Życie galicyjskich chłopów pańszczyźnianych w pierwszej połowie XIX wieku było pasmem udręk. Milionom mieszkańców wsi codziennie towarzyszyły praca ponad siły, nędza oraz przemoc ze strony dziedziców. Ich los ułożyłby się jednak zupełnie inaczej, gdyby tylko jedna decyzja została utrzymana w mocy. Do wielkiej zmiany było bardzo blisko.
W drugiej połowie XVIII wieku pod wpływem myśli oświeceniowej cesarstwo austriackie [które na skutek rozbiorów przejęło kontrolę nad ziemiami południowej Polski] podlegało gwałtownym przeobrażeniom i było na dobrej drodze ku stworzeniu nowoczesnego i zamożnego państwa.
Reklama
Zreformowano wówczas armię i administrację (język niemiecki stał się językiem urzędowym), skodyfikowano prawo cywilne i karne, wprowadzając między innymi śluby cywilne i znosząc karę śmierci, a także podjęto próbę podporządkowania Kościoła katolickiego władzy państwowej.
Najważniejsza reforma
Reformom tym patronował oświecony cesarz Józef II, syn Marii Teresy, który w imię jednolitości i efektywności państwa podjął się także zmiany archaicznych, a przez to nieprzynoszących dochodu, stosunków rolnych.
W ciągu dziesięciolecia 1780–1790 wprowadził sporo ustaw mających na celu ochronę i odciążenie chłopów będących podporą państwa, gdyż dostarczających mu podatków (wielokrotnie wyższych niż za czasów Rzeczypospolitej) i wojskowego rekruta.
Najważniejszą reformą, „stanowiącą prawdziwy przełom w stosunkach poddańczych”, było wprowadzenie w 1781 roku w Galicji maksymalnej wysokości pańszczyzny, czyli obowiązku nieodpłatnej pracy na rzecz pana, której wymiar uzależniony był progresywnie od wielkości posiadanego przez chłopa gruntu.
Reklama
Odtąd wynosić ona miała najwyżej trzy dni w tygodniu. Zmiana ta była fundamentalna, gdyż formalnie kładła kres horrendalnym nadużyciom szlachty (chłopi pracowali za darmo po cztery, pięć, a nawet sześć dni w tygodniu, zaniedbując swoje gospodarstwa), mimo że objęła przede wszystkim kmieci odrabiających dotychczas najwięcej pańszczyzny. Tam, gdzie chłopi wcześniej pracowali mniej niż trzy dni w tygodniu – a tak było w przypadku biedniejszych – ich powinności pozostały bez zmian.
Ograniczenie poddaństwa osobistego
Kolejna ważna reforma nadeszła rok później, gdy „cesarz filozof” ograniczył poddaństwo osobiste, zezwalając włościanom na zawieranie małżeństw bez zgody dworu, swobodny wybór i zmianę zawodu oraz opuszczenie wsi. Prawo wychodu dla większości jej mieszkańców pozostało jednak iluzoryczne, gdyż obwarowane było obowiązkiem znalezienia zastępcy, który przejąłby porzucany grunt.
Bez przeszkód korzystać z niego za to mogli nieposiadający ziemi komornicy, a z drugiej strony bogaci gospodarze zakupni, czyli użytkujący grunty pańskie na podstawie umowy. Co oczywiste, ci ostatni niechętnie rezygnowali z dochodowych gospodarstw.
Uregulowanie robocizn nadzwyczajnych
Józef II doskonale wiedział, że jakakolwiek zmiana stosunków rolnych może być skuteczna tylko pod warunkiem uregulowania robocizn nadzwyczajnych – zwyczajowych powinności na rzecz dworu, w które system feudalny przez lata obrastał. Jako niewliczane do pańszczyzny dodatkowo drenowały siły oraz czas chłopów, stanowiąc dla nich prawdziwe utrapienie.
