Pisząc o kondycji chłopów w dawnej Polsce łatwo ugrzęznąć w gąszczu liczb i pustych frazesów. Za faktem, że typowa wiejska rodzina musiała pracować dla Pana nawet przez ponad 10 dni w tygodniu kryją się jednak prawdziwe osobiste tragedie. Oto jak wygląd, zachowanie i perspektywy polskich chłopów opisywano w okresie ich największego upadku.
„Mizerne i plugawe twarze, tępe fizjonomie, smród, łachmany i robactwo”. Tak przybysz ze Śląska, Johann Joseph Kausch, charakteryzował polskich chłopów XVIII stulecia. Nie był jedyny.
Reklama
Inni autorzy chętnie pisali o obszarpanych strojach z najprostszego materiału i o tym, że chłopskie dzieci przez pierwsze lata życia biegają nago, bo rodzice nie mogą im zapewnić jakiegokolwiek stroju. Dorośli natomiast ruszają do pracy jeśli nie boso, to w chodakach wykonanych „z kory młodych drzew”.
Nie mają nic poza koszulą
Już przed potopem szwedzkim anonimowy ziemianin, autor Votum szlachcica polskiego, prosił innych panów herbowych o opamiętanie, bo przecież wieśniacy „nie mają czym nagości okryć”.
W XVII wieku był to raczej zabieg retoryczny. Ale u schyłku epoki sami chłopi skarżyli się w suplikach:
Nawet dzieci nasze, po piętnaście lat liczące, prócz koszuli jednej, jeszcze ani kawałka sukna dla cieplejszego w zimie okrycia nie posiadają.
„Chłopi ledwie zachowali postać ludzką”
W relacjach stale powracał także temat głodu i jego konsekwencji. „W Polsce lud wiejski to klasa ludzi źle żywionych, którzy ledwie zachowali postać ludzką, którzy są zgrzybiali przed czterdziestym rokiem życia z braku odżywiania odpowiadającego ich trudom” – opowiadał Francuz Étienne Dieudonné Chardon, zatrudniony nad Wisłą jako nauczyciel.
Reklama
Nawet ostrzejsze komentarze padały z ust Polaków. Sebastian Fabian Klonowic pisał o wyglądzie chłopów: „skóra skurczona głodem, kości jedyną powłoką, to szkielety nie ludzie”.
W Votum szlachcica polskiego padł podobny komentarz. Autor, ogółem bardzo ostrożny w swoich sądach i miarkujący krytykę, o „ubogich chłopkach” stwierdził ostro, że za sprawą panów i księży „nie mają co jeść”.
„Skóra do kości na nich przyschła, żoną i dziećmi wiatr powiewa” – pisał. Po czym dodał, że niewiele brakuje, a rozleniwieni szlachcice zaczną wymagać od poddanych, by w ich imieniu chodzili do kościoła oraz klepali pacierze.
„Na ciebie nie spoglądamy jak na tyrana”. Apogeum desperacji
Straszna nędza wpędzała ludność w rozpacz, skłaniała do najbardziej desperackich kroków. Chłop, który – zgodnie ze słowami rybałtowskiej piosenki – „mętną wodę pił, co dzień cepami bił, jak świnia w gnoju rył”, nie marzył o poprawie losu, ale o przerwaniu cierpień.
Reklama
Według jednego z XVIII-wiecznych autorów nawet modlitwy włościan przepełnione były najdalej posuniętym pesymizmem. „O dobry Boże, na ciebie nie spoglądamy jak na tyrana. Ty nam osładzasz to piekło, a w śmierci czekamy ulgi” – mówiono na klęczkach.
Zbliżone słowa można odnaleźć w skardze chłopów mazowieckich z 1789 roku. „Jesteśmy do tego stopnia mizerii przyprowadzeni przez niesprawiedliwość i nieludzkie obchodzenie się z nami, że nam milsze by było raczej to, żeby żyć przestać, niż nadal tkwić w takiej opresji” – żalili się mieszkańcy starostwa młodzieszyńskiego. Nie ma powodów sądzić, że były to czcze słowa. Na wsi pańszczyźnianej nikogo nie dziwiły kroki najbardziej radykalne.
