W trakcie Bitwy o Anglię Marian Duryasz śmiał się z angielskich kolegów, gdy słyszał, że ci nie biorą udziału w misjach bojowych z powodu zwykłego kataru. Kilka miesięcy później przekonał się na własnej skórze, że to oni mieli rację. Lekceważenie cieknącego nosa niemal kosztowało go życie.
Pod koniec pobytu na wyspie Man [jesienią 1941 roku] dywizjon [302] otrzymał Hurricane’y II wyposażone w silniki z podwójną sprężarką. Na samolocie tym można było wznieść się na wysokość ponad 10 000 m. Pewnego dnia postanowiłem polecieć na wysokość. Od czasu Bitwy o Anglię nie latałem wyżej jak 5000 m.
Reklama
O włos od śmierci
Powoli wdrapałem się na 36 000 stóp (10 800 m) i próbowałem wchodzić dalej. Wywołałem stanowisko dowodzenia, co było szalenie męczące, ponieważ trzeba było wykonać duży wysiłek, aby wydobyć głos. W pewnej chwili zaczęło robić mi się słabo, wystąpił pot, czułem, że tracę przytomność.
Sprawdziłem tlen – w porządku. Zredukowałem gaz, odpiąłem pasy, otworzyłem kabinę – chciałem skakać. Lecz w tej chwili straciłem przytomność. Gdy obudziłem się, byłem na wysokości około 2500 m. Samolot w lekkim skręcie schodził w dół. Szybko zorientowałem się, gdzie jestem. Wyprowadziłem samolot ze skrętu i chciałem jak najszybciej znaleźć się na ziemi.
Bałem się, abym nie zemdlał po raz wtóry. Cały byłem oblany potem ze strachu. Po kilku minutach znalazłem się nad lotniskiem i wylądowałem. Okazało się, że przyczyną mego zemdlenia było zajęcie zatok czołowych. Nabawiłem się tego podczas Bitwy o Anglię, gdy latałem z katarem.
„Po prostu bałem się latać…”
Lekceważyłem wówczas katar i śmiałem się z Anglików, gdy mając go, nie latali. Posądzałem ich wówczas, o co innego. Moje lekceważenie o mały włos nie skończyło się tragicznie.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Przestałem latać operacyjnie i nie latałem wyżej jak 2500–3000 m. Po przeniesieniu dywizjonu we wrześniu na południe, na lotnisko położone w pobliżu Plymouth, poszedłem do szpitala, gdzie zrobiono mi operację.
Lekarze mówili mi, że prawdopodobnie nie będę mógł już latać operacyjnie w brytyjskim klimacie, i że muszę uważać, aby nie przeziębić się oraz że powinienem przenieść się do Afryki, gdzie klimat jest ciepły i suchy.
W styczniu wysłano mnie na komisję lekarską, na której otrzymałem kwalifikacje pozwalające na latanie. Ale już do końca nie wyzbyłem się lęku wysokości. Po prostu bałem się latać na większej wysokości. Starałem się przebywać na niej jak najrzadziej i zawsze pilnowałem się by nie ściągać w dół.
Moje samopoczucie było w porządku do 25 000 stóp (7000–7500 m). Jeśli znalazłem się wyżej, wówczas opanowywał mnie strach, którego nie mogłem przezwyciężyć. Nie przyznawałem się do tego, ponieważ wstydziłem się. Nie mówiłem o tym również nikomu. Ze swojej przypadłości zwierzyłem się jedynie dwu pilotom: kpt. Ozyrze i mjr. Pisarkowi.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment wspomnień Mariana Duryasza zatytułowanych Moje podniebne boje. Ukazały się one w Polsce nakładem wydawnictwa Bellona.
II wojna światowa zza sterów myśliwca
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
Ilustracja tytułowa: Grupa pilotów Dywizjonu 302 przy myśliwcu Hurricane, Wielka Brytania, 1941 r. Marian Duryasz – pierwszy od prawej. Fot ze zbiorów Marka Duryasza (materiały prasowe)