Dlatego w kolejnych latach ustalił, że stróża, czyli obowiązek pilnowania bydła i zabudowań gospodarskich dziedzica, a także darmochy, czyli inne ponadwymiarowe prace dla dworu, mogą być wykonywane, o ile zostaną zaliczone na poczet pańszczyzny. Oprócz tego ograniczył podwodę – uciążliwą usługę transportową zboża i innych dworskich towarów – oraz zapewnił chłopom w podróży pieniądze na wyżywienie oraz obrok dla zwierząt.
Odtąd poddani mogli być wzywani do „polowania, rybołówstwa, stróży, posyłek, do pracy w młynach i gorzelniach, do robót melioracyjnych, do wywozu płodów rolnych z majątku”. Nie wolno było natomiast najmować ich do pracy poza majątkiem, robót rzemieślniczych, pracy we dworze czy flisactwa.
Reklama
Dopełnieniem tych reform było zniesienie na mocy patentu z 1786 roku licznych danin: owoców, tytoniu, pierza czy słomianych mat, oraz opłat: od komorników, od wypasania gęsi na łąkach, a także kominnego, solowego, groszowego (za pokwitowanie odbioru podatku gruntowego), czopowego (od każdej kupionej beczki piwa lub wódki) czy wyborowego (za wybór wójta i przysięgłych wsi.
Dalsze ograniczenie pańszczyzny
W tym samym patencie podjęto kolejną próbę ograniczenia pańszczyzny. Ustalono więc jej maksymalną wysokość także dla chałupników i komorników na jeden dzień w miesiącu. Choć wydaje się to niewiele, należy pamiętać – jak już była o tym mowa – że wymiar pańszczyzny uzależniony był od areału posiadanego gruntu. Dlatego najbiedniejsi mieszkańcy wsi odrabiali jej mniej.
Chałupnicy i komornicy nie mieli własnych zwierząt, w pole więc wychodzili osobiście (pańszczyzna piesza), w odróżnieniu od bogatszych chłopów, którzy pracowali przy pomocy wynajętych parobków posługujących się jednym, parą, trzema lub czterema końmi albo wołami (pańszczyzna ciągła/sprzężajna).
Zgodnie z patentem Józefa II tych rodzajów pracy nie można było łączyć ani zamieniać. Ustawa ta szczegółowo określiła także sposób egzekwowania pańszczyzny, ustalając długość jednego dnia roboczego w lecie na dwanaście godzin, a zimą – na osiem. Chłop pracujący na rzecz pana miał prawo w sezonie zimowym do jednej godzinnej przerwy na posiłek i do dwóch godzin przerwy w lecie. W porach zbioru pracę przedłużyć można było o jedną lub dwie godziny.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Mimo tych szczegółowych postanowień obliczanie i egzekwowanie pańszczyzny otwierało pole do niezliczonych nadużyć, które stanowiły kość niezgody między chłopstwem a szlachtą przez następne kilkadziesiąt lat. Na przykład swoistej interpretacji poddała polska szlachta ograniczenie pańszczyzny do trzech dni w tygodniu (156 dni w roku), argumentując, że ma ono zastosowanie jedynie w sytuacjach, gdy jej dawny wymiar był nieograniczony. Tam, gdzie dotychczas w inwentarzach widniały cztery czy pięć dni pracy na pańskim, liczby te miały pozostawać rzekomo w mocy.
Do czego dążył cesarz?
Ponieważ celem reform józefińskich było zniesienie nieopłacalnych przeżytków feudalizmu, a nie całkowita przebudowa stosunków społecznych, stratę właścicieli majątków wyrównano, wprowadzając przymusowy płatny najem podczas żniw i sianokosów. Dni pomocne, wynagradzane według niskiej stawki pieniężnej ustalanej przez administrację państwową, dotyczyły odrabiających do dwóch dni pańszczyzny tygodniowo, a więc nie obejmowały kluczowych dla państwa kmieci.
