Matthew Hopkins, generalny łowca czarownic w XVII-wiecznej Anglii. Twierdził, że władze zleciły mu "oczyszczenie kraju"

Strona główna » Nowożytność » Matthew Hopkins, generalny łowca czarownic w XVII-wiecznej Anglii. Twierdził, że władze zleciły mu "oczyszczenie kraju"

Szacuje się, że w XVII-wiecznej Anglii około 1000 osób przypłaciło życiem oskarżenia o czary. Za śmierć ponad 200 z nich odpowiadał jeden człowiek. Matthew Hopkins sam okrzyknął się „generalnym łowcą czarownic” i na tropieniu rzekomych sług szatana zbił prawdziwe krocie. Jego historię opisuje Nigel Cawthorne w książce pt. Wiedźmy i czarownice.

Hopkins był synem purytańskiego duchownego Jamesa Hopkinsa i pochodził z Wenham w Suffolk. Uzyskał wykształcenie prawnicze, lecz jako prawnik najpierw w Ipswich, a potem w Manningtree w Essex ledwo był w stanie zarobić na życie.


Reklama


Początki kariery łowcy czarownic

Mieszkając w Manningtree, odkrył znacznie bardziej lukratywny sposób zarobkowania, czyli właśnie demaskowanie czarownic. W swojej książce Odkrywanie czarów, wydanej po raz pierwszy w Londynie w 1647 roku, opisał, jak to się zaczęło:

W marcu 1644 roku miał siedem czy osiem z owej straszliwej sekty Czarownic mieszkających w miasteczku Manningtree w Essex wraz z różnymi innymi mieszkającymi w sąsiedztwie, które spotykały się regularnie co sześć tygodni w nocy (zawsze była to noc piątkowa) w miejscu niewiele oddalonym od jego domu.

Rycina przedstawiająca Matthew Hopkinsa (domena publiczna).
Rycina z XVII wieku przedstawiająca Matthew Hopkinsa (domena publiczna).

Odbywały tam swoje uroczyste składanie ofiar diabłu. Ów Odkrywca słyszał, jak jedna z nich przemawiała do swoich chochlików, każąc im iść do innej wiedzmy, która zaraz potem została zatrzymana.

Trzymana bez jedzenia i snu

Jego pierwszą ofiarą była jednonoga wiedźma Elizabeth Clarke, której matka przed laty została oskarżona o uprawianie czarów i powieszona. Elizabeth została wtrącona do więzienia, gdzie rozebrano ją i „odkryto u niej trzy brodawki sutkowe, czego nie mają uczciwe kobiety”.

Tortury były niedozwolone, ale trzymana bez jedzenia i snu przez trzy kolejne noce Clarke osłabła czwartej nocy i wyznała, że jest czarownicą, a nawet gorzej. Hopkins relacjonował:

Rzeczona Elizabeth niezwłocznie powiedziała owemu informatorowi i obecnemu tam panu Stearne’owi, że jeśli zostaną i nie zrobią rzeczonej Elizabeth krzywdy, przywoła ona jednego ze swych białych chochlików i weźmie go na kolana, i będzie się z nim bawić. Lecz informator powiedział jej, że nie zgadza się na to.


Reklama


Pozostając tam dłużej, rzeczona Elizabeth przyznała, że miała cielesne zbliżenia z diabłem od sześciu czy siedmiu lat i że pojawiał się przy jej łożu trzy albo cztery razy w tygodniu i wchodził z nią do łoża, i leżał z nią w jednym łożu przez pół nocy. Przybierał postać układnego gentlemana z koronkową szarfą, mającego proporcje zwykłego mężczyzny. Mówił do niej: „Bessie, muszę położyć się z tobą”. A ona nigdy mu nie odmówiła.

Elizabeth trzymała u siebie pięciu zwierzęcych kompanów: białego kociaka o imieniu Holt, polnego kota Newesa, czarnego królika, którego nazwała Sack-and-Sugar, spaniela Jarmarę i Toma Vinegara – długonogiego charta o głowie wielkiej jak u byka, szeroko rozstawionych oczach i długim ogonie. Ośmioro ludzi, wśród nich sam Hopkins, zaświadczyło, że widziało jej zwierzęta. Clarke wskazała swe wspólniczki: Ann West, jej córkę Rebeccę, Anne Leech, Helen Clarke i Elizabeth Gooding.