Jędrzej Skorupa z Gumnisk na Podkarpaciu – na początku lat pięćdziesiątych XVIII wieku dotkliwie pobity przez dzierżawcę folwarku i pozbawiony całego inwentarza, bo dał się okraść z pańskiego dobytku wiezionego na targ – zdecydował, że dłużej nie zdoła już wytrzymać. „Brzytwą żywot przerżnąłem” – stwierdził później. Czyli: przeciął żyły, ale znaleziono go i odratowano zanim się wykrwawił. Inni doprowadzali jednak rzecz do końca.
Wacław Potocki pisał, że robili to pod ciężarem czynszów, dziesięcin i podatków, z głodu, a także ze strachu przed kolejnymi fizycznymi karami. „Niejeden się też powiesić woli na powrozie, niż mrzeć od bicia albo w gąsiorze na mrozie” – podsumował szlachecki poeta.
Reklama
„W gnuśności zasypia z rozpaczy”. Chłopska apatia
Częstszą reakcją na ucisk było jednak posunięte do skrajności zobojętnienie na wszystko. Każde kolejne pokolenie wieśniaków okazywało się coraz bardziej bierne, zrezygnowane. I nie mogło być inne. Nic co przedsięwziął chłop nie chroniło przecież od głodu i przemocy.
„Całkowita apatia czyni go niedostępnym zarówno dla wybuchów radości, jak i rozpaczy” – pisał Hubert Vautrin. I wyjaśniał, że nie wolno oczekiwać, iż człowiek, który nie ma prawa do własnego domostwa, jest przerzucany przymusowo z miejsca na miejsce, traci wszelkie zapasy żywności na rzecz dziedzica i musi mu uiszczać ogromne daniny, będzie „cenić swoje życie” albo „dbać o zachowanie siebie i wychowanie potomstwa”.
Do podobnych wniosków dochodzili z rzadka nawet ziemianie. Wojewoda poznański Stefan Garczyński pytał w połowie XVIII stulecia: „Jak gospodarzowi ma być miłe życie, gdy go co dzień włodarz z batogiem do pracy bez najmniejszego odpoczynku wypędza?”.
Nie czekał na odpowiedź; ta wydawała mu się oczywista. Także Józef Wybicki podkreślał, że nie należy oczekiwać od niewolników zaangażowania.
„Dla kogóż ma taki gospodarować i zbierać, gdy bezpieczeństwa swej własności nie ma?” – pisał. – „Doskonalenie rolnictwa nie jest interesem poddanego, zdziczony jak bydle postępuje on jak ruszona maszyna. Na wszystko jest nieczuły, jeżeli nie w pijaństwie to w gnuśności zasypia z rozpaczy”.
„Dziedziczyć po nas będą tylko tę nędzę”. Chłopskie wyznanie z końca XVIII stulecia
Przede wszystkim jednak to sami chłopi dobrze zdawali sobie sprawę z faktu, że tkwią w pułapce bez wyjścia. Dobitnie pisano o tym w jednej z wiejskich suplik zaniesionych przed sejm czteroletni:
Reklama
Wlokąc nędzne życie w niepewności i ubóstwie, na cóż nam się przyda pracować, aby mieć co zostawić naszym dzieciom. Przekonani przecież jesteśmy, że dziedziczyć po nas będą tylko tę nędzę.
Panom wolno bowiem zagarnąć i zabrać wyrobiony przez nas w pocie czoła majątek. Pańska jest rola, którą uprawiamy i obsiewamy. Pańskie są plony, które zebraliśmy. Pański dom, w którym mieszkamy. Pańskie zwierzęta, które wykarmiliśmy. Pańskie nawet dzieci, które wypielęgnowaliśmy.
Źródło
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę poświęconą życiu i wyzyskowi dawnych chłopów pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).
Zobacz też jej kontynuację poświęconą dziejom polskich panów i ich drogi do rozpasania, warcholstwa oraz władzy nad resztą społeczeństwa: Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023).