Począwszy od połowy XVII wieku Rzeczpospolita Obojga Narodów coraz wyraźniej traciła na znaczeniu. W drugiej dekadzie XVIII stulecia stała się de facto rosyjskim protektoratem. Szlachta była jednak pewna, że kraj nie może upaść. Początkowo również Petersburgowi nie zależało na całkowitym zniknięciu z mapy niegdyś potężnego sąsiada. W końcu jednak caryca Katarzyna II zmieniła zdanie. O tym, jak władcy Prus i Rosji uzasadniali kolejne rozbiory Polski piszą Grzegorz Kucharczyk i Krzysztof Rak w książce pt. Piekielni sąsiedzi. Jak Rosja i Niemcy dogadywały się kosztem Polski.
Do rozbioru Polski, w którego wyniku monarchia Hohenzollernów miała uzyskać kolejne „zaokrąglenie”, od lat parł Fryderyk II. Jeszcze jako pruski następca tronu pisał w swoich memoriałach o konieczności wcielenia do Prus polskiego Pomorza Gdańskiego.
Obawy przed reformami w Rzeczpospolitej
Oświeceniowy „król filozof” dziedziczył marzenie wszystkich Hohenzollernów od wielkiego mistrza krzyżackiego Albrechta. W 1752 r. w testamencie politycznym Fryderyk II zalecał swoim następcom „obieranie Polski jak karczocha, listek po listku”.
Pierwsze do „obrania” miało być polskie Pomorze, nad którym panowanie zapewniało terytorialne połączenie między Prusami Książęcymi a resztą pruskiej monarchii, a ponadto dawało obietnicę wielkich zysków gospodarczych z tytułu panowania nad ujściem Wisły.
Do tego doszedł rosnący niepokój władcy Prus z powodu perspektywy nawet cząstkowych reform ustrojowych w Polsce, takich, jakie forsowała w 1764 r. na sejmie konwokacyjnym „Familia” Czartoryskich. Możliwość ograniczenia (nawet nie zniesienia) liberum veto i stopniowego wzmocnienia władzy wykonawczej w Rzeczypospolitej zapaliła u „króla filozofa” wszystkie lampki ostrzegawcze.
Fryderyk II, który w swojej jawnej i tajnej korespondencji (m.in. z reprezentantami oświeceniowych salonów) kpił z „wrodzonej Polakom anarchiczności”, w latach 1764–1766 zasypywał swoich dyplomatów nad Newą oraz samą carycę Katarzynę II listami, alarmującymi, że nawet ograniczone reformy ustrojowe w Polsce doprowadzą do fatalnych z punktu widzenia interesów Prus i Rosji konsekwencji.
„Jeśli Wasza Cesarska Mość zgodzi się na tę zmianę – pisał Hohenzollern do rosyjskiej imperatorowej pod koniec października 1764 r. – może tego żałować, gdyż Polska może stać się dla swoich sąsiadów niebezpiecznym mocarstwem”. Miesiąc później pruscy dyplomaci otrzymali od swojego króla polecenie, by nieustannie powtarzać rosyjskiemu ambasadorowi w Warszawie N. Repninowi, że:
Reklama
Rosja powinna temu zapobiec i doprowadzić do upadku ten niebezpieczny projekt, tym bardziej, że w sytuacji, gdy dawny ustrój Rzeczypospolitej będzie zachowany, dwór petersburski zawsze będzie mógł przeforsować swoją wolę w Polsce. Ten stan rzeczy ulegnie zmianie, gdy zostanie ustanowiona [w Polsce] większość głosowania.
Korekta imperialnej polityki Rosji
Fryderyk II powoływał się także na postanowienia prusko-rosyjskiego układu sojuszniczego z kwietnia 1764 r., który również przewidywał kontynuację przez Berlin i Petersburg polityki zainicjowanej układem poczdamskim z 1720 r., a więc wspólne działanie obu państw na rzecz niedopuszczenia do reform ustrojowych w Polsce zmierzających do zniesienia liberum veto i wolnej elekcji.
