Przyszła królowa Elżbieta II została matką w wieku 22 lat. Od samego początku niezbyt angażowała się w wychowanie Karola. Gdy zaś w lutym 1952 roku zasiadła na tronie Wielkiej Brytanii sprawy rodzinne zeszły całkowicie na dalszy plan. O tym, jak wyglądało dzieciństwo Karola III i o co później pierworodny syn miał pretensje do rodziców pisze Iwona Kienzler w książce pt. Harry. Książę niepokorny.
Pierworodny syn Elżbiety II był owocem małżeństwa zawartego z miłości i uszczęśliwił swoich rodziców, przychodząc na świat niespełna rok po ich ślubie. Jego narodziny wywołały też istną euforię w całym imperium brytyjskim.
Reklama
Pod opieką nianiek
Jego mama wciąż była następczynią tronu, na tronie zasiadał bowiem dziadek Karola, Jerzy VI, i nikt się nie spodziewał, że jego panowanie potrwa jeszcze tylko trzy lata. Narodziny Windsora płci męskiej, następcy tronu, ucieszyły rodzinę królewską, podobnie jak polityków oraz poddanych.
Pewnym zgrzytem, a zarazem złą wróżbą na przyszłość był dość niefortunny wybór pierwszego imienia, bo imię Karol jest uważane za wyjątkowo pechowe dla władców Anglii, czego dowodzi historia dwóch Stuartów, Karola I i Karola II.
Pocieszano się jednak, że kiedy książę dorośnie i obejmie tron, zmieni je na imię znacznie szczęśliwsze dla Korony, Jerzy, do czego, jak wiemy, nie doszło. Malec był zdrowy i dobrze się rozwijał, a jego wychowaniem zajmował się sztab nianiek, bo mama nie miała dla niego czasu.
Nie dość, że całym sercem oddawała się obowiązkom następczyni tronu, to gdy jej pierworodny miał zaledwie jedenaście miesięcy, pozostawiła go pod opieką uszczęśliwionych tym faktem dziadków oraz sztabu nianiek i opiekunek i wyjechała na Maltę. Dołączyła tam do księcia Filipa, wówczas pierwszego oficera na HMS „Magpie”.
Na Malcie przyszła królowa po raz pierwszy, i jak się miało okazać ostatni, wiodła życie zwyczajnej kobiety, żony oficera Royal Navy, ale jej synek wychowywał się bez niej. Podobnie postąpiła w przypadku swojego drugiego dziecka, księżniczki Anny, urodzonej 15 sierpnia 1950 roku, która także dorastała pod okiem nianiek i opiekunek.
Rodziców widywał tylko na zdjęciach
Dla wychowywanego właściwie bez rodziców Karola, widującego ich wyłącznie na zdjęciach, Elżbieta i Filip byli obcymi ludźmi, z którymi nie udało mu się wytworzyć żadnej więzi. Znacznie bardziej był przywiązany do swoich dziadków, których widywał codziennie, oraz do nianiek, zresztą pierwszym słowem, jakie wypowiedział, było właśnie nanny – niania.
Reklama
Co prawda jego matka na wieść o chorobie króla wraz z mężem wróciła do kraju, ale nie oznaczało to zmian w życiu jej syna i córki. Wręcz przeciwnie – schorowany monarcha scedował na nią większość oficjalnych obowiązków, z których Elżbieta, od dziecka niebywale obowiązkowa, wywiązywała się bardzo sumiennie. A kiedy została królową, obowiązków jej jeszcze przybyło, co boleśnie odczuły jej dzieci.
Wprawdzie media, pracujące pod dyktando pałacu, przedstawiały ją jako wzór matczynych cnót, ale Karol i jego siostra widywali ją jeszcze rzadziej niż przedtem. I chociaż zmieniła godziny cotygodniowych spotkań z premierem po to, by móc regularnie spotykać się z dziećmi, to widywała je zaledwie na pół godziny. Po upływie tego czasu nianie zabierały je do ich apartamentów, bo królową drażniło ich zachowanie, jak również rozpierająca, trudna do okiełzania energia malców.
Poświęcała więcej uwagi hodowli psów niż dzieciom
Z czasem było tylko gorzej, bo Anna i Karol, chcąc widzieć się z matką, musieli umawiać się z nią… za pośrednictwem sekretarki. W królewskiej rodzinie nie do pomyślenia było, aby którekolwiek z nich wpadło tak po prostu do mamy, zapytać, co u niej słychać, porozmawiać o szkolnych problemach czy zwyczajnie dać jej buziaka.
Zdaniem wtajemniczonych królowa znaczenie więcej serca miała dla swoich ukochanych piesków rasy corgi oraz koni, bo ich hodowla była prawdziwą pasją monarchini. [Jak zżymał się jeden z jej sekretarzy, udzielając wywiadu już po przejściu na zasłużoną emeryturę:]
Reklama
Gdyby poświęciła wychowaniu dzieci choć połowę tego czasu, który poświęcała hodowli, w rodzinie królewskiej nie byłoby takich problemów emocjonalnych. Gdyby nie czytała tych wszystkich dokumentów – bo co jej to dawało? – a poważniej potraktowała swoje obowiązki matki i żony, wszyscy o wiele lepiej na tym by wyszli.
