Prawda o Joannie d’Arc. Czego naprawdę dokonała Dziewica Orleańska?

Strona główna » Średniowiecze » Prawda o Joannie d’Arc. Czego naprawdę dokonała Dziewica Orleańska?

Działała podobno na polecenie samego Boga – i potrafiła sprawić, by w jej posłannictwo uwierzył sam następca francuskiego tronu. Uzyskała zgodę na to, by walczyć o jego koronę. Ale w jakim stopniu faktycznie przyczyniła się do jego zwycięstwa?

[Po tym, jak przekonała do siebie delfina Karola, pretendenta do tronu francuskiego, któremu obiecała, że doprowadzi do jego koronacji, i przeszła szereg badań, mających na celu sprawdzenie czystości jej intencji, Joanna d’Arc mogła wreszcie przystąpić do wypełnienia zadania, które jej zdaniem nałożył na nią sam Bóg.]


Reklama


Udała się do Tours, gdzie otrzymała ekwipunek wojenny oraz nominację na dowódcę wojskowego, mimo że nie miała żadnego pojęcia o rzemiośle wojennym, o dowodzeniu wojskiem nie wspominając.

Biorąc pod uwagę jej zupełny brak doświadczenia na polu bitwy, przydzielono jej jednak doświadczonego w bojach wojaka, który został jej adiutantem, a zarazem doradcą.

Joanna d’Arc uważała, że walkę o Francję nakazał jej sam Bóg (Léon François Bénouville/domena publiczna).

Miecz wskazany przez Boga

Dziewczyna przywdziała specjalnie dla niej wykonaną na koszt skarbca królewskiego zbroję; wyposażono ją też w sztandar, na którym wyhaftowano, zgodnie z jej zaleceniem, wizerunek Boga błogosławiącego kwiaty lilii oraz napis: „Jezus-Maria”.

Joanna wyraziła też specjalne życzenie dotyczące miecza, którym miała się posługiwać na polu walki i który wskazał jej Bóg. W czasie procesu zeznała:

<strong>Przeczytaj też:</strong> Ciotka królowej Bony potrafiła się mścić. Zabójcy jej męża zginęli w męczarniach

Ten miecz był w ziemi, cały pordzewiały, i było na nim pięć krzyży, głosy mi o tym opowiedziały… Napisałam do przełożonych tego miejsca, że jeśli mogą, to powinnam mieć ten miecz i oni mi go przysłali. Nie był zbyt głęboko pod ziemią za ołtarzem. Po znalezieniu miecza prałat przetarł go i natychmiast rdza ustąpiła bez trudności.

Okoliczny handlarz bronią przyszedł go obejrzeć i księża zamówili mi oprawę, i ci z Tours także, wykonano dwie pochwy dla mnie: jedną z czerwonego aksamitu i drugą pozłacaną, a ja sama miałam inną, zrobioną z mocnej skóry.


Reklama


Dziedzictwo Karola Młota?

Współcześni historycy i znawcy średniowiecznej broni potwierdzają, że krzyże, o których wspomniała Joanna, były dość popularnym motywem zdobniczym na średniowiecznych mieczach, a i zakopanie broni w ziemi nie było niczym niezwykłym.

Dawni rycerze często po bitwach ofiarowali swoje miecze w kościołach jako dary wotywne w podzięce za ocalenie i te miecze były właśnie chowane czy wręcz zakopywane pod ołtarzem.

Artykuł stanowi fragment książki Iwony Kienzler Kobiety wojowniczki (Bellona 2020).

Znamienne jednak, że właśnie ten miecz był ukryty w kościele św. Katarzyny, do której Joanna żywiła szczególne nabożeństwo. Ponieważ jego znalezienie uznane zostało przez Francuzów za cud, z miejsca pojawiły się hipotezy co do tego, jak się tam znalazł i kto był jego pierwotnym właścicielem.

