Wojska niemiecko-rumuńskie rozpoczęły oblężenie Sewastopola na Krymie pod koniec października 1941 roku. Twierdzę obsadzoną przez 115 tysięcy sowieckich żołnierzy oraz marynarzy udało się zdobyć dopiero 4 lipca 1942 roku, po trwającym ponad miesiąc szturmie. Triumf był jednak niezwykle kosztowny. O tym, jakie straty poniosły walczące strony pisze Robert Forczyk w książce pt. Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944.
Upadek Sewastopola umożliwił przerzucenie 11. Armii na inny odcinek frontu. Był to jedyny przypadek na froncie wschodnim II wojny światowej, gdy zwolniła się cała niemiecka armia.
Reklama
18 procent stanu początkowego
Jednakże nie była ona w stanie wykonywać żadnych zadań. Trwająca 33 dni bitwa o Sewastopol kosztowała jednostki niemieckie 11. Armii 35 866 żołnierzy, w tym 5786 zabitych lub zaginionych – 18 procent stanu początkowego.
Wszystkie cztery dywizje piechoty LIV Korpusu Armijnego [generała Erika] Hansena poniosły co najmniej trzydziestoprocentowe straty, a ich bataliony piechoty utraciły wartość bojową. Szczególnie ciężkie były straty wśród oficerów i podoficerów – z tych pierwszych zginęło 200, a 570 zostało rannych. Uzupełnienie strat wśród niższych dowódców musiało zająć kilka miesięcy.
W 16. pułku piechoty [pułkownika Dietricha von] Choltitza – jednym z najlepszych w 11. Armii – spośród 3 tysięcy żołnierzy gotowych do walki w czerwcu 1941 roku pozostało już tylko 347. 3. batalion 123. pułku piechoty porucznika Ericha Bärenfängera liczył po bitwie ledwie 169 żołnierzy, a 1. batalion 121. pułku piechoty stracił ponad 70 procent stanu i liczył już tylko 70 żołnierzy.
Wobec braku możliwości uzupełnienia tych strat niemieckie dywizje piechoty musiały rozformować po jednym batalionie w każdym z pułków, przez co straciły na wartości bojowej. Dywizje, które Hitler miał do dyspozycji po podboju Krymu, nie były tymi samymi, które posłał tam we wrześniu 1941 roku.
Nawet nietknięci żołnierze boleśnie doświadczyli skutków wielomiesięcznych walk w terenie usłanym rozkładającymi się w krymskim upale ciałami zabitych. Wielu, tak jak Bärenfänger, zapadło na „gorączkę wołyńską” lub „okopową”, która wyłączyła ich z walki na miesiąc lub dwa.
Nieliczni nietknięci żołnierze otrzymali przepustki na plaże w Jałcie, przed którymi nie pojawiały się już nocami radzieckie niszczyciele, i popijali tam krymskie wino. Jeszcze mniej z nich, jak Gottlob Bidermann, dostało urlopy w Niemczech.
Reklama
Zazwyczaj po długiej i krwawej bitwie ocalali zwycięzcy pili cały tydzień. Manstein natomiast wyjechał z Krymu. Wpierw udał się do Hitlera po przyznaną mu feldmarszałkowską buławę, potem zaś do Rumunii na wakacje.
Rozproszenie oddziałów 11. Armii
Hitler miał nadzieję, że po odpoczynku i wchłonięciu uzupełnień 11. Armii będzie można użyć dla wzmocnienia natarcia Grupy Armii „A” na Kaukaz lub też w planowanej przez Grupę Armii „Północ” operacji Georg – szturmie na Leningrad. Jednakże odtworzenie wartości bojowej tych dywizji trwało dłużej, niż się spodziewano; żadna nie była gotowa do walki przed końcem sierpnia.
Wówczas jednostki 11. Armii zostały z niewiadomych powodów rozproszone. 24., 28. Lekka, 132. i 170. Dywizję Piechoty posłano razem z Mansteinem pod Leningrad. Operację Georg odwołano, więc dywizji tych użyto do odparcia radzieckiej próby deblokady miasta. 72. Dywizja Piechoty po drodze została posłana na pomoc 9. Armii pod Rżewem, 46. i 50. Dywizję zaś trzymano na Krymie do października, a następnie skierowano na Kaukaz dla podtrzymania słabnącej niemieckiej ofensywy.
Co zadziwiające, 22. Dywizja Piechoty Wolffa trafiła na Kretę jako wojsko okupacyjne. Było to marnowanie dobrej dywizji piechoty, choć może wynikało to z faktu, że ciężkie straty wykluczyły ponowne wykorzystanie dywizji jako jednostki ofensywnej. Zamiast więc użyć 11. Armii w całości dla wykonania jakiegoś istotnego zadania, została ona rozformowana, a jej otrzaskane w bojach dywizje rozproszone.
Reklama
Gdyby armię uzupełniono i zachowano w całości, mogłaby stanowić dla Hitlera i OKH silny odwód strategiczny. Gdy w listopadzie 1942 roku Sowieci okrążyli wojska niemieckie pod Stalingradem, taki odwód mógłby całkowicie zmienić sytuację.
