Powstała w 1600 roku Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska potrzebowała niespełna 200 lat, aby stać się najpotężniejszą firmą na świecie. Wykorzystując ogromną prywatną armię podporządkowała sobie cały subkontynent. W XVII wieku bogaciła się jednak wyłącznie dzięki handlowi. W tym okresie tylko raz spróbowała rzucić militarne wyzwanie rządzącym Indiami Wielkim Mogołom. Gorzko tego pożałowała.
Dwudziestego ósmego sierpnia 1608 roku kapitan William Hawkins, nieokrzesany wilk morski, w trakcie trzeciej wyprawy rzucił kotwicę „Hectora” u wybrzeży Suratu i w ten sposób stał się pierwszym dowódcą statku Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, który postawił stopę na indyjskiej ziemi
Reklama
Najbogatszy monarcha świata
Indie liczyły w tym czasie 150 milionów mieszkańców — około jednej piątej ludzi na świecie — i wytwarzały mniej więcej jedną czwartą produkcji światowej; w rzeczy samej były przemysłowym potentatem i światowym liderem w produkcji tekstyliów. (…).
Indie miały bez wątpienia znacznie większy udział w światowym handlu niż jakikolwiek porównywalny region, a wpływy ich gospodarczej potęgi sięgały nawet Meksyku, którego wytwórcy tekstyliów przeżywali kryzys „deindustrializacji” z powodu importu indyjskich ubrań.
W porównaniu z Indiami Anglia w tamtych czasach liczyła zaledwie pięć procent populacji subkontynentu i wytwarzała niecałe trzy procent światowej produkcji dóbr. Spora część indyjskich zysków trafiała do mogolskiego kasjera w Agrze, czyniąc z cesarza Mogołów najbogatszego jak do tej pory monarchę świata z dochodami w wysokości 100 milionów funtów [równowartość 10 miliardów obecnych funtów].
Stolice mogolskie były megamiastami swoich czasów. „Nie mają sobie równych w Azji ani w Europie — uważał jezuita brat Antonio Monserrate — jeśli wziąć pod uwagę ich wielkość, liczbę mieszkańców i zamożność. Ich miasta są zapełnione kupcami, którzy przybyli z całej Azji. Nie ma takiej dziedziny sztuki lub rzemiosła, których się tam nie uprawia”. Pomiędzy 1586 a 1605 rokiem europejskie srebro płynęło do serca kraju Mogołów w zdumiewającym tempie osiemnastu ton rocznie (…).
Czteromilionowa armia
Dla „brudasów” z Zachodu w siermiężnym przyodziewku, z saczkami chroniącymi genitalia, przystrojeni w jedwabie, ociekający klejnotami Mogołowie byli żywym wcieleniem bogactwa i władzy — to znaczenie na trwałe wpisało się w słowo „mogoł”.
Europejczycy przyzwyczaili się do łatwych zwycięstw nad innymi nacjami świata. (…) Ale jak wkrótce kapitan Hawkins zauważył, żaden europejski kraj nawet nie próbował postępować podobnie z Mogołami, przy czym nie bez znaczenia było to, że Mogołowie mieli pod bronią olbrzymią, czteromilionową armię.
Reklama
Kiedy w 1632 roku cesarz dowiedział się, że Portugalczycy bez pozwolenia budują nad rzeką Hugli w Bengalu fortyfikacje i „osiedla o niesłychanym splendorze i solidności” oraz lekceważą prawa Mogołów, bo zmuszają ich do przyjęcia chrześcijaństwa, wydał rozkaz zaatakowania portugalskiego osiedla i wydalił Portugalczyków z kraju. (…)
Mając to na uwadze, kompania uświadomiła sobie, że jeśli chce z powodzeniem handlować z Mogołami, będzie musiała pozyskać partnerów i pozwolenia, co oznaczało nawiązanie kontaktu z samym mogolskim cesarzem (…).
Misja Thomasa Roe’a
[Po tym jak Hawkins niewiele wskórał w tej sprawie] wysłano (…) nową, bardziej okazałą misję i tym razem kompanii udało się przekonać króla Jakuba, by wyprawił z nią królewskiego posła. Tym wysłannikiem został członek parlamentu, dyplomata, badacz Amazonki, ambasador w Wysokiej Porcie i, jak sam się określał, „człowiek o wielu przymiotach”, sir Thomas Roe.W 1615 roku Roe dotarł do Adźmeru. Przywiózł ze sobą dary w postaci „psów myśliwskich” — angielskich mastifów i chartów irlandzkich — królewską karetę, kilka obrazów manierystów, angielski wirginał i wiele skrzynek czerwonego wina, bo słyszał, że Dźahangir je lubi.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Roe musiał odbyć wiele trudnych rozmów z cesarzem. Kiedy w końcu udzielono mu audiencji i zmuszono do oddania pokłonów, od razu przeszedł do rzeczy i już na początku poruszył sprawę handlu i ceł preferencyjnych, ale cesarz esteta z trudem krył znudzenie rozmową. (…)
Kiedy po trzech męczących latach na mogolskim dworze Roe wrócił w końcu do Anglii, miał ze sobą pozwolenie od Dźahangira na zbudowanie placówki handlowej w Suracie i zgodę na „nasze przyjęcie i kontynuację [działań] w jego dominium i kilka cesarskich firmanów, ograniczonych w zasięgu i treści, ale przydatnych do pokazywania stwarzającym problemy mogolskim urzędnikom. Niemniej Dźahangir celowo uparł się przy nieprzyznawaniu żadnych przywilejów handlowych, być może dlatego, że uważał to za coś poniżej jego godności”. (…)
Reklama
Pokojowe początki
Po powrocie do Londynu Roe jasno dał do zrozumienia zarządowi, że przy prowadzeniu działalności handlowej w mogolskim imperium użycie wojska nie ma racji bytu. „Wojna i handel — napisał — nie idą w parze”. Był przeciwny nawet fortyfikowaniu osiedli i wskazywał, jak „wiele portugalskich rezydencji i terytoriów dziaduje” w handlu przy niewspółmiernych kosztach.
