Gdyby desperacki plan okupanta doczekał się realizacji, Kraków podzieliłby los doszczętnie zniszczonego Wrocławia i zrównanej z ziemią Warszawy. Nie ostałby się w nim kamień na kamieniu, a dzisiaj na Wzgórzu Wawelskim oglądalibyśmy co najwyżej wierną rekonstrukcję niegdysiejszego zamku.
Plan obrony Krakowa opierał się na dwóch elementach. Pierwszym był pas umocnień ziemnych budowanych od sierpnia 1944 roku kilkadziesiąt kilometrów na wschód od miasta.
Reklama
Przy ich wznoszeniu pracowało wielu krakowian, zaś sam „wał ochronny” – jak nazwali go Niemcy – składał się z 3-4 połączonych ze sobą linii obronnych, które miały zatrzymać atakujące jednostki Armii Czerwonej.
W praktyce: nie zatrzymały, bo gdy przyszło co do czego, Niemcom zabrakło sił koniecznych, by obsadzić cały pas prowizorycznych umocnień.Jednak jaką twierdzą byłby Kraków, gdyby także w samym mieście nie poczyniono odpowiednich przygotowań!
Punkt oporu na przedpolu Krakowa
Jak pisze w jednym z rozdziałów książki Kraków – czas okupacji 1939-1945 Grzegorz Jeżowski:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Polacy przebierali zarżnięte wieprze za ludzi i wsadzali do pociągów. Hitlerowcy niczego nie podejrzewaliWładze okupacyjne zbudowały umocnienia, które dały możliwość prowadzenia obrony okrężnej całego miasta. […] Zewnętrzna linia obrony miasta nie miała charakteru ciągłych fortyfikacji, był to zespół powiązanych ze sobą punktów oporu i okopów.
Spodziewając się uderzenia ze wschodu wykopano również ciągnący się od wsi Mogiła aż do wsi Grębałów, szeroki na cztery i głęboki na trzy metry, rów przeciwczołgowy.
Następna linia obrony opierała się już o zwartą zabudowę miejską, a jej oś stanowiła obwodowa linia kolejowa biegnąca od Łobzowa do Prokocimia na drugim brzegu Wisły.
Reklama
Ostatnia linia obrony
Ostatnim bastionem miało być samo miasto, które – zgodnie z tym co pisze prof. Andrzej Chwalba w książce Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945 – zostało:
(…) podzielone na rejony i odcinki. [Niemcy] Silnie umacniali budynki rządowe, koszary oraz bloki w dzielnicy niemieckiej. Zamurowywali okna na parterze lub pozostawiali w nich otwory strzelnicze, zabezpieczone drucianą siatką.
W wielu punktach miasta stawiali żelbetowe, ceglane lub ziemne bunkry z otworami strzelniczymi. Samych żelbetowych zbudowali 50.
Wzdłuż dróg kopano rowy strzeleckie i ustawiano działka przeciwlotnicze. Wiele krakowskich piwnic zostało połączonych w skomplikowaną sieć podziemnych przejść dających schronienie jak i umożliwiających przeprowadzenie nieoczekiwanego kontrataku.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Tysiące Polaków donosiły Niemcom na sąsiadów i znajomych. Jak Państwo Podziemne oceniało tych zdrajców?Niemcy ustawili również ponad 240 zapór i słupów przeciwczołgowych na ulicach wylotowych i skrzyżowaniach w mieście.
Zagadka betonowych słupów i zaminowane budynki
W kluczowych ze strategicznego punktu widzenia punktach Krakowa – głównie we wschodniej części miasta – okupant postawił też dosyć zagadkowe betonowe słupy o średnicy dwóch i wysokości czterech metrów. Jak szybko się okazało, dzięki umieszczonemu u ich podstawy silnemu materiałowi wybuchowemu miały one zostać w odpowiednim momencie wysadzone, tworząc dodatkowe zapory przeciwczołgowe.
Reklama
Dla ochrony przed atakami z powietrza zbudowano szereg schronów, zaś przy gaszeniu spodziewanych pożarów miały pomóc dwa wielkie zbiorniki przeciwpożarowe ulokowane na Rynku Głównym. Nie zaniedbywano również rozbudowy lotniska na Rakowicach oraz budowy lotnisk awaryjnych na Błoniach i w Bronowicach.
Zaminowano ponadto część budynków (między innymi elektrownię, gazownię, wodociągi czy Akademię Górniczą), jak i przeprawy przez Wisłę.
Wszystko to miało – zgodnie z zapewnieniami niemieckiej propagandy – przełożyć się na wielotygodniową obronę, która związałaby znaczną liczbę radzieckich jednostek.
Nikt nie wierzył w sukces?
Mimo tak zaawansowanych prac i szumnych zapewnień płynących ze strony oficjalnych czynników, przed Niemcami rysowały się wyjątkowo ponure perspektywy.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Z beznadziejności sytuacji zdawał sobie doskonale sprawę mianowany w październiku 1944 roku dowódca obrony Festung Krakau Generalmajor Hermann Kruse. Ogromny pesymizm przejawiali również General Friedrich Schulz, stojący na czele 17. Armii oraz sam generalny gubernator Hans Frank.
Główną bolączką obrońców był brak wystarczającej liczby żołnierzy. Większość oddziałów już jesienią 1944 roku wysłano na Węgry.
Reklama
Z Krakowa zostałaby sterta gruzu
Obawy Krusego były jak najbardziej słuszne, a sytuacja skomplikowała się jeszcze, gdy 12 stycznia 1945 roku ruszyła wielka ofensywa Armii Czerwonej.
Okazało się, że Sowieci wcale nie zamierzają uderzyć na miasto frontalnie. Zamiast tego dokonali głębokiego okrążenia, zmuszając niemieckie dowództwo do oddania Krakowa właściwie bez walki.
Co prawda gród Kraka ucierpiał w pewnym stopniu w trakcie wysadzania mostów przez wycofujących się Niemców oraz bombardowań i ostrzału artyleryjskiego prowadzonego przez Armię Czerwoną, jednak była to mała cena, jeżeli weźmiemy pod uwagę możliwą skalę zniszczeń przy kilkutygodniowej obronie.
Gdyby Festung Krakau rzeczywiście została wykorzystana, miasto podzieliłoby los doszczętnie zniszczonego Wrocławia. Nie ostałby się w nim kamień na kamieniu, a dzisiaj na Wzgórzu Wawelskim oglądalibyśmy co najwyżej wierną rekonstrukcję niegdysiejszego zamku…
Jak w 1944 roku Niemcy chcieli przekonać 175 tysięcy Polaków do służby u boku Wehrmachtu.
Reklama
Źródła:
- Monika Bednarek, Edyta Gawron, Grzegorz Jeżowski, Barbara Zbroja, Katarzyna Zimmerer, Kraków czas okupacji 1939-1945, Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, 2010.
- Andrzej Chwalba, Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945, Wydawnictwo Literackie, 2011.
- Dieter Schenk, Hans Frank. Biografia generalnego gubernatora, Wydawnictwo Znak, 2009.
1 komentarz