Barbara Radziwiłłówna nie budziła w Polsce sympatii. I nie chodzi nawet o wielką kampanię nienawiści, jaka wybuchła w roku 1548, na wieść o potajemnym ślubie króla Zygmunta Augusta z litewską wdówką. Także gdy burza minęła, a nowa władczyni rozgościła się w nad Wisłą, właściwie nikt, kto wchodził z nią w kontakt, nie odnosił pozytywnych wrażeń. Dlaczego?
Styczność z Barbarą Radziwiłłówną wywoływała u Polaków najgorsze emocje. Tego faktu nie mogły przykryć ani huczne bankiety, ani wystawne uczty, ani nawet składane jej hołdy i wygłaszane w jej obecności mowy pochwalne, od których zaroiło się w 1549 roku – gdy elity wreszcie pogodziły się z nierównym i potajemnym związkiem.
Reklama
Właściwie każdy, kto wchodził w kontakt z królewską małżonką, zaraz dołączał do grona jej krytyków. Lista pretensji ciągnęła się bez końca.
„Bardzo się zaczynają brzydzić”
Mówiono, że Barbara „bardzo jest wyniosła”. Dworzanie zarzucali jej, że odcina się od swojego otoczenia, unika rozmów z poddanymi i nie szanuje swoich najbliższych współpracowników.
Jej sekretarz, Stanisław Koszucki, żalił się w poufnym liście do brata władczyni Mikołaja Radziwiłła Rudego, że nawet ochmistrz Radziwiłłówny, „zakołatawszy, musi ze wstydem bez bycia wpuszczonym się wynosić, co go bardzo obraża”.
Zdarzało się, że władczyni znikała na całe dni lub tygodnie. Nikogo przez ten czas nie wpuszczała do swoich prywatnych komnat, a sama nie wychylała z nich nosa, stawiając pod znakiem zapytania sens istnienia dworu.
„Nie wiadomo, czy robi to z dumy, czy też ludźmi gardząc” – pisał Koszucki. Zarazem przestrzegał, że w efekcie „jej najbliżsi domownicy bardzo się nią zaczynają brzydzić”.
Reklama
„Ta Pani na nikogo się nie ogląda, tylko na samą siebie!”
Prawdziwym kamieniem obrazy stał się jednak sposób traktowania króla. Dworzanom, którzy służyli wcześniej potulnej Elżbiecie Habsburżance, nie mieściło się w głowach, że nawet Zygmunt August nie może liczyć na szacunek swojej wyniosłej żony.
„Ta Pani na nikogo się nie ogląda, tylko na samą siebie!” – mówili jedni. „Jeśli nie dba o Radę Pańską, to chociaż mogłaby pilnować, aby jej król nie czekał. Nieboszczka pierwsza królowa nasza zawsze sama na króla czekała, a teraz król ze swą Radą czekać musi” – dodawali inni.
Problem dostrzegł nawet Mikołaj Czarny, kuzyn Barbary, który ogromnie przyczynił się do jej małżeństwa z królem. W jednym z listów do Rudego narzekał na „leniwe ubieranie się” stryjecznej siostry. „Musi czasem król czekać godzinę, nim ona się wyburda!” – pieklił się.
Do tego dochodziły jeszcze nieznośne humory Barbary. Zarzucano jej, że ciągle się gniewa, obraża, urządza awantury i wybucha płaczem. Jedna z dwórek oficjalnie zagroziła odejściem z powodu „jakichś częstych fuków, które się jej dzieją od królowej”. Doszło nawet do tego, że żona ochmistrza Maciejowskiego odmówiła odzywania się do władczyni „przez jej pychę”.
Reklama
W poufnych rozmowach dwórki nazywały Radziwiłłównę już nie królową, ale „panią duszką”. Najstarszy słownik języka polskiego, skompilowany na początku XIX wieku przez Samuela Lindego, podaje, że epitet ten oznaczał „miłośnicę, małpę, gamratkę”. Niezbyt przystające do monarszego majestatu określenie. I niezbyt miłe.
Władczyni bez serca?
Za krytyką szły domagające się odpowiedzi pytania. Barbara miała jedyną okazję, by zjednać sobie otoczenie i poddanych. Tymczasem wyglądało na to, że robi wszystko, by osiągnąć efekt wprost przeciwny.
Ochmistrz Maciejowski biadał, że przez swoje zachowanie może tak skutecznie zrazić sobie ludzi, iż „trudno będzie siekierą wyrąbać to, co teraz dałoby się palcem wyrwać”.
Koszucki też był zdania, że gdyby tylko królewska małżonka okazywała więcej serca, a mniej lenistwa, to w Polsce „rychło by ją uznano za świętą”. A przecież wystarczyłoby, żeby pospólstwo się w niej rozkochało! Wielcy panowie, pod naporem szeregowej szlachty, mieszczan i ludu, musieliby ustąpić.
Rozwiązanie zagadki
Różnie próbowano tłumaczyć zachowanie Barbary. Wielu zrzucało jej postawę na karb litewskiego wychowania i magnackiej dumy.
Nie brakowało też opinii, że niekoronowanej królowej najnormalniej w świecie zabrakło rozumu. Utrzymują się one zresztą nadal, nawet w XXI wieku. Autor jednej z książek poświęconych Radziwiłłównie, Jerzy Besala, stwierdził, że aby tak postępować: „Mówiąc wprost, trzeba być głupią prostolinijną Litwinką”.
Reklama
Inny badacz jej losów, Zbigniew Kuchowicz, doszedł do odwrotnych wniosków. Orzekł, że Barbara zupełnie świadomie przecierała szlaki polskiemu feminizmowi. Zmuszała króla i dwór do oczekiwania, aby pokazać swą pozycję i niezależność.
Żadna z tych opinii nie może się ostać w świetle faktów. Prawda jest taka, że Barbara ani nie była głupia, ani nie próbowała w 1550 roku odgrywać roli nowożytnej sufrażystki. Za jej huśtawkami nastrojów, za wycofaniem z życia publicznego i wielogodzinnymi spóźnieniami stała nasilająca się choroba. Ta sama, która wkrótce zamieni jej życie w piekło i przedwcześnie wpędzi ją do grobu.
***
O życiu Barbary Radziwiłłówny i jej słynnym związku z polskim królem przeczytacie w mojej książce pt. Damy złotego wieku. Jej nowe wydanie niedawno trafiło do sprzedaży (Wydawnictwo Literackie 2021). Do kupienia na Empik.com.
Pełna bibliografia, na której się opierałem znajduje się w książce.