Rumuńskie straty
Straty armii rumuńskiej w szturmie Sewastopola – 8454 żołnierzy, w tym 1874 zabitych i zaginionych – znacznie mniej zainteresowały niemiecką machinę propagandową, która starała się przedstawić zdobycie miasta jako sukces głównie niemiecki.
Żołnierze rumuńscy mieli o wiele mniej okazji do zakosztowania owoców zwycięstwa. Wyznaczono ich do polowania na żołnierzy radzieckich, którzy usiłowali przedrzeć się do partyzantów w górach, albo do strzeżenia długich odcinków wybrzeża.
Niemieccy oficerowie przymykali oko na pijaństwo i rabunki uprawiane przez podwładnych, ale gromko protestowali, gdy podobnie zachowywali się Rumuni. Sam Sewastopol był po zdobyciu wypaloną ruiną. Dostawy prądu i gazu ustały, a ulice blokowały zwały gruzów. Przywrócenie choćby podstawowych usług miejskich miało wymagać długiej i ciężkiej pracy.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
97 tysięcy jeńców
Radziecka Armia Nadmorska została zniszczona. W Sewastopolu przepadło siedem dywizji strzelców i sześć jednostek piechoty morskiej. Według źródeł niemieckich do niewoli trafiło 97 tysięcy żołnierzy, w jednej trzeciej rannych. Oznaczałoby to, że w bitwie zginęło około 18 tysięcy radzieckich żołnierzy i marynarzy.
Nie wiadomo dokładnie, co się stało z jeńcami, ale spośród wziętych do niewoli w roku 1941 i 1942 żołnierzy radzieckich pozostało przy życiu niewielu. Dane 11. Armii za lipiec mówią o 36 tysiącach jeńców odstawionych do Dniepropietrowska, 76 tysiącach pozostałych w improwizowanych zagrodach dla jeńców (część zapewne stanowili jeńcy wzięci podczas operacji Trappenjagd) i 5 tysiącach, którzy zgłosili się jako Hilfswillige, czyli jako robotnicy do prac na Krymie.
Reklama
Wielu z nich było Ukraińcami lub członkami narodów kaukaskich, którzy nie pałali miłością do władzy radzieckiej. Wydaje się jednak, że sporo pojmanych oficerów politycznych i innych uznawanych za wrogów Rzeszy zostało przekazanych w ręce SD i rozstrzelanych, a ich ciała pogrzebano w rowach przeciwczołgowych na górach Mekenzijewych lub lejach po pociskach i bombach, jakimi usiane były tereny wokół Sewastopola.
Łączne straty kampanii na Krymie
Utrata Krymu stanowiła poważny cios dla Stalina, który wierzył w meldunki głoszące, że twierdza jest niemożliwa do zdobycia. Po zaskakującej klęsce pod Kerczem był zdumiony, że 11. Armia Mansteina tak szybko zdobyła resztę półwyspu. Uznał, że porażki muszą być wynikiem zdrady, sabotażu, albo jednego i drugiego.
Z rozliczeniami jednak czekał. Stalin przede wszystkim starał się ukryć przed społeczeństwem radzieckim fakt, że żołnierze i cywile w Sewastopolu zostali porzuceni przez władze wojskowe i partyjne. Przez kilkadziesiąt lat zatem prawda była skrupulatnie wymazywana z historii. Stalin uczynił natomiast z wyzwolenia Krymu priorytet podczas radzieckiej kontrofensywy.
Mimo utraty całej armii [generał Iwan] Pietrow otrzymał dowództwo nad resztkami 44. Armii, która wycofała się w maju z Kerczu, i rozkaz przygotowania obrony północnego Kaukazu. [Wiceadmirał Filip] Oktiabrski pozostał na stanowisku dowódcy Floty Czarnomorskiej, choć jego sława mocno przyblakła. Rosły natomiast notowania [kontradmirała Siergieja] Gorszkowa.
Reklama
Podbój Krymu od szturmu Perekopu do upadku Sewastopola kosztował 11. Armię niemiecką 96 tysięcy żołnierzy, w tym 21 600 zabitych i rannych. Po dodaniu 19 tysięcy żołnierzy utraconych przez oddziały rumuńskie straty Osi na Krymie w roku 1941 i 1942 wyniosły co najmniej 115 tysięcy.
Znacznie ważniejsza dla sił Osi była strata czasu i zasobów poświęconych na zdobycie drugorzędnego celu. Odesłanie tak dużych sił Luftwaffe i tak wielu dział do szturmu Sewastopola było luksusem, na który Wehrmacht nie mógł sobie za bardzo pozwolić.
Koszty radzieckie na Krymie w ciągu tych walk były gigantyczne – zniszczonych zostało pięć armii, a łączne straty zbliżały się do pół miliona żołnierzy. Co gorsza, Sowieci nie osiągnęli na Krymie żadnego ze swych celów operacyjnych mimo skierowania w tę studnię bez dna ogromnych sił i zasobów.
Związek Radziecki jednak nie musiał tak bardzo liczyć się z marnotrawieniem ludzi i sprzętu jak Trzecia Rzesza. Niemiecki podbój Krymu miał więc być zwycięstwem zarówno kosztownym, jak i w ostatecznym rozrachunku pyrrusowym.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Roberta Forczyka pt. Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941-1944. Jej polska edycja ukazała się w 2023 roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis. Przekład: Jan Szkudliński