We francuskim micie narodowym kluczowe miejsce zajmują bohaterowie wojenni: od zdobywcy La Rochelle kardynała de Richelieu, przez Napoleona Bonaparte, po żołnierzy zbrojnego ruchu oporu z okresu II wojny światowej. Reszta świata ma jednak zupełnie inną wizję francuskiego podejścia do wojaczki.
W popkulturze, ale też w publikacjach historycznych, nawet tych naukowych, od dziesiątek lat króluje wizja Francuzów jako narodu pozbawionego odwagi.
Reklama
Katastrofa roku 1940, gdy 6 tygodni wystarczyło wojskom Hitlera do całkowitego pogrążenia Francji, na dobre zaciążyła na postrzeganiu kraju i narodu. Do przeszłości odszedł obraz potęgi militarnej, która rzucała cień na całą Europę w dobie wojen napoleońskich i która zdołała zahamować postępy Niemców w I wojnie światowej.
Także dzisiaj, chociaż Francja posiada najsilniejszą i najbardziej doświadczoną w boju armię na kontynencie, w internecie roi się od drwin z rzekomo tchórzliwych i niegotowych do jakiekolwiek konfrontacji Francuzów.
U podstaw mitu
Mit ma osadzenie w drugiej wojnie światowej, a zwłaszcza w początkowych reakcjach na wybuch konfliktu. Aby ocenić jego prawdziwość należy się więc cofnąć do lat 30. XX wieku.
Zgodnie z dość powszechną opinią, naród francuski był wówczas do reszty przesiąknięty ideą pacyfizmu, przeciwny wojnie, a zarazem skłonny czynić wszelkie ustępstwa względem Niemców, byle tylko uniknąć drażnienia Hitlera.
Reklama
Ten właśnie pacyfizm miał krępować ręce polityków – sprawił, że Francja nie przybyła z odsieczą Polsce we wrześniu 1939 roku, a wiosna roku kolejnego okazała się niezdolna bronić własnego terytorium.
Od pacyfizmu do determinacji
Daniel Hucker, profesor Uniwersytetu Nottingham, podkreśla, że rzeczywistość wyglądała jednak inaczej. Krwawe doświadczenia I wojny światowej sprawiły, że francuskie społeczeństwo ceniło pacyfizm. Ale wcale nie było nim zupełnie zaślepione.
Zwłaszcza po tym, jak konferencja monachijska z września 1938 roku okazała się koszmarną pomyłką, a Hitler nie pohamował swoich żądań, pacyfizm zaczął ustępować miejsca „niepokojowi wojennemu”.
Może i przywódcy nie zdołali stanąć na wysokości zadania, ale ogół Francuzów przejawiał nastawienie, które całkowicie przeczy mitowi chwiejnych tchórzy. Na dowód mamy liczby.
Reklama
Co mówią liczby?
Institut Français d’Opinion Publique, czyli Francuski Instytut Opinii Publicznej, przeprowadził przed wybuchem wojny serię sondaży, które rzucają cenne światło na postawy panujące nad Sekwaną.
Już w 1938 roku 70% respondentów twierdziło, że na wszelkie dalsze pretensje III Rzeszy Francja powinna odpowiedzieć siłą.
Z kolei w czerwcu 1939 roku, gdy wojna majaczyła na horyzoncie, aż 76% odpowiedziało „tak” na pytanie „czy Francja powinna użyć siły zbrojnej, by utrzymać dotychczasowy status Gdańska”. Tylko 17% było przeciwnego zdania.
„W ostatnich miesiącach poprzedzających konflikt powstała przepaść między społeczeństwem a politykami” – komentuje Gregor Dallas w książce Zatruty pokój. Bo zwyczajni Francuzi, w przeciwieństwie do władz, byli gotowi bronić zbrojnie wolności. Nie tylko swojej, ale też innych krajów zagrożonych przez Hitlera – łącznie z Polską. Nie byli, jak chce mit, tchórzami.
Bibliografia
- Gregor Dallas, Zatruty pokój. 1945 – wojna, która się nie skończyła, Bukowy Las, 2012.
- Daniel Hucker, French Public Attitudes towards the Prospect of War in 1938-39: ‘Pacifism’ or ‘War Anxiety’?, „French History”, t. 21 (2007).
***
Słychać wojenne werble, Francja zmierza ku upadkowi. Kto upadnie wraz z nią? Zdrada to nowa, porywająca powieść Kate Furnivall, rozgrywająca się we Francji w ostatnich miesiącach pokoju. Dowiedz się więcej na Empik.com.