Gdy tylko Polska zniknęła z mapy Europy, zaczęto snuć wizje jej odbudowy w o wiele większych, iście mocarstwowych granicach. Już jesienią 1939 roku poważnie mówiono o stworzeniu federacji narodów środkowej Europy. I równie poważnie: o tym, że dotąd skłócone kraje powinny stać się… wspólną monarchią, z jednym królem jednoczącym ich interesy.
Aż trudno uwierzyć, że jeden z głównych tematów, jakie zaprzątały uwagę emigracyjnego rządu Władysława Sikorskiego zupełnie zniknął z polskiej pamięci historycznej.
Reklama
Z chęcią wracamy do sukcesów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie; historycy namiętnie roztrząsają też kontrowersyjne kulisy powołania władz na wychodźstwie. Ale już kwestia tego, jak Sikorski i jego współpracownicy widzieli przyszłość Rzeczypospolitej właściwie nie jest poruszana.
Zapora przed bolszewizmem i pretensjami Niemiec
Plany, formułowane od jesieni 1939 roku, były nawet nie ambitne, ale wprost mocarstwowe. Władysławowi Sikorskiemu marzyło się powołanie po zwycięskiej wojnie federacji jednoczącej Polskę i Czechosłowację, a najlepiej – także inne kraje środkowej Europy.
Według polskiej wizji miał to być bardzo bliski związek państw czy wręcz wspólne państwo, przywodzące na myśl chociażby zjednoczoną Jugosławię. Jak wyjaśnia Radosław Golec w książce Generał i diuk, federację obmyślano „z jednej strony jako zaporę przed bolszewizmem i agresywnymi działaniami ZSRS, a z drugiej zabezpieczenie mniejszych krajów przed pretensjami terytorialnymi Niemiec”.
Nie była to luźna idea ani szybko zarzucony projekt. Przez całe lata rząd emigracyjny dokładał starań, by położył trwałe, faktyczne podwaliny pod przyszłą Polsko-Czechosłowację.
Reklama
Luźna współpraca czy ścisła federacja?
Już w październiku 1939 roku doszło do pierwszego spotkania Władysława Sikorskiego z Edvardem Benešem w tej sprawie. Szef Czechosłowackiego Komitetu Narodowego, a w kolejnych latach prezydent na uchodźstwie, przyjął propozycję życzliwie, ale też ostrożnie.
Czesi byli otwarci na współpracę, nie chcieli jednak tworzyć żadnej nowej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Jak wyjaśnia Anna Szczepańska w książce Warszawa-Praga 1948-1968, „Beneš lansował koncepcję luźnej współpracy w ramach federacji, która nie ograniczając suwerenności dawałaby możliwość utworzenia unii celnej i walutowej”.
Sceptycyzm drugiej strony nie pohamował aspiracji Polaków. Sikorski nie tylko nadal parł do ścisłej federacji, ale miał też pomysł co zrobić, by przedstawiciele wszystkich narodów wchodzących w jej skład czuli, że przynależą do jednego kraju.
„Sikorski wydaje się skłaniać ku jakiejś widocznej i symbolicznej więzi między nimi w formie monarchii” – zanotował w raporcie z końca listopada 1939 roku pracownik brytyjskiego MSZ Reginald Leeper.
Reklama
Miał rację. Premier na uchodźstwie pragnął przekształcić polską republikę z powrotem w monarchię. I co ważne – na tronie zamierzał posadzić obcokrajowca.
Kto na króla Polsko-Czechosłowacji?
W dyskretnych rozmowach przewijało się kilka potencjalnych kandydatur na króla przyszłej Polsko-Czechosłowacji. Wszystkie je wymienia Radosław Golec na kartach książki Generał i diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
O opcji włoskiej pisał w lutym 1940 roku biskup polowy Wojska Polskiego Józef Gawlina. „Wśród bawiącej w Rzymie arystokracji polskiej wertuje się kwestię przyszłego króla polskiego. Wymienia się między innymi księcia d’Aosta” – stwierdził, mając na myśli wicekróla Etiopii i wodza naczelnego wojsk włoskich w Afryce Amadea d’Aosta.
Ten projekt, jeśli w ogóle poważnie brano go pod uwagę, upadł gdy tylko Mussolini dołączył do ataku na Francję. O wiele intensywniej rozprawiano o możliwości powrotu do dynastii habsburskiej, której tak Czesi, Słowacy, jak i mieszkańcy polskiej Galicji podlegali do 1918 roku. Opcję tę firmował minister spraw zagranicznych Sikorskiego, August Zaleski, choć była ona absolutnie nie do przyjęcia dla Czechosłowackiego Komitetu Narodowego.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Sam Władysław Sikorski już jesienią 1939 roku wymarzył sobie innego kandydata: członka brytyjskiego domu panującego, a konkretnego królewskiego brata i księcia Kentu Jerzego, którego poznał osobiście, kiedy wizytował polskie okręty.