Z czasem przeobraziły się one w legendę głoszącą, że za ołtarzem zakopał go osobiście sam Karol Młot, pogromca muzułmanów, który chciał, by czekał tam na kogoś, kto podobnie jak on będzie musiał ratować Francję.


Reklama


Początek misji

I tak 28 kwietnia Joanna, która wojnę z Anglią traktowała jako krucjatę, wyruszyła w kierunku Orleanu, postawiwszy sobie za cel przerwanie oblężenia miasta. Na białym koniu, odziana w rycerską zbroję i dzierżąc sztandar w dłoni, prowadziła wojska liczące od 2000 do 3000 zbrojnych.

Wszyscy oni, opuszczając Tours, śpiewali hymn Veni Creator. Zanim jednak wyruszyli w drogę, Joanna sporządziła list do oblegających Orlean wojsk. Zaapelowała w nim do wrogów, by bezzwłocznie opuścili granice Francji, i zagroziła im pomstą od Boga (…).

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Tymczasem mieszkańcy i obrońcy Orleanu, do którego zmierzała Joanna, prowadząc powierzone jej przez Karola wojska, w zasadzie pogodzili się już z nieuchronną klęską, a panujący w grodzie głód prawie zmusił ich do poddania się nieprzyjacielowi. Na szczęście wieści o nadciągającej odsieczy w osobie Dziewicy wysłanej przez Boga wlały w ich serca nadzieję.

Cud pod Orleanem

Kiedy Joanna na czele niewielkiego oddziału przeprawiła się przez Loarę, by wkroczyć do Orleanu, jego mieszkańcy powitali ją entuzjastycznie niczym prawdziwego anioła niosącego im wybawienie. Doszło wtedy do wydarzenia określanego przez świadków mianem cudu, który potraktowano jako znak poświadczający jej boską misję.

Karol VII na portrecie Jeana Fouqueta (domena publiczna).

Otóż gdy Joanna na czele swoich wojsk dotarła pod Orlean, poziom wody w Loarze opadł tak nisko, że barki nie mogły popłynąć w górę rzeki po zapasy, które ze sobą przywiozła. Niedługo potem jednak niespodziewanie zmienił się kierunek wiatru, wody wezbrały i można było wysłać barki po prowiant.

Przez kilka pierwszych dni bohaterka naszej opowieści nie poprowadziła swoich ludzi do walki, ale uczestniczyła w naradach wojennych, w których, co tu dużo mówić, była lekceważona przez doświadczonych dowódców, gdyż według nich prezentowała koncepcję walki z góry skazaną na niepowodzenie, wręcz samobójczą.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Siedem najlepszych polskich żołnierek. Walczyły za ojczyznę nawet w przebraniu i pomimo zakazów

Ona sama po raz kolejny wezwała oblegających miasto Anglików do opuszczenia Francji, ale tym razem zrobiła to osobiście: wyszła na most prowadzący wprost na umocnienia wroga. W odpowiedzi usłyszała drwiący śmiech i stek obelg.

Pierwsze zwycięstwo od wielu lat

Wkrótce jednak okazało się, że stare wygi wojskowe nie doceniły ani samej Joanny, ani wpływu, jaki miała na ludzi, w tym na żołnierzy. Pod wpływem jej apeli i nawoływań grupa zafascynowanych jej osobowością mieszkańców Orleanu samorzutnie przypuściła szturm na angielskie umocnienia.


Reklama


Oczywiście desperaci niemal natychmiast zostali wzięci w kleszcze przez oddziały angielskie z pozostałych bastei. Zapewne zostaliby wycięci w pień, gdyby na polu bitwy nie pojawiła się Joanna, a wraz z nią wielmożowie ze swoimi żołnierzami; wtedy potyczka przerodziła się w prawdziwą bitwę.

Otoczeni ze wszystkich stron angielscy żołnierze nie mieli szans w tym starciu, a widząc, jak wielkie straty ponieśli, wpadli w panikę i się poddali.

Joanna d’Arc podczas oblężenia Orleanu (Jules Eugène Lenepveu/domena publiczna).

