Przedwojenna Polska nie znała prawdziwie wolnego rynku. Najpopularniejsze użytki i towary luksusowe można było kupić tylko od państwowych monopoli albo ze srogą przebitką w postaci cła za sprowadzenie z zagranicy. Nic dziwnego, że nad Wisła kwitł przemyt. Obok oczywistych produktów, takich jak papierosy czy alkohol, szmuglowano jednak towary, które dzisiaj w ogóle nie przyszłyby nam do głowy.
W latach 1928-1939 Straż Graniczna udaremniła przemyt o łącznej wartości blisko 70 milionów przedwojennych złotych – a więc ponad 800 milionów dzisiejszych PLN. Dla porównania dochody państwa w roku budżetowym 1936/7 z tytułu ceł wyniosły około 90 milionów złotych.
Reklama
Przeglądając przedwojenną prasę co rusz można się natknąć na nagłówki krzyczące o „wielkich aferach przemytniczych”. Szmugiel był tak powszechnym zjawiskiem, że drobniejszym sprawom poświęcano ledwie kilka zdań na ostatnich stronach.
Bakaliowa kontrabanda
Z uwagi na funkcjonujący w II Rzeczpospolitej monopol cukrowy i związany z nim zakaz używania w celach spożywczych słodzików, do nielegalnych towarów, jakie najczęściej wwożono nielegalnie do kraju należała sacharyna (więcej na ten temat przeczytacie w osobnym artykule).
Przemytnicy przerzucali przez granicę również duże ilości tytoniu, papierosów oraz alkoholu. Wśród kontrabandy znajdowały się jednak i bardziej zaskakujące towary.
Przykładowo w grudniu 1932 roku „Słowo Częstochowskie” donosiło, że celnicy podczas rewizji wozu konnego, którym podróżowało pięciu podejrzanie zachowujących się mężczyzn, ujawnili próbę przemytu „44 kg rodzynków i 76 [kg] pomarańczy, pochodzących z Niemiec”. Czterech bandytów zostało aresztowanych. Nie był to w żadnym razie odosobniony przypadek.
Osiem miesięcy później czytelnicy katowickiego „Nowego Czasu” dowiedzieli się o zatrzymaniu „na zielonej granicy Augustyna Henszla z Czeladzi (Bytomska 97) — za nielegalne przejście granicy i przemyt rodzynek”. W tej samej notce pisano ponadto o ujęciu „na przejściu granicznym koło Kamienia, Stanisława Pila z Czeladzi i Jana Wilczyńskiego z Sosnowca, przy których znaleziono ogółem 33 kg rodzynek.
Również na granicy północo-wschodniej kwitł nielegalny import bakalii. Autor notatki zamieszczonej w „Kurjerze Wileńskim” pisał o przechwyceniu „w Podbrodziu rodzynek w ilości 100 kg, szmuglowanych z Łotwy, a przewożonych następnie do Wilna”.
Reklama
Cytrusy z przemytu
Innym towarem, który obecnie jest powszechnie dostępny i nikomu nie przyszłoby do głowy jego szmuglowanie przez granicę były wspomniane już pomarańcze oraz inne owoce cytrusowe. Zyskały one popularność wśród przemytników z powodu zaporowych stawek celnych wprowadzonych na początku lat 30.
Oficjalne ceny były wprost zaporowe. Za jedną (to nie pomyłka) pomarańczę płaciło się w Warszawie w styczniu 1932 roku od 1,2 złotego do nawet 2 złotych, co stanowi równowartość nawet ponad 20 dzisiejszych złotych!
Skalę cytrusowego szmuglu dobrze oddaje obszerny tekst z czasopisma „Górnoślązak”. Czytamy w nim, że w lutym 1932 roku:
Straż graniczna wpadła na trop wyrafinowanego przemytu pomarańcz. Niejaki Lelonek ze Słupnej i Kurek z Katowic przemycali w rumuńskich wagonach całe skrzynie z pomarańczami. Ostatni transport zatrzymano i pomysłowych przemytników aresztowano.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W podobny sposób wziął się Sowa z Szopieniec do roboty. Przeprowadzał on banany i konserwy owocowe w cysternach od nafty. W jednej z cystern siedział Sowa. Tym samym pociągiem towarowym jechali wywiadowcy. Gdy Sowa poczuł, że mu wywiadowcy stąpają po piętach, wyskoczył z cysterny na tor. Po chwili został aresztowany.
Z kolei niespełna rok później lwowska „Chwila” informowała o tym, że „ostatnio wzmógł się znacznie przemyt włoskich pomarańcz przez granicę czechosłowacką do Polski”. Jednocześnie dodawano, że „na terenie powiatu nowotarskiego przytrzymano szajkę przemytników, złożoną z 8 osób, które zawodowo trudniły się przemytem pomarańcz. W czasie rewizji znaleziono większy transport tych owoców”.
Reklama
Wiosną 1936 roku „Kurjer Warszawski” rozpisywał się zaś o tym, że „wzmógł się bardzo przemyt cytryn”. Powodem miała być „zwyżka cen na ten towar na rynkach polskich w okresie przedświątecznym”. O rozmiarach procederu świadczył „fakt, iż w ciągu ostatniego miesiąca przemycono trzy wagony cytryn, z zagranicy do Polski”.
