Wojska Saladyna miały miażdżącą przewagę. Mimo to wielki mistrz zakonu templariuszy Gerard z Ridefort postanowił je zaatakować. Uważał ofensywę za swój święty obowiązek. Bitwa stoczona 1 maja 1187 roku u źródła Cresson zakończyła się krwawym pogromem dowodzonych przez niego rycerzy.
Pierwsza połowa lat 80. XII wieku upłynęła w Królestwie Jerozolimskim pod znakiem kryzysu. Trawiony przez trąd król Baldwin IV nie miał żadnych szans na spłodzenie potomka, a jego dni były policzone. Co gorsza, szwagier monarchy Gwidon z Lusignan, od którego oczekiwano, że wkrótce zasiądzie na opróżnionym tronie, okazał się zupełnym nieudacznikiem.
Reklama
Krzyżowcy na skraju wojny domowej
Coraz bardziej świadomy niedociągnięć szwagra Baldwin IV pod koniec listopada 1183 roku zmienił zasady dziedziczenia. Swoim następcą ogłosił sześcioletniego siostrzeńca – również Baldwina.
Rozwścieczony Gwidon wszczął bunt. Wojska wierne gasnącemu władcy Królestwa Jerozolimskiego miały wprawdzie przewagę, ale nie udało im się odnieść całkowitego zwycięstwa nad zdradzieckim arystokratą. Coraz słabszy król nie tylko był zmuszony prowadzić wojnę, ale też potrzebował prędko znaleźć odpowiedniego kandydata na regenta. Wybór padł na hrabiego Trypolisu Rajmunda III – miał on rządzić tak długo, aż imiennik monarchy osiągnie pełnoletność.
Baldwin umarł w marcu 1185 roku, z myślą, że zdołał uchronić państwo przed katastrofą. Spokój w Ziemi Świętej nie trwał jednak długo. Chorowity Baldwin V zmarł ledwie rok po swoim wuju, a po władzę sięgnęła jego matka Sybilla oraz znienawidzony przez większość możnych Gwidon. Jak podkreśla Dan Jones w książce Templariusze. Rozkwit i upadek zakonu świętych wojowników:
Zimą na przełomie 1186 i 1187 roku zwolennicy króla Gwidona i zwolennicy jego rywala Rajmunda, hrabiego Trypolisu, doprowadzili państwa krzyżowe na skraj wojny domowej. Rajmund, wściekły z powodu bezczelnego przejęcia władzy, coraz usilniej zabiegał, by na tronie zasiedli Onufry z Toron i jego żona Izabela, siostra Sybilli.
Reklama
Aby się zabezpieczyć przed potencjalnie fatalnymi skutkami swych intryg, zdecydował się na śmiały, niemalże szalony krok: dogadał się z Saladynem i udzielił mu zgody na przeprowadzanie wojsk przez swoje terytoria.
Gerard z Ridefort zbiera siły
Hrabia sądził, że to on będzie stawiać warunki sułtanowi Egiptu, sławnemu dowódcy i założycielowi dynastii Ajjubidów. Zastrzegł, że siły Saladyna dostaną tylko jeden dzień na przemarsz. Co więcej – jak podkreśla Paul Hill w książce Templariusze na wojnie 1120-1312 – oczekiwano, że muzułmanie nie poczynią:
Reklama
(…) żadnych szkód okolicznym miasteczkom i wioskom. Potem [hrabia] rozesłał gońców po swoich włościach z wiadomością, że oddział mameluków będzie przechodził przez okolicę, ale ludność nie ma się czego obawiać, jeśli pozostanie w obrębie murów ze swoimi stadami.
Sułtan Egiptu wyraził zgodę i 1 maja siedmiotysięczna armia, której przewodzili jego syn Al-Afdal oraz zaufany emir Muzaffar ad-Din miała ruszyła w kierunku Nazaretu. W okolicy miasta przebywał w tym czasie również wielki mistrz zakonu templariuszy Gerard z Ridefort. Towarzyszyli mu ponadto wielki mistrz joannitów Roger de Moulins oraz arcybiskup Tyru Jozjasz.
Wszyscy trzej uczestniczyli w misji dyplomatycznej i jako przedstawiciele Gwidona z Lusignan zmierzali do Tyberiady. Miały się tam odbyć negocjacje, których celem było załagodzenie konfliktu z Rajmundem.
