W swojej blisko dziesięcioletniej historii najemnicy z Grupy Wagnera zyskali sobie jak najgorszą opinię, siejąc terror i dokonując licznych zbrodni wszędzie tam, gdzie się pojawiali. Ale mimo ciężkich strat, które w tym czasie poniosła jednostka ciągle nie brakuje chętnych do wstąpienia w jej szeregi. Ile zatem zarabiają psy wojny Putina i jak wielu służyło ich w owianej złą sławą prywatnej firmie wojskowej?
Najemnicy z utworzonej w 2014 roku Grupy Wagnera zaczęli swój naznaczony zbrodniami szlak bojowy na Krymie i w Donbasie. Później trafili na Bliski Wschód, do Afryki, a nawet na Karaiby. Po rozpoczętej 24 lutego 2022 roku rosyjskiej inwazji na Ukrainę znów zrobiło się o nich głośno.
Reklama
Warunki przyjęcia
Grzegorz Kuczyński w książce pt. Wagnerowcy. Psy wojny Putina podkreśla, że liczebność i zarobki wagnerowców mogły się bardzo różnić w zależności od miejsca oraz zadań, jakie przypadły w udziale najemnikom. „Co innego udział w regularnej wojnie (Syria, Libia, Ukraina), a co innego funkcje szkoleniowe i ochrony (Sudan, Wenezuela)”.
Początkowo w szeregi Grupy Wagnera przyjmowano tylko osoby niekarane, obecnie nawet pokaźna kartoteka nie stanowi żadnego problemu. Najważniejsze, aby kandydat posiadał doświadczenie wojskowe. Jak tłumaczy Grzegorz Kuczyński:
Po 2014 roku poziom życia, jak i realne płace w Rosji gwałtownie spadły. Co było szczególnie odczuwalne dla Rosjan mieszkających gdzieś na zapadłej prowincji, tzw. głubince.
Reklama
Wielu mężczyzn w średnim wieku, zwłaszcza tych z przeszłością wojskową, na dużo większą skalę niż wcześniej zaczęło szukać zatrudnienia w firmach najemniczych.
Szybko okazało się, że największe możliwości ma Grupa Wagnera. Choć, co charakterystyczne, przyjmowani do niej ludzie podpisują kontrakty z różnymi spółkami, w zależności od czasu, miejsca i charakteru pracy. W Syrii była to na przykład firma Euro Polis.
Dziesięć razy więcej niż średnia krajowa
Kontrakty trwają od trzech do maksymalnie sześciu miesięcy. Mimo że dostępne dane dotyczące płac w Grupie Wagnera znacznie się od siebie różnią, to źródła są zgodne, że:
(…) przed wyjazdem do Donbasu lub Syrii, podczas szkolenia w Mołkino, najemnik mógł liczyć na 1,3 tys. dolarów miesięcznie. Później już liczby się różnią, w zależności od celu wyprawy. Mniej można było zarobić na Ukrainie (2014–2017): 2–3 tys. dolarów miesięcznie. Odszkodowanie za śmierć dla rodziny to 30–40 tys. dolarów. (…)
Reklama
Za służbę w „piaskownicy”, jak wagnerowcy określają Syrię, szeregowy żołnierz CzWK Wagnera dostawał jakieś 3–4 tys. dolarów miesięcznie. Za poważniejszą ranę – nawet 15 tys. dolarów, a rodziny zabitych w walce od 20 do 80 tys., zależnie od rangi zabitego i okoliczności śmierci.
Dla porównania średnia miesięczna pensja w Rosji wynosiła w 2015 roku niespełna 560 dolarów. Z kolei „tzw. powstańcy z »republik ludowych« w Doniecku i Ługańsku zarabiali ok. 250 dolarów miesięcznie”.
Nawet kilkanaście tysięcy najemników
Biorąc pod uwagę różnice w średnich zarobkach i wysokość żołdu wypłacanego najemnikom nie powinno dziwić, że wielu Rosjan chce znaleźć się na liście płac prywatnej firmy wojskowej.
Autor książki Wagnerowcy. Psy wojny Putina podkreśla, że liczebność formacji również zależy od okresu jej działalności:
Reklama
Na przykład w lutym 2018 jeden z rosyjskich portali mówił o 3,6 tys. wagnerowców. Z kolei w październiku 2017 roku „Nowaja Gazieta” pisała, że w Grupie Wagnera pracuje ok. 6 tys. osób, w tym ok. 2,5 tys. przebywa w Syrii. Ale potem doszły misje w kilku afrykańskich krajach.
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę szeregi Grupy Wagnera rzecz jasna bardzo się rozrosły. Zdaniem Grzegorza Kuczyńskiego można przyjąć, że jesienią 2022 roku na liście płac znajdowało się „nawet kilkanaście tysięcy ludzi”. Dla porównania całe litewskie siły zbrojne liczą obecnie około 16 tysięcy żołnierzy.