Symbol „stałości i ciągłości”
„Traktowane często jako mrzonki i urojenia generała plany przywrócenia w Polsce monarchii przybrały konkretny zarys i do pewnego momentu próbowano je wprowadzać w życie” – podkreśla Radosław Golec. Na dowód przytacza chociażby słowa szefa Gabinetu Naczelnego Wodza. Zygmunt Borkowski wspominał:
Reklama
Gen. Sikorski wielokrotnie rozmawiał ze mną na ten temat. (…) Twierdził, że polska polityka partyjna przed wojną nie miała oparcia w jakimś elemencie, który by symbolizował stałość i ciągłość wewnętrzną, a jednocześnie ułatwiał stosunki z państwami, których rzekoma pomoc zawiodła w 1939 roku całkowicie.
Może współpraca z Anglią i bliższe poznanie jej ustroju demokracji parlamentarnej związanej z tradycją monarchiczną miały wpływ na myśl Generała.
„Polacy są nieuleczalnie romantyczni”
W brytyjskich sferach rządowych ideę osadzenia Windsora nad Wisłą (a konkretnie na Wawelu, bo taki wariant przewija się w zachowanych źródłach) przyjęto ze zdziwieniem czy nawet rozbawieniem. Cytowany wcześniej Reginald Leeper komentował: „Według mnie to dziki pomysł”. Inny pracownik brytyjskiego MSZ drwił: „Polacy są nieuleczalnie romantyczni”.
Sama rodzina królewska była dużo bardziej otwarta na polskie propozycje. „W lecie 1941 roku mówił mi Sikorski, że dwór (król) zgodził się nieoficjalnie na kokietowanie się wzajemne Polski i księcia Kentu” – zanotował sekretarz premiera Karol Estreicher.
„W dobie upadku znaczenia monarchii europejskich reakcja Jerzego VI na propozycję absolutnie nie dziwi” – komentuje Radosław Golec w książce Generał i diuk – „Perspektywa rozciągnięcia choćby symbolicznego władztwa Windsorów na duże obszary kontynentu miała ogromne znaczenie polityczne i prestiżowe. Była zbyt kusząca, aby ją odrzucić”.
Zarazem jednak ciche przyzwolenie Windsorów nie niosło z sobą autentycznego wsparcia. Polityka rządu Jego Królewskiej Mości nigdy nie uwzględniała perspektywy budowy polskiej monarchii.
Reklama
Wizja bez podstaw i perspektyw
Projekt federacji polsko-czechosłowackiej był żywy jeszcze do 1942 roku. Między rządami emigracyjnymi podpisywano nawet dokumenty o przyszłej współpracy, w tym brzmiące dumnie, ale jednak bardzo mgliste „Tezy konstytucyjne związku federacyjnego Polski i Czechosłowacji”.
Beneš nigdy jednak nie przyjął wizji tworzenia królestwa, a fakt, że ta podobała się separatystycznemu, słowackiemu komitetowi Milana Hodžy tylko pogłębiała jego sceptycyzm.
Buńczucznym koncepcjom stale brakowało silnych podstaw. Polacy i Czesi nie znaleźli rozwiązania dawnych sporów granicznych, a ci drudzy z upływem lat coraz bardziej zbliżali do ZSRR, widząc w Stalinie – nie zaś w związku narodów – gwaranta pokoju i niepodległości.
Kandydatura księcia Kentu upadła wraz z jego śmiercią w katastrofie lotniczej, do której doszło 25 sierpnia 1942 roku. W grudniu tego samego roku Beneš przedstawił pod obrady rządu kwestię odstąpienia od rozmów z Polską o jakiejkolwiek federacji. W maju 1943 roku oficjalnie poinformowano o tym szefa emigracyjnego MSZ Edwarda Raczyńskiego.
Przeczytaj też o tym, jak Władysław Sikorski został premierem polskiego rządu emigracyjnego.
Tajemnice rządu Sikorskiego
Bibliografia
- Golec Radosław, Generał i diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Zona Zero 2020.
- Szczepańska Anna, Warszawa-Praga 1948-1968. Od nakazanej przyjaźni do kryzysu, Uniwersytet Szczeciński 2011.
2 komentarze