„Ozdobił [król Kazimierz] zamek krakowski podziwu godnymi domami, wieżami, rzeźbą, malowidłami, dachami wielkiej piękności” – twierdził kronikarz z końca XIV wieku. Człowiek anonimowy, ale tworzący prawdopodobnie na Wawelu i znający z bliska dwór królewski. Jan Długosz, który zasiadł do spisywania własnej kroniki przeszło pół stulecia później, wypowiedział się nawet bardziej stanowczo. Jego zdaniem Kazimierz Wielki nie tylko „ozdobił” wzgórze, ale wręcz zbudował zamek krakowski „od fundamentów”.
Dzisiaj wiadomo już, że był to komentarz przesadzony. Ostatni król z dynastii Piastów nie zbudował Wawelu, a już na pewno nie od zera.
Reklama
Z najnowszych badań wynika, że murowany system umocnień wzgórza wawelskiego, który można stanowczo określać mianem zamku, zaczął powstawać już u schyłku rozbicia dzielnicowego, przed końcem XIII stulecia. A jednak przedsięwzięcia, jakie kilka dekad później podjął Kazimierz Wielki (na tronie od 1333 do 1370 roku) niewątpliwie miały charakter rewolucyjny.
Początki zamku na Wawelu
Wawel z grodu przekształcił się w zamek, gdy północno-wschodnią część wzgórza ogrodzono kamiennym murem z wieżami obronnymi i bramą. Proces dobiegł końca zapewne za panowania Leszka Czarnego, o czym pisałem szerzej w innym artykule.
Przy tak powstałym majdanie stała rezydencja królewska, której ściany stanowiły część północnego fragmentu muru obronnego. Obok znajdowała się też baszta mieszkalna przebudowana za czasów Władysława Łokietka.
Reszta dziedzińca też nie była pusta. Nie miałoby przecież żadnego sensu odgradzanie jednej szóstej całej powierzchni skały tylko po to, by stworzyć ogromne podwórko przed domem księcia. Na pewno już w pierwszych latach, za czasów Leszka Czarnego (1279-1288) i Wacława II (1291-1305), do murów kasztelu zaczęto dostawiać od wewnątrz dodatkowe, początkowo niewielkie, domy.
Reklama
Część była pewnie drewniana, część od razu kamienna. Zabudowa zagęściła się jeszcze w latach panowania Władysława Łokietka, ale w zgodnej opinii badaczy dopiero Kazimierz Wielki przekształcił chaotyczne zbiorowisko konstrukcji we względnie spójny kompleks.
Pierwsze wcielenie wawelskich krużganków
Mury domów zostały połączone, tworząc pełne skrzydła zamkowe, okalające majdan ze wszystkich stron. Od frontu dostawiono do nich zadaszony ganek na słupach – pierwotne wcielenie krużganków do teraz stanowiących wizytówkę Wawelu.
Ganek miał jeden poziom i zapewniał komunikację z poszczególnymi salami na podwyższonym parterze. Na pewno obiegał wygiętą, południowo-wschodnią fasadę zabudowań.
Na dziedzińcu odkopano podstawy dwóch słupów, które go niegdyś podtrzymywały, a także relikty schodów położonych w pobliżu rotundy Najświętszej Marii Panny – kościółka pamiętającego początki państwa polskiego, w tym czasie już nieczynnego i używanego jako prowizoryczna baszta obronna. Słupy stały poza tym w narożniku północno-zachodnim, choć tam nie udało się zlokalizować wejścia na podest.
Historia, którą trzeba napisać na nowo
Rozbudowa prowadzona za czasów Kazimierza Wielkiego uchodzi za najambitniejsze przedsięwzięcie w dotychczasowej historii pałacu na Wawelu. Mimo to zaskakująco niewiele da się na jej temat powiedzieć.
Reklama
Cała umowna epoka gotyku to jakby biała plama w dziejach tej części wzgórza. Jeszcze do niedawna badacze ograniczali się do przytaczania ustaleń i domysłów Adolfa Szyszko-Bohusza. Sławny (i obdarzony dużą wyobraźnią) konserwator tworzył swoje publikacje o zamku Kazimierza Wielkiego w epoce międzywojennej, bez dostępu do narzędzi i metod nowoczesnej archeologii. Mimo to przyjęło się sądzić, że wypowiedział ostatnie słowo w temacie.
Dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku podjęto nowe, kompleksowe badania piwnic i elewacji rezydencji w poszukiwaniu reliktów średniowiecznej zabudowy. Właśnie one pozwoliły zrekonstruować początki murowanego zamku i zlokalizować jego najważniejszą część – Biały Pałac z czasów Bolesława Wstydliwego. Ale to nie wszystko.
