Za jego sprawą Imperium Bizantyńskie osiągnęło szczyt potęgi. Bazyli II pognębił wrogów, stworzył najpotężniejszą armię chrześcijańskiego świata, rozciągnął obszar cesarstwa na ponad 1,4 mln kilometrów kwadratowych. Według Stanisława Reka, autora książki Manzikert 1071, wcale nie był jednak wzorem godnym naśladowania.
Zmarły 15 grudnia 1025 roku Bazyli II Porfirogeneta, niesłusznie nazywany Bułgarobójcą [który to przydomek zrobił się długo po jego śmierci], pozostawił niekwestionowane powody do chwały.
Reklama
Rozszerzył granice cesarstwa jak żaden z jego poprzedników od czasów Justyniana Wielkiego, wcielając do imperium Bułgarię i armeński Waspurakan oraz przekształcając państwo w kolosa, stłumił po dramatycznej walce próby uzurpacji Bardasa Sklerosa i Bardasa Fokasa (976–989), schrystianizował Ruś Kijowską (988) i zawarł pokój z najgroźniejszym rywalem Bizancjum w Azji — egipskim kalifatem Fatymidów (1001, 1011).
Powszechny podziw
Panował przez niemal 50 lat, co przyczyniło się bez wątpienia do stabilności cesarskiej polityki zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej. Historycy muzułmańscy podziwiali jego zdolności polityczne, zdrowy rozsądek i siłę umysłu.
Ciepłe słowa poświęcili mu również średniowieczni kronikarze armeńscy, zarówno dlatego, że widzieli w nim i jego poprzednikach obrońców i sojuszników w walce z naporem islamu na Armenię, jak i dlatego, iż pochlebiało im, że dynastia macedońska, której był przedstawicielem, szczyciła się swym pochodzeniem armeńskim.
Wszyscy następcy wielkiego basileusa na tronie cesarskim darzyli go podziwem, doceniali jego sukcesy i oczywiście próbowali go naśladować. Nawet jego bratanice porfirogenetki Zoe i Teodora szczyciły się dokonaniami wielkiego stryja, nie tylko dlatego, że lubiły słuchać o jego dokonaniach wojennych w czasach, gdy częściej donoszono o niepowodzeniach wojsk bizantyjskich, lecz również dlatego, iż Bazyli II, niemający własnych dzieci, szczerze je kochał. (…)
Reklama
Wielka przemiana
Następcy cesarza pamiętali władcę z drugiej, datowanej na 989 r., fazy jego rządów, gdy rozpoczął passę olśniewających sukcesów politycznych i militarnych. Nie zawsze jednak tak było.
Kronikarz, uczony, filozof, a także cyniczny dworak i polityk Michał Psellos, który zrelacjonował burzliwe dzieje bizantyjskie X–XI w., w swej Kronice pozostawił świetną charakterystykę władcy:
Dla wielu spośród nam współczesnych, którzy widzieli cesarza Bazylego, wydawał się on szorstki i surowy w obejściu, skory do gniewu i niełatwo zmieniający zdanie, umiarkowany w jedzeniu i piciu, w ogóle daleki od wszelkiej miękkości — nie zawsze był taki, prowadził rozwiązły i rozkoszny tryb życia, z początku brał udział, i to zupełnie jawnie, w swawolnych hulankach, często oddawał się miłości i myślał o kompanach do stołu.
Dopiero pod wpływem ostatecznych zagrożeń zmienił się i na rozwiniętych żaglach porzucił rozwiązłe życie i z całej duszy zwrócił się do poważnych zajęć.
Bolesna nauczka
Na samym początku tej zmiany otrzymał surową nauczkę. Pragnąc uwolnić się od kurateli swego otoczenia, pozbył się swego wieloletniego mentora parakoimomenosa Bazylego Lekapenosa i – wbrew sugestiom dowódców z Azji Mniejszej — nie zwrócił swej armii do walki przeciw muzułmanom na granicy syryjskiej, lecz osobiście poprowadził wojska w innym kierunku — przeciwko Bułgarii.
Doznał jednak upokarzającej porażki podczas powrotu z nieudanego oblężenia Triadicy (Sofii) w Bramie Trajana (17 sierpnia 986). Klęska spowodowała kolejną falę wojny domowej, która omal nie doprowadziła do pozbawienia go tronu.
