Większość żołnierskich wspomnień skupia się na walce z wrogiem, na bitewnych dokonaniach i życiu w ogniu wojny. Kapral Franciszek Jóźwiak z Poznania pozostawił jednak relację wychodzącą poza ten etap. 17 kwietnia 1920 roku został on ranny w bitwie z bolszewikami. Oto jak długa, bolesna i skomplikowana była jego późniejsza rekonwalescencja.
16 kwietnia o godzinie 21.30 weszliśmy do wioski Szaciółki, zajmując swoje pozycje z racji planowanej na kolejny dzień ofensywy.
17 kwietnia, po odpoczynku, o godzinie 7.00 rozpoczęła się polska ofensywa poprzedzona silnym ogniem artyleryjskim, po którym nastąpił atak piechoty wspierany dużą liczbą karabinów maszynowych oraz, co niezwykłe, 11 samolotami (latawcami).
Reklama
Ofensywa rozwijała się pomyślnie, ja jej końca jednak nie doczekałem. O godzinie 7.30, 1000 metrów za pozycją nad traktem z Szaciółek do Słobody Jakimowej, na skraju lasu pod pagórkiem, na którym był mały drewniany mostek, zostałem raniony z kulomiota bolszewickiego na dystansie dwustu metrów.
Ciężko i poważnie postrzelony, z przestrzałem przez prawe udo, usiłowałem zatamować krwawienie. Nie wiedzieć dlaczego, ale obie nacierające strony zatrzymały atak na około piętnastu minut. My w tym czasie wycofaliśmy się około stu metrów. Ja z kilkoma innymi żołnierzami znalazłem się pomiędzy liniami frontu polskiego i bolszewickiego.
„Dzięki znajomości z sanitariuszem zostałem odwieziony”
Zostałem prowizorycznie opatrzony przez jednego z chłopaków z kompanii, który zaniósł mnie następnie do sanitariusza z pobliskiego pułku legionowego stacjonującego pod Szaciółkami. Stamtąd, opatrzony przez kompanijnego sanitariusza, zostałem odwieziony na główny punkt opatrunkowy.
Tu dzięki znajomości z sanitariuszem z kompanii III baonu o godzinie 14.00 zostałem odwieziony na dworzec w pobliżu Szaciółek. Musieliśmy pokonać jakieś 2 wiorsty przez las.
Reklama
Wieczorem zostałem ponownie opatrzony i koleją, w wagonach wołowych (bydlęcych) podpiętych do pociągu pancernego „Sikorski”, przewieziony zostałem do tymczasowego szpitala polowego na linii krzyżowej w Kolankowicach. Transport rannych był podpinany do pociągu pancernego, który tym samym stanowił ochronę.
Z Szaciółek wyjechaliśmy wieczorem z pułkowym księdzem kapelanem. Do celu dotarliśmy rankiem 18 kwietnia. W Kolankowicach zostałem trzy dni. Lekarzem był cywil – Rosjanin.
„Potem zakładano już tylko bandaż”
21 kwietnia o godzinie 8.00 zostaliśmy wywiezieni pociągiem sanitarnym legionów do szpitala w Łunincu, gdzie dotarliśmy o godzinie 23.00.
22 kwietnia o godzinie 22.00 zostaliśmy wyładowani z pociągu. W Łunincu zostaliśmy dwa dni. 23 kwietnia o godzinie 18.00 zostaliśmy wywiezieni do szpitala rezerwowego w Mińsku Mazowieckim, do którego dotarliśmy następnego dnia o 20.00. Tu przebywaliśmy trzy dni.
27 kwietnia o godzinie 17.00 wyjechaliśmy z Mińska Mazowieckiego do Szpitala Polskiego Białego Krzyża, który znajdował się przy Dzielnej 67 w Warszawie. Zostałem w nim do 18 lipca.
Reklama
10 maja założono mi wyciąg, który miałem aż do 16 czerwca, potem zakładano już tylko bandaż.
25 czerwca miałem niewielką operację w znieczuleniu, polegającą na przecięciu abszesu [wrzodu].
„Pierwszy raz wstałem z łóżka”
17 lipca pierwszy raz wstałem z łóżka, podpierając się szczudłami. 18 lipca z własnej winy zostałem przeniesiony do szpitala Ujazdowskiego.
