Przeprowadzona 1 stycznia 1945 roku operacja „Bodenplatte” miała pozwolić Niemcom odzyskać inicjatywę w powietrzu na froncie zachodnim. Göring rzucił do walki niemal wszystkie sprawne maszyny. Mimo że udało się zaskoczyć aliantów, to ostatecznie atak okazał się gwoździem do trumny Luftwaffe, która straciła setki pilotów.
Pod koniec 1944 roku na froncie zachodnim alianckie siły powietrzne posiadały miażdżącą przewagę nad Luftwaffe. Według relacji jednego ze świadków Göring „niemal płakał, gdy omawiał stan, w jakim znalazło się nasze lotnictwo. Stwierdził, że przegramy tę wojnę, jeśli szybko nie uzyskamy przewagi w powietrzu”.
Reklama
Plan bez „precedensu w historii tej wojny”
Aby to osiągnąć Marszałek Rzeszy zdecydował się na desperacji krok. Postanowił rzucić do ataku niemal wszystkie posiadane jeszcze rezerwy.
Celem operacji „Bodenplatte” miały być brytyjskie lotniska w Belgii i Holandii oraz amerykańskie we Francji. Niemcy liczyli, że atak z zaskoczenia zakończy się zniszczeniem tak dużej liczby wrogich maszyn, że przynajmniej na pewien czas Luftwaffe odzyska kontrolę na niebie.
Jak czytamy we wspomnieniach francuskiego asa myśliwskiego Pierre’a Clostermanna pt. Wielki Cyrk niemiecki plan był tak zuchwały, że nie miał „precedensu w historii tej wojny”.
Na lotniskach w Twente, Appledoora, Aldhorn, Hagelo, Münster, Lippstadt, Rheine, Neuenkirchen, Metelen, Harskanf, Teuge i na wszystkich ich pomocniczych bazach zebrał 10 najlepszych formacji myśliwskich.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Jak się później okazało, były to: JG-2 3, JG-3, JG-4, JG-5, JG-26, JG-27, JG-52, JG-53 oraz kilka innych formacji, skupiających około 650 Focke-Wulfów 190 D-9 i 150 Messerschmittów 109 K.
Chcąc wykorzystać jak najlepiej element zaskoczenia atak wyznaczono na ranek 1 stycznia 1945 roku. Zanim piloci wsiedli do swoich maszyn odczytano im rozkaz Göringa, który informował, że:
Reklama
Jeśli ktoś nie przeprowadzi skutecznego ataku na lotnisko albo nie zdoła go odnaleźć, po powrocie do bazy musi natychmiast poderwać znowu maszynę w powietrze i zaatakować ponownie.
Decyzja ta miała dla Niemców tragiczne konsekwencje.
Skoordynowany atak na 16 lotnisk
Początek operacji nie zapowiadał jeszcze katastrofy. Dzięki utrzymaniu jej w ścisłej tajemnicy alianci niemal wszędzie dali się całkowicie zaskoczyć.
Brak przecieków posiadał jednak również swoje minusy. Jak podkreśla Antony Beevor w książce Ardeny. Ostatnia szansa Hitlera:
Göring nie uprzedził wojsk obrony przeciwlotniczej o planowanej operacji. W rezultacie, gdy niemieccy żołnierze obsługujący baterie artylerii przeciwlotniczej nagle nad głowami zobaczyli olbrzymie formacje lotnicze, uznali, że muszą to być maszyny nieprzyjacielskie. Momentalnie otworzono do nich ogień. W ten sposób 16 samolotów niemieckich strącono, nim zdążyły w ogóle dolecieć do celów.
Reklama
Skoordynowane uderzenie na 13 brytyjskich i 3 amerykańskie lotniska nastąpiło krótko przed 9.30. Najcięższe straty poniosły brytyjskie dywizjony stacjonujące w Eindhoven. Z powody braku miejsca maszyny RAF były tam ustawione ciasno obok siebie i stały się łatwym celem dla atakujących pilotów Luftwaffe.
Z kolei w Evere Niemcy zaskoczyli dywizjon spitfire’ów, który akurat przygotowywał się do startu. Tylko jeden z myśliwców zdążył wzbić się w powietrze i podjąć walkę z napastnikami. Udało mu się nawet strącić jedną maszynę z czarnymi krzyżami na skrzydłach, ale wkrótce i jego dosięgły niemieckie pociski.
Na lotnisku Sint-Denijs-Westrem w Gent znaczne straty poniósł również jeden z dywizjonów wchodzących w skład 131. Polskiego Skrzydła. Niemcy nadlecieli w momencie, gdy spitfire’y z biało-czerwonymi szachownicami akurat lądowały po wykonaniu swojej misji.
Jak podaje Beevor „Niemcy zniszczyli dziewięć polskich maszyn w powietrzu, a kolejne sześć na ziemi”. Nasi lotnicy szybo jednak wzięli odwet na wrogu. Gdy przeciwnik atakował lotnisko pojawiły się bowiem kolejne dwa polskie dywizjony, których piloci w krótkim czasie „strącili 18 maszyn niemieckich i uszkodzili pięć następnych, tracąc tylko jednego spitfire’a”.
Operacja „skończyła się katastrofą”
Łącznie tego dnia Niemcom udało się zniszczyć 150 alianckich samolotów bojowych, kolejnych 111 zostało uszkodzonych. Ponadto Brytyjczycy i Amerykanie stracili „17 maszyn o innym zastosowaniu”. Straty w ludziach były za to niewiele.
Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w przypadku Luftwaffe. Z powodu rozkazu Göringa piloci, którzy ponawiali atak zostali dosłownie zdziesiątkowani przez poderwane do walki alianckie dywizjony stacjonujące na tyłach frontu.
Co więcej, wracający do baz niemieccy lotnicy znów zostali ostrzelani przez własną artylerię przeciwlotniczą. Adiutant Hitlera, pułkownik Nicolaus von Below, zanotował z goryczą:
Wielka akcja niemieckiego Luftwaffe w dniu 1 stycznia skończyła się katastrofą. (…) W locie powrotnym [eskadry] wpadły pod ciężki celny ogień naszej własnej artylerii przeciwlotniczej, która ze względu na utrzymanie tej akcji w tajemnicy nie była o niej poinformowana. Eskadry miały wysokie straty, których nie było już czym wyrównać. Była to ostatnia wielka akcja Luftwaffe.
Reklama
Atak z 1 stycznia kosztował Luftwaffe 271 zniszczonych oraz 64 uszkodzonych myśliwców. Najgorsze były jednak straty w ludziach. Aż 143 pilotów zginęło lub zostało uznanych za zaginionych, 70 znalazło się w alianckiej niewoli, a 21 zostało rannych. Niemieckie lotnictwo nie miało ich kim zastąpić, szczególnie że wśród zabitych i wziętych do niewoli było wielu wysokich rangą oficerów.
Wspomnienia najskuteczniejszego francuskiego asa myśliwskiego II wojny światowej
Bibliografia
- Antony Beevor, Ardeny. Ostatnia szansa Hitlera, Znak Horyzont 2016.
- Pierre Clostermann, Wielki Cyrk, Bellona 2022.