeszłość. Dziś bardzo żałuję.


Reklama


Zdarza się, że spisują wspomnienia. Ich pamiętniki, czasem przyjmujące literacką formę, mieszające fakty z fikcją, okazały się dla mnie bezcennym źródłem. Często zresztą sami mnie do nich odsyłali, chcąc wesprzeć swoją pamięć. Czasami korzystam z nich lub wprost cytuję fragmenty, by uzupełnić to, co pamięć dziś już zupełnie wymazała.

Nabrałem przekonania, że to, co nie zostało opowiedziane wcześniej, prawdopodobnie nigdy już nie zostanie opowiedziane.

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Arkadiusza Lorenca pt. Ukryci. Głosy z kryjówek przed Zagładą (Prószyński i S-ka 2025).

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.

Autor
Arkadiusz Lorenc

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.