Obóz na wyspie Bute. To tam Władysław Sikorski zamykał swoich przeciwników politycznych

Strona główna » II wojna światowa » Obóz na wyspie Bute. To tam Władysław Sikorski zamykał swoich przeciwników politycznych

W latach 1940-1943 setki polski oficerów i polityków zostało internowanych na szkockiej wyspie Bute, którą nasi rodacy szybko okrzyknęli Wyspą Węży. Trafiało się tam bez wyroku sądu i bez decyzji jakiegokolwiek kolegialnego ciała. Wystarczył rozkaz generała Władysława Sikorskiego.

Bezpieczne rozlokowanie sił zbrojnych i polskich władz na „ostatniej wyspie nadziei” (jak nazywano wówczas Wielką Brytanię) oraz uspokojenie sytuacji rządowej po politycznym kryzysie nie zakończyło represji wobec przedstawicieli poprzedniego reżimu.


Reklama


Oficerski Obóz 23

Jednym z elementów uregulowania starych rachunków było odizolowanie ich na szkockiej wyspie Bute, ochrzczonej przez Polaków „Wyspą Węży” bądź też „Wyspą Wężów”. Już w sierpniu 1940 roku Anglicy zgodzili się na utworzenie tam Oficerskiego Obozu 23 dla osób starych, chorych i niepewnych ze względu na poglądy polityczne.

Tak zakwalifikowani żołnierze nie mieli potem szans na uzyskanie angażu w polskich siłach zbrojnych oraz na uczestnictwo w brytyjskiej obronie terytorialnej (tzw. Home Guard). Według plotek krążących po polskiej emigracji wysyłani tam byli homoseksualiści, nałogowi hazardziści, malwersanci, alkoholicy oraz masoni.

Sikorski nawet nie ukrywał że Wyspa Węży jest miejsce zsyłki jego przeciwników (domena publiczna).
Sikorski nawet nie ukrywał że Wyspa Węży jest miejsce zsyłki jego przeciwników (domena publiczna).

W rzeczywistości trafiła tam niechciana kadra sanacyjna oraz zwolennicy endecji w różnym wieku i w różnej kondycji zdrowotnej i moralnej. W połowie sierpnia Sikorski wyjaśnił żołnierzom w Szkocji swoje motywy:

Poszli tam moi przeciwnicy polityczni i naprawdę niezdolni. Mogłem ich w przeciągu 24 godzin zamknąć w angielskich obozach koncentracyjnych. Jestem jednak człowiekiem, który ma głowę i serce i mam też dumę narodową, a więc nie chciałem tych spraw wywlekać przed Anglikami. Nie są to jakieś wyspy sołowieckie. Będą tam mieli wygodny „dekung”!

<strong>Przeczytaj też:</strong> Kto odpowiadał za wybuch Powstania Warszawskiego? Adiutant Naczelnego Wodza nie miał wątpliwości

Setki więźniów

Do podjęcia decyzji o internowaniu konkretnej osoby niepotrzebny był sąd ani specjalna komisja. Wystarczył odgórny rozkaz Sikorskiego. Na początku skierowano na „Wyspę Węży” stu trzech oficerów, w tym ośmiu generałów. Potem wylądowali tam także reprezentanci władz cywilnych, tj. były premier Marian Zyndram-Kościałkowski czy wojewoda śląski Michał Grażyński, a także sanacyjni dziennikarze. (…)

Pod koniec istnienia obozu zesłany tam został również słynny, zatrudniony przez Abwehrę szpieg, który w rzeczywistości pracował jako podwójny agent dla Brytyjczyków – Roman Czerniawski. Rok po powstaniu obóz liczył już ponad pięćset osób. W grudniu 1941 roku wszyscy zesłańcy zostali zwolnieni z wojska na dwa lata.


Reklama


Wojaków albo przeniesiono w stan nieczynny, albo przydzielono im przymusowy urlop. Mogli opuścić wyspę i zamieszkać w innej części Wielkiej Brytanii, jednak pod warunkiem, że ściągną mundury. Tylko nieliczni zdecydowali się na ten krok. Honor oficerski i przywiązanie do polskich epoletów uniemożliwiały im przemianę w cywilów.

Zaciąganie długów u Szkotów

Zdecydowana większość z nich zamieszkała w jedynej tam miejscowości, turystyczno-wypoczynkowym Rothesay. Od tamtejszej ludności za własne pieniądze wynajmowali prywatne kwatery, pokoje w hotelikach i pensjonatach. Część z nich przywiozła ze sobą żony i rodziny, które zostały z nimi na stałe.

