Potyczka z niemieckimi czołgami, wspieranymi przez piechotę, była pierwszym poważnym sukcesem powstańców na Górnym Czerniakowie. Bój poprawił morale żołnierzy, pozwolił zdobyć broń i zaopatrzenie, zachęcił też rzesze cywilów do wsparcia dalszej walki.
3 sierpnia polskie ugrupowanie [na Górnym Czerniakowie] zostało zaatakowane od północy przez niemieckie pojazdy pancerne.
Reklama
Dawniejsze opracowania mówiły o 19. Dywizji Pancernej, jednak obecnie należy sądzić, że były to czołgi (ewentualnie działa szturmowe) i transportery opancerzone improwizowanej kompanii pancernej z 3. Dywizji Pancernej SS „Totenkopf” lub z 743. batalionu niszczycieli czołgów.
Jeden z pododdziałów zjechał ślimakiem z mostu Poniatowskiego do ul. Wioślarskiej i posuwał się dalej ulicą Solec w kierunku południowym. Po przejechaniu praktycznie całej powstańczej dzielnicy Niemcy zatrzymali się dopiero przy barykadzie w rejonie ul. Mącznej.
„Wtedy zaczęło się piekło”
Tak moment tej walki zapamiętał Jerzy Sienkiewicz „Rudy”, wówczas 17-letni chłopak z 1140. plutonu:
Na dół zjechało kilkanaście ciężarówek, wozów opancerzonych i dwa czołgi prowadzące. Były cztery wozy bojowe Panzerkampfwagen IV (to jest poprzednik »Pantery«).
Solec w tym miejscu, gdzie myśmy obsadzali barykadę, był bardzo wąski. Po jednej stronie był parterowy dom, w którym była rozlewnia octu, a po drugiej stronie była stara fabryczka, chyba już nieużywana, jednopiętrowa z czerwonej cegły.
Reklama
Powstał alarm. Wszyscy na stanowiska. Jak się okazało, w fabryczce na pierwszym piętrze ulokowała się grupa żołnierzy porucznika »Siekiery«, dowodzona przez sierżanta »Małego«. Mieli minę przeciwpancerną zrobioną z niewypału, o której żaden z nas nie wiedział. Myśmy nie mieli granatów przeciwpancernych, na czołgi mieliśmy tylko butelki [zapalające].
Czołg nieopatrznie podjechał do samej barykady. W pewnym momencie nastąpiła eksplozja miny, którą rzucili żołnierze od porucznika »Siekiery« i rozpięli czołgowi gąsienicę.
Załoga wyskoczyła, dostała się pod ogień naszych pistoletów maszynowych i brena. Dwóch poległo, a cała kolumna zatrzymała się na wysokości ulicy Zagórnej, dokładnie na wysokości klubu »Syrena«.
Wtedy zaczęło się piekło. To wszystko, co się tam skupiło, otworzyło ogień, chcąc wydostać załogę czołgu i czołg. Jednocześnie brzegiem Wisły zaczęła się posuwać piechota.
Reklama
Pierwsze poważne zwycięstwo
Po krótkiej walce udało się odeprzeć atak piechoty, a przed uszkodzonym czołgiem wyrosła ściana ognia z rzuconych wcześniej butelek z benzyną. Niemcom nie pozostało nic innego, niż wzięcie na hol uszkodzonej maszyny i wycofanie się z powrotem na wiadukt mostu Poniatowskiego.
Na polu pozostało 12 nieruchomych ciał Niemców, a powstańcy zdobyli broń i amunicję. Było to pierwsze poważne zwycięstwo wojsk powstańczych na terenie Górnego Czerniakowa. Od razu poprawiły się nastroje żołnierzy, a także mieszkającej tutaj ludności cywilnej.
To właśnie przy pomocy cywilów masowo zaczęto budować barykady i kopać rowy łączące stanowiska oraz drążyć przejścia pomiędzy posesjami.
Obsadzono ważne punkty obrony i zabezpieczono magazyny, organizując aprowizacyjne zaplecze dla AK. Zaczęły też powstawać ochotnicze grupy samoobrony, a do istniejących oddziałów powstańczych zaczęli napływać ochotnicy.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Szymona Nowaka pt. Czerniaków 1944. To nowa pozycja w kultowej serii Historyczne Bitwy wydawnictwa Bellona (2022).
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.