Gdy jednak krewki Gerard z Ridefort dowiedział się 30 kwietnia o planowanym przemarszu wojsk Saladyna wpadł we wściekłość. Jak pisze Dan Jones wielki mistrz templariuszy:
Reklama
<strong>Przeczytaj też:</strong> Kanibalizm podczas pierwszej krucjaty. Dlaczego krzyżowcy pożerali muzułmanów?Posłał gońca do najbliższej siedziby zakonu w Kakunie i wezwał osiemdziesięciu rycerzy. Roger de Moulins niechętnie poszedł w jego ślady; udało mu się zgromadzić dziesięciu szpitalników.
Przyłączyło się do nich dodatkowych czterdziestu rycerzy podległych królowi. Zamiast do La Fève i Tyberiady, wszyscy ruszyli w stronę Nazaretu z zamiarem odszukania wojsk Saladyna i stanięcia z nimi do bitwy.
Będziemy walczyć
Łącznie siły Gerarda z Ridefortu liczyły około 140 rycerzy, co biorąc po uwagę ich doskonałe wyszkolenie i zdyscyplinowanie sprawiało, że byli „solidną jednostką bojową”, ale w żadnym razie „nie mogli równać się siedmiu tysiącom podkomendnych sułtana”. Gerard na to nie zważał. Był przekonany, że jego świętym obowiązkiem jest walka z „niewiernymi”.
Gdy rankiem 1 maja krzyżowcy natknęli się na wojska Saladyna u źródeł Cresson nieopodal Nazaretu wielki mistrz szpitalników oraz towarzyszący Gerardowi dostojnicy zakonu templariuszy uznali, że trzeba się wycofać. Doskonal zdawali sobie sprawę z tego, że nie mają żadnych szans. Gerard z Ridefortu nie zamierzał ich jednak słuchać.
Według późniejszej tradycji wielki mistrz zwymyślał marszałka zakonu Jakuba z Mailly słowami: „Za bardzo miłujesz swoją blond głowę, żeby ją stracić”. Ten z kolei miał odpowiedzieć: „Przynajmniej zginę w bitwie jak na mężnego wojownika przystało. Za to ty, panie, umkniesz jak zdrajca”.
Sromotna klęska templariuszy
Rzecz jasna do takiej wymiany zdań nigdy nie doszło. Za to bezspornym faktem jest, że desperacji atak zakończył się potworną rzezią krzyżowców. Jak podkreśla w swojej książce Dan Jones mimo niezwykłego męstwa i skuteczności w walce ze „stu czterdziestu rycerzy, którzy uderzyli na Saracenów, tylko garstka uszła z życiem”.
Reklama
Sam wielki mistrz „został ciężko ranny i ostatecznie wycofał się wraz z trzema towarzyszami”. Bilans starcia był tragiczny:
Pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu rycerzy poległo w strumieniu własnej krwi, pozostali trafili do niewoli. Roger de Moulins, mistrz szpitalników niechętny udziałowi w bitwie, został zdekapitowany, podobnie jak Robert Fraisnel i (najprawdopodobniej) seneszal Urs.
Wśród ofiar znalazł się również Jakuba z Mailly. Zginęło ponadto wielu mieszkańców Nazaretu, którzy obserwowali bitwę z pewnej odległości. Liczyli, że w razie zwycięstwie wojsk Gerarda będą mogli wziąć udział w podziale łupów. Po sromotnej klęsce krzyżowców czekały na nich tylko miecze rozwścieczonych nagłym atakiem muzułmańskich jeźdźców.
Zadowolony mógł być tylko Saladyn. Nie dość, że templariusze i szpitalnicy utracili wielu doświadczonych rycerzy, to sułtan zyskał doskonały pretekst, aby wypowiedzieć krzyżowcom wojnę. Dwa miesiące później doszło do bitwy pod Rogami Hittinu, która zakończyła się sromotną klęską wojsk Królestwa Jerozolimskiego. Ale to już temat na inny artykuł.
Reklama
Bibliografia
- Paul Hill, Templariusze na wojnie 1120-1312, Dom Wydawniczy Rebis 2019.
- Dan Jones, Templariusze. Rozkwit i upadek zakonu świętych wojowników, Znak Horyzont 2019.
2 komentarze