Wbrew obiegowej opinii, którą wiele osób wynosi ze szkoły, Jagiellonowie wcale nie byli w Polsce dziedziczną dynastią. Każdy kandydat do tronu z tego rodu musiał zostać zatwierdzony przez elity. Elekcja nie była jeszcze wówczas wolna, nie uwzględniano na niej wprost głosów szeregowej szlachty, ale jednak dynaści zażarcie konkurowali ze sobą – zwłaszcza, gdy o tron biło się kilku braci. Tak właśnie rzecz wyglądała w 1492 roku, po odejściu Kazimierza Jagiellończyka.
„Był wysokiego wzrostu, oczu piwnych, na twarzy z pewnym wyrzutem i wysiękiem. Tęgi, kościsty, na głowie rzadkim włosem pokryty. W ruchach szybki” – brzmiała charakterystyka
Jana Olbrachta, [trzeciego według starszeństwa syna Kazimierza Jagiellończyka i pierwszego, który wstąpił po nim na polski tron], przekazana przez Macieja Miechowitę. (…)
Reklama
Pierwszy król „swobodnie wybrany”
Zdaniem Pawła Jasienicy „Jan Olbracht to pierwszy król polski swobodnie wybrany”. Swobodnie, co nie oznacza, że łatwo i przy ogólnej zgodzie. Wszystko rozstrzygnęło się na zjeździe w Piotrkowie w sierpniu 1492 roku.
Pojawiły się tam tłumy szlachty, panowie z rady koronnej, przedstawiciele największych miast. Możni w znacznej liczbie bynajmniej nie opowiedzieli się za Olbrachtem. Woleli księcia Janusza mazowieckiego. Ale wizja powrotu Piasta na polski tron nie miała szans się spełnić.
Konkurenci do tronu i matczyna pomoc
Za pretendentów do tronu uważani byli również bracia Olbrachta, Zygmunt i Władysław; Aleksander zasiadał na tronie Wielkiego Księstwa Litewskiego i nie stanął do rywalizacji. Szlachta i mieszczanie stanęli murem za Olbrachtem.
Dodatkową presję na nieprzychylnych mu magnatów wywarła wdowa po zmarłym władcy, królowa Elżbieta, przysyłając do Piotrkowa kilka setek jazdy. Jednak nikt nie sięgnął po oręż i w przeciwieństwie do wielu innych późniejszych zjazdów przedelekcyjnych nie doszło do zamieszania i rozlewu krwi.
Reklama
Dwa tygodnie deliberacji, cztery kwadranse decyzji
Narady zmierzające do uzgodnienia stanowiska zebranych w Piotrkowie przedstawicieli narodu trwały przez dwa tygodnie, jednomyślny wybór Jana Olbrachta na króla dokonał się w ciągu czterech kwadransów.
Do bezpośredniego głosowania dopuszczono czterdzieści osób — biskupów, wojewodów, kasztelanów. Może najciekawszą postacią był w ich gronie biskup warmiński Łukasz Watzenrode i towarzyszący mu wysłannicy Gdańska, Torunia i Elbląga, reprezentujący Prusy Królewskie. (…)
Wybór Jana Olbrachta ogłoszony został oczekującemu w napięciu tłumowi, który trzykrotnie głośnym zawołaniem potwierdził, iż jest to zgodne z jego wolą. Stanowiło to niezbędną pieczęć potwierdzającą ważność elekcji.
Potem w kościele odśpiewano dziękczynne Te Deum (Ciebie, Boga, wysławiamy), zaś niespełna miesiąc później, 23 września, na skroniach Olbrachta spoczęła królewska korona.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Sławomira Leśniewskiego pt. Jagiellonowie. Złoto i rdza (Wydawnictwo Literackie 2024).
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.