Gdyby nie tragiczny w skutkach wypadek, Frida Kahlo być może nigdy nie zaczęłaby malować. Z czasem czynność ta stała się dla niej motywacją do życia, ale nieznośny ból i wspomnienie o przerażającym zdarzeniu, pozostały z nią już na zawsze.
Lustro wmontowane w baldachim łóżka pomagało Fridzie Kahlo w malowaniu. Większość życia spędziła przykuta do łóżka, a pierwszy obraz namalowała w wieku dziewiętnastu lat, kiedy ponad rok leżała ze złamaniami po wypadku. Ze zderzenia autobusu z trolejbusem wyszła okaleczona do końca swoich dni.
Reklama
Smutny żart
Dziewictwo straciła, wracając ze szkoły pamiętnego dnia 17 września 1925 roku. Tak przynajmniej sobie żartowała, ku zgorszeniu rodziny. Pośród wielu obrażeń, które Frida odniosła w wypadku autobusu, było to zadane przez żelazną poręcz. Przebiła na wylot jej macicę, „tak jak szpada torreadora przebija byka” – wspominała.
W tamtych czasach autobusy były nowością – opowiadała pisarzowi Raquelowi Tibolowi – niestety, o niezbyt bezpiecznej konstrukcji, zaczęły właśnie kursować i cieszyły się wielką popularnością, dużo większą niż trolejbusy, które jeździły puste.
Tego dnia wsiadłam do autobusu w towarzystwie Alejandra Gómeza Ariasa. Siedzieliśmy obok siebie, na samym końcu pojazdu, tuż obok poręczy. Chwilę później autobus został staranowany i zepchnięty z ulicy przez trolejbus linii Xochimlco. To było dziwne zdarzenie, nie gwałtowne, lecz raczej stłumione i powolne, wszyscy zostali ranni, a ja dotkliwiej niż pozostali […].
Krew i złoty pył
Leżała we krwi, skrząc się złotym proszkiem, który wysypał się z rozerwanego pakunku jadącego tym samym autobusem jubilera. Pewnie straciła przytomność, bo po latach opowiadała, że leżała w ciszy, nie czując nic i nie płacząc. Przyjaciel relacjonował: „Krzyczała tak przeraźliwie, że nie słyszałem syreny karetki pogotowia”.
Reklama
Tragiczne wydarzenie prześladowało Fridę – wielokrotnie będzie rysować sceny wypadku, prawie dwadzieścia lat później upamiętni je na obrazie Ex voto. Ból nazywała swoim „wiernym psem”. Od dzieciństwa przywykła do choroby, kalectwa i lekarskich badań.
Cierpiąca na polio dziewczynka w ortopedycznym bucie na uschniętej nodze zatykała uszy na okrzyki dzieciaków. „Masz nogę jak patyk!” – wołały za nią na szkolnym podwórzu.
Ojciec kupił Fridzie czerwony rowerek i kazał pedałować po parku. Pedałowała szybko, żeby uciec przed spojrzeniami ciekawskich. Fantazjowała, że jest zdrowa, silna i piękna. Polio było jednak tylko preludium bólu.
Po wypadku cierpiała nieustannie, kręgosłup miała złamany w dwóch miejscach, pamiętać trzeba też o jego licznych pęknięciach i przesunięciach kręgów. Do tego miednica połamana w trzech, a noga w jedenastu miejscach.
Nieprzerwany ból
„Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mnie wszystko boli – pisała do Alejandra – wylewam litry łez za każdym razem, kiedy ktoś mnie porusza, ale oczywiście, jak się to mówi, szczekaniu psa i kobiecym łzom nie należy ufać”.
Przejdzie jeszcze trzydzieści trzy operacje kręgosłupa i liczne kuracje, tak że jej sypialnia często będzie przypominać gabinet tortur. Nawet zwisając głową w dół, co miało odciążyć kręgosłup, czy leżąc uwięziona w wymyślnych stelażach, malowała.
Z czasem jej malarstwo nabrało siły i tragizmu. Autoportrety Kahlo są pełne jej łez, krwi i ran. Na szyi ma często cierniowy naszyjnik, a w ciało wbite strzały, igły, gwoździe, sztylety. „Maluję siebie, bo jestem samotna – mówiła. – Jestem tematem, który znam najlepiej”. Na co dzień przeklinała swoje ciało i śmiała się z własnych łez i niemocy.
Opowiadała dowcipy na temat problemów z wypróżnianiem i rysowała sprośne scenki. „Nic nie jest więcej warte niż śmiech – twierdziła Frida. – Moc śmiechu wyzwala, czyni cię lekkim. Tragedia to taka komiczna sprawa”.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Małgorzaty Czyńskiej pt. Kobiety z obrazów Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Marginesy.
Polecamy
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej.