Najwybitniejsi polscy artyści XIX stulecia, z Janem Matejką na czele, uważali, że malarstwo jest wbrew naturze kobiety. Adeptkom sztuki zabraniano tworzenia scen historycznych; o portretowaniu nagich modeli w Polsce nie mogły nawet marzyć. Wyjeżdżały więc do Paryża – do sławnej Académie Julian.
Drugiego dnia po przyjeździe do Paryża [w listopadzie 1882 roku], Anna [Bilińska-Bohdanowicz] pędzi na pierwszą lekcję w Académie Julian. Zgromadzone w niewielkim pomieszczeniu panie czekają na modela.
Reklama
Anna rozgląda się, przypatruje koleżankom i ich pracom. Już w trakcie pierwszej lekcji myśli o starcie w organizowanym przez szkołę co dwa miesiące konkursie i wygraniu nagrody – srebrnego medalu. Bardzo chce go zdobyć!
„Model. Zaczynam rysować głowę, lecz nie idzie. Zupełnie tu inny sposób rysowania. Ale nie tracę nadziei. Przychodzi pan Julian – wskazał mi błędy, ale dodał: »C’est fait avec beaucoup d’intelligence« („to jest zrobione z dużą inteligencją”), dobre i to na pierwszy raz” – zanotuje wieczorem.
Młode artystki wpatrują się w stojącego na podeście półnagiego chłopca i szkicują z zapamiętaniem, jakby ściskający je gorset zupełnie im nie przeszkadzał (…)
„W pracowni wszystko znika: nie ma się ani nazwiska, ani rodziny, nie jest się córką swej matki: jest się samą sobą, indywidualnością i ma się przed sobą tylko sztukę – nic więcej. Ma się uczucie zadowolenia, wolności, dumy! Nareszcie jestem taka, jaką chciałam być od dawna” – zanotowała w swym dzienniku rosyjska arystokratka Maria Baszkircew, koleżanka Anny z Académie Julian.
Reklama
Feministyczna akademia sztuki?
W Académie Julian młode kobiety mają być kształcone na prawie takich samych zasadach jak mężczyźni, jednak różnice są istotne. Anna i jej koleżanki muszą płacić za naukę dwa razy tyle co ich koledzy – 400 franków za pół roku nauki.
Dysproporcję tłumaczono koniecznością wynajmowania odrębnych pracowni dla kobiet. Rodziny panien na wydaniu nie życzyły sobie, aby młode kobiety przebywały w jednym pomieszczeniu z mężczyznami.
Szkołę założył w 1868 roku Rodolphe Julian, uznany malarz tworzący w nurcie akademizmu. Przez kilkadziesiąt lat istnienia przez jej pracownie przewinęło się kilkuset artystów: Henri Matisse, Paul Sérusier, Maurice Denis, Pierre Bonnard, Félix Vallotton, Alfons Mucha, Dora Maar, Marcel Duchamp, Jean Arp czy Louis Marcoussis. Od 1873 roku szkoła oferowała kształcenie dla pań.
Co ważne, miała doskonałą opinię pod względem merytorycznym, ale również jako placówka odpowiednia dla niezamężnych kobiet. Dla mieszczańskich rodzin istotna była pewność, że w szkole przestrzegane są zasady moralne, a w trakcie zajęć – nie licząc profesorów – panny nie mają kontaktu z płcią przeciwną i nie ma obawy co do kompromitujących spotkań twarzą w twarz. Jednym słowem, nie było obaw, że studentka Akademii zostanie posądzona o złe prowadzenie, a tym samym nie zrujnuje swoich szans na odpowiedni kontrakt małżeński.
Studiowały w niej Francuzki, ale zdecydowanie więcej było cudzoziemek. Zachowane w archiwach dokumenty Akademii (Fonds de l’Académie Julian) zawierają m.in. zeszyt ze starannie wykaligrafowanymi nazwami państw i miast, z których pochodziły studentki szkoły. Artystki przybywały tu praktycznie z całego świata – w zasadzie ze wszystkich państw Europy, ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, a nawet z Australii.