W ten sposób Francuzi odnieśli pierwsze od wielu lat zwycięstwo, a sukces ten przypisali właśnie Joannie, w której cudowną moc i boskie posłannictwo nikt odtąd nie wątpił, a poddanym Karola wróciła wiara we własne siły. Uznali, że skoro Bóg zesłał im Joannę, to znaczy, że jest po ich stronie i że będą mogli wyrzucić ze swojego kraju najeźdźców.

Pasmo sukcesów

A potem pojawiły się kolejne bitewne sukcesy: 7 maja po krwawych walkach padła najważniejsza basteja angielska, chroniąca most na Loarze – Tourelles, a pod uciekającymi Anglikami zarwał się most. Do niewoli dostali się najznamienitsi dowódcy angielscy. Francuskie wojska wygrały także wielką bitwę pod Patay.


Reklama


Cała Francja wierzyła, że sukcesy zawdzięcza tylko i wyłącznie zesłanej przez Boga Dziewicy Orleańskiej, bo właśnie taki przydomek zyskała Joanna po bitwie pod Orleanem.

To imię stało się sławne nie tylko w jej ojczystym kraju, ale także wśród Anglików, przy czym, o ile dla swoich rodaków była świętą, o tyle dla ich wrogów – diabłem wcielonym. Regent Francji, książę Bedford, pisał wprost:

fałszywe wierzenia, szaleńcze przekonania i nierozumny strach…”

Wszystkie sprawy układały się dla nas pomyślnie aż do czasu oblężenia Orleanu… Klęska naszych ludzi tam zebranych spowodowana była – według mnie – w dużej części przez fałszywe wierzenia, szaleńcze przekonania i nierozumny strach, jakie padły na naszych ludzi za sprawą uczennicy i wysłanniczki diabła, zwanej Dziewicą, która używała groźnych zaklęć i czarów.

Czarownica…

Sława Joanny wkrótce przekroczyła granice państwa, a na temat jej osoby wypowiadali się najwięksi uczeni i myśliciele owych czasów.

Artykuł stanowi fragment książki Iwony Kienzler Kobiety wojowniczki (Bellona 2020).

Nie wszyscy byli do jej osoby nastawieni entuzjastycznie, na przykład teolodzy z Uniwersytetu Paryskiego oskarżyli ją o czary; było to o tyle zrozumiałe, że członkowie tego szacownego gremium opowiadali się po stronie Lancasterów.

Tymczasem wojska francuskie szły od zwycięstwa do zwycięstwa, prowadzone oczywiście przez Joannę, która, jak wynika ze źródeł z epoki, osobiście brała udział w walkach. Współcześni historycy zastanawiają się, czy dziewczyna rzeczywiście od czasu do czasu dowodziła wojskiem, czy też pełniła tam funkcję dość osobliwej maskotki.


Reklama


A może była kimś w rodzaju oficera politycznego, dbającego o spoistość i ideowość powierzonego jej pieczy wojska? Niezależnie od tego, jaką funkcję jej wyznaczono, jej wpływ na morale podkomendnych i wszystkich Francuzów był nie do przecenienia.

…czy genialna przywódczyni?

Kelly DeVries, amerykański historyk specjalizujący się w sztuce wojennej doby średniowiecza, który fenomenowi Dziewicy Orleańskiej poświęcił jedną ze swoich prac – Joan of Arc. A Military Leader (Joanna d’Arc. Przywódca wojskowy), uważa ją za średniowiecznego żołnierza i przywódcę, a jednocześnie stwierdza:

<strong>Przeczytaj też:</strong> Czy tak wyglądała królowa Jadwiga? Kontrowersyjna teoria łączy ją z Matką Boską Częstochowską

Sława Joanny łączy się z jej zdolnościami wojskowymi, jej umiejętnością prowadzenia żołnierzy do walki wbrew wielkim przeciwnościom i możliwej śmierci. To wywarło największy wpływ na jej czasy.