Artykuł stanowi fragment książki Radosława Golca pod tytułem Generał i diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (Wydawnictwo Fronda 2020).
Artykuł stanowi fragment książki Radosława Golca pod tytułem Generał i diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (Wydawnictwo Fronda 2020).

Otrzymali oni zmniejszony żołd, który miał zapewnić im przetrwanie. W przypadku niższych rangą żołnierzy środki te były wyjątkowo niskie, co budziło ogólny sprzeciw „(…) w dołach oficerskich istnieje ogromne rozgoryczenie i postanowienie zaciągania długów u Szkotów, niepłacenia za mieszkanie i życie, a nawet agituje się za wysłaniem memoriału do władz angielskich żądających wzięcia w obronę i zmuszenia polskich władz wojskowych do podwyższenia obecnych poborów” – donosił w swoim sprawozdaniu z wyspy ksiądz Kaczyński.

Podobnie jak jego francuski odpowiednik obóz na Bute nie składał się z baraków, wieżyczek wartowniczych i nie był otoczony drutem kolczastym. Nie było takiej potrzeby. Otoczona morzem wyspa w dostateczny sposób izolowała zesłańców przed światem zewnętrznym, a na jej opuszczenie oficerowie potrzebowali specjalnych zezwoleń.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Nie bito, ani nie torturowano

Choć zdarzały się ucieczki (część oficerów samowolnie opuszczała wyspę, aby poskarżyć się na swój los władzom w Londynie), ich skala nie była duża. Niesubordynacja w tym zakresie oznaczała automatyczne usunięcie z armii, dlatego niewielu się na nią decydowało.

Bute nie było angielską Berezą Kartuską. Osadzonych tam ani nie bito, ani nie torturowano. Codzienny reżim był raczej łagodny. Dowódca obozu, generał Bolesław Jacyna-Jatelicki dbał, aby zapewnić swoim podopiecznym ciągłe zajęcia. Dzięki temu mieli oni niewiele czasu na knucie przeciwko Sikorskiemu.


Reklama


Do ich obowiązków należało uczestnictwo w kursach językowych, szkoleniach, obchodach narodowych rocznic i świąt oraz nieustanne meldowanie się w komendanturze. Represje obejmowały brak dostępu do opozycyjnej prasy oraz odmowę wydawania swojej gazetki na wyspie. Ich poczta była cenzurowana.

Dochodziło do przeszukań rzeczy osobistych zesłanych oraz poddawania ich specjalnej obserwacji, co siłą rzeczy musiało być bolesne dla żołnierzy. Poczucie odrzucenia i nieprzydatności, a także bezskuteczne oczekiwanie na sądowe i komisyjne procesy, które mogły oczyścić ich ze stawianych im zarzutów, wywoływały dodatkowe cierpienia psychiczne. Późniejsze doniesienia o masowych samobójstwach na wyspie nie znajdują jednak potwierdzenia w dokumentacji i wspomnieniach internowanych.

Na Wyspę Węży trafił między innymi były sanacyjny premier Marian Zyndram-Kościałkowski (domena publiczna).
Na Wyspę Węży trafił między innymi były sanacyjny premier Marian Zyndram-Kościałkowski (domena publiczna).

Szkoci mają dosyć

Najogólniej ujmując, Polacy w Rothesay spotykali się z sympatią ze strony Szkotów, a szczególnie miejscowej płci pięknej. Byli wykształceni i odznaczali się wysoką kulturą osobistą. Z czasem jednak pozytywny do nich stosunek zaczął ulegać zmianie.

Przede wszystkim rzucała się w oczy bezczynność polskich rezydentów. Wśród rodzimych mieszkańców krążył wówczas następujący dowcip: do czego służą na Bute słupy (poles)? Do podtrzymywania drutów telefonicznych – brzmiała odpowiedź.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Prawda o Katyniu miała nigdy nie wyjść na jaw. Jak odnaleziono masowe groby polskich oficerów?

Wyraz „poles” w języku angielskim oznacza słupy, ale słowo to pisane wielką literą znaczy także Polacy. Tubylczą ludność coraz bardziej irytował codzienny widok umundurowanych żołnierzy z naszywką „Poland”, którzy marnowali czas na wałęsanie się ulicami miasta, grę w karty, upijanie się w pubach i podrywanie lokalnych dziewcząt.

To wszystko działo się w czasie, kiedy ich ojcowie, mężowie i synowie poświęcali swe życie w ciężkich walkach z hitlerowcami na froncie europejskim i północnoafrykańskim. W końcu sprawą Stacji Zbornej na Bute zainteresował się angielski parlament.