Cesarz wyciągnął wnioski ze swoich niepowodzeń. Całkowicie skupił się na sprawach wojskowych i wzmocnieniu skuteczności swej armii, która stała się jego oczkiem w głowie. Właśnie wtedy stał się trzecim [po Niceforze II Fokasie i Janie I Tzimiskesie] z wielkich cesarzy-żołnierzy i zaczął traktować wojnę jako nieodzowną część i sens życia.
Nieszablonowy sojusz. Bazyli i Waregowie
W wojnie domowej armia ta okazywała się jednak mało skuteczna, dlatego też zawarł sojusz z Rusią Kijowską, przypieczętowany chrztem jej władcy Włodzimierza Wielkiego i jego ślubem z porfirogenetką Anną, rodzoną siostrą Bazylego II.
Reklama
Przysłane przez władcę Rusi oddziały wareskie przechyliły szale losu na korzyść Bazylego II, a Gwardia Wareska (Warangowie) stała się nieodzowna zarówno w otoczeniu następnych basileusów, jak i w prowadzonych przez nich wojnach.
Spośród dwóch „płonących granic” cesarstwa Bazyli II zdecydowanie więcej uwagi poświęcał zachodniej, na której z nieubłaganą konsekwencją i niesłychanym okrucieństwem oddawał się podbojowi Bułgarii.
Z miłośnika uroków życia stał się ascetą, okrutnym samotnikiem, niemal co roku uczestniczącym w wyprawach wojennych. Ślady jego pochodów wojennych znaczyły tłumy oślepionych — pozbawienie wzroku było „ulubioną” karą stosowaną przez cesarza wobec Bułgarów i Gruzinów — stosy trupów, zniszczone wsie, zburzone twierdze i tłumy jeńców.
Imperium Bazylego
Cesarz nie tylko wcielił do cesarstwa rozległe, liczące co najmniej 300 tys. kilometrów kwadratowych terytorium Bułgarii i zapoczątkował aneksje ziem gruzińskich, a zwłaszcza armeńskich (1001, 1022), lecz także powstrzymał groźbę ekspansji jednoczącej się Gruzji w Azji Mniejszej i zahamował zakusy sąsiednich emiratów muzułmańskich na ziemie Armenii.
Reklama
Swoje obowiązki, jako cesarza i wodza, traktował niezwykle poważnie i podporządkował im całe swe życie. Nigdy się nie ożenił, traktując swoją samotność jako ofiarę w intencji podboju Bułgarii. Jak napisał Psellos: „zawsze był zamyślony i zatroskany, w jaki sposób sprawy państwowe pogodzić harmonijnie z władzą cesarską”.
Miał w porównaniu z wieloma swymi następcami wystarczająco wiele pokory, by uznać, „że władza stanowi rzecz zawiłą i nie jest łatwo rządzić tak rozległym państwem”.
Było ono rzeczywiście niezwykle rozległe terytorialnie i obejmowało u schyłku jego panowania ok. 1,4 mln kilometrów kwadratowych zamieszkałe przez blisko 12 mln mieszkańców: nie tylko właściwych Bizantyjczyków, nazywających się Romejami, ale też Armeńczyków, Słowian, przede wszystkim Bułgarów oraz Gruzinów i Syryjczyków.
Cesarz odsunął niebezpieczeństwa ze strony sąsiadów, zarówno posługując się groźbą użycia swej legendarnie skutecznej armii, jak i odwołując się do zręcznych rokowań dyplomatycznych, zwłaszcza z potężnym kalifatem Fatymidów władającym Egiptem i Syrią.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Niewygodny wzorzec
Bazyli II, którego panowanie obrosło legendą, jest niezwykle niewygodnym przykładem dla wszystkich tych, którzy przed nim i po nim traktowali władzę jako sposób na realizację swoich stricte egoistycznych ambicji i interesów.
Był bowiem ascetą wykazującym niezwykłe umiarkowanie nawet w jedzeniu i piciu. Ubierał się bardzo skromnie, w odróżnieniu od swoich następców, których stroje były tak ciężkie od złota i drogich kamieni, że trudno im było się poruszać! Był również tak bardzo oszczędny, że zażądał, aby pochowano go nie w uroczystych szatach cesarskich, lecz przykryto całunem, którego nieprzekraczalną wartość określił!