Artykuł stanowi fragment książki Nigela Cawthorne'a pt. Wiedźmy i czarownice (Bellona 2023).
Artykuł stanowi fragment książki Nigela Cawthorne’a pt. Wiedźmy i czarownice (Bellona 2023).

„Generalny łowca czarownic”

Z wyjątkiem Elizabeth Gooding wszystkie przyznały się do winy. Inne potwierdziły zadawanie się z chochlikami i duchami pod postacią zwierząt – zwanymi Elemanzer, Pyewacket, Peck-in-the-Crown oraz Grizzel Greedigut. Były to „imiona, których nie wymyśliłby żaden śmiertelnik” – jak stwierdził Hopkins. W całą sprawę zamieszane były trzydzieści dwie osoby.

Procesy rozpoczęły się 29 lipca 1645 roku w Chelmsford. Prezbiterianin Robert Rich, książę Warwick, był „przewodniczącym” zwyczajnego sądu wyjazdowego, którego działanie zostało zawieszone na czas szalejącej wojny domowej. Skazano dwadzieścia dziewięć osób. Dziesięć z nich powieszono w Chelmsford, inne zostały stracone w pobliskich wioskach, napędzając w ten sposób zbiorową histerię wokół sprawy czarownic.


Reklama


Wkrótce po zakończeniu procesów w Chelmsford Hopkins zaczął być postrzegany jako ekspert w tych sprawach. To wtedy nadał sobie tytuł „generalnego łowcy czarownic” i stwierdził, że ma od parlamentu specjalne pełnomocnictwo, aby oczyścić z nich kraj.

25 funtów za wytropienie czarownic

Oczywiście w czasach wojny domowej w purytańskiej wschodniej Anglii nie brakowało rzekomych czarownic. Aby poradzić sobie z wciąż rosnącym zapotrzebowaniem na swoje usługi, Hopkins, ubierający się teraz modnie w purytański kaftan ze stójką i pelerynę, przyjął do współpracy pomocników – dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Osławiony „Szpikulec Czarownic” Jack Stearne był jego zastępcą, zaś Mary Phillips zwana Świętoszką została specjalistką od „diabelskich znaków”. Asystowali im Edward Parsley i Frances Mills.

Pochodząca z XVII wieku rycina przedstawiająca Elizabeth Clarke wymieniającą imiona demonów zaklętych w jej własne zwierzęta domowe (domena publiczna).
Pochodząca z XVII wieku rycina przedstawiająca Elizabeth Clarke wymieniającą imiona demonów zaklętych w jej własne zwierzęta domowe (domena publiczna).

Hopkins liczył sobie 25 funtów za oczyszczenie miasteczka lub wsi z czarownic. Szacuje się, że wraz ze swymi pracownikami zarobił niemal tysiąc funtów. W Stowmarket w Suffolk lokalne władze postanowiły nałożyć na mieszkańców specjalny podatek, by wystarczyło na zapłatę za usługi Hopkinsa, i wyduszono przymusem 28 funtów w czasach, kiedy przeciętna miesięczna pensja wynosiła tzw. sixpence, czyli [1/40 funta, albo] około 2,5 dzisiejszego pensa.

Hopkins przy wykonywaniu swojej pracy traktował plotki i pomówienia jako formalne oskarżenia. Jego ofiarami zwykle stawali się ludzie starzy, biedni i nieudolni, najbardziej bezbronni członkowie społeczności. Wyszukiwał osoby nielubiane, do których inni mieli jakieś żale. W każdej wiosce mieszkała zawsze co najmniej jedna samotna starucha. Wspomagał się przy tym swoją „listą diabła”, która była, jak twierdził, zaszyfrowanym spisem wszystkich czarownic w kraju.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Sposoby na wyciągnięcie zeznań

Mimo że tortury nie były zgodne z prawem, to kiedy tylko udało mu się znaleźć ofiarę, zamykał ją w samotnej więziennej celi, upokarzał, rozbierał do naga, głodził i nie pozwalał jej spać. Pozbawianie snu jest szczególnie skuteczną metodą wymuszania zeznań, ponieważ nie daje widocznych oznak torturowania, a Hopkins posłużył się nią jako jeden z pierwszych.

W czasie wojny w Wietnamie, kiedy wzięci do niewoli amerykańscy lotnicy pojawili się w telewizji, otwarcie oskarżając rząd Stanów Zjednoczonych i przyznając się do wszelkiego rodzaju zbrodni, powszechnie uważano, że Sowieci musieli wymyślić jakaś nową, diaboliczną metodę kontrolowania umysłów, którą nazwano „praniem mózgów”.