Uczestnik prac, profesor Zbigniew Pianowski, doszedł do wniosku, że ogółem „proces kształtowania się” wawelskiej rezydencji w XIV stuleciu „w znacznym stopniu odbiegał” od wyobrażeń dawnych ekspertów, z Adolfem Szyszko-Bohuszem na czele.
Dzisiaj wiadomo, że historię Wawelu tej epoki należy pisać od nowa. Wciąż jednak tego nie zrobiono. Na przełomie XX i XXI wieku ukazało się zaledwie kilka zwięzłych komentarzy i podsumowań badań. Nawet w podstawowej z tych publikacji – poświęconej ściśle gotyckiej rezydencji na Wawelu – czasy Kazimierza Wielkiego zostały prześledzone w zaledwie kilku akapitach.
Czego wciąż nie wiadomo o gotyckim Wawelu?
Doktor Tomasz Ratajczak, jeden z nielicznych ekspertów zgłębiających temat, przyznaje, że bardzo wiele szczegółów pozostaje niejasnych. Nie udało się odtworzyć kolejności budowy poszczególnych gmachów.
Przyjęto tylko dość swobodnie, że konstrukcje z kamienia należy datować na czasy Łokietkowe lub wcześniejsze, z kolei mury ceglane, wzniesione w wątku gotyckim (a więc w takim układzie, gdzie na przemian widać na ścianie krótki i dłuższy bok cegieł, a co druga linia jest przesunięta o ćwierć cegły w bok), przypisuje się ekipom działającym za rządów Kazimierza Wielkiego.
Rozplanowanie przestrzenne rezydencji też jest tajemnicą. Brakuje zgody nawet w kwestii lokalizacji najważniejszych wnętrz, koniecznych do funkcjonowania kompleksu.
Reklama
„Wypada zaznaczyć, że wiedza o zamku późnośredniowiecznym jest nader skromna nie tylko w stosunku do pałacu jagiellońskiego, ale i kreacji romańskiej” – komentował z kolei Tomasz Olszacki z Uniwersytetu Łódzkiego. Słowa padły w roku 2011, ale od tego czasu niewiele się zmieniło.
Wystarczy powiedzieć, że nadal nie powstała żadna nowoczesna wizualizacja XIV-wiecznej zabudowy Wawelu. W publikacjach naukowych zamieszczane są tylko dwuwymiarowe plany murów. Poza tym sięga się co najwyżej po stuletnie rysunki Adolfa Szyszko-Bohusza. Nawet względnie świeża makieta, przygotowana dla Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, zdaje się bazować przede wszystkim na nich.
Powierzchnia, przestrzeń, pomieszczenia
Cały zamek górny łącznie z dziedzińcem – na tym etapie wyłożonym cegłą – zajmował przestrzeń w przybliżeniu 7000 m2.
Wszystkie budowle, jakie otaczały go u schyłku życia Kazimierza Wielkiego, miały na parterze około 30 pomieszczeń. Były co do zasady piętrowe, łącznie należy się zatem domyślać przynajmniej 60 pokojów, nie licząc piwnic. Ich łączna powierzchnia użytkowa wynosiła może 3500 m2, choć jest to szacunek bardzo niepewny.
Pierwotna rezydencja z czasów Bolesława Wstydliwego po północnej stronie została wydłużona w kierunku zachodnim i połączona z kaplicą Świętej Marii Egipcjanki, odtąd ukrytą w narożniku zamku.
Reklama
Po stronie zachodniej znajdował się dom przeznaczony dla królewskich małżonek oraz ich dworu. Więcej pisałem już o nim w innym miejscu. Dalej była brama, a na południe od niej kolejny budynek, również piętrowy i podzielony na kilka stosunkowo niewielkich pomieszczeń.
Znajdowały się w nim przypuszczalnie kwatery urzędników dworskich, a może też najważniejszych członków służby. Dom – o powierzchni użytkowej sięgającej 200 m2 – złączono ze ścianami prastarej rotundy Najświętszej Marii Panny, którą Kazimierz Wielki zdecydował się reaktywować.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zagadka „domu wielkiego”
Najwięcej kontrowersji wiąże się z wygiętym w kształt łuku skrzydłem południowo-wschodnim – tym, które z całą pewnością posiadało zadaszony ganek i którego wygląd w sugestywny sposób odtworzył Adolf Szyszko-Bohusz.
Zanim doszło do odkrycia śladów Białego Pałacu, a więc wawelskiej rezydencji Piastów ze schyłku rozbicia dzielnicowego, właśnie rozległy, dzielony na parterze na przynajmniej dziesięć pomieszczeń, kompleks połączonych gmachów uchodził za najważniejszą, najbardziej okazałą część pałacu Kazimierza Wielkiego. Odniesiono do niego wprost znaną z późniejszych źródeł nazwę domu wielkiego, domus magna.