Zapalniczki i kamienie do nich
Szmugiel dotyczył rzecz jasna nie tylko artykułów spożywczych. Nielegalnie sprowadzano drogie futra, tkaniny czy leki. Prawdziwym przemytniczym hitem były jednak… kamienie do zapalniczek oraz same zapalniczki.
Stanowiło to pokłosie kolejnego monopolu, tym razem zapałczanego. W związku z jego uruchomieniem obłożono zapalniczki wysoką akcyzą. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
Przedwojenna prasa dosłownie bombardowała czytelników doniesieniami o aresztowaniach osób nielegalnie wwożących do kraju – głównie z Niemiec – hurtowe ilości kontrabandy.
Dobrym przykładem jest zamieszczona w styczniu 1936 roku notka ze „Słowa Częstochowskiego” zatytułowana Przemytnicy kamieni do zapalniczek w potrzasku. Jej autor donosił:
W tych dniach straż graniczna ujęła w Częstochowie na gorącym uczynku sprzedaży przemycanych z Niemiec kamieni do zapalniczek niejakiego Józefa Wrocławskiego z Przystajni, przy którym znaleziono 5 kg kamieni.
Reklama
Po zatrzymaniu J. Wrocławskiego niezwłocznie przeprowadzona została rewizja w mieszkaniu jego brata Ida Wrocławskiego (Tartakowa 8). Rewizja dała obciążający wynik w postaci 4 kg. kamieni do zapalniczek, ukrytych w kącie kuchni pod sianem. (…)
Wartość zakwestionowanych zapalniczek wynosi 700 zł., ukrócone zaś należytości celne wraz z karą 660 zł.
Sumy te stanowiły równowartość około 8500 i 8000 współczesnych złotych.
„Ogromne straty” na japońskich żarówkach
Wszystkie wymieniony wyżej towary były w okresie międzywojennym obiektem masowego przemytu, zdarzały się jednak przedmioty niecodzienne, takie jak na przykład japońskie żarówki. Te zgodnie z relacjami prasy miały dosłownie zalać Polskę na przełomie 1935 i 1936 roku. Poznański „Dziennik Poranny” donosił:
Od dłuższego czasu zaobserwowano, że na rynku polskim znajdują się setki tysięcy żarówek japońskich, nisko-voltowych. Po dłuższych badaniach stwierdzono, że źródłem dostarczania tych żarówek jest Lwów, a mianowicie fabryka żarówek nisko-voltowych „Dux” (…).
Oszustwo (…) polegało na tym, że za pośrednictwem hurtowni Raucha w Wiedniu, sprowadzano do Lwowa zakazane do przywozu półfabrykaty żarówek japońskich, jako towar rzekomo austriackiego pochodzenia. Cło opłacano znacznie niższe, dzięki temu, że żarówki japońskie są lżejsze od niemieckich. (…)
W składach w całym kraju zakwestionowano setki tysięcy żarówek japońskich, przy czym konfiskowanie ich trwa w dalszym ciągu. Fabryka „Dux” zamierzała „wyprodukować” półtora miliona żarówek, a „produkcja” ta polegała na ten, że we Lwowie naklejano jedynie metalową oprawkę do gotowych żarówek. Straty skarbu Państwa są olbrzymie.
Opony za miliony
Kilka lat wcześniej prasa donosiła również o odkryciu wielkiej afery związanej z przemytem opon samochodowych. Proceder polegał na tym, że samochody wyjeżdżały z Polski ze zużytym ogumieniem, a niedługo później wracały z całkowicie nowym.
W kraju opony były czyszczone i sprzedawane jako nieużywane. Szacowano, że tym sposobem nad Wisłę trafiło ponad 40 000 opon, za które nikt nie zapłacił cła. Biorąc pod uwagę, że wynosiło ono 1,9 złotego od sztuki straty oszacowano aż na 8,5 miliona ówczesnych złotych. W przeliczeniu daje to około ponad 90 milionów PLN.
Reklama
Inspiracja
Inspiracją do napisania tego artykułu stała się nowa powieść Macieja Siembiedy pt. Katharsis (Agora 2022). Jednym z jej głównych bohaterów jest przemytnik z Gdyni, który stał się królem czarnego rynku.
Nowa powieść Macieja Siembiedy
Bibliografia
- „ABC” nr3, 3 stycznia 1932.
- „Chwila” nr 4759, 26 czerwca 1932.
- „Chwila” nr 4955, 9 stycznia 1933.
- „Górnoślązak nr 28, 4 lutego 1932.
- „Kurjer Warszawski” nr 101, 11 kwietnia 1936.
- „Kurjer Wileński” nr 59, 12 marca 1930.
- „Nowy Czas” nr 221, 12 sierpnia 1933.
- Marek Paprocki, Straż Celna w walce z przemytem w okresie II Rzeczpospolitej, cz. 1, „Problemy Ochrony Granic” nr 12 (2000).
- Marek Paprocki, Straż Celna w walce z przemytem w okresie II Rzeczpospolitej, cz. 2, „Problemy Ochrony Granic” nr 13 (2000).
- „Słowo Częstochowskie” nr 287, 15 grudnia 1932.