Ludzie, którzy mają okazję po raz pierwszy, albo przynajmniej pierwszy w dorosłym życiu, odwiedzić zamek na Wawelu, bardzo różnie oceniają to doświadczenie. Oczywiście nie brakuje tych, którzy są po prostu zachwyceni. W końcu Wawel to nie zwyczajny zabytek, ale jedno z najważniejszych miejsc w naszej historii. Tam koronowano i grzebano królów, tam też niektórzy, choć nieliczni z nich, faktycznie chcieli mieszkać.
Poniższy materiał ukazał się pierwotnie w formie wideo na moim kanale na Youtube. Tam znajdziecie dużo więcej materiałów zdjęciowych i kadry z omawianych wnętrz.
Wydaje mi się jednak, że przynajmniej równie wielu jest tych turystów, którzy odczuwają po wizycie na Wawelu pewien zawód – nawet jeśli nie są gotowi otwarcie się do tego przyznać.
Reklama
Powody rozczarowania są różne, i zwykle nie chodzi nawet o to, że bilety naprawdę mogłyby być tańsze. Zacznijmy od kwestii, którą najłatwiej wyjaśnić. Część turystów idzie na Wawel po wcześniejszym zwiedzeniu na przykład Wersalu albo austriackiego Schönbrunn, letniego domu Habsburgów. Na tle tamtych rezydencji pałac polskich królów wydaje im się zaskakująco skromny i prosty. To jednak nie jest całkiem uczciwe porównanie.
Wawel jest rezydencją renesansową, ogólny kształt nadano mu w pierwszej połowie XVI wieku, zresztą z wykorzystaniem – dla oszczędności – starszych, średniowiecznych gmachów. Z kolei Wersal czy Schönbrunn to pałace, które swoją ostateczną formę uzyskały znacznie później, były gruntownie remontowane i rozbudowywane nawet w XVIII czy XIX wieku. Nic więc dziwnego, że są po prostu nowocześniejsze, choć z drugiej strony i mniej „historyczne”.
Problem w tym, że Wawel wydaje się wielu osobom nie tylko skromniejszy, ale też… właśnie podejrzanie mało „historyczny”, autentyczny. Tak jakby nie był prawdziwym zabytkiem. I to poczucie wcale nie jest całkiem nieuzasadnione.
Ciąg sal muzealnych
Myślę, że w jednej sprawie wszyscy możemy się zgodzić. Sam jestem wielkim miłośnikiem Wawelu, inaczej przecież nie napisałbym o nim swojej najdłuższej książki, ale nawet ja chodząc po zamku, nie czuję się tak, jakbym spacerował po domu, gdzie kiedyś żyli władcy, władczynie, gdzie krzątały się setki dworzan i służących.
Reklama
Świetny historyk sztuki Stanisław Mossakowski napisał kiedyś, że Wawel robi w środku wrażenie „ciągu sal muzealnych”. I chyba większość gości myśli podobnie. Kolejne izby są zastawione dość przypadkowymi sprzętami, wydają się zimne i puste, albo przeciwnie – nienaturalnie wypchane gablotami z niekrólewską zawartością.
Nawet tam, gdzie zrekonstruowano bardziej „życiowe” wnętrza, trudno nie odczuć, że są one dalekie od prawdy. Na przykład łoże w sypialni Zygmunta Augusta to sprzęt zasadniczo XIX-wieczny i to z Anglii.
W dawnych pokojach królowej są teraz namioty i szable tureckie, pokój podkomorzego ma wystrój XX-wieczny, międzywojenny – bo kiedyś spał tam prezydent Mościcki – a na drugim piętrze wśród malowideł zdobiących stropy oficjalnych apartamentów monarszych można wypatrzeć chociażby… postać Józefa Piłsudskiego. Której, jak pewnie zgadliście, w XVI wieku tam nie było.
Przykłady mógłbym wymieniać długo, ale przejdźmy do meritum. Mało autentyczny wygląd wnętrz Wawelu po części wynika oczywiście z decyzji dyrekcji muzeum, w większości zresztą podjętych wiele dekad temu, które dzisiaj bardzo trudno byłoby odwrócić. Najważniejszy problem jest jednak inny.