Reklama


W rzeczywistości wielu jeńcom po prostu nie pozwalano przez kilka dni spać, zasypując ich w tym czasie gradem utrzymanych we wrogiej atmosferze pytań. Jeśli wyćwiczeni wojskowi ulegali w końcu takim metodom, to nietrudno sobie wyobrazić, że prości, niepiśmienni mieszkańcy wsi, dla których istnienie czarownic nie ulegało wątpliwości, bardzo szybko nabierali przekonania, że są one w gruncie rzeczy w przymierzu z diabłem.

Inną metodą dopuszczaną w czasie przesłuchań osób podejrzanych o czary było nakłuwanie, rzekomo potrzebne do odkrycia prawdziwego „diabelskiego piętna”. Hopkins i jego pomocnicy rozwinęli tę metodę w straszliwie bolesne męczarnie, używając przy tym całej gamy przeróżnych ostrych szpikulców, igieł i szydeł. Hopkins nie gardził także oszustwem, aby dowieść czyjejś winy, toteż czasem uciekał się do użycia specjalnych wysuwanych i chowanych ostrzy, które miały spowodować, że przekłute piętno nie krwawiło.

Kolejna podobizna Hopkinsa z epoki (domena publiczna).
Kolejna podobizna Hopkinsa z epoki (domena publiczna).

Pławienie „czarownic”

Najbardziej pożądanym efektem przesłuchań było przyznanie się do winy. Aby pomóc w osiągnięciu tego celu, Hopkins potrafił przywiązywać ofiary ze skrzyżowanymi nogami do stołka lub krzesła i zostawiać tak w samotności do dwudziestu czterech godzin. Była to metoda okrutnie bolesna, która jednocześnie nie pozostawiała na ciele widocznych znaków. Zmuszał także podejrzanych do spacerowania nago i boso po lodowato zimnej posadzce celi – tam i z powrotem.

Kiedy nieszczęśnicy doprowadzeni już byli do kresu wytrzymałości przez upokorzenia i wyczerpanie, wtedy Hopkins rozpoczynał przesłuchanie, domagając się wciąż od nowa odpowiedzi na to, w jaki sposób rozpoczęły się ich kontakty z diabłem. Kiwnięcie głową albo chrząknięcie traktował jako zeznanie. Asystenci dopracowywali później brakujące detale.


Reklama


Hopkins najchętniej zmuszał ludzi do przyznania się, że podpisali pakt z diabłem, ale wśród oskarżeń było także rzucanie śmiertelnych uroków na ludzi i zwierzęta domowe, wywoływanie chorób i powodowanie kalectwa, a także zabawianie się chochlikami i duchami pod postacią zwierząt, które w rzeczywistości były po prostu zwykłymi domowymi zwierzętami.

Inną metodą wykrywania czarownic, którą posługiwał się Hopkins, było „pławienie”. Ofiarę związywano liną i wrzucano do wody. Jeśli jej ciało unosiło się na powierzchni, był to dowód, że była czarownicą. Jeśli natomiast tonęła, uważano to za dowód niewinności. Stała za tym idea, że jeśli czarownica wyrzeka się wody chrzcielnej, to woda również wyrzeka się jej i przez to jej ciało w nienaturalny sposób unosi się na powierzchni.

Pławienie czarownicy (domena publiczna).
Pławienie czarownicy (domena publiczna).

Tej metody używano od 1612 roku, jednak Hopkins rozwinął ją w publiczny spektakl. Jego ofiary były zginane wpół, z rękami skrzyżowanymi między nogami i kciukami przywiązanymi do dużych palców u nóg.

Kolejną liną przewiązywano je w pasie, a jej końcówki trzymali ludzie z obu stron, rzekomo żeby zapobiec utonięciu ofiary. Następnie opuszczano skazaną osobę do rzeki, stawu albo strumienia i zanurzano i wyciągano trzy razy. Jednak to, czy ofiara tonęła, czy nie, zależało od ludzi trzymających linę.