Rozbiór Polski byłby więc koniecznym „zaokrągleniem” pruskiego państwa oraz stosowną karą dla Rzeczypospolitej, że przez uzdrawianie swojego ustroju stwarza poważne zagrożenie dla dalekosiężnych interesów swoich sąsiadów. Na tym polegał „pacyfikacyjny” (jak utrzymywał Hohenzollern) charakter zainicjowanej przez Prusy akcji rozbiorowej.
To jednak wymagało korekty imperialnej polityki rosyjskiej, która miałaby polegać na utrzymaniu obowiązującej od czasów Piotra I strategii petryfikacji bezwładu politycznego i ustrojowego Polski, ale już nie całej, skoro jeden „listek” miały zachować dla siebie Prusy. Utrzymanie pod kontrolą całej Rzeczypospolitej przez Rosję było możliwe pod warunkiem skupienia imperialnej ekspansji na jednym (zachodnim) kierunku oraz w sytuacji, gdy sytuacja wewnętrzna w Polsce była pod kontrolą.
Reklama
Po 1764 r. rosyjskie elity władzy (czytaj: zmieniające się u boku Katarzyny II koterie, skupione wokół kolejnych faworytów rosyjskiej imperatorowej) coraz wyraźniej dostrzegały, że nie jest możliwe spełnienie tych dwóch warunków na raz.
Katarzyna pragnęła podbić całą Europę
Logiką imperialnej polityki była stała ekspansja. Imperium, które nie anektuje ciągle nowych terytoriów, nie byłoby godne tego miana. Jak mówił Aleksandr Biezborodko, który w latach 80. XVIII w. kierował rosyjską polityką zagraniczną: „Co nie rośnie, to gnije”. W oryginalnej, piętnastowiecznej koncepcji Moskwy jako trzeciego Rzymu „drugi Rzym”, czyli Konstantynopol, nie był bynajmniej przedstawiany jako świetlany przykład do naśladowania, jako „mit polityczny”, skoro upadł, przyjmując „herezję łacińską” (unia florencka z 1439 r.).
(…) Od czasów cara Aleksego Michałowicza „drugi Rzym” jest inkorporowany do idei imperialnej jako pożądany punkt odniesienia. Za Katarzyny II i jej następców przyszedł czas sformułowania programu „odzyskania Konstantynopola i Hagii Sophii”. W ten sposób opisywano na poziomie ideologicznym stałą ekspansję Rosji w basenie Morza Czarnego i w kierunku cieśnin czarnomorskich.
Caryca pisała: „Gdybym mogła dożyć stu lat, życzyłabym sobie, by cała Europa znajdowała się pod berłem Rosji. Jednakże nie mam zamiaru umrzeć, nim nie uda mi się wypędzić Turków z Konstantynopola”. Wyrazem przygotowań Rosji do realizacji dalekosiężnych planów w tym zakresie było nadanie imienia Konstanty jednemu z wnuków Katarzyny II (w przyszłości dowódcy armii Królestwa Polskiego w latach 1815–1830).
Reklama
Pod koniec panowania carycy jej ostatni faworyt Płaton Zubow w specjalnym memoriale stwierdzał, że w przyszłości rosyjskie imperium powinno zajmować olbrzymi obszar „ze stolicami w Petersburgu, Moskwie, Berlinie, Wiedniu, Konstantynopolu i Astrachaniu”.
Naród szlachecki się budzi
Marsz rosyjskiego imperium na południe, podjęty już przez cara Piotra I (zdobywcę Azowa), powstrzymali w 1711 r. nad Prutem Turcy. Po pół wieku został podjęty przez Katarzynę II. Etapem wstępnym było zniszczenie Siczy Zaporoskiej i podbój Chanatu Krymskiego. Po podboju Krymu nadszedł czas na marsz w kierunku Dunaju i dalej do Carogrodu, czyli kolejne wojny z Turcją. To zaś oznaczało rozproszenie zasobów imperialnych.
