Zawisza Czarny herbu Sulima cieszył się sławą już za życia. Dopiero jednak po tym, jak odszedł, zaczęto pisać o nim, jako o idealnym średniowiecznym rycerzu. Taki obraz potęgowały jeszcze historie na temat końca, jaki spotkał człowieka, na którym ponoć można było „polegać, jak na Zawiszy”. Ile było w nich prawdy?
Anna Klubówna, autorka popularnonaukowej biografii Zawisza Czarny w historii i legendzie nie tylko przytaczała już utarte mity na temat najbardziej znanego polskiego rycerza, ale też tworzyła własne. Jedna z jej tez okazała się szczególnie atrakcyjna, do dzisiaj się ją powtarza.
Reklama
Wielki dylemat Zawiszy Czarnego?
Autorka stwierdziła mianowicie, że do ostatniej kampanii zbrojnej w swoim życiu Zawisza Czarny przystąpił, ponieważ nie chciał, by bieżące sprawy polityczne zmusiły go do naruszenia zasad etosu rycerskiego, którym ponoć zawsze wiernie hołdował.
U schyłku swej kariery – w latach 20. XV stulecia – Zawisza Czarny obracał się przede wszystkim na dworze króla Węgier i Czech Zygmunta Luksemburskiego. Był to okres wielkiego sporu religijnego pomiędzy Kościołem rzymskim, a radykalnymi reformistami, rozwijającymi myśl praskiego teologa Jana Husa – a więc husytami.
Jak stwierdziła Klubówna, Zawisza Czarny przeczuwał, że wypadki zmuszą go to dokonania wyboru między dwiema stronami:
A jak miał zdecydować? On, rycerz krzyżowy, człowiek zaufany wyborców papieża, który z tym papieżem teraz prowadził korespondencję, wstawiał się za zaprzyjaźnionymi biskupami? A przeciw nim – także nie mógł.
Byłoby to zaprzeczeniem wszelkich wysiłków o reformę kościoła, w czym zapewne brał udział od młodości. Byłoby zaprzeczeniem szlachetnej postawy na soborze w Konstancji, gdzie – jeden z niewielu – bronił Husa.
Według Klubówny Zawisza, postawiony między młotem a kowadłem, zdecydował, że najlepszą opcją będzie opuścić kraj i wyruszyć do walki z niebezpieczeństwem, którego żadna ze stron nie kwestionowała – a więc z Turkami. Taki tok rozumowania miał go doprowadzić na pole bitwy pod Golubacem, gdzie zginął.
Reklama
Nieskazitelny rycerz, albo… przedsiębiorca wojenny
Cały barwny wywód autorki nie ma jednak żadnego oparcia w źródłach. W rzeczywistości Zawisza Czarny walczył z husytami już wcześniej, w latach 1420-1422. Trudno uwierzyć, że nagle nabrałby w tej sprawie wątpliwości kilka lat później.
Poza tym, jak podkreślają autorzy krytycznego opracowania Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima, decyzja o zaangażowaniu się w „krucjatę” nie była na pewno nagła, impulsywna.
Zawisza „wzbogacił się już na samych przygotowaniach do wojny z Turkami w 1428 roku, występując (nie po raz pierwszy zresztą) jako przedsiębiorca wojenny, czyniąc za pieniądze zaciągi do wojska króla Zygmunta Luksemburskiego”.
Ostatnia wyprawa Zawiszy Czarnego
Za podobnie przekoloryzowane należałoby uznać niemal wszystkie – zarówno historyczne, jak i współczesne – opowieści o ostatnich chwilach Zawiszy Czarnego.
Reklama
Zakłada się, że rycerz u schyłku życia wziął udział nie w jednej, lecz w dwóch wyprawach na Turków: w 1427 i 1428 roku. Na pewno był w maju 1428 roku pod Golubacem w Serbii, gdy Węgrzy usiłowali zdobyć tę twierdzę obsadzoną przez wroga.
Nie tylko oblężenie zakończyło się fiaskiem, ale też Turcy znienacka zaatakowali siły Zygmunta Luksemburskiego i zadali im srogie straty.
Świadkowie i uczestnicy wydarzeń donosili później, że życie króla znalazło się w niebezpieczeństwie, że poległo wielu rycerzy, a poza tym pewna ich liczba została pojmana przez wroga. Wśród zaginionych był też Zawisza Czarny, choć brakowało zgody co do tego czy poległ, czy raczej znalazł się w niewoli.
Zygmunt Luksemburski, bardzo ceniący polskiego rycerza, usiłować zasięgnąć wiadomości o jego losie, wysłannicy powrócili jednak z niczym. W efekcie przyjęto po prostu, że Zawisza Czarny zginął. Dopiero później zaczęły być snute legendy o tym, jak rzekomo wyglądały jego ostatnie czyny i słowa.
Legenda o śmierci Zawiszy Czarnego
Najszerszą i najbardziej szczegółową przedstawił, w kilka dekad po fakcie, Jan Długosz. Jak referują autorzy książki Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima:
Wedle kronikarza Zawisza odmówił wycofania się z pola bitwy mimo, że sam król Zygmunt przysłał mu łódź do przeprawy na bezpieczny brzeg rzeki, następnie w specjalnie wybranej lśniącej zbroi, na marnym małym koniku (w domyśle: ostatnim, jaki pozostał), w otoczeniu dwóch pieszych (w domyśle: swoich przybocznych, dla których koni już nie starczyło), wywijając włócznią ruszył przeciw wojsku tureckiemu.
Reklama
Otoczony przez przeciwników dostał się do niewoli. Z uwagi na swoje świetne uzbrojenie brany był za króla lub księcia, kiedy jednak prowadzono go do sułtana Murada II, między dwoma Turkami powstał spór o to, który z nich z nich pochwycił jeńca. W wyniku tej kłótni jeden z Turków ściął głowę Zawiszy, którą później pokazywano sułtanowi.
Historia zdobyła sobie ogromną popularność. Często uważa się ją nawet za podstawę przysłowia: „Polegaj jak na Zawiszy”. Rację mają jednak zapewne autorzy cytowanej, najnowszej biografii rycerza. A ich zdaniem Jan Długosz nie dysponował żadnym dodatkowymi wiadomościami. Stworzył fikcję literacką.
Powieściowa sylwetka najsłynniejszego rycerza
Żywą sylwetkę Zawiszy Czarnego, jako fascynującego człowieka z krwi i kości ukazuje Jacek Komuda na kartach powieści Zawisza. Złamany półksiężyc (Fabryka Słów 2023). Dowiedz się więcej na Empik.com.
Bibliografia
Artykuł powstał głównie na podstawie książki Beaty Możejko, Sobiesława Szybkowskiego i Błażeja Śliwińskiego pt. Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima (Wydawnictwo WiM 2003).