To je wybierał na swoje ofiary

Po sukcesach procesów w Chelmsford Hopkins przeniósł się do Bury St. Edmunds gdzie odkrył, że pastor parafii Brandeston, 70-letni John Lowes, to „nikt inny, jak tylko podły i nikczemny czarownik”. Lowes, według wszystkich doniesień, był nader kłótliwym staruszkiem i miał wśród swych parafian licznych wrogów. Wskutek tego, kiedy Hopkins oskarżył go o czary, wzbudziło to ogólne zainteresowanie, a wręcz aprobatę.

Został poddany pławieniu w fosie, przez trzy doby nie pozwalano mu spać, a potem musiał chodzić bez spoczynku, aż jego stopy pokryły się pęcherzami. „Zmęczony życiem i ledwie zdając sobie sprawę z tego, co mówi i co czyni”, przyznał się do czarnoksięstwa i został powieszony. W drodze na stryczek, ponieważ odmówiono mu ostatniej posługi, sam recytował swoje nabożeństwo pogrzebowe.


Reklama


Specjalnością Hopkinsa było jednak wymuszanie zeznań o czarnoksięstwie od starych kobiet, które hodowały zwierzęta domowe. Faith Mills z Gressingham w harbstwie Suffolk przyznała się, że jej trzy ptaki, które trzymała w klatce: Tom, Robert i John, były w rzeczywistości demonami pod postacią zwierząt, które dokonywały wokół siebie spustoszenia, powodując między innymi, że krowa przeskoczyła nad chlewem albo zniszczony został wóz gospodarski. Mills zawisła na szubienicy.

Na celowniku władz

Do końca 1645 roku, wskutek gorliwości Hopkinsa, w więzieniu w Suffolk zamknięto ponad 200 osób oczekujących na proces. W swoim okrucieństwie i zachłanności Hopkins uważał, że sam nie podlega żadnej kontroli ani nadzorowi. Jednak w końcu zaczął już przeliczać się ze swoimi siłami.

Drzeworyt z końca XVI wieku przedstawiający czarownicę i jej chowańce (domena publiczna).
Drzeworyt z końca XVI wieku przedstawiający czarownicę i jej chowańce (domena publiczna).

Istna powódź doniesień i denuncjacji zaczęła przyciągać uwagę władz. Niektórzy usiłowali nawet dowiedzieć się, czy zlecenie, jakie Hopkins dostał od parlamentu, rzeczywiście istniało. I słusznie, ponieważ to rzekome pełnomocnictwo nigdy nie zostało udokumentowane. Aby poradzić sobie z zaległościami w przeprowadzaniu procesów czarownic, powołano specjalną komisję sądową, w której skład weszli sierżant John Goldbolt, kilku miejscowych sędziów i dwóch przedstawicieli kleru – Samuel Fairclough i Edward Calamy.

Hopkinsowi zakazano pławienia aż do chwili, kiedy zaległości w procesach zostaną nadrobione. Wkrótce skazano i powieszono osiemnaście osób, a po krótkiej przerwie, kiedy to przygotowywano się do nieudanego ataku rojalistów, skazano kolejnych pięćdziesięciu ludzi.


Reklama


26 lipca 1646 roku Hopkins przebywał w Norfolk, gdzie kolejne dwadzieścia „czarownic” spotkał okrutny los. We wrześniu, na prośbę rady miejskiej, udał się do Yarmouth, skąd ponownie poproszono go o pomoc w grudniu. Nie wiadomo, ilu ludzi straciło wtedy życie. Odwiedził także Ipswich, Aldeburgh i King’s Lynn, a stamtąd wyruszył do Stowmarket, zatrzymując się w przydrożnych miasteczkach i wsiach. W tym przypadku także nie wiadomo, jak wielu ludzi przypłaciło życiem jego marsz przez wschodnią Anglię.

Czasy się zmieniają

Jednakże nastroje społeczne wokół postaci Hopkinsa i jego dziwacznych roszczeń i zarzutów były coraz bardziej sceptyczne. Wzmogło się to jeszcze po opublikowaniu w 1646 roku książki duchownego Johna Gaule’a Wybrane opisy czarownic i czarodziejstwa, które poruszają ludzkie sumienie. Książka była odważnym potępieniem Hopkinsa i demaskowała jego nieuczciwe metody — pozyskiwania dowodów.

Artykuł stanowi fragment książki Nigela Cawthorne'a pt. Wiedźmy i czarownice (Bellona 2023).
Artykuł stanowi fragment książki Nigela Cawthorne’a pt. Wiedźmy i czarownice (Bellona 2023).