W tej sytuacji trudno było myśleć o kontrolowaniu przez Rosję całej Rzeczypospolitej, tym bardziej że i drugi warunek w postaci utrzymywania Polski w stałym bezwładzie politycznym i ustrojowym po 1764 r. stawał się coraz bardziej iluzoryczny. „Naród szlachecki” się budził.
Ożywieniu nastrojów patriotycznych wśród polskich elit kulturowych i politycznych (niemal bez wyjątku szlacheckiego pochodzenia) towarzyszyła coraz bardziej dojrzała myśl polityczna podejmująca refleksję nad koniecznością dalekosiężnych re orm zmierzających do wzmocnienia władzy wykonawczej i likwidacji instrumentów wpływania przez obce mocarstwa na sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej (liberum veto i wolna elekcja).
Od opublikowania w 1763 r. ostatniego tomu dzieła ks. Stanisława Konarskiego O skutecznym rad sposobie po ostatni rok Sejmu Wielkiego (1788–1792), który dał Polsce Ustawę Rządową z 3 maja 1791 r., minęło niemal trzydzieści lat ciągłych wysiłków zmierzających w tym kierunku.
Pierwszymi etapami na tej drodze były reformy sejmu konwokacyjnego z 1764 r., które tak bardzo zaniepokoiły władcę Prus, oraz konfederacja barska (1768–1772), która unaoczniła Rosji niewystarczalność zasobów imperialnych dla realizacji jednocześnie dwóch celów: utrzymania kontroli i cieśnin czarnomorskich (wojska rosyjskie jednocześnie musiały tłumić konfederację barską i prowadzić wojnę z Turcją).
Reklama
Wypełnienie programu „zbierania ziem ruskich”
Uczestnictwo w rozbiorze Polski pozwoliło Rosji utrzymać nowy kierunek imperialnej ekspansji (na południe), zachowując w wyniku aneksji kolejnych polskich terytoriów dotychczasowy kierunek ekspansji (na zachód), a jednocześnie utrzymując geopolityczny „pakiet kontrolny” umożliwiający odgrywanie roli „rozjemcy Europy”. Last but not least, rozbiory Polski były wypełnieniem dawnego programu „zbierania ziem ruskich”, niepozbawionego przecież swoich „teologicznych” wątków.
Do tej tradycji akulturowała się (wszystko dla imperium!) urodzona w Szczecinie księżniczka von Anhalt-Zerbst, która jako rosyjska imperatorowa Katarzyna II po każdym rozbiorze Polski zarządzała w cerkwiach na obszarze całego imperium nabożeństwa dziękczynne za „powrót pradawnych ziem rosyjskich” (nie wyłączając takich „pradawnych ruskich grodów”, jak wcielone do Rosji w 1795 r. Wilno).
Każda kolejna odsłona rosyjskiej ekspansji na zachód (1772–1793–1795) znaczona była następującymi po sobie falami represji przeciw Kościołowi greckokatolickiemu. W ten sposób Katarzyna II i jej następcy skutecznie walczyli z „ekspansją latynizmu” na wschód. To jedna z najtrwalszych cywilizacyjnych konsekwencji rozbiorów Polski, zrealizowanych z inicjatywy Prus przy „sprawstwie kierowniczym” Rosji (Austria była dopraszana do dwóch akcji rozbiorowych w 1772 i 1795 r.).
Cyniczne argumenty
Należy zwrócić uwagę, że zarówno Prusy, jak i Rosja podnosiły ten cywilizacyjny wątek, uzasadniając obieranie „polskiego karczocha” z kolejnych „listków”. Gdy chodzi o krąg pruskiej czy – szerzej – niemieckojęzycznej kultury, prekursorem myślenia w stylu „rozbiory były czynem z gruntu modernizacyjnym, usuwającym z mapy Europy upadłe państwo i dającym jego mieszkańcom szansę na ucywilizowanie się pod rządami oświeconego, pruskiego rządu”, był sam Fryderyk II.