Porzucona rezydencja na Wawelu
Wawel wygląda w środku tak a nie inaczej, bo faktycznie nie ma w nim ani jednego autentycznego mebla czy sprzętu. Zresztą to nie wszystko. Prawdziwe nie jest prawie nic, co wypełnia dzisiaj rezydencję. Ani posadzki, ani stropy, ani ozdoby ścian, ani ramy okienne, szyby, drzwi i tak i tak dalej. Po prostu to, co prawdziwe się nie zachowało.
Reklama
Chyba mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak tragiczne były dzieje Wawelu w dobie nowożytnej. Zamek był oczkiem w głowie Zygmunta Starego, zmarłego w 1548 roku. Po tym władcy już żaden inny nie chciał jednak stale mieszkać w tym pałacu czy w ogóle w Krakowie. Zresztą to dlatego pałac na Wawelu zachował XVI-wieczną bryłę, nie został unowocześniony jak Wersal czy Schönbrunn. Po prostu po roku 1600 już go niemal nie używano, nie licząc rzadkich koronacji i pogrzebów królewskich.
Potem rezydencja coraz bardziej niszczała. Splądrowano ją podczas potopu szwedzkiego, a późniejsze naprawy był bardzo ograniczone. Gdy Jan III Sobieski jechał pod Wiedeń, stoczyć sławną bitwę, wprawdzie zatrzymał się w Krakowie ale nie nocował na Wawelu, bo jego stan po prostu na to nie pozwalał.
Potem też król zlecał na wzgórzu tylko prace ratunkowe. Swoją drogą, biorąc pod uwagę, że zaniedbywał Wawel, tak samo jak poprzednicy i następcy, trochę trudno zrozumieć dlaczego dzisiaj we wnętrzach zamku jest tyle jego podobizn i ciepłych słów pod jego adresem. Ze schyłku XVII wieku zachowały się raporty według których dach zamku przeciekał, przegniłe stropy groziły zawaleniem, po wnętrzach hulał deszcz i wiatr, bo okna były powybijane.
Największa katastrofa w dziejach Wawelu
Słowem już wtedy, Wawel stanowił ruinę. I co zrozumiałe w jego wnętrzu nie trzymano właściwie niczego cennego. Sytuacja była katastrofalna, a jeszcze pogorszyła się w 1702 roku. Wówczas do porzuconej i zaniedbanej rezydencji znów, teraz w toku wielkiego wojny północnej, wtargnęły wojska szwedzkie.
Reklama
W salach niegdyś najpiękniejszego domu w całej Rzeczpospolitej urządzono lazaret dla szeregowych żołnierzy. Kominy były zatkane lub uszkodzone, a schyłek lata chłodny, Szwedzi zaczęli więc rozpalać ogniska wewnątrz komnat, wprost na resztkach kamiennych i marmurowych posadzek czy nawet na oberwanych, drewnianych podłogach.
Do pomieszczeń nanieśli też słomy i siana, dla siebie, żeby wygodniej im się leżało, ale też dla koni. Myślę że już się domyślacie co było dalej. W piątek 15 września na zamku wybuchł pożar, którego okupanci początkowo nawet… nie pozwolili gasić.
W jednej z licznych relacji z katastrofy zaznaczono, że Szwedzi przystąpili do działania, dopiero gdy „pożary haniebne” bardzo się „rozmogły”, a więc rozprzestrzeniły. Wtedy los pałacu był już przypieczętowany. Na górnych piętrach gorzały wszystkie sale, od belwederku (dzisiaj nazywanego Kurzą Stopką) po skrzydło zachodnie. Gdy wreszcie przystąpiono do działania, zniszczenia były iście apokaliptyczne. Zresztą zacytujmy Stanisława Tomkowicza, który na początku XX wieku pisał:
Wypaliły się sufity, belki, okna i podłogi, w niektórych miejscach przez wszystkie piętra. Pękały od żaru marmurowe odrzwia, kominki, posadzki, kolumny i schody kamienne. Runęły kominy, a gruzy ciężarem swym zgniotły sklepienia. Walące się belki i gruzy zasypały pokoje rumowiskiem.
Zniszczone były oba piętra rezydencji, w części także parter. Z rezydencji została pusta, pozbawiona dachu, okopcona skorupa. Przepadły ostatnie resztki wyposażenia, od dawna wywożonego i rozkradanego.