Reklama


Poseł McKinlay pyta co się dzieje

15 lutego 1942 roku Japończycy zajęli znajdujący się do tamtej pory w brytyjskim władaniu Singapur. Była to wielka militarna i prestiżowa porażka Churchilla, a więc dogodny moment dla opozycji do przypuszczenia ataku na premiera.

Dwa dni później poseł szkockiej Partii Pracy McKinlay zwrócił się podczas posiedzenia House of Commons (Izby Gmin – niższej izby parlamentu) do brytyjskiego ministra wojny Margessona z serią pytań: na jakich podstawach około 200 oficerów Polaków, zakwaterowanych w miejscowości, której nazwa została mu podana, otrzymało dwuletni urlop; z czyjego polecenia Siły Zbrojne zostały pozbawione usług tych ludzi; ilu jest oficerów artylerii tam zakwaterowanych oraz ilu ludzi z wykształceniem lekarskim; kto sprowadził ich do Anglii; czy zostaną powzięte kroki celem dania oficerom, o których mowa, możności walki za sprawę Sprzymierzonych na jednym z licznych frontów?

Minister David Margesson na zdjęciu z okresu II wojny światowej (domena publiczna).
Minister David Margesson na zdjęciu z okresu II wojny światowej (domena publiczna).

Kapitan Margesson tłumaczył, iż większość z tych Polaków posiada niedostateczną kategorię zdrowia oraz przekroczyła pięćdziesiąty rok życia. Poza tym w chwili obecnej nie starcza dla wszystkich przybyłych z Francji zatrudnienia w polskiej armii – mówił. Szkocki poseł nie dawał za wygraną. Chciał się dowiedzieć, czy minister zdaje sobie sprawę,

iż miejscowa ludność oburza się na myśl, że wówczas gdy tutejsi młodzi ludzie są powoływani do wojska, oficerowie, o których mowa, a spośród których większość jest w formie pod względem fizycznym, zostali dla pewnych względów politycznych pozbawieni możliwości walki?


Reklama


Czy ktoś to z nami konsultował?

W kwietniu McKinlay ponownie poruszył sprawę „Wyspy Węży” w brytyjskim parlamencie. Zapytywał sekretarza stanu dla Szkocji Johnstona, czy ktokolwiek konsultował z nim powstanie ośrodka internowania polskich żołnierzy. Johnston zaprzeczył, aby tego typu obóz istniał na podlegającym mu terytorium.

„Czy mój czcigodny kolega jest świadom, że trzystu oficerów nie może opuścić miejsca, w którym stacjonują, chociaż każdy z nich otrzymał dwuletni urlop? Jeśli to nie jest internowaniem, to co nim jest?” – pytał. Do kwestii powrócił miesiąc później. Tym razem obiektem jego ataku był podsekretarz stanu do spraw wewnętrznych Peake.

McKinlay chciał się od niego dowiedzieć, dlaczego oficerowie z Bute nie są wykorzystywani w działaniach wojennych. Urzędnik podobnie jak wcześniej jego kolega zasłonił się brakiem wiedzy.

„Przepytywałem na ten temat trzy departamenty. Żaden nie wie, ale fakty są takie, ze ci ludzie są internowani w Szkocji. Chcę znać powody, dla których nie mogą służyć w polskiej lub brytyjskiej armii albo nie dano im pożytecznej pracy” – mówił zniecierpliwiony poseł.

Nagrobek jednej z ofiar „Wyspy Wężow”, Stanisława Bylczyńskiego, Rothesay, Szkocja, 1941. Zdjęcie i podpis pochodzą z książki Generał i diuk (Fronda 2020).
Nagrobek jednej z ofiar „Wyspy Wężow”, Stanisława Bylczyńskiego, Rothesay, Szkocja, 1941. Zdjęcie i podpis pochodzą z książki Generał i diuk (Fronda 2020).

Zamknięcie obozu na Wyspie Węży

Zapewne żaden z angielskich ministrów nie został poinformowany przez polskich kolegów o faktycznych powodach powstania oraz właściwym charakterze ośrodka na Bute. Sprawa stawała się coraz bardziej niewygodna dla brytyjskiego rządu i rozpoczęto wywieranie nacisku na Sikorskiego, aby zamknął ośrodek.

Presję wspomagało nasilenie protestów samych internowanych, którzy w listach wysyłanych do angielskich władz, a także do prezydenta Raczkiewicza żalili się na swój los. Mimo to decyzję o likwidacji obozu podjęto dopiero we wrześniu 1943 roku.


Reklama


Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Radosława Golca pod tytułem Generał i diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.

Tajemnice rządu Sikorskiego

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Autor
Radosław Golec
9 komentarzy

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.