Wnętrze słowiańskiej chaty. Rysunek współczesny

Życie w słowiańskiej chacie z wczesnego średniowiecza. Tak wyglądało wnętrze domu sprzed ponad 1000 lat

Strona główna » Średniowiecze » Życie w słowiańskiej chacie z wczesnego średniowiecza. Tak wyglądało wnętrze domu sprzed ponad 1000 lat

Proste, ciasne i ciemne. Takie były typowe domostwa Słowian żyjących przeszło 1000 lat temu na ziemiach polskich i nie tylko. Typowa chata z najwcześniejszego średniowiecza miała zaledwie kilkanaście metrów kwadratowych. Była zagłębiona w ziemi i zwykle nie miała żadnych pełnowymiarowych okien. Co jednak znajdowało się w jej wnętrzu i jak nasi przodkowie radzili sobie w tak siermiężnych warunkach?

Do typowej ziemianki schodziło się po prostej drabince albo po schodkach wykutych w ziemnej ścianie. Wnętrze nigdy nie było dzielone. Dom wczesnych Słowian składał się z jednego pomieszczenia. Było ono ciasne, więc latem większość codziennych czynności wykonywano zapewne na zewnątrz, pod gołym niebem. Gdy jednak nadciągały mrozy, całe życie rodziny trzeba było zmieścić w półmroku, na powierzchni 10 czy 15 metrów kwadratowych.


Reklama


Najważniejszy punkt słowiańskiej chaty

Po zejściu pod ziemię w oczy rzucał się po pierwsze masywny piec. Zwykle stał w rogu, po stronie przeciwnej do wejścia. Taka lokalizacja uchodzi wręcz za jedną z charakterystycznych oznak słowiańskiego budownictwa. Łatwo ją zresztą zrozumieć. Na północno-wschodni kąt domu z zewnątrz najkrócej padały promienie słońca, był on więc najchłodniejszy. I tam najczęściej lokowano źródło ciepła.

Niekiedy piece lepiono z gliny, to był jednak wyjątek od reguły. Za standard należy uznać konstrukcję kamienną. Dobrze zachowane i dokładnie przebadane przykłady z czeskich Roztoków pozwalają bardzo wiele powiedzieć o tych słowiańskich źródłach ogrzewania. Piec był ogółem największym, najcięższym, a zapewne też najtrudniejszym do wykonania elementem wyposażenia ziemianki.

Przykład pieca słowiańskiego z wczesnego średniowiecza odkopany w czeskich Roztokach.

Głazy należało ułożyć tak, by powstała zamknięta lub przynajmniej półzamknięta kopuła. Wewnątrz znajdowała się komora otoczona wieńcem najbardziej masywnych kamieni. To w niej rozpalano ogień. Miała obowiązkowo otwór z przodu, przez który dokładano drewna i wymiatano popiół. Przez tą lukę wydostawało się poza tym najwięcej ciepła. Piec skutecznie doświetlał też izbę.

Największe pojedyncze głazy, z których budowano piece, ważyły do 100 kilogramów. Cała konstrukcja – nawet pół tony, a więc tyle co sześć czy siedem współczesnych lodówek albo pralek. Potrzeba było dużo siły i samozaparcia, by przytargać cały konieczny materiał do wioski, znieść go ostrożnie do wnętrza ziemianki, a wreszcie ułożyć z taką finezją, by nie połamać sobie rąk pod spadającymi głazami.


Reklama


Gotowy piec, czasem oblepiony gliną dla większej stabilności, zajmował na długość i szerokość od 100 do 150 centymetrów. Samo palenisko było długie i szerokie na 40–60 centymetrów, ale nisko sklepione. Dało się wygodnie dorzucać do niego polana, ale raczej nie zmieściłyby się tam żadne większe naczynia.

Gotowanie, prażenie, wypiekanie

Garnki z potrawami ustawiano nie w piecu lub na nim, lecz przed paleniskiem, jak najbliżej otworu. Tylko jedna strona była bezpośrednio wystawiona na żar, zawartość należało więc stale mieszać. Według eksperymentów prowadzonych w czeskich Lounach – gdzie zespół ochotników zbudował dwie słowiańskie chaty historycznymi metodami – dawało to w pełni zadowalający efekt.