Owszem, świetnie radzi sobie z premierami, ale czy umiała poradzić sobie z najstarszym synem? A co było ważniejsze?.
Powierzyła wychowanie syna Filipowi
Być może Elżbieta była zbyt młoda na macierzyństwo, a może faktycznie chcąc sprostać roli monarchini, którą została stanowczo w zbyt młodym wieku, przedkładała powinności wobec Korony nad obowiązki wobec dzieci. Bo przecież w stosunku do swoich młodszych synów, Andrzeja i Edwarda, była zupełnie inna. Nie bez przyczyny obaj uchodzą za najszczęśliwsze dzieci Elżbiety i Filipa.
W dodatku tak się niefortunnie dla Karola złożyło, że królowa, zajęta sprawami państwa, kierowanie jego wychowaniem powierzyła Filipowi, któremu najwyraźniej doskwierało odgrywanie drugoplanowej roli w ich małżeńskim stadle. Nie dość, że w trakcie ceremonii koronacyjnej musiał przyklęknąć przed swoją żoną i ślubować jej posłuszeństwo, to w tym samym dniu jego syn awansował w królewskiej hierarchii wyżej od niego.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
To wszystko ubodło ambitnego Filipa, któremu już wcześniej nie podobało się, że ich dzieci nie noszą jego nazwiska. Mawiał, że jest tylko „amebą” w królewskiej rodzinie. I po części tak było, bo zgodnie z wielowiekową tradycją, dworskim protokołem i etykietą książę musiał podążać „dwa kroki za królową” i zawsze znajdować się w jej cieniu, chociaż jego niespożyta energia i temperament sprawiały, że od czasu do czasu udawało mu się jednak z tego cienia wychodzić.
Elżbieta, dla której Filip był miłością życia, zdawała sobie sprawę, że pozycja, jaką zajmuje jej energiczny z natury małżonek, jak również przymusowa bezczynność, bo książę po koronacji musiał zrezygnować z czynnej służby, bardzo mu doskwierają. I zapewne dlatego powierzyła mu wychowanie dzieci, co w przypadku jej pierworodnego syna okazało się niezbyt dobrym pomysłem.
Reklama
Nie pojawił się nawet na urodzinach syna
Filip początkowo niezbyt przykładał się do ojcowskich obowiązków, skoro przez pierwsze pięć lat był wielkim nieobecnym w życiu chłopca. Nie pojawiał się nawet na urodzinach pierworodnego, ograniczając się do wysyłania mu bilecików z życzeniami. A potem narzekał, że wychowaniem jego syna zajmują się wyłącznie kobiety i zniewieściali dworacy, na skutek czego przyszły król wyrasta na ofermę i ciamajdę.
W rzeczywistości Karol nie był żadną ofermą, tylko zamkniętym w sobie introwertykiem, w dodatku bardzo nieśmiałym. Dręczyły go również kompleksy dotyczące odstających uszu, które jego ukochany wujek Dickie nazywał „płetwami Windsorów” i które fotografowie wykonujący zdjęcia rodziny królewskiej, dbając o wizerunek następcy tronu, przyklejali taśmą do skóry.
Na koniu mały książę czuł się niepewnie, z nerwów obgryzał paznokcie, panicznie bał się ciemności, do tego cierpiał na chorobę morską, a przecież był synem admirała! Te kompromitujące zdaniem jego ojca cechy charakteru Karola rzucały się w oczy, zwłaszcza gdy porównywano go z młodszą siostrą, dziewczynką śmiałą, odważną i pyskatą, która w końskim siodle czuła się tak, jakby się w nim urodziła.
Filip, człowiek ulepiony z zupełnie innej gliny niż Karol, który wdał się w równie nieśmiałego i zakompleksionego dziadka po kądzieli, króla Jerzego VI, postanowił uczynić z pierworodnego prawdziwego twardziela. [Jeden z przyjaciół księcia zauważał:]
Reklama
Filip starał się wychować syna, który potrafi być królem w brutalnym świecie. Z pewnością Karol nie był beksą, miał jednak ogromną wrażliwość. Książę Filip nie całkiem zdawał sobie z tego sprawę. Inne dziecko mogłoby nawet nie zwrócić na to uwagi, ale Karol zwijał usta w podkówkę. Po prostu wycofywał się.
Nauka w Hill House
A takie zachowanie jeszcze bardziej irytowało jego ojca, który zdecydował, że następcę tronu należy wyrwać spod opieki nianiek i dworaków, wśród których się wychowywał. Dlatego nie zgodził się, aby jego syn uczył się w domu pod okiem prywatnych nauczycieli, ale wysłał go do publicznej szkoły Hill House, po roku zaś Karol trafił do tej samej placówki, w której przed laty uczył się Filip – Cheam School.