27 lipca miałem pierwszą operację polegającą na wyjęciu sekwestru (strasznie dużo odłamków kostnych). 1 sierpnia rozpoczęła się na dobre ewakuacja z Warszawy. Tego dnia zostałem wywieziony transportem, amerykańskim pociągiem sanitarnym, przez Kraków do szpitala w Bielsku na Śląsku Cieszyńskim, gdzie dotarliśmy 3 sierpnia wieczorem. Tu leżałem aż do 7 września.
7 września dzięki staraniom zostałem przewieziony do szpitala w Poznaniu. Z Bielska wyjechałem sam, poruszając się o kulach. Do Poznania dotarłem 9 września rano. Trafiłem do szpitala głównego przy ul. Berwińskiego 5 na Łazarzu (szpital 13).
„Utworzył mi się wrzód ropiejący”
16 września przeszedłem kolejne przecinanie abszessu w znieczuleniu. 29 września zostałem przeniesiony do szpitala chirurgicznego przy placu Bernardyńskim. 23 października rozpoczynam masaże. Powoli zaczynam następować na nogę i chodzić. Masażysta – Walenty Przybył.
16 listopada utworzył mi się otwór ropiejący, z którego przez kilka kolejnych dni wyciekała ropa (abszess). Leżę w łóżku. 1 grudnia: chodzę! Stale też się gimnastykuję i chodzę na masaże. Rana (fistuła).
23 grudnia z okazji świąt Bożego Narodzenia wyjechałem pierwszy raz na siedmiodniowy urlop. 30 grudnia rankiem wróciłem z urlopu do szpitala: masaże, gimnastyka i opatrunki.
Reklama
1 lutego [1921 roku] miałem drugą poważną operację wyjęcia sekwestru. 5 lutego zmieniono mi pierwszy opatrunek po operacji, która dość dobrze się udała. Nadal ropa. 21 lutego pierwszy raz po operacji wstałem z lóżka, powoli, o kulach.
24 lutego dostałem wypłacony dodatek z góry od sierpnia 1920 roku 677,75 M[arek polskich]. 1 marca zacząłem powoli na nodze chodzić (masaż, gimnastyka). 9 marca pierwszy raz po operacji wyszedłem do miasta. 4 kwietnia dostałem pierwszą parę trzewików ortopedycznych. 7 kwietnia budowa abszessu, zasklepienie.
„Opatrunek raz na tydzień, duża poprawa”
Choruję, 39 stopni temperatura, zimne okłady. 11 kwietnia zupełne polepszenie, stan bez gorączki (masaż i gimnastyka).
Od 26 kwietnia do 1 maja miałem urlop świąteczny – Wielkanoc. 1 czerwca rana się zamyka, mała wydzielina ropna, opatrunek raz na tydzień, duża poprawa. 18 maja prześwietlenie, czyli zdjęcie rentgenowskie, które wykazuje jeszcze kilka odłamków (masaż i gimnastyka). 27 maja dostałem czternaście dni urlopu. Noga zagojona.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
15 czerwca uczęszczałem na stację ortopedyczną na ćwiczenia medykamecha (mechaniczne). Od 27 czerwca do 30 czerwca miałem trzydniowy urlop niedzielny. 1 lipca wróciłem z urlopu – ćwiczenia mechaniczne. Od 30 lipca do 1 sierpnia byłem w domu na urlopie niedzielnym. Ćwiczenia mechaniczne.
6 sierpnia zostałem zwolniony ze stacji ortopedycznej i z ćwiczeń medykamechanicznych. 31 sierpnia stawiłem się przed komisją w celu odbycia kursów w zakładzie leczniczo-szkielnym [szkolnym?].
13 września zostałem zwolniony do formacji, jeden dzień byłem w domu.
Reklama
Źródło
Franciszek Jóźwiak to pierwowzór jednego z bohaterów nowej powieści Niny Majewskiej-Brown pt. Florentyna i Konstanty. Zakładnicy wolności. Jego dzienniki z okresu powstania wielkopolskiego i wojny polsko-bolszewickiej zostały dołączone do tej publikacji.