Podejście do przemocy seksualnej nie zmieniło się na przestrzeni stuleci tak bardzo, jak można by sądzić lub mieć nadzieję. Rosalie Gilbert, autorka książki Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu, przypomina że także w tej epoce opinia publiczna była skłonna obciążać odpowiedzialnością za gwałt ofiary. A mężczyźni najczęściej mogli czuć się zupełnie bezkarni.
Polskie źródła średniowieczne, zachowane szczątkowo i słabo zbadane, bardzo niewiele mówią o skali i charakterze przemocy seksualnej nad Wisłą. W przypadku Anglii rzecz wygląda zupełnie inaczej. W księgach sądowych nawet siedemset lat temu notowano ogromną liczbę postępowań, które dzisiaj da się rekonstruować w drobnych szczegółach.
Reklama
W 99,3% przypadków ten sam rezultat
Rosalie Gilbert, autorka książki Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu, podaje, że tylko w ciągu dwóch lat w początku XIV wieku – 1313-1314 – w Anglii procedowano oficjalnie 142 sprawy o gwałt.
Musiała to być kropla w morzu faktycznych przypadków przemocy seksualnej. Większość kobiet dokładała starań, by ich nieszczęście pozostało tajemnicą. Miały ku temu doskonałe powody.
Z podanej liczby tylko 23 postępowania zakończyły się procesem sądowym. Skazano zaś łącznie… jednego mężczyznę. W innych latach sytuacja wyglądała podobnie. Musiało tak być, bo cały system chronił sprawców, a ofiary narażał na hańbę i karę.
„Zaatakował ją, zranił i zgwałcił”
Rosalie Gilbert podaje kilka XIV-wiecznych przypadków, gdy sprawiedliwości zdecydowanie nie stało się zadość.
W 1363 roku w Yorkshire aż trzy kobiety oskarżyły tego samego mężczyznę, krawca Johna de Wartera, o włamanie, napaść oraz przymuszenie do stosunku seksualnego. „Wszystkie zostały wysłuchane tego samego dnia i przed tą samą ławą przysięgłych” – czytamy na kartach Tajemnego życia seksualnego kobiet w średniowieczu.
Reklama
Agnes de Wilton opowiedziała, że de Warter wtargnął do jej domu nocą i ją wykorzystał. Od Joan Smythe ława przysięgłych usłyszała, że ten sam osobnik „rozbił nocą drzwi i okna domu”, gdzie mieszkała wspólnie z mężem, po czym „zaatakował ją, zranił i zgwałcił”. Podobne słowa padły z ust Ellen de Welburn.
Dla składu sędziowskiego zeznania trzech szanowanych gospodyń to było jednak zbyt mało. Orzeczono, że „John w żaden sposób nie jest winny wyżej wspomnianym zbrodniom” i że w związku z tym „może się oddalić”.
„Teraz John mógł bez obaw kontynuować swoje działania w przekonaniu, że cokolwiek się zdarzy, ponownie zostanie uniewinniony. Kobiety zaś żyły w strachu przed kolejnym spotkaniem z delikwentem” – słusznie komentuje Rosalie Gilbert.
„Zgodnie z ówczesnymi przekonaniami…”
Gwałciciele nie musieli nawet się wysilać, by przekonać sędziów do swych racji. Sprawdzonym i bardzo skutecznym sposobem było twierdzenie, że ofiara chciała stosunku, albo – wręcz była prostytutką.
Reklama
Jeśli przysięgli przyjęli taki respons, skrzywdzonej kobiecie groziło wykluczenie ze społeczności. Z opinią nierządnicy nie mogła liczyć na zamążpójście, traciła też opiekę krewnych, a często i dach nad głową. Zostawało jej tylko zająć się żebractwem lub… faktycznie zostać prostytutką.
W przypadku niewątpliwych dowodów winy sprawca mógł też na przykład zasłaniać się faktem, że zgwałcona kobieta zaszła w ciążę.
„Zgodnie z ówczesnymi przekonaniami na temat ciąży zakładano, że partnerzy muszą zgodnie szczytować, żeby mogło dojść do zapłodnienia. Czyli przy wymuszonym współżyciu ciąża teoretycznie nie byłaby możliwa” – czytamy w książce Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu.
O tym, jak w praktyce rozumiano tę zasadę w 1313 roku boleśnie przekonała się służąca imieniem Joan. W zachowanych aktach zapisano, iż „sprawiedliwość nakazywałaby, aby sąd skierował Joan do więzienia za obmawianie E.”, swojego oprawcy. Ofiara urodziła bowiem dziecko, a tym samym sąd stwierdził, że E. był i musiał być niewinny.
„Tak ją przy tym poturbował, że zmarła”
Strategii obrony było więcej. Często jednak wystarczało tylko zaprzeczyć i czekać na wyrok. W 1363 roku przysiężni z Yorkshire rozstrzygali o losie Eliasa Warnera z Malton. Skład orzekający usłyszał, że oskarżony „w poniedziałek po święcie Podwyższenia Krzyża Świętego zbrodniczo zgwałcił w Norton obok Malton, Ellen Katemayden. Gdy zległ z nią wbrew jej woli, tak ją przy tym poturbował, że zmarła przed upływem trzech dni”.
Nie była to sprawa o sam gwałt, ale też morderstwo. Mimo to postanowiono, że „wspomniany Elias w żaden sposób nie jest winny” i „nie podlega karze”. Podobnie jak niemal każdy sprawca na jego miejscu.
Przeczytaj też o porwaniach kobiet w średniowieczu. Uprowadzano je i gwałcono, by zdobyć ich majątek
Reklama
Bibliografia
- Gilbert Rosalie, Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu, Dom Wydawniczy Rebis 2021.