Reklama
W swoim testamencie politycznym z 1768 r. jako zasadniczą przyczynę, dla której „Polska nie może zaliczać się do grona europejskich potęg” (z ewidentnym naciskiem na znajdujący się w tym zdaniu przymiotnik), wskazał nie tylko niedostatki ustroju społecznego Rzeczypospolitej, ale jej zapóźnienie cywilizacyjne.
„Poddani traktowani przez swoich panów jak niewolnicy”, „złe zarządzanie finansami”, „wszystkie grzechy starego feudalnego systemu” (tutaj Hohenzollern wymieniał przede wszystkim wybór króla przez szlachtę oraz „burzliwe sejmy, z których żaden nie dochodzi do skutku”), „brak prawodawstwa”, „brak wymiaru sprawiedliwości” – przez te strukturalne, cywilizacyjne wady państwo polskie jest skazane na upadek. Przedstawia bowiem sobą „rządy anarchii” (die Regierung der Anarchie), co sprawia, że Rzeczpospolita jest „zawsze słaba, a jak długo trwać będzie obecny jej ustrój, tak długo nie będzie groźna dla swoich wrogów, a dla swoich sprzymierzeńców będzie ciężarem”.
Dla dobra samych Polaków
W sensie społecznym warstwą hamującą procesy modernizacyjne w Polsce była w oczach króla pruskiego polska szlachta, „pyszna, w swoim dobrobycie arogancka, w nieszczęściu tchórzliwa, zachłanna na przekupstwa, niezdolna podejmować trwałe postanowienia i je przeprowadzać” i – jak już wiemy – „traktująca swoich poddanych jak niewolników”.
„Jednym słowem, jest ona [Polska] wśród narodów Europy na ostatnim miejscu”. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że to „ostatnie miejsce” Polska zajmowała nie tylko pod względem wydolności swojego ustroju politycznego i siły militarnej, ale również – cywilizacyjnym.
Reklama
Rozbiory jako całkowicie usprawiedliwiony czyn modernizacyjny podjęty dla dobra samych Polaków i Europy niezasługującej na tolerowanie u siebie „państwa funkcjonującego na podobieństwo Tatarstanu” (Clausewitz) – w ten sposób myśleli nie tylko pruscy generałowie (jak wymieniony autor czytanego ciągle traktatu O wojnie), ale ludzie, których dorobek intelektualny oraz instytucjonalny ważny był dla całego kulturowego niemieckojęzycznego obszaru.
Dość wspomnieć w tym kontekście takie postaci, jak Immanuel Kant, Georg Wilhelm Hegel, Wilhelm von Humboldt czy Johann Wolfgang Goethe.
Czym na rzecz modernizacji
Co ciekawe, w formułowanej na przełomie XVIII i XIX w. rosyjskiej ideologii imperialnej rozbiory Polski były przedstawiane nie tylko jako restytucja „ziem zagrabionych” dawnej Rusi Kijowskiej, ale jako swego rodzaju czyn na rzecz modernizacji – modernizacji ogólnej (europejskiej) i modernizacji Rosji. Przykład takiej wizji zaprezentował w 1796 r. Nikołaj Karamzin, który w ciągu kilkunastu lat stał się głównym reprezentantem tzw. oficjalnej (czyt. imperialnej) historiografii rosyjskiej.
Z okazji koronacji Pawła I, następcy Katarzyny II, pisał, że zmarła władczyni „odebrała Polsce jedynie nasze starodawne dziedzictwo, i to wówczas dopiero, gdy słaby duch zgrzybiałej [podkr. G.K.] Rzeczypospolitej utracił już zdolność rządzenia nad jej obszarem”. Należy jednak zaważyć, że rosyjscy historycy na służbie imperium akcentowali znacznie bardziej motyw „zbierania ziem ruskich” aniżeli modernizacyjny.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Grzegorza Kucharczyka i Krzysztofa Raka pt. Piekielni sąsiedzi. Jak Rosja i Niemcy dogadywały się kosztem Polski. Książka ukaże się 15 maja 2024, ale już dzisiaj możecie zamówić swój egzemplarz z autografem.