Artykuł powstał na podstawie mojej nowej książki pt. Cywilizacja Słowian. Prawdziwa historia największego ludu Europy (Wydawnictwo Poznańskie 2023).

Przy z pozoru zupełnie prowizorycznym palenisku gotowanie trwało wcale nie dłużej niż na współczesnej kuchni gazowej albo elektrycznej. Z kolei bezpośrednio do pieca, na rozżarzone drwa, można było wsuwać prażnice – gliniane tacki przypominające patelnie i służące, zgodnie z nazwą, między innymi do prażenia zboża. Używano ich, by zapewnić większą trwałość zapasom albo do przygotowania określonych rodzajów kaszy.

Poza tym na żarze wypiekano podpłomyki: podstawowy rodzaj pieczywa, w formie przaśnych, płaskich placków z mąki nasączonej wodą.

Słowianie znali także chleb, ten jednak wymagał innego rodzaju pieca. Z rzadka na miejscu dużych ziemianek spotyka się również ślady pieców chlebowych. Doświadczenia prowadzone w Muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu Dolnym sugerują jednak, że chleb wypiekano zwykle poza lepianką, pod gołym niebem – na otwartych paleniskach, pod prostymi glinianymi kopułami.


Reklama


Ściany i podłogi typowej słowiańskiej ziemianki

Ściany zagłębionego domostwa były ziemne, wyrównywano je gliną. Dla większej wygody i lepszej izolacji można je też było obłożyć drewnem. Ślady po takim rozwiązaniu są jednak dość nieliczne. Natrafiono na nie na przykład w chatach z Bachórza i z Grodziska Dolnego na Podkarpaciu, w których ewidentnie doszło do pożaru. Kataklizm sprawił zaś, że mieszkańcy porzucili zwęglone dranice i nie próbowali wykorzystywać ich w innym celu.

Także podłogi były niekiedy wykładane belkami albo układano na nich skóry. Wydaje się jednak, że w większości lepianek za podłogę służyło tylko nieosłonięte klepisko, wyrównywane i utwardzane z użyciem gliny. Na taką zimną posadzkę wysypywano poza tym tylko słomę lub chrust.

Na czym sypiali Słowianie?

Lepiej zabezpieczona musiała być oczywiście ta część izby, w której spędzano noce. Wcześni Słowianie na pewno nie mieli łóżek podobnych do tych, na jakich sypiają dzisiejsi Europejczycy. Nie układali się też jednak do snu na gołej, nieosłoniętej ziemi.

Archeolodzy przyjmują często, że sypiano na drewnianych platformach. Były one nieznacznie podniesione, mogły na przykład mieć wysokość około 30 centymetrów, za dnia służyły więc także za miejsce do siedzenia. Aby dodatkowo się ogrzać i wygodniej ułożyć, sięgano po futra i skóry, a pewnie też rozsypywano na legowiskach słomę. Nie było przestronnie, ale też nie tak ciasno, jak można by sądzić.

Platforma do spania ze zrekonstruowanej ziemianki
Platforma do spania ze zrekonstruowanej ziemianki słowiańskiej w czeskich Lounach.

Dodatkowy eksperyment prowadzony w czeskich Lounach wiązał się z zakwaterowaniem latem w chacie o powierzchni niespełna 10 metrów kwadratowych pięcioosobowej rodziny. Wszyscy jej członkowie spali na platformie w kształcie litery L. Główna jej część zajmowała całą jedną ścianę izby, była długa na około 3 metry i szeroka na metr. Przy sąsiedniej ścianie znajdowała się reszta platformy, krótsza, bo dalej były drzwi ziemianki.

Stwierdzono, że ochotnicy bez problemu mieścili się na takim łóżku. I że we wczesnym średniowieczu w miarę potrzeby mogłoby na nim spać nawet więcej osób, a w każdym razie więcej dzieci.

Jakie meble stały w słowiańskiej ziemiance?