Gaule miał już jedno starcie z Hopkinsem, kiedy to, dowiedziawszy się o zbliżającym się przybyciu „generalnego łowcy czarownic”, publicznie potępił go z ambony w swoim kościele w wiosce Great Staughton. Hopkins napisał w odwecie list do jednego z parafian Gaule’a, w którym donosił:

Do usług Waszej Wielmożności. Dzisiaj otrzymałem list, że mam udać się do miasta noszącego nazwę Great Staughton, aby rozpocząć tam poszukiwania osób skłaniających się do złych postępków, a które zowie się czarownicami (choć doniesiono mi, że proboszcz waszego miasta przez swoją niewiedzę jest do nas źle usposobiony).


Reklama


Planuję przyjechać tym prędzej, że słyszałem o pojedynczych wyrokach wydawanych na korzyść tych ludzi. Znałem sprawę pewnego pastora w Suffolk, który w swoich kazaniach wypowiadał słowa sprzeciwu wobec odnajdywania czarownic, lecz potem został zmuszony [przez radę] do odwołania swoich słów z tej samej ambony. Jestem zdumiony, że mieszkańcy wsi (a zwłaszcza osoba duchowna) zgadzają się na życie w ciągłym strachu, popierają tych zbrodniarzy i stają w ich obronie oraz stawiają opór tym, którzy są powołani przez samego króla, choć cierpią na tym także ich rodziny i cały ich majątek.

Pomimo tych niedwuznacznych oskarżeń Gaule nie ustawał w sprzeciwie wobec Hopkinsa i, w dużej mierze dzięki elokwencji i intelektowi, pociągnął za sobą opinię publiczną. Hopkins roztropnie ominął Great Staughton, preferując odwet w formie pamfletu Odkrycie czarownic, ale ponieważ lęk przed czarodziejstwem już niemal całkowicie zanikł, wycofał się i osiadł w swoim domu w Manningtree. Jego pomocnik Stearne, który, jak się okazało, był jeszcze gorliwszym poszukiwaczem czarownic od samego Hopkinsa, bojąc się, całkiem zresztą słusznie, wrogości ze strony lokalnej społeczności, przeprowadził się do Bury St Edmunds.

Kobiety skazane za czary czekające na powieszenie. Angielski drzeworyt z XVII wieku (domena publiczna).
Kobiety skazane za czary czekające na powieszenie. Angielski drzeworyt z XVII wieku (domena publiczna).

Co stało się z Hopkinsem?

Według niektórych relacji Hopkins został w końcu sam oskarżony o czary i skazany na pławienie. Inne źródła podają, że udało mu się uciec, zaś jeszcze inne ze zrozumiałym zadowoleniem donoszą o jego śmierci na szubienicy, która była karą za czarodziejstwo. Wersja przedstawiona przez Johna Stearne’a w książce Potwierdzenie i odkrycie czarodziejstwa, wydanej w Londynie w 1648 roku, głosiła natomiast, że Hopkins odszedł „spokojnie, po długim okresie chorowania na suchoty” i że został pochowany w pobliskiej wiosce Mistley 12 sierpnia 1647 roku.

Po śmierci Hopkinsa, która nastąpiła czy to za sprawą dyszącego zemstą tłumu, czy we własnym łóżku, procesy czarownic odbywały się jeszcze sporadycznie w różnych rejonach Anglii, choć nie towarzyszyły im już poprzedni entuzjazm i gorliwość. (…)


Reklama


W sumie w Anglii w wyniku procesów o czary zginęło około tysiąca osób. Jednak w przeciwieństwie do wersji lansowanej przez filmowe legendy, czarownic nie palono na stosie. Tę karę stosowano za zdradę. Czarownice były wieszane na szubienicy.

Według angielskiego prawa, obowiązującego również w krajach kolonialnych, tortury były zabronione, niezależnie od wyczynów Matthew Hopkinsa. Może to poniekąd dopomóc w wytłumaczeniu niższej liczby „czarownic” przyznających się do winy i być może jest przyczyną tego, że w tych krajach zbiorowa histeria – bo tego słowa trzeba tu użyć – dotycząca czarów trwała stosunkowo krótko.

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Nigela Cawthorne’a pt. Wiedźmy i czarownice. Jej nowe, polskie wydanie ukazało się w 2023 roku nakładem wydawnictwa Bellona.

Historia polowań na czarownice

Autor
Nigel Cawthorne

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.