Hipodrom w Konstantynopolu w czasach Imperium Bizantyńskiego. Współczesna wizualizacja

Podróż do średniowiecznego Konstantynopola. Tak wyglądało najwspanialsze miasto Europy 600 lat temu

Strona główna » Średniowiecze » Podróż do średniowiecznego Konstantynopola. Tak wyglądało najwspanialsze miasto Europy 600 lat temu

Włoski szlachcic Bertrandon de la Broquièr przybył do Konstantynopola u schyłku średniowiecza, gdy chwała tego miasta zdążyła już bardzo zblednąć. Nie był zwyczajnym turystą. „Zwiedzał” stolicę wschodniego imperium w 1433 roku, na zlecenie księcia Burgundii Filipa III Dobrego. Oto jakie wrażenie zrobiła na nim jedna z największych i niemal na pewno wciąż najwspanialsza metropolia średniowiecznego świata.

Opis ówczesnego Konstantynopola pióra Bertrandona jest cennym przewodnikiem po tym ludnym, targanym konfliktami i skazanym na rychłą zgubę mieście.


Reklama


[Wysłannik Burgundczyków najpierw zawitał do podmiejskiej dzielnicy Pera, posiadającej własne, odrębne mury. Dopiero stamtąd popłynął] promem (w owym czasie nie była połączona mostem z azjatycką częścią miasta) przez półkilometrowy przesmyk wodny zwany Złotym Rogiem na półwysep, do właściwego Konstantynopola.

Wejście do zatoki zamykano zwykle masywnym żelaznym łańcuchem, dzięki czemu władcy Konstantynopola mogli kontrolować ruch statków. Z Pery Bertrandon widział siedem wzgórz, na których zbudowano miasto. Zauważył, że również Rzym i Antiochia leżą na siedmiu wzgórzach; jak wielu innych podróżników nie szukał cech unikatowych, lecz podobnych do tych, które miały inne miasta.

Konstantynopol z lotu ptaka w czasach Imperium Bizantyńskiego.

Podziwiał wielkość Konstantynopola, który w jego ocenie miał sześć mil w poprzek i osiemnaście w obwodzie. Mimo to uznał, że nie jest tak duży jak Rzym (w rzeczywistości liczba jego mieszkańców była dwukrotnie większa).

Cesarski pałac (i zbyt płytka fosa?)

Najpierw opisał „La Blaquerne”, Blacherny, warowny pałac na północnym krańcu murów miejskich. Był to zespół luksusowych gmachów z jasnej cegły zbudowanych na kaskadzie tarasów; nadal można oglądać jego ruiny.

Rezydowali tam i podejmowali zagranicznych dyplomatów cesarze bizantyjscy (wówczas Jan VIII Paleolog i jego małżonka Maria z Trapezuntu). Bertrandon zwrócił uwagę na „dość głębokie” fosy broniące dostępu do pałacu, ale uznał je za potencjalnie słaby punkt, gdyż „to tutaj wdarli się napastnicy [w 1204 roku]”. Podobnie jak wielu innych gości w owych czasach, podziwiając miasto, jednocześnie zastanawiał się, jak najłatwiej można by je zdobyć.


Reklama


Następne miejsce, które zwiedził, port Bukoleon na brzegu morza Marmara, nosiło ślady podboju i klęski. Nie opisał pałacu, który tam niegdyś stał, bo wtedy był on już w ruinie. Za to jego ciekawość wzbudziło cmentarzysko, które mu pokazano: „pagórek z kośćmi chrześcijan, którzy opuścili Jeruzalem, Ziemię Świętą i Akkę” w czasach pierwszej krucjaty (w latach dziewięćdziesiątych XI wieku). (…)

Hagia Sophia (i marmury z drugiego końca świata)

Następnie udał się do „najznakomitszego i najgłówniejszego” z wielu konstantynopolitańskich kościołów, czyli Kościoła Mądrości Bożej („w którym rezyduje patriarcha”), znajdującego się na pierwszym miejskim wzgórzu, obok miejsca, gdzie półwysep wrzyna się w Bosfor, w stronę Pery i Azji.