Gdyż niedługo po jej śmierci francuscy dowódcy wojskowi, zarówno ci, z którymi wspólnie walczyła, jak i ci, którzy nie są odnotowani jako uczestniczący kiedykolwiek w jej akcjach, zaczęli stosować podobną taktykę do tej, którą ona stosowała.

Joanna d’Arc na XIX-wiecznej ilustracji (domena publiczna).

Jej polityka akcji bezpośredniej/ataku frontalnego była kosztowną metodą zwyciężania w zmaganiach wojennych. Jednak na dłuższą metę była ona bardziej efektywna w odbieraniu Francji Anglikom niż jakakolwiek inna. Gdy inni generałowie francuscy zaczęli ją stosować, to i oni zaczęli odnosić zwycięstwa.

Koronacja Karola VII

Sama Joanna wypełniła obietnicę złożoną Karolowi w dniu, w którym go spotkała pierwszy raz – doprowadziła do jego koronacji; 16 lipca 1429 roku Reims otworzyło przed nią swoje bramy i już następnego dnia odbyła się uroczysta, zgodna z ustalonym przez Pepina ceremoniałem koronacja Karola na króla Francji.


Reklama


Jej świadkiem była Joanna, która przyglądała się uroczystości, stojąc w pierwszym szeregu u stóp ołtarza, odziana w zbroję, dumnie wsparta na drzewcu trzymanego mocno sztandaru. Potem została zaproszona przez monarchę na ucztę.

Koronacja Walezjusza nie zmieniała wiele w jego sytuacji, ale miała kolosalne znaczenie moralne, a sam władca był odtąd postrzegany jako legalny monarcha, nie zaś jako Królik z Bourges.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Czy cesarz Otton III naprawdę przegrał swoją siostrę w kości?

Dalsza walka

Paradoksalnie, triumf Karola był jednocześnie końcem triumfów Joanny. Król nie poszedł za ciosem, wykorzystując powszechny entuzjazm poddanych, i nie ruszył na Paryż ani nie wypędził Anglików z Francji, chociaż, jak twierdzą współcześni historycy, było to wówczas możliwe.

Przecież miasta północnych prowincji francuskich kolejno przechodziły na stronę Karola, wrzenie opanowało Normandię, a wola walki z najeźdźcą była właściwie powszechna. Sama Dziewica Orleańska wprost rwała się do walki, podobnie jak jej zwolennicy (…).

Koronacja Karola VII Walezjusza (Jules Eugène Lenepveu/domena publiczna).

W końcu [wobec niezdecydowania dowódców, odwlekających kolejne działania wojenne, Joanna] straciła cierpliwość i w kwietniu 1430 roku, wbrew woli Karola, udała się do Compiègne, by bronić miasta przed francuskim i burgundzkim oblężeniem. Do celu dotarła o świcie 12 maja, a jedenaście dni później, 23 maja, wzięła udział w zbrojnej wycieczce oblężonych.

Wyprawa zakończyła się klęską, a Joanna wpadła w ręce sprzymierzonych z Anglikami Burgundczyków. Do niewoli wziął ją jeden z łuczników, który cennego jeńca przekazał swojemu dowódcy, a ten – wodzowi burgundzkiej armii, u którego w niewoli spędziła kolejne 6 miesięcy (…).


Reklama


Z niewiadomych powodów Karol, mimo że tak wiele jej zawdzięczał, nawet nie podjął próby wykupienia jej z niewoli (…).Ostatecznie wykupił ją książę Bedford za 10 tysięcy skudów i w ten sposób bohaterka naszej opowieści wpadła w ręce Anglików. A ci nie zamierzali jej wypuścić żywej.

Nowa książka Iwony Kienzler

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Iwony Kienzler Kobiety wojowniczki (Bellona 2020). Książkę znajdziesz w atrakcyjnej cenie w księgarni Wydawcy.

Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Ilustracja tytułowa: Joanna d’Arc na obrazie Raymonda Monvoisina (domena publiczna).

Autor
Iwona Kienzler
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.