Jan Brzechwa nie żył w myśl stereotypu przymierającego głodem, znękanego artysty. Był dobrym prawnikiem i odnosił w zawodzie spore sukcesy zawodowe. Poezją zajął się na poważnie, gdy miał już zapewnione źródło utrzymania. A bajki dla dzieci zaczął ponoć pisać… bo chciał uwieść ładną przedszkolankę.
Oficjalny debiut poetycki Jana Brzechwy nastąpił w 1926 roku – [28-letni prawnik] opublikował wówczas zbiór 30 wierszy zatytułowany Oblicza zmyślone. Opinie krytyków były podzielone, ale nawet pozytywne recenzje podkreślały brak nowatorstwa autora.
Reklama
Beznadziejne recenzje
Niektórzy zarzucali mu wręcz naśladownictwo zdolniejszego kuzyna [Bolesława Leśmiana], co było kamieniem obrazy dla początkującego poety. Nie zmienia to jednak faktu, że po wydaniu tomiku doczekał się debiutu w „Skamandrze”, co oznaczało nobilitację i zaproszenie do świata poważnej liryki.
Na rynku pojawiało się bowiem wiele tomików o bardzo zróżnicowanej wartości (często wydawanych nakładem samych autorów), natomiast opublikowanie utworu w specjalistycznym miesięczniku oznaczało namaszczenie na pełnoprawnego poetę.
Trzy lata później Brzechwa wydał kolejny zbiór, Talizmany. Recenzje były jeszcze gorsze – tym razem miał naśladować nie tylko Leśmiana i skamandrytów, ale wręcz Jana Kochanowskiego. Z pozytywnym przyjęciem spotkał się natomiast jego następny tomik.
Choć ponownie nie zabrakło odwołań do Leśmiana, to przynajmniej przyznano Brzechwie talent poetycki. Jeszcze lepsze oceny otrzymał kolejny zbiór wydany w 1935 roku – i autor wreszcie poczuł się pełnoprawnym lirykiem.
Reklama
Twórczość wygodna politycznie
Jeden z wierszy zamieszczony w zbiorze (Imię wielkości) został poświęcony niedawno zmarłemu marszałkowi Piłsudskiemu, a później wszedł do osobnego tomiku wydanego na cześć Komendanta. Wywołało to burzę w środowiskach endeckich, które zarzucały Brzechwie koniunkturalizm, podnosząc przy okazji, że jako Żyd nie miał prawa pisać o polskim Marszałku.
Najwyraźniej narodowcy uważali, że o Piłsudskim mogą wspominać tylko „prawdziwi Polacy”, a że niemal zawsze źle, to już zupełnie inna sprawa. Nie zmienia to jednak faktu, że do Brzechwy przylgnęła opinia twórcy wyjątkowo serwilistycznego wobec władz, która w znacznie wzmocnionej wersji jest powtarzana do dziś.
„Przebywając w jakimś pensjonacie w Otwocku…”
W połowie lat 30. poeta zainteresował się twórczością dla dzieci. Miało mieć to miejsce podczas szczególnie nudnych i deszczowych wakacji w Zaleszczykach, gdy fatalna pogoda uwięziła go na kwaterze.
Tak brzmi wersja oficjalna, natomiast jednemu z przyjaciół wyznał, że zaczął pisać dla najmłodszych z zupełnie innych powodów.
„Przebywając w jakimś pensjonacie w Otwocku” – wspominał poeta Stanisław Ryszard Dobrowolski. – „Poznał tam, najprawdopodobniej niepozbawioną wdzięku i urody, pensjonariuszkę, z zawodu przedszkolankę. I dla niej, jak to ujął, traktując rzecz jako żart, zaczął pisać »wiersze dla dzieci«”.
Czy uwiódł przedszkolankę, czy też nie – tego nie wiadomo, chociaż bowiem Brzechwa był wyjątkowo kochliwym mężczyzną, to jednak z reguły zachowywał wzorową dyskrecję. Wiersze jednak pozostały i – co najważniejsze – spotkały się z zainteresowaniem zarówno wydawców, jak i kolegów po piórze.
Za dziećmi nie przepadał
„Zdziwiłem się” – opowiadał poeta po latach – „kiedy Leśmian powiedział mi, że dopiero te moje wiersze są całkiem dobre i oryginalne. Zachęcony tym napisałem Kaczkę dziwaczkę”.
Reklama
Dwa tomiki Brzechwy, które ukazały się przed wybuchem wojny, przyniosły mu niezwykłą popularność. Wprawdzie niektórzy pedagodzy narzekali, że w utworach najczęściej brakuje morału, ale mali czytelnicy je uwielbiali. Łatwość pisania dla najmłodszych była tym bardziej zaskakująca, że autor wprawdzie miał córkę, ale za dziećmi, delikatnie mówiąc, nie przepadał. (…)
„Chociaż pisał dla nich przez całe życie” – opowiadał poeta Antoni Marianowicz – „to jednak wyraźnie się ich bał. Jak trzeba było się spotykać z dziećmi, miał zmieszany wyraz twarzy, wprawdzie radził sobie z tymi problemami, ale raczej wolał dla dzieci pisać (…), a w bezpośrednich kontaktach był wyraźnie skrępowany”.
Jeszcze przed wojną Brzechwa stał się więc prawdziwą gwiazdą literatury dziecięcej i właściwie tylko Tuwim cieszył się w tej dziedzinie porównywalną sławą. Jednak to właśnie Brzechwie poezja dla najmłodszych zawdzięcza swoją nobilitację, gdyż dotychczas uważano ją za literaturę drugiego sortu.
Wcześniej dla dzieci pisały bowiem tylko nauczycielki lub ewentualnie poeci, którym nie powiodło się w „poważniejszej” literaturze.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. Tajemne życie autorów książek dla dzieci. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Fronda w 2021 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.