Filip wspominał tę szkołę bardzo dobrze, ale jego pierworodny wyniósł z placówki jak najgorsze wspomnienia, gdyż wobec uczących się tam dzieci stosowano bardzo surowe metody wychowawcze. Karol poza tym stał się ofiarą przemocy w szkole: bezustannie się z niego naśmiewano i z powodu nadwagi przezywano tłuściochem. A kiedy wspólnie z nielubiącymi go kolegami oglądał w telewizji Elżbietę II, obwieszczającą światu, że nadaje synowi tytuł księcia Walii, poczuł się jeszcze bardziej wyobcowany.
Dla zamkniętego w sobie chłopca prześladowania i bezustanne drwiny rówieśników stały się niemal traumatycznymi doświadczeniami, które z pewnością wpłynęły negatywnie na jego wyniki w nauce. Bo Karol, mówiąc oględnie, nie należał do najlepszych uczniów i ledwo przebrnął przez egzaminy końcowe.
Reklama
„Piekło” Gordonstoun
W przypadku chłopców z wyższych sfer kolejnym etapem edukacji była nauka w Eton, ale z woli ojca książę trafił do Gordonstoun na północy Szkocji. Pobyt w tej placówce, w której stosuje się dość nieszablonowe metody kształcenia, stał się dla następcy tronu kolejnym traumatycznym przeżyciem, Karol określił ten okres swojego życia „piekłem”.
Jak łatwo się domyślić, chłopak miał poważne problemy z adaptacją w nowym środowisku, a jego koledzy nie dość, że go nie zaakceptowali, to jeszcze traktowali jak obiekt okrutnych żartów i znęcali się nad nim.
„Czy można traktować kogoś jak normalnego faceta, jeśli portret jego matki jest na monetach, które wydajesz w szkolnym sklepie, i na znaczkach, które przyklejasz na listy do domu; jeśli gdziekolwiek on się poruszy, krok w krok za nim chodzi detektyw?” – pytał retorycznie jego kolega ze szkoły w rozmowie z dziennikarzem związanej z pobytem następcy tronu w Gordonstoun.
Harry w autobiografii napisał, że gdy ojciec opowiadał synom o nauce w tej szkole, przyznał, że „ledwo przeżył” pobyt w tej placówce. Jeżeli wierzyć relacji księcia Sussexu, Karol, opowiadając im tę historię, trzymał w rękach pluszowego misia, swoją ukochaną przytulankę z dziecięcych lat.
Reklama
Miś wszędzie tacie towarzyszył. Wyglądał żałośnie, z połamanymi ramionami i zwisającymi wyprutymi nitkami, pokryty częściowo załatanymi dziurami. Wyglądał, tak sobie wyobrażałem, jak tata, kiedy łobuzy się z nim rozprawiły. Miś wymownie ukazywał, bardziej niż tacie kiedykolwiek udało się to wyrazić, głęboką samotność dzieciństwa taty.
Pierwszy z wyższym wykształceniem
Szczęściem w nieszczęściu to właśnie tam Karol odkrył swoją wielką pasję, którą był teatr, a szkolne występy dowiodły, że ma spore zdolności aktorskie. Nie zaimponował tym ojcu, którego irytowały mierne wyniki syna w sporcie. Trzeba jednak przyznać, że to właśnie Filipowi następca tronu zawdzięcza przełamanie lęku przed wodą, umiejętność jazdy konnej i gry w polo, jak również pasję do myślistwa.
Po ojcu Karol odziedziczył też zamiłowanie do służby na morzu, dlatego po ukończeniu studiów wstąpił do marynarki wojennej, a służbę zakończył po ślubie z Dianą. Chęć zaimponowania ojcu sprawiła też, że nauczył się pilotażu i ku swemu zdziwieniu odkrył, iż bardzo dobrze czuje się zarówno za sterami samolotu odrzutowego, jak i śmigłowca. Książę Walii jest więc posiadaczem licencji pilota.
Jest też jedynym królem Wielkiej Brytanii legitymującym się dyplomem uniwersyteckim: 2 sierpnia 1975 roku ukończył studia w Trinity College w Cambridge, z wykształcenia jest archeologiem, specjalizującym się w historii wypraw krzyżowych.
Reklama
To ostatnie osiągnięcie pierworodnego niezbyt obeszło Filipa, któremu wprawdzie trudno odmówić wrodzonej inteligencji, ale z pewnością nie można go nazwać intelektualistą. Małżonek Elżbiety nad uczone dysputy zawsze przedkładał aktywność fizyczną, podobnie jak jego jedyna córka Anna, która wprawdzie w szkole miała opinię bystrej i inteligentnej, ale nie poszła w ślady starszego brata.
Zamiast ślęczeć nad książkami, wolała galopować na koniu bądź towarzyszyć ojcu w górskich wspinaczkach czy żeglowaniu po morzu. Anna nie ma złego zdania o rodzicach i w przeciwieństwie do Karola bardzo ciepło wspomina swoje dzieciństwo. Karol natomiast bardzo surowo oceniał zarówno ojca, jak i matkę.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Iwony Kienzler pt. Harry. Książę niepokorny. Książka ukazała się w 2023 roku nakładem wydawnictwa Bellona.