Maria Wasiłowska i Jarosław Konopnicki pobrali się latem 1862 roku. Przyszła poetka początkowo bardzo kochała swego o 12 lat starszego męża. Z czasem jednak coraz bardziej zaczęły jej przeszkadzać liczne przywary ślubnego. W końcu autorka Roty wdała się w romans i to z nie jednym, ale najprawdopodobniej dwoma mężczyznami jednocześnie, o czym pisze Iwona Kienzler w książce Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica.
Jarosław i Maria w 1872 roku, najprawdopodobniej zimą, przenieśli się do Gusina, niewielkiego majątku wchodzącego w skład dóbr Ambrożew i położonego 15 kilometrów na północ od Bronowa. Rodzina zamieszkała w niewielkim dworku, zbudowanym w 1842 roku.
Reklama
Zmęczenie małżeństwem
Cały folwark, w jakim gospodarował jego nowy dzierżawca, obejmował 40 hektarów. Po przeprowadzce Konopnicka w końcu przekonała męża do zajęcia się kwestią edukacji dzieci, bowiem zatrudniono guwernera, który miał się zająć wychowaniem synów.
Wkrótce okazało się, że zatrudniając nauczyciela, Jarosław zupełnie niechcący przyczynił się do rozpadu własnego małżeństwa. Młody, zaledwie osiemnastoletni Konstanty Krynicki przybył do Gusina krótko po osiedleniu się Konopnickich. Młodzieniec początkowo studiował medycynę, ale z bliżej nieokreślonych przyczyn, które w jego oficjalnej biografii określano jako „powody od niego niezależne”, zmuszony został do przerwania studiów.
Przeniósł się na weterynarię, a przez kolejne trzydzieści pięć lat zarabiał na utrzymanie pracując jako nauczyciel w domach prywatnych. Koleje losu zaprowadziły go do Gusina, gdzie zauroczyła go pani domu, kobieta nie tyle piękna, ile o fascynującej osobowości.
Maria w tym czasie była już zmęczona małżeństwem. Niegdyś kochany przez nią „wąsaty anioł” przeistoczył się w zwykłego szlachciurę, lubującego się w pieniackich awanturach. To, co ją niegdyś rozczulało i bawiło, zaczęło irytować. W jednym z listów pisała:
Reklama
(…) nie jest jeszcze zupełnym szczęściem mieć męża, który uważa żonę za swoje najstarsze dziecko, głośno całuje i głośno krzyczy, jeździ do miasteczka i o sporach granicznych rozprawia. […] Spostrzegasz, że byt twój jest bytem zamkniętego w klatce ptaka. […] Tęsknisz, pragniesz, płoniesz (…).
Znacznie młodszy kochanek
Dla tej rozpalonej duszy młody, inteligentny, obyty w świecie Krynicki okazał się prawdziwym balsamem. Różnica wieku między kochankami była dość duża, Maria przekroczyła już trzydziestkę, ale romanse dojrzałych dam z dużo młodszymi guwernerami ich synów nie należały w owych czasach do rzadkości.
Aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć chociażby do Dzienników Żeromskiego, opisującego swoje doświadczenia „na kondycji”. A zresztą, czy miłość liczy lata? Ważniejsze dla obojga kochanków było ich porozumienie duchowe, wspólne zainteresowania i pasje, których Konopnicka nie mogła dzielić z mężem. Wreszcie znalazła kogoś, z kim mogła dyskutować o przeczytanych książkach. (…)
Swą pasję Maria mogła dzielić z dwiema osobami: stryjem Ignacym, „drogim Przyjacielem” i „jedynym Powiernikiem”, który był samotnikiem i którego ulubionymi towarzyszami były właśnie książki oraz z Konstantym Krynickim, zwanym Kociem, guwernerem jej synów. Niestety, odnosząc się do romansu Marii i Krynickiego, musimy opierać się wyłącznie na domysłach.
Nie zachowały się żadne listy Kocia do poetki, bowiem jak wiemy Konopnicka niszczyła korespondencję bezzwłocznie po jej otrzymaniu. Listy pisane przez nią do Krynickiego spłonęły w czasie powstania warszawskiego, ale czytający je przed wojną badacze utrzymywali, że były bardzo ciepłe w tonie. Sama Maria nie miała zwyczaju zwierzać się w listach ani uzewnętrzniać swoich uczuć w utworach, aczkolwiek część biografów dopatruje się echa tego związku w wierszu poetki Romans wiosenny.
Całą okolica plotkowała
Co ciekawe, Krynicki nie był jedynym mężczyzną, z którym Konopnicka romansowała podczas pobytu w Gusinie. Poznała tam bowiem mężczyznę dojrzalszego i starszego, swego sąsiada, Korneliego Dąbrowskiego, właściciela pobliskiego majątku Kraski. Ludzie, którzy go znali, określali go jako „przemiłego człowieka”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Owdowiawszy, oddał się całą duszą życiu towarzyskiemu, brylując na balach, przyjęciach i zabawach organizowanych w okolicy, a zwłaszcza chętnie organizował tzw. kuligi bez sanek, czyli spotkania sąsiedzkie urządzane przy każdej możliwej okazji, a czasem nawet i bez okazji. W czasie owych spotkań wygłaszano żartobliwe oracje, zabawiano się naprędce napisanymi piosenkami.
