Utworzone w marcu 1941 roku krakowskie getto istniało niemal dokładnie dwa lata. Niemcy już wiosną 1942 rozpoczęli wywożenie jego mieszkańców do obozów zagłady, ale ostateczna likwidacja ruszyła 13 marca 1943 roku. Nadzorował ją bezduszny zbrodniarz SS-Hauptsturmführer Amon Göth.
Świtem 13 marca 1943 r. – przypadkiem w dniu szabatu – Göth pojawił się na placu Zgody, głównym placu krakowskiego getta. Tam się upewnił, że ludzie, którzy mieli brać udział w operacji, już są na miejscu i gotowi wziąć się do dzieła.
Reklama
Przemowa Göth do SS-manów
Chociaż operacją nominalnie dowodził SS-Sturmbannführer Willi Hasse, z uwagi na jego doświadczenie w likwidacji innych gett, to na Göthu spoczywał obowiązek ustalenia strategii. Miał do dyspozycji siły uderzeniowe w postaci ukraińskich żołnierzy SS, którzy dopuścili się największych potworności podczas operacji.
Mająca się niebawem rozpocząć akcja polegała na ewakuowaniu mieszkańców getta, rozpoczynając od sektora A, w którym można było spodziewać się jakiegoś oporu, jako że nie tylko był najludniejszy, lecz również mieszkali w nich zdrowi i posiadający pracę Żydzi.
Sektor B, zamieszkiwany przez starców i chorych, miał zostać zlikwidowany następnego dnia nocą. Losem, jaki czekał większość z nich, były egzekucja na miejscu lub wysyłka do obozów zagłady.
Göth pragnął nadać tak ohydnej operacji epicki wymiar. Wygłosił do swoich ludzi przemowę, w której stwierdził, że od ponad siedmiu stuleci w Krakowie mieszkali Żydzi, lecz dzięki nim, i to w zaledwie kilka godzin, ich obecność przejdzie do historii. Kraków stanie się miastem Judenfrei, wolnym od Żydów.
Reklama
Amon Göth miał stać się bohaterem tego haniebnego epizodu, który starał się przedstawić jako heroiczny. Zaraził swoich ludzi tym nikczemnym entuzjazmem i nawet niżsi stopniem oficerowie poczuli zachwyt na myśl, że pewnego dnia będą mogli powiedzieć, iż brali udział w likwidowaniu ostatniego żydowskiego śladu w Krakowie.
Początek akcji likwidacyjnej
Tak dla Götha, jak i dla jego ludzi operacja, którą mieli zaraz rozpocząć, stanowiła nieocenioną korzyść, jaką było przystąpienie do bitwy, której wynikiem mogło być tylko miażdżące zwycięstwo nad wrogiem. Już czuli smak mających na nich spaść zaszczytów i wyróżnień, nie naraziwszy się nawet na jeden strzał.
Uporczywa propaganda doprowadziła do tego, że wielu Niemców uważało Żydów za potężnego wroga z uwagi na ich pozycję ekonomiczną, społeczną i polityczną, toteż w nazistowskich umysłach ta bitwa miała się rozstrzygnąć na warunkach równości, mimo że ich przeciwnicy nawet nie posiadali broni.
O świcie tego nieszczęsnego dnia, kiedy ulice jeszcze były opustoszałe, a zwały śniegu piętrzyły się na chodnikach, Sturmbannführer Hasse wydał rozkaz do ataku. Przerywając nagle ciszę i zakłócając spokój poranka, w całym getcie zaczął rozbrzmiewać przez megafony rozkaz: Raus! Raus! (Wychodzić!). Stukot podeszew butów i terkot karabinów maszynowych zaskoczyły mieszkańców getta.
Reklama
Niemieckie kolumny rozpoczęły swój pochód, wchodząc do każdego budynku i brutalnie wpadając do mieszkań. Żydzi musieli natychmiast wyjść na ulicę z tym, co zdołali zabrać w zaledwie kilka minut. Zaniepokojeni i zalęknieni, pospiesznie opuszczali domostwa, dźwigając niedomknięte walizki, gromadzili się na ulicach, skąd miano ich poprowadzić w nieznanym kierunku.
Wymordowania pacjentów
W szpitalu mieszczącym się nieopodal placu Zgody rozegrały się niezwykle dramatyczne sceny. Do budynku wpadł oddział SS, przystępując do jego natychmiastowej ewakuacji. Większość pacjentów na ulicę wyprowadził sam personel medyczny, jednak pewna lekarka przestrzegła o niebezpieczeństwie, jakim było opuszczenie szpitala przez osoby chore na choroby zakaźne, jak grupa osób chorych na szkarlatynę, w większości małoletnich.
Oficer dowodzący oddziałem nie zawahał się przed zabiciem lekarki strzałem w głowę. Na jego rozkaz żołnierze pochwycili broń i zastrzelili pacjentów w łóżkach. Kiedy esesmani zabili wszystkich, wezwali grupę Żydów, aby ta zajęła się wyniesieniem trupów i uprzątnięciem zalanych krwią sal.
Wieści o rzezi, która dopiero co miała miejsce, szybko dotarły do szpitala dla ozdrowieńców, odległego o około kilometra, mieszczącego się w dawnym posterunku policji. Jego trzy piętra przepełnione były pacjentami. Kiedy lekarze dowiedzieli się o tym, co się stało, szybko przystąpili do ewakuowania budynku, nim pojawią się Niemcy.
Wyprowadzono tak chorych, jak ich rodziny i przyjaciół, a w szpitalu pozostało tylko czterech pacjentów, którzy nie mogli ruszyć się z łóżek. Spotkał ich taki sam tragiczny los, co chorych na choroby zakaźne w drugim szpitalu.
Ordynator szpitala wydał pielęgniarkom polecenie, by również opuściły budynek, a sam pozostał na miejscu z tylko jedną, najstarszą z nich. Kiedy usłyszeli warkot zbliżających się ciężarówek, które zatrzymały się przed bramą szpitala, oboje podali każdemu z czterech pacjentów czterdzieści kropel cyjanku rozpuszczone w ciepłej wodzie, by nie zostawić ich na łasce esesmanów.
Krwawy bilans likwidacji getta
W ciągu całego dnia gromadzono Żydów wokół placu Zgody. Ci, których uznano za zdolnych do pracy, około sześciu tysięcy, poprowadzono do obozu w Płaszowie, gdzie byli zdani na wolę Götha. Następnego dnia opróżniono sektor B getta, zajmowany przez starców i niezdolnych do pracy. Około dwóch tysięcy z nich zabito na miejscu, a podobną liczbę, obejmującą kobiety i dzieci, wysłano bydlęcymi wagonami do Auschwitz.
Popołudniem 14 marca 1943 r. Göth cieszył się swoim triumfem: Kraków całkowicie oczyszczono z obecności Żydów. Teren zajmowany przez getto otoczono murem i zamknięto, lecz podejrzewano, że nieliczni Żydzi ukryli się w schowkach, na strychach lub w piwnicach. Przez kilka miesięcy Ukraińcy z SS zajmowali się przeszukiwaniem wszystkich budynków centymetr po centymetrze, wyłapując ukrywających się. Znaleźli większość z nich i ich zabili.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Jesúsa Hernándeza pt. Kaci z SS. Nazistowskie bestie. Jej nowe polskie wydanie ukazało się w 2021 roku nakładem wydawnictwa Bellona.