Tekst stanowi fragment książki Anthony’ego Bale’a pt. Przewodnik średniowiecznego obieżyświata (Rebis 2024).

Ta masywna, okrągła świątynia wzniesiona na chwałę Hagii Sophii (Mądrości Bożej), ale często mylnie uznawana za poświęconą świętej imieniem Zofia, zawsze budziła nabożny podziw przybyszów. Konsekrowana w 537 roku i wciąż stojąca mimo że zbudowano ją na podziemnym uskoku, słynęła z ogromu i potężnej kopuły.

Góruje nad głównymi miejskimi portami i dzielnicami handlowymi i sprawia wrażenie eleganckiej i solidnej. Składa się ze sklepionych, pnących się coraz wyżej budynków, a jej zwieńczeniem jest druga na świecie co do wielkości kopuła, ustępująca tylko rzymskiemu Panteonowi.

Bertrandon zwrócił uwagę na rzeźbione białe marmury i różnokolorowe kolumny. Marmury te sprowadzono z drugiego końca ówczesnego świata, z francuskich Pirenejów. Przeplatają się one z czerwonymi panelami z szerokimi różowymi żyłami i płytami z jasnoszarego marmuru pokrytymi ciemnoszarymi trójkątami, zwieńczonymi pięknymi karmazynowymi i białawymi gzymsami zdobionymi reliefami o roślinnych motywach.


Reklama


Wnętrze kościoła było wówczas ozdobione złotymi mozaikami przedstawiającymi Chrystusa, świętych i bizantyjskich cesarzy w takich pozach, że wyglądali jak żywi. Na jednej z nich, która przetrwała do naszych czasów, a znajduje się w westybulu przed południowym wejściem, widać cesarza Justyniana wręczającego z pochyloną z szacunkiem głową Matce Boskiej miniaturową kopię świątyni oraz Konstantyna, który ofiarowuje jej również miniaturowy model miasta.

W południowej galerii pod kopułą pochodząca z późniejszych czasów mozaika pokazuje cesarza Jana II Komnena (1118–1143) dającego Chrystusowi i Marii woreczek z pieniędzmi. Ściany pokryte są wydrapanymi przez zwiedzających napisami w różnych językach, od starocerkiewnosłowiańskiej głagolicy po nordyjski, i rysunkami świętych, statków, ptaków, aniołów i zwierząt lądowych, trwałym świadectwem osób przybywających tam z wszystkich stron. (…)

Wnętrze dawnego kościoła Hagia Sophia w 2004 roku.
Wnętrze dawnego kościoła Hagia Sophia w 2004 roku. Wówczas było to muzeum, obecnie czynny meczet (fot. Andreas Wahra, domena publiczna).

Cały dzień oczekiwania na cesarzową

Ciekawość skłoniła Bertrandona do pozostania w Hagii Sophii i przyjrzenia się nabożeństwu odprawianemu przez patriarchę. Burgundzkiego podróżnika wyraźnie interesowały miejscowe obrzędy religijne i słynąca z urody cesarzowa Maria (Maria Megale Komnen, 1404–1439).

Przy okazji obejrzał inscenizację biblijnej opowieści o Nabuchodonozorze i trzech mężach wrzuconych do rozpalonego pieca (Dn 3,1-30), o której wspominają także inni ówcześni turyści. Następnie czekał cały dzień bez jedzenia i picia na pojawienie się cesarzowej, gdyż chciał zobaczyć ją z bliska i ujrzeć, jak wsiada na konia.

Gdy w końcu spełniło się jego pragnienie, stwierdził, że jest „bardzo piękną”, młodą i doświadczoną amazonką. Za szczególnie godne uwagi uznał jej kolczyki, z dużymi złotymi zapięciami, wysadzane szlachetnymi kamieniami, w tym rubinami.