Z całą pewnością można stwierdzić, że w skrzydle południowo-wschodnim – zapewniającym powierzchnię użytkową przekraczającą 900 m2 – znajdowały się pomieszczenia gospodarcze, ale również to, co dzisiaj nazwalibyśmy infrastrukturą techniczną.
Studnia zamkowa na Wawelu
Na jego obszarze, dość blisko Białego Pałacu, wykuto studnię, zapewniającą rezydencji niezależne zaopatrzenie w wodę, nawet w wypadku, gdyby wróg zdołał zająć zamek dolny. Studnia ta istnieje nadal, umiejscowiona poniżej tak zwanych schodów Poselskich w pałacu renesansowym. Wciąż jest nawet sprawna.
Jej kopanie musiało być przedsięwzięciem niebagatelnym. Szyb sięga na głębokość prawie 36 metrów od posadzki piwnic i na aż 41 metrów od obecnego poziomu dziedzińca zamkowego. Przez wapienne skały przebijano się z wykorzystaniem ręcznych narzędzi, dłut i szpiców. Musiało to zająć długie tygodnie, jeśli nie miesiące.
Robotnicy nie przerwali pracy nawet po dotarciu do punktu, gdzie zaczęła wypływać woda. Kopano dalej, tak że na dnie studni powstała pięciometrowa cysterna – zbiornik rezerwowy na najczarniejszą godzinę.
Reklama
Problematyczne interpretacje
Wiadomo też, że w wygiętym skrzydle była ulokowana kuchnia. Przypuszcza się, że znajdowała się ona w sąsiedztwie baszty Jordanki. Zachowane rachunki z czasów renesansowej przebudowy zamku wzmiankują, że w roku 1521 natrafiono tam na „kanał idący ze starych kuchni”.
Wielu historyków twierdzi poza tym, że w gmachu południowo-wschodnim mieściły się prywatne apartamenty króla. To jednak wniosek więcej niż problematyczny.
Według jednej z rekonstrukcji sypialnia Kazimierza Wielkiego znajdowała się bezpośrednio nad kuchniami. Takie sąsiedztwo byłoby bardzo uciążliwe i mało dostojne. Tomasz Ratajczak – świetny znawca nie tylko polskich, ale też europejskich zamków – którego poprosiłem o komentarz w tej sprawie, stwierdził stanowczo, że nie zna ani jednej warowni, w której zdecydowano się na podobne połączenie. Przestrzeń reprezentacyjna zawsze była separowana od gospodarczej.
Za lokalizacją prywatnych pokojów w „domu wielkim” na dobrą sprawę przemawiają bardzo słabe argumenty. Wszystkie omawiam w mojej książce Wawel. Biografia. Tutaj ograniczę się do najczęściej przytaczanego.
Wiadomo mianowicie, że Kazimierz Wielki zmarł w sali wielkiej i niskiej, czy też raczej nisko położonej (bassa magna), która według Jana Długosza znajdowała się „od strony południowej”. Informacja uchodzi za wiarygodną. Ale przecież nie wynika z niej wcale, że w bassa magna ulokowana była stała komnata króla.
Późnym latem 1370 roku Kazimierz uległ wypadkowi na polowaniu. W odniesioną ranę wdało się zakażenie, stan władcy pogarszał się w zastraszającym tempie. Gdy orszak dotarł z powrotem na Wawel, monarcha znajdował się w delirium, majaczył, nie był nawet w stanie poznać, że jest u celu. Kazał pytać lekarzy, gdzie się znajduje, oblewały go siódme poty.
Należy się domyślać, że został zaniesiony do najłatwiej dostępnej komfortowej sali, a niekoniecznie tam, gdzie zwyczajnie sypiał. Tomasz Ratajczak zwraca poza tym uwagę, że tekstu kroniki Długosza nie trzeba odczytywać dosłownie. Może sala „od strony południowej” oznaczała po prostu wnętrza z oknami wychodzącymi na południe?
Reklama
Dom wielki, którego nie było
Wypada dodać, że nawet za łączeniem dumnej nazwy „domu wielkiego” ze skrzydłem południowo-wschodnim nie przemawiają żadne mocne argumenty. Także teoria, według której w wygiętym gmachu znajdowała się ważna sala biesiadna, ma wątłe podstawy.
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Kazimierz Wielki nigdy nie wyprowadził się z Białego Pałacu, położonego naprzeciwko. Nie miał ku temu powodów. W północno-wschodnim narożniku majdanu niezmiennie znajdowała się główna, reprezentacyjna część zamku.
Za takim wnioskiem powinny pójść kolejne. Skrzydło południowo-wschodnie jest wciąż przedstawiane jako bardziej okazałe, wyższe i piękniejsze od całej reszty warowni. Ale czy mogło takie być, jeśli mieściły się w nim przede wszystkim miejsca pracy służby? W średniowieczu nikt przecież nie myślał o szczególnym ozdabianiu kuchni, dworskich piekarń czy pomieszczeń studziennych.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.