Trzeba zacząć od tego, że zarząd kompanii posłuchał jego rad. Pracownicy KWI z wczesnego okresu chlubili się negocjowaniem przywilejów handlowych, a nie atakami na najważniejsze porty, jak robili to bardziej krewcy Portugalczycy, i okazało się, że ta strategia przyniosła pokaźne korzyści. (…)
„Wykorzystują nas do woli i kantują jak mogą”
Tylko raz w XVII wieku Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska spróbowała użyć siły wobec Mogołów, ale miało to katastrofalne następstwa. W 1681 roku szefowanie nad nią przejął zuchwały i wojowniczy sir Josiah Child, który rozpoczął karierę od dostarczania piwa dla marynarki wojennej w Portsmouth i został opisany przez pamiętnikarza Johna Evelyna jako „niechlujny, nagle majętny człowiek […] w najwyższym stopniu nikczemnie chciwy” .
Pośrednicy w Bengalu zaczęli narzekać i jak donosił do Londynu Streynsham Master: „tu każdy podoficer czyni z nas obiekt polowania, wykorzystują nas do woli i kantują jak mogą”.
Reklama
Jesteśmy, pisał, „pogardzani i deptani” przez mogolskich urzędników. I rzeczywiście o to chodziło: nawab Bengalu Śaista Chan nie ukrywał niechęci do kompanii i napisał do cesarza Aurangzeba, przyjaciela i siostrzeńca, że „Anglicy to banda prostaków, kłótników i oszukańczych handlarzy”.
Nie zdając sobie sprawy ze skali władzy Mogołów, Child nierozważnie postanowił użyć siły i dać im nauczkę. „Nie pozostały nam inne środki — napisał z siedziby kompanii przy Leadenhall Street — jak tylko albo porzucić handel, albo wyciągnąć szablę, którą Jego Wysokość nam powierzył, by dochodzić praw i honoru narodu angielskiego w Indiach”.
Najgorszy możliwy moment
W konsekwencji w 1686 roku do Bengalu wypłynęła z Londynu pokaźna flota, a składała się z dziewiętnastu okrętów wojennych, dwustu armat i sześciuset żołnierzy. „Zajmiemy — pisał Child — co się da i wyciągniemy angielską szablę”.
Child nie mógł wybrać gorszego momentu na wszczęcie walki z cesarzem najbogatszego państwa na świecie. Mogołowie zakończyli właśnie podbój dwóch wspaniałych dekańskich sułtanatów Bidźapuru i Golkondy i zepchnęli Marathów z powrotem na wzgórza, z których przyszli.
Imperium mogolskie objawiło się dzięki temu jako siła niemająca sobie równych w tym regionie, a jego armia mogła się skupić wyłącznie na nowym zagrożeniu. Mogolska machina wojenna zmiotła lądujące angielskie oddziały niczym natrętne muchy.
Wkrótce wszystkie przedstawicielstwa KWI w Hugli, Patnie, Kasimbazarze, Maćilipatnamie i Wiśakhapatnamie zostały zajęte i splądrowane, a Anglików wydalono z Bengalu. Przedstawicielstwo w Suracie zamknięto, a Bombaj zablokowano. Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska nie miała innego wyjścia, jak tylko wystąpić o zawarcie pokoju i błagać o zwrot przedstawicielstw i z takim trudem zdobytych przywilejów handlowych.
Musiała też składać petycje z prośbami o uwolnienie zatrzymanych pośredników, z których wielu prowadzano po ulicach w łańcuchach albo zakutych w kajdany przetrzymywano w surackim zamku i Czerwonym Forcie w Dhace „w opłakanych i trudnych do zniesienia warunkach […] jak złodziei i morderców”.
Kiedy Aurangzeb usłyszał, że Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska „wyraziła przeprosiny za swoje nietypowe postępowanie” i poddała się władzy Mogołów, na jakiś czas zostawił pośredników w spokoju, by lizali rany, a potem, w 1690 roku, łaskawie zgodził się im wybaczyć.
Przeczytaj również o tym czy starożytni Rzymianie dotarli do Chin i Indii?
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Williama Dalrymple’a pt. Anarchia. Niepowstrzymany rozkwit Brytyjskiej Kompani Wschodnioindyjskiej. Ukazała się ona w Polsce nakładem Oficyny Wydawniczej Noir sur Blanc. Tłumaczenie Krzysztofa Obłuckiego.
Historia Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej oraz skrócony.