Ten akt bohaterstwa przeszedł do legendy i w ostatnich latach stał się jednym z najgłośniejszych wątków historii najnowszej. Często wspomina się, iż Witold Pilecki był „ochotnikiem do Auschwitz”. Ale jak on sam opisywał moment aresztowania? Czy wydarzenia potoczyły się po jego myśli?
Wśród historyków nie ma pełnej zgody co do tego, w jakich okolicznościach zapadła decyzja o celowym skierowaniu Witolda Pileckiego do obozu Auschwitz.
Reklama
Według relacji Kazimierza Malinowskiego podczas narady kierownictwa Tajnej Armii Polskiej – konspiracyjnej organizacji włączonej w struktury Związku Walki Zbrojnej – wysunięto wniosek, by „ktoś dostał się do obozu w Oświęcimiu w celu wysondowania możliwości uwolnienia (ucieczka, odbicie itd.) niektórych więźniów” oraz „zdobycia materiałów dotyczących złego traktowania więźniów politycznych”.
Idea ta padła w sierpniu 1940 roku – kilka miesięcy po uruchomieniu obozu, gdy nikt nie mógł się jeszcze spodziewać, że wkrótce Auschwitz-Birkenau stanie się najgorszą fabryką śmierci.
Według uczestniczącego w rozmowach Malinowskiego, „do wykonania zadania zgłosił się ochotniczo por. Witold Pilecki, a mjr Włodarkiewicz wyraził zgodę na tę kandydaturę”.
„O więźniach z Oświęcimia nie wiedzieliśmy nic”
Słowa samego Witolda Pileckiego przytacza w swojej książce pt. Rotmistrz Jarosław Wróblewski. Żołnierz podziemia komentował po czasie: „Wiadomości o tym obozie były skąpe i pochodziły od odważniejszych mieszkańców z okolicznych wiosek. Wywiad podziemia działał w całej Polsce, lecz o więźniach z Oświęcimia nie wiedzieliśmy nic”.
Aby zyskać informacje z pierwszej ręki należało dać się aresztować w łapance. Pilecki „wpadł” celowo, z odpowiednio spreparowanymi, fałszywymi dokumentami w rękach. Jarosław Wróblewski wyjaśnia, że występował jako Tomasz Serafiński.
Chwilę ujęcia i dalsze zdarzenia sam „ochotnik do Auschwitz” opisał szczegółowo w swoim Raporcie Witolda z 1945 roku.
Reklama
Dnia 19 września 1940 roku – druga łapanka w Warszawie. Jeszcze żyje kilku ludzi, którzy widzieli, jak o godzinie 6-ej rano, poszedłem sam i na rogu Al. Wojska [Polskiego] i Felińskiego stanąłem w „piątki” ustawiane przez ss-mannów z łapanych mężczyzn. Po tym załadowano nas na Pl. Wilsona do aut ciężarowych i zawieziono do koszar Szwoleżerów.
„Już zapoznali się z pałką gumową spadającą na ich głowy”
Na miejscu oprawcy spisywali dane osobowe, odbierali ostre przedmioty, grozili zastrzeleniem „jeśli się po tym u kogo bodaj żyletka znajdzie”.
Tę i kolejną dobę Pilecki spędził na ujeżdżalni. W raporcie, cytowanym na kartach książki Rotmistrz, relacjonował:
Niektórzy już zapoznali się z pałką gumową spadającą na ich głowy. Mieściło się to jednak w ramach mniej więcej możliwych do przyjęcia, dla ludzi przyzwyczajonych do tego rodzaju sposobów utrzymywania ładu, przez stróżów porządku. W tym czasie niektóre rodziny wykupywały swych najbliższych, płacąc ogromne sumy ss-mannom.
Reklama
W nocy spaliśmy wszyscy pokotem na ziemi. Ujeżdżalnię oświetlał ogromny reflektor, stojący przy wejściu. Po czterech stronach umieszczeni byli ss-manni z bronią maszynową. Było nas tysiąc osiemset kilkudziesięciu.
Żołnierz, za sprawą rozkazów zmuszony do apatii i nieszukania jakiegokolwiek ratunku, twierdził, że najbardziej drażniła go bierność innych Polaków – już opanowanych „jakąś psychiką tłumu”, podobnych „do stada biernych baranów”.
„Nęciła mnie myśl prosta” – komentował Pilecki. – „Wzburzyć umysły, zerwać do czynu tą masę. (…) Lecz ja w innym celu znalazłem się w tym środowisku”.
„To wszystko wzięło w łeb”
21 września 1940 roku aresztantów wsadzono do ciężarówek, które w eskorcie „motocykli z bronią maszynową” ruszyły w stronę Dworca Zachodniego. Tam czekały już wagony. Pociąg miał odjechać do Auschwitz.
W wagonach tych przed tym widocznie musieli wieźć wapno, gdyż cała podłoga była nim wysypana. Wagony zamknięto. Wieziono dzień cały. Pić ani jeść nie dali. Zresztą jeść nikt nie chciał. Mieliśmy, wydany dnia poprzedniego, chleb – któregośmy jeszcze wtedy ani jeść ani cenić nie umieli.
Chciało się nam tylko bardzo pić. Wapno, pod wpływem wstrząsów rozdrabniało się w pył. Unosiło się w powietrzu, drażniło nozdrza i gardło. Pić nie dali. – Przez szczeliny desek, którymi zabite były okna, widzieliśmy, że wiozą nas gdzieś na Częstochowę.
Reklama
Około 10-ej wieczór (godzina 22-ga), pociąg się zatrzymał w jakimś miejscu i dalej już nie ruszył. Słychać było krzyki, wrzask, – otwieranie wagonów, ujadanie psów. To miejsce we wspomnieniach moich nazwałbym momentem – w którym kończyłem ze wszystkiem, co było dotychczas na ziemi (…).
W głowy nasze uderzyły nie tylko kolby ss-mannów, – uderzyło coś więcej. Brutalnie kopnięto we wszystkie nasze pojęcia dotychczasowe, do których myśmy się na ziemi przyzwyczaili (do jakiegoś porządku rzeczy – prawa). To wszystko wzięło w łeb.
Przeczytaj też o czterech najczęstszych formach kar w Auschwitz-Birkenau według Witolda Pileckiego.
Bibliografia
- Cyra Adam, Rotmistrz Pilecki ochotnik do Auschwitz. RM 2014.
- Wróblewski Jarosław, Rotmistrz, Zona Zero 2020.
1 komentarz