Burzliwe życie prywatne wnuka Władysława Jagiełły. Postępowanie polskiego króla zaważyło na jego losach

Strona główna » Nowożytność » Burzliwe życie prywatne wnuka Władysława Jagiełły. Postępowanie polskiego króla zaważyło na jego losach

Ojciec i dziadek Jana Olbrachta słynęli z umiarkowania w jedzeniu i piciu. Nie sięgali nawet po wino. Król Polski i wielki książę litewski jednak zupełnie nie wdał się w Władysława Jagiełłę i Kazimierza Jagiellończyka. Władca uwielbiał biesiadować przy suto zastawionym sole, jak również nie wylewał za kołnierz. Prowadził ponadto bujne życie miłosne. Doszło nawet do tego, że jego rodzony brat krytykował zachowanie monarchy.

Jan Olbracht wyrobił sobie nawyk picia wina jeszcze we wczesnej młodości pod wpływem ówczesnych humanistów, w tym także przybyszów z Włoch, którzy wysoce cenili ów trunek i powoływali się na Homera sławiącego w swoich dziełach wino. Jan Olbracht jednak stanowczo go nadużywał.


Reklama


Polski król, wino i kobiety

Miłość do napojów wyskokowych wpędziła go w duże kłopoty, a nawet naraziła na utratę zdrowia lub życia. Pewnego poranka, kiedy król wracał z suto zakrapianej biesiady, napotkał bandę pijanych mężczyzn, z którymi wdał się w ostry spór. Jego adwersarze, nie mając pojęcia, że awanturującym się pijanicą jest monarcha, pobili go tak dotkliwie, że ledwo dowlókł się na zamek i kilka tygodni spędził w łożu, pod opieką zatroskanych medyków.

Współczesnych niepokoiło także, że król nie spieszy się do małżeństwa, choć wstępując na tron, był już dojrzałym, bo niemal trzydziestotrzyletnim mężczyzną. Należałoby się spodziewać, że poszuka sobie odpowiedniej żony, gdyż tego wymagała racja stanu, a tymczasem Jan Olbracht zwlekał z ożenkiem.

Jan Olbracht w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (domena publiczna).
Jan Olbracht w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (domena publiczna).

Nie oznacza to jednak, że ślubował czystość, wzorem Bolesława Wstydliwego czy Henryka Brodatego, ani że gustował w młodzieńcach. Wręcz przeciwnie – monarcha był stuprocentowym heterykiem i wielkim amatorem ars amandi, ale zamiast zażywać rozkoszy w małżeńskiej alkowie, odwiedzał przybytki płatnej miłości.

Wiemy też, że miewał liczne romanse z dwórkami i krakowskimi mieszczkami, ale dla potomności zachowało się nazwisko tylko jednej z nich – niejakiej Wąsówny, ponoć córki zamożnego mieszczanina ze stołecznego Krakowa. Ponieważ jednak nazwisko tej niewiasty pojawia się w relacjach, które powstały dwadzieścia lat po śmierci monarchy, historycy wątpią w jej istnienie.

Król szuka żony

Z całą pewnością Jan Olbracht prowadził się skandalicznie, skoro upominał go młodszy brat Fryderyk, sam zresztą pomimo stanu duchownego niestroniący od kobiet. Fryderyk, od 1493 roku kardynał, a zarazem prymas Polski i Litwy, prosił też o interwencję matkę, królową Elżbietę. Zatroskana matka zapewne upomniała ukochanego syna, ale na niewiele się to zdało.

Król wciąż nie zamierzał się żenić ani zaprzestać wizyt w domach uciech, których w ówczesnym Krakowie nie brakowało. Według profesor Marii Boguckiej Jan Olbracht tak był zajęty swoimi kochankami, że odkładał małżeństwo na później, uważał bowiem, że jeszcze zdąży się ustatkować. Historyczka twierdzi, że rozpustny władca:


Reklama


(…) w przyzwoitych domach panujących prawdopodobnie nie był zbyt pożądanym kandydatem na męża. Wiedziano o jego rozwiązłym trybie życia, fanaberiach i władczym charakterze. Takie rzeczy po Europie bardzo szybko się rozchodziły i nie były aprobowane.

W tym przypadku jednak górę wzięłaby polityczna kalkulacja, a nie troska o kondycję moralną przyszłego zięcia, i Olbracht, jako władca z potężnej dynastii Jagiellonów, mógłby przebierać w kandydatkach na żonę. Najpoważniejszymi były krewne, a zarazem wychowanice żony ówczesnego króla Francji Ludwika XII, Anny: córka hrabiego Jeana de Foix, Germaine de Foix, oraz Anna, córka Gastona II de Foix-Candale.

Tekst stanowi fragment książki Iwony Kienzler pt. Polscy władcy po ciemnej stronie mocy (Bellona 2024).
Tekst stanowi fragment książki Iwony Kienzler pt. Polscy władcy po ciemnej stronie mocy (Bellona 2024).

Obie panny były urodziwe i wnosiły niemały posag, a zapobiegliwa małżonka francuskiego monarchy wysłała ich portrety do Budy, na dwór Władysława Jagiellończyka. Konterfekty musiały być bardzo udane, skoro monarcha całymi dniami się im przyglądał, nie mogąc się zdecydować, o rękę której z nich ma poprosić Ludwika XII. Ostatecznie Władysław zdecydował się na Annę, Germaine przeznaczając Janowi Olbrachtowi.

Do ślubu nigdy nie doszło

Czas pokazał, że był to dobry wybór. Mimo że Anna była młodsza od Jagiellończyka o dwadzieścia lat, trzecie małżeństwo króla okazało się bardzo udane, a Francuzka obdarzyła go dwójką dzieci: córką Anną oraz upragnionym synem i dziedzicem, Ludwikiem. Niestety, zmarła, wydając na świat syna, i pozostawiła zrozpaczonego Władysława.


Reklama


Można podejrzewać, że małżeństwo Jana Olbrachta z Germaine byłoby równie udane, zgodnie bowiem ze świadectwami epoki panna słynęła nie tylko z urody, ale także z wielkiego temperamentu. Poza tym związek byłby zgodny z polską racją stanu, gdyż małżeństwo z krewną francuskiego króla oznaczałoby przystąpienie do antyhabsburskiej koalicji, na której czele stała Francja.

Swatana polskiemu monarsze dziewczyna była nie tylko arystokratką i członkinią królewskiej rodziny, ale pochodziła z szacownego rodu, wywodzącego swoje korzenie od książąt Gaskonii i władającego hrabstwem Foix.

Germaine de Foix (domena publiczna).
Germaine de Foix (domena publiczna).

Hrabstwo to zachowało swoją niezależność aż do 1607 roku, kiedy ówczesny hrabia Foix, a zarazem król Francji Henryk IV wcielił je do francuskiej domeny królewskiej. Jan Olbracht poślubiłby zatem córkę udzielnego władcy niewielkiego państwa. Ambitne małżeńskie plany obróciła jednak w niwecz śmierć polskiego monarchy w 1501 roku.

Wstydliwa choroba polskiego króla

Zdaniem większości współczesnych badaczy Jan Olbracht chorował na kiłę, która zbierała w ówczesnej Europie straszliwe żniwo. W dzisiejszych czasach istnieją dwie teorie dotyczące sposobu przywleczenia tej choroby do Europy: jedna głosi, że winni są krzyżowcy, którzy przywieźli ją z Ziemi Świętej, inna, że znalazła się w Europie za sprawą wypraw Krzysztofa Kolumba. (…)

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Kiła, którą bardzo łatwo było się zarazić i na którą medycyna długo nie potrafiła znaleźć remedium, nie ominęła przedstawicieli znamienitych rodów: Szamotulskich, Kurozwęckich czy Szydłowieckich ani Jagiellonów. Zabrała z tego świata chociażby Fryderyka, który zaraził się nią prawdopodobnie już jako prymas Polski i Litwy, zapewne była przyczyną śmierci jego starszego brata Aleksandra.

Co gorsza, przyczyniła się do wymarcia dynastii, Zygmunt August bowiem, ostatni Jagiellon na tronie, zaraził się tą chorobą we wczesnej młodości od jednej z dwórek matki i był bezpłodny. Na zakażenie Jana Olbrachta kiłą wskazuje chociażby opis Macieja Miechowity, skądinąd doskonałego medyka:


Reklama


Był wysokiego wzrostu, oczu piwnych, na twarzy z pewnym wyrzutem i wysiękiem. Tęgi, kościsty i odważny, około piersi, rąk i nóg gęstszym, na głowie rzadkim włosem okryty. W ruchu szybki, często z mieczykiem u boku przypasanym występował, namiętnościom i chuciom jako człowiek wojskowy folgował.