Średniowieczny turysta na Hipodromie

Z Hagii Sophii Bertrandon udał się na Hipodrom, „duży i ładny plac, otoczony murem jak pałac, gdzie w starożytnych czasach odbywały się igrzyska”. Wokół tej pochodzącej z III wieku owalnej areny o długości czterystu metrów wznosiły się arkady dla widzów. W średniowieczu nadal wykorzystywano ją jako miejsce do wyścigów konnych.

Seldżucki lekarz Szaraf al-Zaman al-Marwazi (zm. 1125), który odwiedził Konstantynopol na początku XII wieku, widział tam „psy puszczane na lisy, potem gepardy na antylopy, potem lwy na byki”, a przyglądali się temu i ucztowali cesarz, cesarzowa i pospólstwo.

Krótko potem żydowski podróżnik Beniamin z Tudeli opisał Hipodrom jako „miejsce rozrywek należące do króla”, gdzie co roku organizowano w Boże Narodzenie wielkie widowisko z udziałem akrobatów i żonglerów oraz walkami zwierząt – lwów, lampartów, niedźwiedzi i dzikich osłów. „W żadnej innej ziemi nie znajdziesz takiej rozrywki” – orzekł zachwycony Beniamin. (…)

Hipodrom w Konstantynopolu w czasach Imperium Bizantyńskiego. Współczesna wizualizacja
Hipodrom w Konstantynopolu w czasach Imperium Bizantyńskiego. Współczesna wizualizacja (fot. Hbomber, lic. CC-BY-SA 4,0).

Bertrandon przyglądał się, jak na Hipodromie ćwiczył brat cesarza, Tomasz Paleolog (1409–1465), despota z Morei. Galopując konno z „dwudziestoma albo trzydziestoma rycerzami”, strzelał on z łuku do rzucanego w powietrze kapelusza. Podróżnik zauważa, że Bizantyjczycy nauczyli się tego od Turków. (…)

Wysoka kolumna i tłumy przekupniów

Następnie Bertrandon opisał pokrótce „bardzo piękny kościół św. Jerzego” usytuowany „naprzeciw Turcji” (tzn. naprzeciw obecnej azjatyckiej części miasta). Jest to kościół św. Jerzego z Mangany, ważna świątynia wzniesiona z przepychem w XI wieku. Szczyciła się posiadaniem różnych relikwii, w tym kilku włosów z brody Chrystusa. Nic z niej nie przetrwało do naszych czasów.

Potem przeszedł na plac między Hagią Sophią i Hipodromem, by opisać jeden z najbardziej podziwianych widoków Konstantynopola: „bardzo wysoką kolumnę z wypisanymi na niej literami”. Posąg jeźdźca na koniu budził zachwyt przybyszów, z których prawie wszyscy starali się jakoś zinterpretować jego znaczenie. Stał na agorze, otoczony przekupniami sprzedającymi jedzenie i napoje, perfumy, ikony i pamiątki. (…)


Reklama


Bertrandonowi powiedziano, że na kolumnie stoi posąg cesarza Konstantyna (panował w latach 306–337), odlany „z metalu, na wielkim koniu, z berłem w zaciśniętej dłoni i […] prawą ręką z otwartą dłonią wyciągniętą w stronę Turcji i drogi lądowej do Jerozolimy”. Zdaniem jego przewodnika ten gest świadczył o tym, że całe tamto terytorium, aż do Jerozolimy, było w jego władaniu. W tej interpretacji owa rzeźba była wymownym reliktem utraconej chwały imperium. (…)

Wielu turystów i większość miejscowych uważało, że jest to [raczej[ posąg innego władcy, Justyniana (panował w latach 527–565). I rzeczywiście miał on być jego podobizną, ale prawdopodobnie wykorzystano w tym celu posąg wcześniejszego cesarza, Teodozjusza (panował w latach 379–395). (…)

Pierwotna bryła kościoła Hagia Sophia. Rycina XIX-wieczna.
Pierwotna bryła kościoła Hagia Sophia. Rycina XIX-wieczna.

