Dla pustelników i świętych z pierwszych wieków Kościoła brud był oznaką pobożności, a dbałość o higienę – grzechem. W pełnym średniowieczu mieszkańcy Zachodu nie mieli już równie dogmatycznego podejścia do spraw czystości. Zwłaszcza częste mycie dłoni uchodziło za oznakę wysokiej kultury osobistej.
W miarę jak Europa poczęła przyjmować feudalny system lenn i królestw, uwolniona od grasujących band barbarzyńców, zaś chrześcijaństwo umacniało swe panowanie na niemal całym kontynencie, (…) życie domowe stawało się wygodniejsze.
Reklama
Niektóre ze starych, spartańskich nawyków z początków wieków średnich, jak choćby brak zainteresowania dla spraw higieny osobistej, poczęły coraz bardziej razić zarówno kler jak i ludzi świeckich.
„Myj się gdy tylko pojawi się potrzeba”
Wystarczy porównać obostrzenia reguły św. Benedykta rezerwujące kąpiel jedynie dla starych i chorych z radami, jakie się pojawiają w Ancrene Wisse, traktacie dla pustelnic z pierwszej połowy XIII wieku.
Adresując swe dzieło do nabożnych niewiast, które wybrały życie w prostocie i samotności, często w małych celach usytuowanych w pobliżu kościołów, angielski autor, przypuszczalnie dominikanin, zaleca: „Myj się gdy tylko
pojawi się potrzeba i pierz swe odzienie – brud nigdy nie był drogi Bogu, choć ubóstwo i prostota są mu miłe”.
To proste stwierdzenie „brud nie był nigdy drogi Bogu” stanowiło swego rodzaju manifest rewolucyjny. Dziesiątki wczesnośredniowiecznych eremitów, mnichów i świętych, oddających się kultowi brudu, przeraziłoby się, słysząc tak niebezpieczną konstatację.
Reklama
Tylko barbarzyńcy nie myją rąk po jedzeniu
Rzecz jasna stare nawyki nie zmieniły się z dnia na dzień. Zarówno ludzie świeccy, jak i stanu duchownego najczęściej myli dłonie.
Była to rozsądna praktyka, zważywszy że posiłki spożywano rękoma, bez użycia sztućców, ale poza pragmatycznym miała ona również inne uzasadnienie: mycie rąk postrzegano jako przejaw obycia i kultury, sięgający korzeniami jeszcze czasów Homera.
Średniowieczne malowidła przedstawiające wnętrza domostw często ukazują dzban, miednicę i ściereczkę do osuszania dłoni w kącie pokoju.
Niemycie rąk stanowiło ewenement na tyle wstrząsający, że wart odnotowania: Sone z Nansay, wędrowny bohater jednego z trzynastowiecznych francuskich romansów, zauważa na przykład ze zgrozą, że Norwegowie nie myją rąk po skończonym posiłku.
Reklama
Częstotliwość granicząca z obsesją
Ludzie średniowiecza lubili poradniki i wszelkiego rodzaju instruktaże, popularnością cieszyły się i te skierowane do pobożnych niewiast, jak w przypadku Ancren Wisse, i te adresowane do marzącej o miłosnych podbojach młodzieży, jak w Powieści o róży.
Namnożyły się podręczniki wytwornego zachowania, opieki nad dziećmi, edukacji i zdrowia chłopięcego, pisane przez najróżniejsze autorytety, od ochmistrzów po filozofów (…).
Rzecz jasna, poradniki savoir-vivre’u zalecały mycie rąk zarówno przed jak i po posiłkach, czynność ta pojawia się także, z częstotliwością graniczącą z obsesją, w ówczesnej poezji.
„Kiedy się już posilili, raz jeszcze dłonie obmyli”
Rymopisom z rzadka udawało się odmalować ucztę, lub choćby zwykły posiłek, bez napomknięcia, że wszyscy uczestnicy obmyli dłonie.
W trzynastowiecznym prowansalskim poemacie rycerskim, Roman de Flamenca, mąż tytułowej bohaterki wydaje biesiadę dla trzech tysięcy rycerzy i dam, którzy, jak informuje nas poeta, „kiedy się umyli, usiedli do stołów”, a „kiedy się już posilili, raz jeszcze dłonie obmyli”.
Chwilami to obsesyjne zainteresowanie myciem rąk zaczyna przypominać zorganizowaną propagandową kampanię czystości. W rzeczywistości jednak nagminne powtarzanie takich scen miało służyć uwypukleniu wytworności opisywanych postaci.
Reklama
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Katherine Ashenburg pt. Historia brudu. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona 2020.
Sekrety dawnej higieny w porywającej książce Katherine Ashenburg
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.