W małej ziemiance miejsce do spania mogło zajmować 30 procent całej przestrzeni. Piec, dodatkowo odsunięty od ścian, jeśli te były pokryte drewnem, ponad 20 procent, a z miejscem do gotowania nawet więcej. Na dodatkowe meble brakowało już pewnie przestrzeni.


Reklama


Nie można wykluczyć, że niekiedy sklecano stoły lub ławy. Typowy słowiański osadnik z pierwszych stuleci raczej ich jednak nie potrzebował, większość prac była bowiem wykonywana tuż nad ziemią albo wprost na niej. Poza tym dla codziennej wygody ważniejsze było to, by zapewnić swobodne przejście od drzwi do pieca, tak żeby dało się wnosić opał, wodę i zapasy oraz wynosić popiół.

Czasem archeolodzy natrafiają natomiast na ślady po palikach i lekkich słupkach, zauważalnych pośrodku chaty lub blisko wejścia. Interpretuje się je między innymi jako pozostałość po miejscach, gdzie zimą rozstawiano krosna, by podczas słoty i mrozu wyrabiać tkaniny na ubrania oraz koce. To były jednak przybory, które dało się łatwo przesunąć albo zdemontować.

Śladem po pracy z lnem i skórą są też odnajdywane niekiedy na miejscu ziemianek przęśliki, czyli ciężarki tkackie, a także kościane igły oraz szydła.

Typowa słowiańska ziemianka z najwcześniejszego okresu zrekonstruowana w skansenie archeologicznym w Trzcinicy na Podkarpaciu (fot. Kamil Janicki).
Typowa słowiańska ziemianka z najwcześniejszego okresu zrekonstruowana w skansenie archeologicznym w Trzcinicy na Podkarpaciu (fot. Kamil Janicki).

Sztuka krzesania ognia

Ogółem wnętrze niewątpliwie było stale zagracone. W chacie trzymano kilka albo kilkanaście garnków, zawierających podręczne składniki i gotowe potrawy. Były też wiadra, służące na przykład do czerpania wody ze strumienia lub studni.

Archeolodzy często natrafiają poza tym w ziemiankach na duże gliniane naczynia, które wkopywano w ziemię obok pieca. Służyły, jak się sądzi, do przechowywania większego zapasu wody lub zboża.


Reklama


Przy piecu zapewne układano nie tylko stertę garnków, lecz także podręczny stos drewna. Większe pieńki doraźnie mogły zastępować zydle, zapewniały miejsce do siedzenia. Z kolei ponad paleniskiem były trzymane, jak się sądzi, narzędzia potrzebne do rozpalania ognia. W czasach nie znających ani zapałek, ani zapalniczek, sięgano zwykle po krzesiwo.

Była to podłużna metalowa sztabka, którą zamaszyście pocierano kawałek krzemienia tak, by wskrzesić iskrę. Następnie rzecz najtrudniejsza: iskrę należało złapać w łatwopalny materiał, by ten zaczął się tlić. Za taką podpałkę mógł służyć kawałek tkaniny albo hubka – grzyb rosnący na drzewach. Aby wzniecić płomienie, potrzeba było wprawy i refleksu. Przede wszystkim jednak przybory musiały być idealnie suche, dlatego należało je przechowywać w najcieplejszym punkcie domu.

Wnętrze typowej ziemianki słowiańskiej. Rysunek współczesny.
Wnętrze typowej ziemianki słowiańskiej. Rysunek współczesny.

Dwa niezbędne przybory w słowiańskim domostwie

Całkiem sporo przestrzeni było potrzeba jeszcze na dwa nieodzowne narzędzia kuchenne. Pierwsze wykonywano z drewna, więc archeologia wczesnosłowiańska nie zna wielu jego przykładów. Nie ulega jednak wątpliwości, że każda lub niemal każda ziemianka dysponowała jakąś jego odmianą.

Mowa o stępie – dużym, wąskim moździerzu, do którego nasypywano wyprażone ziarno, a następnie obłuskiwano je i rozbijano przy użyciu swoistego tłuczka, niekiedy nabitego ćwiekami. W ten sposób uzyskiwało się pęczak, czyli kaszę jęczmienną oraz kaszę jaglaną, wytwarzaną z prosa. Inaczej natomiast postępowano z ziarnami pszenicy.