Reklama
To właśnie dlatego pozostawił skarbce cesarskie tak pełne, że kronikarze podają rozmaite, lecz zazwyczaj ogromne ilości złota, jakie zawierały. Do skarbców wpływały duże nadwyżki podatkowe, łupy wojenne, sumy uzyskane ze skonfiskowanych majątków i zyski ze sprzedaży tłumów jeńców wojennych. Jednak podstawowym powodem skuteczności polityki cesarskiej była wyjątkowo osobista relacja władcy z armią.
Cesarz żołnierzy
Psellos, który — jak się wydaje — zrozumiał istotę specyficznego, długo później niepowtórzonego modelu polityki militarnej Bazylego II, rzuca lapidarne, lecz bogate w treść uwagi:
Sam podejmował decyzje, sam ustalał lokacje wojsk — większą część swego panowania spędził na wyprawach wojennych. Nie podejmował wypraw wojennych przeciw barbarzyńcom, tak jak miała to w zwyczaju robić większość cesarzy, którzy wyruszali w środku wiosny, a wracali z końcem lata.
Czas jego powrotu następował wtedy, kiedy osiągnął cel, dla którego wyprawiał swe wojsko. Odznaczał się jednakową wytrzymałością na ostry mróz i największe upały lata. Sprawy wojskowe znał w najdrobniejszych szczegółach.
Psellos podkreśla ponadto znakomitą znajomość oficerów i niższych rangą dowódców przez cesarza i powierzanie odpowiednim ludziom funkcji, do których się nadawali.
Reklama
Cesarz potrafił w momentach decydujących o losach cesarstwa zmusić siebie, swą rodzinę i podkomendnych do niezwykłego wysiłku, który zaskakiwał wrogów. W ten sposób w 995 r. po porażce jego dowódców w północnej Syrii przerzucił w ciągu niewiarygodnie krótkiego czasu (16 dni) potężną armię z Tracji do Antiochii.
Zaskoczył również swoje otoczenie, gdy po uciążliwej i krwawej wojnie z Bułgarami zgodził się pozostawić ich podbitemu carstwu dawny system podatkowy, gwarantujący ściąganie świadczeń w naturze, a przez to — sum niższych niż na pozostałych ziemiach Bizancjum.
Niegodny naśladowania?
Różne zakątki cesarstwa i zamieszkujące je ludy poznał znacznie lepiej od innych cesarzy, gdy na czele armii przemierzał Bałkany i azjatyckie obszary imperium: od Widynia, Ochrydy i Prespy w Bułgarii po Aleppo w Syrii i aż po granice Gruzji.
Następcom pozostawił groźny i fascynujący wzór, który uwieczniła słynna miniatura z jego menologionu. Cesarz w diademie, w pełnej zbroi i oparty na włóczni, wspierany przez Niebo — odbiera korny hołd kulących się u jego stóp przerażonych postaci.
A jednak wielki basileus nie był godną naśladowania postacią, mimo kultu, którym otaczali go potomni, skłonni zazdrościć mu dokonań i zbyt łatwo wybaczający mu bestialskie metody rozprawiania się z wrogami. Wrodzoną podejrzliwość pogłębiła jeszcze prowadzona przez dziesięciolecia walka o utrzymanie władzy, imperium, a nawet życia.
Miał wprawdzie obok siebie plejadę oddanych mu i zdolnych generałów: Nicefora Ksifiasa, Teodorokanosa i najwybitniejszego z nich Nicefora Uranosa — znakomitego dowódcę i namiestnika Wschodu, który pozostawił cenny podręcznik wojskowości, ale żaden z nich nie miał naprawdę wpływu na basileusa. Ten bowiem tak naprawdę nikomu nie ufał.
Reklama
Ponieważ obawiał się pojawienia rywala z kręgów tak hołubionej przez siebie armii, pod koniec rządów nie mianował nikogo na stanowisko domestyka schol ani Wschodu, ani Zachodu. Wszystko chciał wykonywać osobiście, ale — co ważne jednak — potrafił to robić, zachowując pełną i całkowitą kontrolę.
Ten bezpośredni, naznaczony ogromnym zaangażowaniem styl kierowania państwem i armią przez cesarza, którego autorytet jako dowódcy był niekwestionowany, znajdował się praktycznie poza zasięgiem większości jego następców.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment limitowanej edycji książki Stanisława Reka pt. Manzikert 1071 (Bellona 2022). Do kupienia tylko w księgarni wydawcy.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.