Nazwiska wielu studentek, między innymi Louise Breslau, Elizabeth Gardner czy Marii Baszkircew zapisały się na trwałe w historii sztuki. Dzisiaj ich obrazy wiszą na ścianach paryskiego Musée d’Orsay.
Reklama
Droga do Salonu
Julian odniósł spory sukces na paryskim Salonie [oficjalnej wystawie Akademii Sztuk Pięknych], co utorowało mu drogę do otwarcia własnej akademii sztuki. Ten obdarzony mocną sylwetką i ciemną karnacją Francuz z południa kraju trenował także zapasy. Fizycznie przypominał Herkulesa, a jego miękki głos i urok osobisty sprawiał, że uczennice uważały go za łagodnego i ciepłego profesora.
Julian był człowiekiem interesu. Początkowo jego celem było przygotowywanie artystów do zdania trudnego egzaminu do jedynej wyższej państwowej szkoły artystycznej: cieszącej się światową renomą École des Beaux-Arts. Jego uczniowie pobierali nauki w kilkunastu pracowniach profesorów związanych z państwową szkołą wyższą. Dzięki temu studenci akademii mieli ułatwiony dostęp do oficjalnych wystaw, w których jako członkowie zasiadali nauczyciele École des Beaux-Arts. (…)
Julian (pół)rewolucjonista
Przyjmując także kobiety, Julian zdobył szeroką klientelę spośród zamożnej burżuazji. „Julian był rewolucjonistą w sztuce edukacji. Powinien zostać uhonorowany jako ojciec ruchu feministycznego” – twierdziła pisarka Gabrielle Réval.
Rzeczywiście, założyciel szkoły miał na tyle „wywrotowe” poglądy, że twierdził, jakoby „jego uczennice, kobiety, bywają niekiedy tak samo uzdolnione jak i jego uczniowie”. Jednak różnice w podejściu do kobiet były spore.
Reklama
Poza kwestią wyższych opłat, ich prace były sprawdzane i korygowane przez profesora raz na tydzień, podczas gdy panom udzielano porad dwa razy częściej. Wielką wagę przykładano do kompozycji, prawidłowego odwzorowania fizjologii modela czy elementów drugiego planu. Najważniejszy jest bez wątpienia rysunek, dlatego też szkicowanie odlewów gipsowych rzeźb, kopiowanie dzieł mistrzów stanowiły istotny element edukacji.
Zajęcia odbywały się od dziewiątej do siedemnastej, z godzinną przerwą na posiłek. Kobiety korzystały z ciasnej i niedoświetlonej pracowni. Szkicowały żywych modeli, w tym także niemal nagich mężczyzn, których części intymne zasłaniały przypominające dzisiejsze bokserki szorty, widoczne zresztą na wielu pracach Anny Bilińskiej. Modelki pozowały półnagie, z odkrytym biustem.
Kilka lokalizacji, dziesiątki uczennic
Szkoła okazała się spektakularnym sukcesem, w przeciągu ostatnich dwóch dekad XIX wieku Rodolphe Julian otwierał w Paryżu kolejne pracownie. Sam zaprzestał pracy artystycznej.
Pierwsza pracownia Académie Julian dla kobiet mieściła się w popularnym Passage des Panoramas, między ulicami Vivienne a bulwarem Montmartre. W słynącym z księgarni, sklepików z pasmanterią i pitnej czekolady pasażu wciąż można poczuć atmosferę XIX-wiecznego Paryża.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Kolejne atelier dla pań (tam uczyła się Anna) mieściło się nieopodal, przy rue Vivienne, uliczce słynącej dzisiaj z numizmatów, pełnej mniejszych i większych lokali, gdzie nabyć można monety z okresu Wielkiej Rewolucji Francuskiej czy z czasów Cesarstwa Rzymskiego.
W późniejszych latach Julian otworzył też kolejną pracownię dla pań przy Faubourg Saint-Honoré. W kilku paryskich lokalizacjach pięćdziesiąt, a niekiedy więcej młodych kobiet uczęszczało na zajęcia u renomowanych profesorów.
Reklama
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Sylwii Zientek pt. Polki na Montparnassie. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Agora w 2021 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.