Temat liczebności średniowiecznych wojsk budzi w nauce ogromne kontrowersje. Informacje źródłowe są nieliczne, a ich interpretacja – dyskusyjna. Mariusz Samp, na kartach nowej książki poświęconej kampaniom Bolesława Chrobrego, opowiada się za spojrzeniem klasycznym. I akceptuje, że armia pierwszych Piastów była wprost spektakularnie wielka.
Z opowiadania Anonima zwanego Gallem wynika, że siły zbrojne Bolesława Chrobrego składały się z 3900 pancernych oraz 13 000 tarczowników. W sumie było to 16 900 zbrojnych, czyli – jak na ówczesne realia – bardzo dużo.
Reklama
Problem polega jedynie na tym, że liczb podanych przez najstarszego polskiego kronikarza nie sposób zweryfikować, czy są prawdziwe, czy nie. Zwraca przy tym uwagę, że Gall wymienił jedynie cztery grody (Gniezno, Poznań, Giecz i Włocławek), w których miały się koncentrować oddziały.
Zatem siły zbrojne Chrobrego – przynajmniej teoretycznie – liczyły zdecydowanie więcej ludzi, uwzględniwszy pozostałe ośrodki grodowe w Polsce i ich potencjał ludnościowy.
Potencjał mobilizacyjny państwa Bolesława Chrobrego
Jak liczne były to siły? Nie sposób pokusić się w tym miejscu o dokładne wyliczenia, gdyż oficjalnych statystyk w omawianym okresie nie prowadzono.
W opinii specjalistów około 1000 roku na ziemiach piastowskich mieszkało ponad milion ludzi. Rodzina składała się wówczas przeciętnie z sześciu osób. Z kolei do służby wojskowej zdolny był prawie każdy mężczyzna – ojciec rodziny.
Reklama
W tych warunkach na potrzeby wojenne można było zgromadzić prawie 190 000 (?) ludzi. Ale nie każdy ojciec opuszczał dom rodzinny, wyruszając na wyprawę, co wynikało z różnych przyczyn. Według historyków wojskowości co piątego, ewentualnie co szóstego ojca rodziny zobowiązywano do udziału w wyprawach zbrojnych.
Ogólne możliwości mobilizacyjne państwa polskiego w najstarszym okresie jego istnienia wynosiły zatem ponad 30 000 ludzi. Była to jednocześnie maksymalna liczba żołnierzy, którą Bolesław Chrobry mógł wziąć ze sobą na wojnę. W praktyce jednak zazwyczaj było ich mniej, na co miało wpływ wiele czynników.
Dużo zależało od tego, czy działania zbrojne odbywały się wewnątrz kraju, czy też poza jego granicami. W tym drugim wypadku chodziło o typową wyprawę zaczepną, a na takie zazwyczaj nie zabierano zbyt licznych armii ze względu na trudności marszowe, logistyczne itp.
Z kolei podczas działań defensywnych liczyła się w zasadzie każda para rąk potrzebna do obrony państwa przed obcą inwazją.
Jak dzielono, organizowano i liczono oddziały?
We wczesnym średniowieczu, jeśli chodzi o system organizacji polskiego wojska, istniała kombinacja systemu dziesiętnego z trójkowym. System dziesiętny występował m.in. u: Franków, Gotów, Anglosasów, Litwinów, Rusinów, Mongołów, Niemców i Czechów.
Reklama
Podział na dziesiątki, setki i tysiące odzwierciedlił przekaz ibn Jakuba, w którym stwierdzono, że setka drużynników Mieszka I dorównuje dziesięciu setkom innych wojowników. Również kronika Galla Anonima z przytoczonym wcześniej rejestrem kontyngentów z Poznania i innych grodów zawiera relikty funkcjonowania tego systemu.
Z kolei na występowanie systemu trójkowego wskazuje Thietmar, informując o przekazaniu przez Bolesława Chrobrego na zjeździe gnieźnieńskim 300 wojów cesarzowi Ottonowi III. Tyle samo żołnierzy – według tego kronikarza – miał dostarczyć Henryk II piastowskiemu księciu podczas wyprawy na Kijów w 1018 roku.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Mariusza Sampa pt. Kraj Głomaczów. 1003. Ukazała się ona w 2024 roku nakładem Bellony w kultowej serii Historyczne Bitwy.