I właśnie wzmianka o wyrzutach i wysiękach na twarzy monarchy naprowadziła współczesnych badaczy na trop choroby wenerycznej. Ich zdaniem folgujący namiętnościom Olbracht zachorował na syfilis albo w trakcie wyprawy wojennej, albo po wizycie w którymś z krakowskich domów uciech, które tak chętnie odwiedzał.

Jan Olbracht prowadził hulaszczy tryb życia, który wpędził go do grobu (Jan Matejko/domena publiczna).
Jan Olbracht prowadził hulaszczy tryb życia, który wpędził go do grobu (Jan Matejko/domena publiczna).

Odszedł w wieku zaledwie 41 lat

Z oczywistych względów nie mamy pewności, że to właśnie „wstydliwa choroba” zabrała króla z tego świata, wiemy natomiast, iż już w 1499 roku czuł się bardzo źle, pomimo starań lekarzy, leczących go głównie gorącymi kąpielami. Nie był w stanie wsiąść na konia, podróżował wyłącznie w karecie, a z relacji z epoki wynika, że w ostatnim okresie życia obradował wyłącznie in cubiculo, czyli w sypialni.

A jednak energia go nie opuszczała, wręcz przeciwnie: planował wojnę z zakonem. W 1498 roku po śmierci von Tieffena, który zmarł 25 czerwca 1497 roku na skutek zarażenia czerwonką podczas wyprawy na Mołdawię, wielkim mistrzem został Fryderyk Wettyn, w historiografii zwany również Saskim, któremu nie podobała się rola lennika Polski.


Reklama


Ośmielony polityką cesarza Maksymiliana I Habsburga, dążącego do osłabienia pozycji Jagiellonów w Europie, w marcu 1501 roku odmówił złożenia hołdu polskiemu władcy. Rozsierdzony Olbracht zaczął planować wojnę z zakonem, a ponieważ buńczucznie dopominał się na sejmie o pieniądze, by mógł wyruszyć na Ruś lub na Prusy, można podejrzewać, że szykował się także do wyprawy na Moskwę.

Przygotowania do wojny z zakonem przybrały konkretny obrót, skoro królowi udało się nawet zwołać pospolite ruszenie pod Stargardem, by wyruszyć na Prusy, ale czuł się już tak źle, że nie był w stanie dosiąść konia i dowodził, leżąc na wyścielanym kobiercami wozie.

Nagrobek Jana Olbrachta Katedrze na Wawelu (Poznaniak/CC BY-SA 2.5).
Nagrobek Jana Olbrachta Katedrze na Wawelu (Poznaniak/CC BY-SA 2.5).

9 czerwca 1501 roku stan monarchy, który od maja przebywał w Toruniu, raptownie się pogorszył, dostał bardzo wysokiej gorączki, a pięć dni później poraził go paraliż i stracił mowę. 17 czerwca, pomimo wysiłków medyków, przegrał walkę z chorobą i zamknął oczy na zawsze, przeżywszy zaledwie czterdzieści jeden lat.

Miejsce ostatniego spoczynku monarchy

Ze względu na panujące wówczas upały ciało monarchy czym prędzej zabalsamowano, uprzednio wyjmując z niego serce i wnętrzności, które złożono do specjalnej skrzyni i pochowano pod posadzką w kościele św. Janów, przy jego wschodniej ścianie, a nieopodal tego miejsca ustawiono filar z wyrytą koroną, sercem i datą śmierci monarchy. Trudno się dziwić, że serce Jana Olbrachta zostało w Prusach, gdyż tam król czuł się bardzo dobrze i był szanowany przez tamtejszą ludność.

Nie bez kozery biskup warmiński Łukasz Watzenrode pisał po zgonie monarchy: „Ta śmierć wydała się Prusom największą ruiną, najlepiej bowiem sprzyjał sprawom pruskim, tak że niektórzy Polacy mówili: pruski to, a nie polski umarł król”. Kondukt z ciałem zmarłego władcy wyruszył z Torunia 29 czerwca 1501 roku, docierając na Wawel, miejsce ostatniego spoczynku Jana Olbrachta, 28 lipca 1501 roku.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Iwony Kienzler pt. Polscy władcy po ciemnej stronie mocy. Książka ukazała się w 2024 roku nakładem wydawnictwa Bellona.

Mroczna strona mocy władzy

Ilustracja tytułowa: Obraz Jana Matejki Nocne przygody Jana Olbrachta i Kallimacha (domena publiczna).

WIDEO: Czy pierwsi Piastowie zostali zmyśleni?

Autor
Iwona Kienzler

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.