26 sierpnia 1071 roku pod Mantzikertem bizantyjskie wojska dowodzone przez cesarza Romana IV Diogenesa poniosły sromotną klęskę z seldżucką armią sułtana Alpa Arslana. Pierwszy raz w historii basileus dostał się do muzułmańskiej niewoli. O tym, jak potraktowano władcę cesarstwa wschodniego pisze Stanisław Rek w książce Manzikert 1071.
Roman IV Diogenes, jeszcze niedawno jeden z wielkich ówczesnego świata, spędził noc z 26 na 27 sierpnia ranny i związany, leżąc na gołej ziemi. Prawdopodobnie nie zmrużył oka, zastanawiając się, jak wyrwać się z obecnego strasznego położenia.
Reklama
Jak rozpoznano cesarza?
Co najgorsze, nie miał żadnej pewności, że „barbarzyńca”, który rozgromił jego armię, oszczędzi go. Przyszłość była wielką niewiadomą. Gulam — czyli członek sułtańskiej gwardii, który wziął go do niewoli, zapewne zgodnie z prawem zwycięzcy zabrał jego cenną broń, hełm i zbroję, na której widniał złoty wizerunek bizantyjskiego dwugłowego orła — był z pochodzenia Bizantyjczykiem i dlatego od razu zorientował się, że wziął do niewoli cesarza.
Zachowało się imię jego dowódcy. Brzmiało ono Sad al-Daula Gawharain. Sam, zupełnie wyjątkowy, fakt wzięcia do niewoli basileusa cesarstwa wschodniego zrodził wiele opowieści zachowanych w źródłach wschodnich o okolicznościach pojmania Romana IV. Mają one jednak charakter na poły legendarny i trudno stwierdzić, która z nich jest prawdziwa.
Najprawdopodobniej tożsamość jeńca potwierdził rankiem pierwszy bizantyjski dowódca wzięty do niewoli, Nicefor Basilakes. Gdy cesarz w skromnym ubraniu, brudny i skrwawiony ukazał się jego oczom, niedawny dowódca cesarski padł przed nim na kolana i zalał się łzami. Natomiast mający przy sobie psa i sokoła sułtan zeskoczył z tronu pełen nieopisanej radości, nie wierząc swemu szczęściu.
Upokarzająca procedura
Cesarza zmuszono natychmiast do poddania się upokarzającej procedurze. Sułtan postawił mu nogę na szyi i uderzył biczem. Pokazał, kto jest zwycięzcą. Wydarzeniu przyglądał się niedawny poseł sułtański al-Mullahaban, który doskonale pamiętał cesarza z okresu jego największej pomyślności, a także liczna grupa emirów, wodzów i współpracowników igulamów Alp Arslana.
Reklama
Wszyscy od najwybitniejszego wodza do zwykłego gwardzisty byli świadomi niezwykłego znaczenia osiągnięcia sułtana: nigdy jeszcze żadnemu władcy muzułmańskiemu nie udało się wziąć do niewoli cesarza bizantyjskiego!
Historycy, którzy zdawkowo kwitują niewolę cesarza u „niewiernych”, zapominają nie tylko o wielkim symbolicznym znaczeniu tego wydarzenia zarówno dla Bizantyjczyków, jak i Turków, co wynika ze wszystkich zachowanych źródeł (cesarz rzymski dostał się do niewoli po raz pierwszy od 259 r.!), ale również o tym, że niewola ta złamała całkowicie w oczach Bizantyjczyków prestiż jedynego cesarza, który był w stanie zbudować silną armię i zachować przy cesarstwie Armenię, czyli jego przedmurze.
Basileus nigdy nie był dla Bizantyjczyków kimś przypadkowym lub po prostu osobą wyniesioną do władzy w wyniku powstania sprzyjających okoliczności politycznych.
Koronowany przez Boga
Dla mieszkańców cesarstwa był to zawsze wybraniec Boga i dzięki temu dla poddanych — kimś znacznie ważniejszym niż choćby najpotężniejsi władcy innych narodów. Jego wyniesienie i pomyślność traktowano jako dowód szczególnej przychylności Stwórcy. Mimo że większość cesarzy trzymała się z daleka od spraw zarezerwowanych dla Kościoła, zajmowali w nim pierwsze miejsce. Związki cesarza z Bogiem podkreślało wiele tytułów basileusa.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Wśród nich najważniejszymi były filochristos (kochający Chrystusa) i theosteptes (koronowany przez Boga). Dla trzeźwo myślących Bizantyjczyków pokonany, korzący się przed „niewiernym” sułtanem jeniec nie cieszył się już łaską Bożą, nie był już władcą nazywanym Świętym Cesarzem, lecz nieszczęśliwym, zwykłym śmiertelnikiem.
Cesarz upokorzony i poniżony nie stracił wcale przytomności umysłu i pewności siebie. Na wyrzuty Alp Arslana, który przypomniał mu odrzucenie jego propozycji pokojowych, poprosił, aby mu tego oszczędził. Między obu władcami, zwycięzcą i pokonanym, wywiązała się dziwna rozmowa, której szczegóły są przekazywane odmiennie w zależności od źródła.
Reklama
Sułtan zapytał: „Co byś zrobił ze mną, gdybym to ja znalazł się w twoich rękach”, a cesarz odpowiedział: „Ukarałbym cię jak najsurowiej”. Była to oczywista gra. Obaj władcy zastanawiali się, co robić dalej, i starali się wybadać przeciwnika.