Ile prawdziwego zamku na Wawelu się zachowało?
Z wszystkich reprezentacyjnych gmachów pałacu uratowały się tylko pokoje nad bramą w skrzydle zachodnim oraz kraniec skrzydła wschodniego za murem ogniowym i klatką schodową, w nim zaś sala Poselska. I tak przetrwał jedyny oryginalny element wyposażenia Wawelu, który można oglądać do dzisiaj – a więc sławne i tajemnicze „głowy” z czasów Zygmunta Starego.
Przez cały XVIII wiek żaden władca nie zainwestował w prawdziwą odbudowę zamku. Prowadzono tylko bardzo ograniczone naprawy, tak by prowizorycznie zakryć gmachy i przynajmniej spowolnić ich destrukcję. Okna w dużym stopniu zostały zaś zamurowane – to wydawało się prostsze niż naprawa, bo przecież z pałacu i tak właściwie nie korzystano.
Reklama
Po rozbiorach zamek zaczęto wykorzystywać na najdziwniejsze sposoby. Najdłużej był koszarami austriackimi i dzisiaj mówi się często że to właśnie Austriacy zniszczyli Wawel. No ale tak naprawdę oni tylko kontynuowali zaniedbania wcześniejszych stuleci. Choć byli przy tym wyjątkowo brutalni, kazali na przykład burzyć zabytkowe kominki, skuwać ozdobną kamieniarkę, albo bez myślenia zachlapywać gipsem oryginalne, gdzieniegdzie jeszcze zachowane, malowidła ścienne.
Wawel wrócił w polskie ręce dopiero na początku XX wieku jako zupełna ruina. Pałac zaczęto odnawiać od razu, prace nabrały jeszcze tempa po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Tyle że prowadzono je bez większej wiedzy o tym, jak pierwotnie wyglądały wnętrza, jak były wyposażone, w gruncie rzeczy „na czuja”.
Rekonstrukcja i zabytek
Środek Wawelu to dzisiaj w 95 procentach rekonstrukcja konserwatorska, w większości według wizji międzywojennej. Prawdziwe są oczywiście głowy, choć nie strop w które je wmontowano.
Poza tym arrasy Zygmunta Augusta, ale te przetrwały dzięki temu że przez większość historii nie było ich na Wawelu. Poza tym zrekonstruowano część oryginalnych malowideł ściennych. Wreszcie autentyczne są jeszcze gzymsy wielu drzwi i napisy nad nimi. Ale bardzo mało poza tym.
Do tego jak odtwarzano Wawel można mieć wiele uwag, ale też trzeba rozumieć, że robiono to przy bardzo ograniczonym budżecie, naciskach z zewnątrz, rozbuchanym ego ludzi odpowiedzialnych za prace (zwłaszcza jednego człowieka), a poza tym właściwie po omacku. Dopiero dzisiaj, po wielu dekadach badań, zaczynamy rozumieć jak właściwie renesansowy Wawel wyglądał pierwotnie, pięć stuleci temu. Teraz dałoby się go odtworzyć wierniej. Ale chyba nikt by nie chciał, aby z odbudową zamku serio czekano do 2025 roku.
Reklama
Na koniec jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Wnętrza Wawelu, wyposażenie, są rekonstruowane, podobnie dachy czy okna, ale nie mury – ten są ogółem, niemal wszędzie, prawdziwe.
Choć ustalono to ostatecznie dopiero na początku XXI wieku, gdy w toku gruntownego remontu, zostały skute wszystkie zewnętrze tynki i można było przyjrzeć się ukrytej pod nimi cegle.
Swoją drogą to dopiero wtedy badacze na dobre zgodzili się też, że krużganki Wawelu zostały wiernie odtworzone – i że w XVI wieku wyglądały podobnie jak dzisiaj. A rzecz wcale nie była oczywista, bo w czasach austriackich, w obawie przed zawaleniem się konstrukcji, piękne arkady zostały zamurowane na polecenie Austriaków. I również je odtwarzano bez wcześniejszych szczegółowych badań.
***
Powyższy tekst to scenariusz materiału wideo, który ukazał się na moim kanale na Youtube. Tam znajdziesz znacznie więcej ilustracji i kadrów z zamku.
Z kolei więcej o krakowskiej siedzibie królów przeczytasz w mojej książce pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.