Reklama
Oprócz tego chłopi zobowiązani byli nadal do czynszów w gotówce i danin w naturze: zboża, drobiu, przędziwa i płodów leśnych. Ich wysokość różniła się między gminami i zależała od miejscowych zwyczajów. Dziedzic zarabiał także na prawie propinacji, czyli na monopolu produkcji i sprzedaży napojów alkoholowych. Te sprzedawał w oddawanych w arendę karczmach prowadzonych najczęściej przez Żydów.
Obowiązki panów i chłopów
Ideologicznym uzasadnieniem pańszczyzny był łączący chłopa i pana „węzeł poddańczy”, w ramach którego obu stronom przysługiwały prawa i obowiązki. Włościanin, w zamian za przyznany mu do użytkowania dziedziczny grunt rustykalny (własność wspólna wsi i dziedzica), odrabiał pańszczyznę na gruntach dominikalnych (pańskich).
Po śmierci gospodarza zgodę na objęcie ziemi przez jego potomka wyrazić musiał jednak pan. Z tym bywało różnie, gdyż – jak pisze znawca stosunków włościańskich w Galicji – szlachta grunty rustykalne uważała za swoją własność.
Nie miała jednak prawa wcielić ich do folwarku, a na wakującej ziemi musiała osadzić nowego poddanego. Miała także bardzo utrudnioną drogę do formalnego usunięcia z gruntu rustykalnego chłopa odmawiającego świadczeń poddańczych.
Reklama
Ten z kolei nie mógł obciążać czy dzielić użytkowanej ziemi, a zatem po jego śmierci przypadała ona najstarszemu potomkowi, a reszcie rodzeństwa pozostawał jedynie udział w ruchomościach zmarłego. Stąd częste były na wsi przypadki deklasacji, gdy gospodarscy synowie musieli szukać zarobku u innych kmieci.
W ramach łączącego chłopów i dziedziców „węzła poddańczego” obowiązkiem tych ostatnich była opieka nad włościanami w przypadku klęsk elementarnych takich jak grad, powódź czy zaraza bydła. „Dwór obowiązany był wtedy pożyczyć gospodarzowi zboża na zasiew i wyżywienie albo gotówki na zakup inwentarza”. Dziedzic zobligowany był także do nieodpłatnego dostarczenia materiałów na budowę nowej chałupy w przypadku zniszczenia starej.
Chłopu przysługiwały także serwituty leśne i pastwiskowe, czyli możliwość korzystania z drewna z lasów dworskich i wypasania bydła na gruntach dominikalnych (aż 99,3 procent lasów należało wówczas do szlachty). W praktyce wzajemne prawa i obowiązki były częstym zarzewiem konfliktów, a nierzadkim zachowaniem dziedziców było żądanie nienależnych płatności za swe patrymonialne zobowiązania.
Zaprzepaszczona szansa
W 1789 roku cesarz Józef II chciał pójść o krok dalej i całkowicie znieść pańszczyznę oraz daniny na rzecz dworu, zamieniając je na czynsz. Plany te zostały jednak pokrzyżowane przez jego śmierć i sprzeciw arystokracji, w którego wyniku następca tronu Leopold II cofnął rewolucyjny patent.
Reklama
Nowy cesarz „poszedł przeciwną drogą, pozyskiwania szlachty i wielkich panów”, a nadchodzące klęski w wojnach z Napoleonem oraz pustki w państwowej kasie spetryfikowały stosunki na wsi aż do Wiosny Ludów. Austria zawróciła wówczas z drogi nowoczesnego rozwoju, a w wyniku zaniechania dalszych reform rolnych doprowadzono do zaognienia stosunków na wsi i sukcesywnego ubożenia chłopów.
Tym samym umożliwiono powstanie pojęcia „nędza galicyjska”, spopularyzowanego przez Stanisława Szczepanowskiego w głośnej książce z 1888 roku Nędza Galicji w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Ryszarda Jamki pt. Panów piłą. Trzy legendy o Jakubie Szeli. Książka ukazała się w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Marginesy.