Co zrobiło na nim największe wrażenie?

Następnie Bertrandon zwiedził dwa pobliskie i ważne kościoły na czwartym wzgórzu Konstantynopola: Kościół Chrystusa Pantokratora (Wszechmogącego) i masywny Kościół Świętych Apostołów. Kościół Chrystusa Pantokratora, zbudowany w XII wieku przez cesarzową Irenę, był klasztorem, z którego roztaczał się wspaniały widok na Konstantynopol, Perę i Złoty Róg, i obejmował też szpital (z co najmniej pięćdziesięcioma łóżkami), bibliotekę i scriptorium oraz aptekę i źródło lecznicze.

Największe wrażenie na Bertrandonie wywarła relikwia łez Marii. Miała ona formę kamiennej płyty, na której złożono ciało Chrystusa. „To przenajświętsza rzecz, bo widzisz tu wszystkie łzy, które wypłakała Matka Boża”. Bertrandonowi wydawało się, że łzy są z wosku, ale po bliższym przyjrzeniu uznał, że bardziej przypominają zamarzniętą wodę. Zapewniał czytelnika, że „widziało to wiele osób”.


Reklama


Stroje, opowieści i osobliwe wesele

[Po odnotowaniu jeszcze wielu innych świątyń] Bertrandon nasycił się oglądaniem kościołów i poczuł się znużony. „Są tam też inne kościoły, do których nie zaszedłem” napisał, dając wyraz zmęczeniu pilnego turysty, który dość już zobaczył i powiedział. Zaraz potem przeszedł do spraw świeckich i przebywających w mieście kupców różnych narodowości, głównie Wenecjan i Turków.

Katalońscy znajomi oprowadzili go po ciekawych miejscach w mieście. W Święto Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego) zabrali go na „uroczyste nabożeństwo” odprawiane przez „dziwnie odzianych” śpiewających kapłanów w pałacu cesarskim. Przyglądała się temu z okna na piętrze cesarzowa Maria.

Konstantynopol na mapie z 1422 roku.
Konstantynopol na mapie z 1422 roku.

Gdy cesarz Jan dowiedział się, że Bertrandon jest członkiem burgundzkiego dworu, wysłał do niego posłańca z prośbą, by opowiedział o ujęciu Dziewicy Orleańskiej, Joanny d’Arc (która została stracona w maju 1431 roku, tuż przed przybyciem Bertrandona do Konstantynopola). Świetnie to pokazuje, jak wiadomości o bieżących sprawach podróżowały z zachodu na wschód i były ustnie przekazywane przez takich obieżyświatów jak Bertrandon.

Kilka dni później Katalończycy zabrali go na uroczystość ślubną jednego z krewnych cesarza, którą uświetnił dziwny dla niego turniej. Pośrodku placu ustawiono duży słup, do którego przymocowano szeroką na metr i długą na pół metra deskę. Na dziedziniec wpadło galopem jeden za drugim około czterdziestu jeźdźców bez zbroi, każdy z małym kijem w ręku, i zaczęli wyprawiać różne sztuki.


Reklama


Po około półtoragodzinnej ekwilibrystyce konnej wyniesiono sześćdziesiąt czy osiemdziesiąt kijów. Pan młody wziął jeden z nich i puścił się co koń wyskoczy w stronę słupa jakby do starcia. Pochyliwszy się w siodle, dźgnął cel tak mocno, że złamał kij („bez nazbyt dużego wstrząsu dla siebie”).

Potem niektórzy z tych mężczyzn zaczęli krzyczeć i grać na instrumentach, bębniąc „na modłę turecką”. Po czym każdy z nich też chwycił kij i złamał go na desce, „nie ponosząc żadnego uszczerbku na ciele”.

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Anthony’ego Bale’a pt. Przewodnik średniowiecznego obieżyświata. Ukazała się ona nakładem Domu Wydawniczego Rebis w 2024 roku.

WIDEO: Jak często myli się ludzie w średniowieczu?

Autor
Anthony Bale

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.