Trochę to dziwne, że poetka, zniesmaczona bezmyślnym hucznym życiem szlacheckim, zauroczyła się człowiekiem, dla którego brylowanie w towarzystwie stało się celem samym w sobie. Wkrótce cała okolica plotkowała o spacerach, na których widywano panią Konopnicką oraz Korneliego.
Co więcej, pan Dąbrowski słynął z wygłaszania licznych oracji i śpiewania okolicznościowych piosenek, przy czym wykazywał się „wysokim polotem poetyckim”. Po latach okazało się, że autorką owych „utworów” była bliska jego sercu sąsiadka, Maria Konopnicka…
Pierwsze utwory literackie
To właśnie w Gusinie Maria chwyciła za pióro. Nie wiemy, czego dotyczyły pierwsze utwory poetki, bowiem w owym czasie Konopnicka pisała sporo, ale wszystko co napisała, bezzwłocznie darła na strzępy. Jedynie Dąbrowskiemu udawało się namówić ją do napisania jakichś banalnych wierszyków, które potem, jak wiemy, prezentował jako własne. Ale czego się nie robi dla ukochanego mężczyzny?
Wówczas też, o czym świadczą relacje naocznych świadków, nastąpiło zapewne jej „zbratanie” z ludem, przyszłą poetkę widywano bowiem na wiejskich weselach. Ponoć często, ku uciesze zebranych gości, bawiła towarzystwo wymyślając słowa do granych melodii.
Często wybierano ją na starościnę wesela, a jej męża na starostę. Być może to właśnie wówczas zrodziły się też pierwsze utwory o charakterze zbliżonym do powszechnie znanych ludowych piosenek.
Reklama
Ale nie tylko samymi weselami żyła wówczas późniejsza poetka. Opublikowane znacznie później opowiadanie Józik Srokacz jest echem jej ówczesnych przeżyć i efektem jej obserwacji niewesołego, chłopskiego życia. Według relacji rodziny zarówno bohater opowiadania, jak i jego dramatyczne losy były prawdziwe, aczkolwiek opisane przez pisarkę wydarzenia miały miejsce jeszcze w Bronowie.
Z Konstantym i Kornelim w Szczawnicy
Około roku 1875 u Konopnickiej wystąpiły jakieś kłopoty zdrowotne, prawdopodobnie dolegliwości górnych dróg oddechowych, bowiem właśnie w tymże roku lekarz zalecił jej wyjazd do wchodzącej wówczas w modę Szczawnicy.
Od tej pory nieszczęsna poetka do końca życia uskarżać się będzie na stany zapalne gardła, choć autorka najnowszej biografii poetki, Lena Magnone, uważa, że przyczyną owych dolegliwości były nerwy. Lekarze zapisywali jej bowiem nie środki, jakimi w owych czasach leczono przeziębienia, ale lekarstwa na uspokojenie…
Niezależnie od wszystkiego, zalecenie lekarskie stanowiło dla Konopnickiej miłą okazję do oderwania się od rutyny codziennego życia, tym bardziej że w ową podróż mogła wyruszyć bez gromadki swoich dzieci. Wszystkie matki zdają sobie sprawę z tego, ile warte są takie chwile, które można poświęcić wyłącznie dla siebie.
Reklama
Maria do Szczawnicy pojechała co prawda bez dzieci i oczywiście bez męża, ale w bardzo miłym towarzystwie. Towarzyszyli jej bowiem Konstanty oraz Korneli, a także nieznana z imienia kobieta, być może pani Umińska, która pojechała do uzdrowiska prawdopodobnie w charakterze „zasłony dymnej”…
Drażliwe szczegóły
Informacje te przekazał potomnym Ludwik Stanisław Korotyński, badacz biografii poetki, w oparciu o swoje ustalenia poczynione już w latach osiemdziesiątych dziewiętnastego stulecia. W jego notatkach znajduje się zapis: „Konst. Kryn. + Korn. Dąbrow.”, wyraźnie odnoszący się do obu wspomnianych wyżej panów.
Korotyński był dżentelmenem z krwi i kości, bowiem w pozostawionych przez niego materiałach znajdujemy też inny zapis: „Co do szczegółów o Marii Konopnickiej, mogą być drażliwe, nie zużytkuję ich publicznie, szczególnie jeśli mi to będzie zastrzeżone”.
Deklaracja godna pochwały, z punktu widzenia samej Konopnickiej, jak również jej rodziny, ale współcześni badacze wiele by dali, by poznać choć część owych „drażliwych” szczegółów, które Korotyński zachował dla siebie.
Reklama
Czy z faktu, że w Szczawnicy razem z Marią byli jej dwaj kochankowie można wysnuć śmiały wniosek, że poetka żyła z nimi w trójkącie? W końcu Krzywicki nazwie ją „niewiastą mocno kochliwą”, a Sempołowska powie o niej nieco pogardliwie „ta mężczyźniara”. W takiej sytuacji trzeba nieco inaczej spojrzeć na rozpad małżeństwa Konopnickich i uznać, że przyczyną rozkładu pożycia małżonków było, przynajmniej częściowo, rozbuchane libido poetki.
Być może jednak posuwamy się w tych rozważaniach za daleko, może po prostu jeden z mężczyzn był przyjacielem, towarzyszem wędrówek i niezmiernie interesującym interlokutorem, a z drugim spędzała upojne noce? Ach, gdyby pan Korotyński nie był aż tak dobrze wychowany…
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Iwony Kienzler pt. Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica. Jej edycja limitowana ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona w 2022 roku.