Wielkoduszny sułtan
Zwykle wynosi się wielkoduszność i ludzkie postępowanie Alp Arslana wobec basileusa. Jest to jak najbardziej właściwe. Dodajmy jednak, że sposób zachowania się pokonanego, odpowiadającego z brutalną szczerością, dowodzi jego odwagi i poczucia godności. W trakcie pełnej napięcia wymiany zdań basileus zaproponował zapłacenie okupu za własne uwolnienie oraz podporządkowanie się kalifowi i sułtanowi.
Była to całkowita, nawet jeśli wymuszona sytuacją, i niezwykle upokarzająca zmiana dotychczasowego prawnego położenia cesarstwa. W oficjalnej korespondencji i bizantyjskim protokole dyplomatycznym traktowano zawsze basileusa i kalifa jako równych sobie, niezależnie od tego, że z powodów pragmatycznych cesarze niekiedy płacili kalifom trybut.
Przeniknięcie nawet samej oferty cesarza — a tak się oczywiście stało — do publicznej wiadomości musiało doprowadzić do upadku jego autorytetu w Bizancjum i dało w przyszłości wymarzony oręż wrogowi Romana IV — cezarowi Janowi. Basileus musiał jednak wydostać się za wszelką cenę z niewoli i dlatego wysunął tę propozycję, oburzającą jego wrogów i napełniającą goryczą szczerych zwolenników.
Reklama
Alp Arslan okazał się godny przypisywanych mu zalet i rzeczywiście potraktował jeńca w sposób wielkoduszny, tak odmienny od wielu okrutników tego okresu. Zwycięstwo przypisywał nie tyle własnym umiejętnościom, co woli Bożej. Od razu rozpoczął rokowania, które toczyły się w atmosferze bardzo przyjaznej i nierzadko przy stole biesiadnym.
Olbrzymi okup i coroczny trybut
W ciągu ośmiodniowej niewoli basileusa u Seldżuków wynegocjowano warunki jego uwolnienia, zmianę dotychczasowego statusu cesarza wobec kalifa, wysokość okupu za uwolnienie władcy, a także klauzule o zmianach granicznych, spełniające ambicje zwycięzcy.
Zaczniemy od tych ostatnich. Cesarz zgodził się oddać Seldżukom terytoria opanowane już wcześniej przez Seldżuków: Ani, twierdze Arczesz i Perkri, oraz obiecał wysłać do Edessy, Antiochii i Hierapolis polecenie poddania się sułtanowi, zgodził się też wydać Manzikert.
Sułtan usiłował wymusić olbrzymi okup, wynoszący 10 000 000 dinarów za uwolnienie cesarskiego jeńca, ale basileus przekonał go, że nie będzie w stanie tyle zapłacić, gdyż koszty wojny zrujnowały jego poddanych, i dlatego sułtan przystał na znacznie mniejszą sumę — 1 500 000 dinarów.
Reklama
Oprócz tego wymusił na Romanie IV zapłatę 300 000 dinarów natychmiast i płacenie corocznego trybutu przez cesarstwo w wysokości 60 000 dinarów. Dodatkowo basileus obiecał uwolnienie jeńców muzułmańskich i wyrzeczenie się wojen z muzułmanami. Nowy wasal kalifa i sułtana miał umocnić swe zobowiązania małżeństwem własnej córki z synem sułtana.
Surowe warunki, na które musiał się zgodzić Roman IV, stanowiły wstrząs nawet dla wielu dotychczasowych zwolenników cesarza. Oznaczały one nie tylko utratę obszernych terytoriów, odzyskanych przez Bizancjum ogromnym wysiłkiem wielu pokoleń cesarzy, i zamknięcie cesarstwu drogi do ekspansji na Wschód, ale były również przekreśleniem całego programu, z którym basileus obejmował tron.
Wasal kalifa
Po trzech latach ogromnych trudów, na jakie nie zdobył się żaden z jego poprzedników, sytuacja Bizancjum jeszcze się pogorszyła. Jedynym elementem pozytywnym wydawało się zakończenie wojny. Prawdopodobnie zawarto formalny traktat pokojowy.
Jeszcze podczas trwania rokowań armia sułtana rozpoczęła odwrót na Wschód, oddalając się od pobojowiska, które groziło spowodowaniem epidemii w armii. Po ośmiu dniach cesarza uwolniono. Sułtan zgodził się od razu uwolnić na prośbę cesarza najbliższych mu jeńców. Większość pozostała jednak nadal w niewoli niekiedy nawet jeszcze dwa lata.
Cesarz wracał do siebie odprowadzany przez sułtana, który towarzyszył mu przez pierwsze 5 km. Otrzymał od niego również stuosobową gwardię turecką. Basileus opuszczał sułtana w towarzystwie jego dwóch emirów pod chorągwią z wersetem: „Nie ma Boga ponad Boga, a Muhammad jest jego prorokiem” — na znak, że jest wasalem kalifatu.
Poniósł klęskę, doznał strasznego upokorzenia, ale dla ludzi tej epoki straszliwe przemiany losu nie miały równie miażdżącego wpływu jak na nas, gdyż rozpatrywali je w świetle woli Bożej. Cesarz był wreszcie wolny, miał głowę pełną pomysłów i wydawało się, że wraca nie tylko do Konstantynopola, ale również — mimo poniesionej klęski — będzie w stanie odzyskać władzę i pozycję cesarza.
Reklama