Reklama


Te początkowo nie były „stępiane”; nie wydaje się, by wcześni Słowianie znali pszenną kaszę mannę. Zamiast tego zboże mełło się na mąkę. Urobek można było następnie zagotować z wodą na bryję, swoistą gęstą zupę, albo też wykonać z niego wypieki.

Do mielenia służyły żarna – wprawdzie nieprzymocowane na stałe, ale na tyle ciężkie, że raczej nie wynoszono ich na zewnątrz. Podobnie jak stępa, także to był niezastąpiony przybór kuchenny. Składał się z dwóch głazów, z których jeden był okrągły i można było nim obracać przy użyciu drewnianej rączki. Pomiędzy te kamienie wsypywano ziarno, a ścierające się bloki stopniowo je mełły.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Różne kasze i bryje stanowiły fundament kuchni wczesnych Słowian. W efekcie więc i praca z żarnami oraz stępą była obowiązkowym punktem w harmonogramie. Szacuje się, że typowa słowiańska gospodyni spędzała codziennie przynajmniej godzinę na samym mieleniu i „stępianiu” zbiorów.

Co jeszcze było potrzebne?

Nie wiadomo, jak przechowywano inne narzędzia potrzebne w ziemiance. Osełki wykonane z piaskowca lub łupku można było trzymać na ziemi. Grzebienie, wykonywane z kości lub rogu, na które niekiedy natrafiają archeolodzy, stanowiły jednak przedmiot, do którego wykonania potrzeba było dużo czasu i kunsztu, zapewne pilnowano więc, by się nie zniszczyły.

Wnętrze słowiańskiej chaty. Rysunek współczesny
Wnętrze słowiańskiej chaty. Rysunek współczesny

Z kolei żelaznym przyborom, na przykład nożom, groziła korozja, wątpliwe więc, by trafiały wprost na klepisko. Można sobie wyobrażać, że wieszano je na kołkach wbitych w ściany albo układano na półkach doczepionych do boków domu, jeśli te były wykonane z drewna.

Na Słowiańszczyźnie znano skrzynie, ale ich resztek nie odnajduje się we wczesnych ziemiankach. Były używane raczej nie do przechowywania dobytku, ale do magazynowania niektórych zbiorów, trafiały więc prędzej do jam zasobowych (o których opowiem pewnie przy innej okazji) niż do domostw.


Reklama


Czego brakowało w każdym słowiańskim domu z wczesnego średniowiecza?

Zupełnie nigdy na miejscu pierwotnych wiejskich ziemianek nie spotyka się natomiast śladów rzeczy dzisiaj oczywistej – toalet. Wychodki pojawiły się dopiero później, w grodach, a zwłaszcza tam, gdzie zamieszkiwali ludzie uprzywilejowani.

Czeska kronika Kosmasa z początku XII stulecia zawiera wzmianki pozwalające domniemywać, że na przykład wcześni słowiańscy książęta udawali się za potrzebą do zabudowanych latryn. Jaromir Przemyślida miał nawet zostać zamordowany, gdy „w wygódce oczyszczał trzewia w koniecznej potrzebie”.

Przedstawiciele elit mogli też korzystać z nocników. W osadach rozrzuconych po lesie nie znano jednak żadnego z tych rozwiązań. Wszystko wskazuje na to, że Słowianie za potrzebą szli w pobliskie krzaki lub pod drzewa rosnące obok wioski. W środku zimy nie był to z pewnością sposób komfortowy. Ale na prowincji uciekano się do niego powszechnie nawet jeszcze w początkach XX wieku.

****

Artykuł powstał na podstawie mojej nowej książki pt. Cywilizacja Słowian. Prawdziwa historia największego ludu Europy (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To wnikliwe spojrzenie na początki Słowiańszczyzny, wykorzystujące najnowsze ustalenia naukowe. Poznaj życie codzienne, obyczaje i zagadkowe pochodzenie naszych przodków. Dowiedz się więcej na Empik.com.

Zagadkowa nazwa Słowian. Skąd się wzięła? Co oznacza?

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.