Młodość Karola Marksa. Podczas studiów w rok przepuścił sumę, na którą robotnik musiał pracować siedem lat

Strona główna » XIX wiek » Młodość Karola Marksa. Podczas studiów w rok przepuścił sumę, na którą robotnik musiał pracować siedem lat

Karol Marks przyszedł na świat 5 maja 1818 roku w zamożnej rodzinie trewirskiego prawnika. Mimo że posiadał liczne rodzeństwo to niczego mu nie brakowało. Gdy jednak wyjechał na studia wykazał się niezwykłą rozrzutnością. O tym, jak wyglądała młodość przyszłego autora Kapitału pisze Krzysztof Iszkowski w książce pt. Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karola Marksa.


Reklama


Przez większość pierwszych dwunastu lat małżeństwa Henrietta była w ciąży. Maurycy Dawid przyszedł na świat w październiku 1815, Sophie w listopadzie 1816, Karol (…) w maju 1818, Herman w sierpniu 1819, Henrietta juniorka w październiku 1820, Luiza w listopadzie 1821, Emilia w październiku 1822, Karolina w lipcu 1824, a Edward w kwietniu 1826.

Prywatna edukacja Karola Marksa

Dwaj bracia Karola nie dożyli dorosłości: najstarszy zmarł przed czwartymi urodzinami (czyli niecały rok po narodzinach Karola), najmłodszy w wieku 11 lat. Jak na pierwszą połowę XIX wieku nie był to zły wynik. Grupowy chrzest siedmiorga Marksiąt odbył się 26 sierpnia 1824, ale ich matka ociągała się z porzuceniem judaizmu przez jeszcze ponad rok, do listopada 1825. Oznaczało to, że tylko Edward urodził się we w pełni luterańskiej rodzinie.

Kamienica w której urodził się Karol Marks. Jego rodzina posiadała w niej pięć pokoi (Berthold Werner/CC BY-SA 3.0).
Kamienica w której urodził się Karol Marks. Jego rodzina posiadała w niej pięć pokoi (Berthold Werner/CC BY-SA 3.0).

O dzieciństwie Karola, oprócz dat narodzin, chrztów i przeprowadzki, nie wiadomo wiele. Będąc po śmierci brata najstarszym chłopcem w grupie, zajął dominującą pozycję i zmuszał resztę rodzeństwa do udziału w wymyślonych przez siebie zabawach. Na plus zapisało mu się to, że posłuszny udział nagradzał ciekawymi opowieściami.

Do dwunastego roku życia, co było normą u zamożnych rodzin, nie chodził do szkoły. Prywatni nauczyciele zatrudnieni przez Heinricha okazali się na tyle dobrzy, że Karola przyjęto od razu do trzeciej klasy miejskiego gimnazjum. Gdy tam trafił, psotami zdobył popularność, a ciętym językiem – respekt.


Reklama


8 na 32 maturzystów

Egzamin maturalny, do którego przystąpił w sierpniu 1835 roku, obejmował matematykę, tłumaczenia z francuskiego i ze starożytnej greki na niemiecki oraz z niemieckiego na łacinę, a także trzy zachowane do dziś eseje. Dwa z nich nie wykraczają ponad poprawne odzwierciedlenie treści zajęć.

Trzeci, Refleksje młodego człowieka o wyborze zawodu, wyróżnia się z paru powodów. Marks pięciokrotnie przywołuje Boga, podczas gdy nawet ci jego koledzy, którzy chcieli zostać pastorami, wspominali go w swoich pracach mniej intensywnie, a połowa klasy nie zrobiła tego w ogóle.

Co więcej, przyjmuje szeroką antropologiczną perspektywę, dostrzega wpływ relacji społecznych na kształtowanie jednostki (we wczesnym wieku XIX rzecz dość nowatorska, zwłaszcza wśród gimnazjalistów) oraz wymownie milczy o zawodach urzędnika, oficera i prawnika, które stanowiły najbardziej oczywiste ścieżki kariery.

Jeden z oceniających nauczycieli wytknął Karolowi „przesadną pogoń za rzadkimi wyrazami”. Z matematyki młody Marks dostał ocenę dostateczną, a z francuskiego – zaledwie mierną. W ogólnej klasyfikacji znalazł się na ósmej pozycji wśród 32 uczniów, którzy przystąpili do matury.

Książka Krzysztofa Iszkowskiego pt. Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karola Marksa już dostępna w przedsprzedaży (Wydawnictwo Agora 2025).
Tekst stanowi fragment książki Krzysztofa Iszkowskiego pt. Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karola Marksa Dostępna w przedsprzedaży (Wydawnictwo Agora 2025).

Rozpoczęcie studiów w Bon

Wczesnym rankiem w połowie października 1835 roku – niecałe trzy tygodnie po otrzymaniu świadectwa dojrzałości – siedemnastoletni Karol wsiadł na łódź, która zawiozła go w dół Mozeli. W Koblencji, gdzie Mozela wpada do Renu, przesiadł się na większy parostatek i nazajutrz znalazł się w Bon.

17 października rozpoczął studia na wydziale prawa tamtejszego uniwersytetu. Ulokowana w piętnastotysięcznym miasteczku uczelnia miała w sumie siedmiuset studentów i była równie młoda jak oni sami. Założono ją, by zintegrować potomków lokalnej katolickiej elity z dziedzicami junkierskich latyfundiów, przybyłych z rdzennych wschodnich prowincji królestwa. Ten eksperyment okazał się, w ocenie Jonathana Sperbera, raczej nieudany i bliski kontakt obu grup studentów prowadził częściej do konfliktów niż do budowy wspólnej pruskiej tożsamości.


Reklama


Według oficjalnego transkryptu Karol sumiennie uczęszczał na wykłady, wiadomo również, że dołączył – romantyzm właśnie przecież rozkwitał – do kółka poetyckiego. Gros czasu spędzał w gronie studentów z Trewiru i okolic, przesiadując w knajpach, pijąc na umór i wdając się w bójki. To wtedy za sprawą ciemnej karnacji nadano mu ksywkę Maur. Broniąc honoru nadreńskich mieszczan, stanął do pojedynku z młodym junkrem, którego nazwisko zatarło się już na kartach historii – mimo iż zachowały się wzmianki o ranie na głowie Karola i o jego odsiadce w areszcie.

Przeprowadzka do Berlina

Zdaniem niektórych biografów to właśnie powyższe zdarzenia skłoniły Heinricha, by przenieść syna na uniwersytet w Berlinie. Porównując odległości między Trewirem a Bonn (135 kilometrów, w latach trzydziestych XIX wieku ponad dzień drogi) oraz Berlinem (640 kilometrów, pięć do siedmiu dni dyliżansem), wyjaśnienie to wydaje się dziwne: trudną młodzież trzyma się raczej bliżej niż dalej od domu.

Uniwersytet Berliński na rysunku z połowy XIX wieku (A. Carse/domena publiczna).
Uniwersytet Berliński na rysunku z połowy XIX wieku (A. Carse/domena publiczna).

Dlatego możliwe, że pobyt w Bonn od początku był planowany na rok, po którym oswojony z uniwersytecką rzeczywistością chłopiec przeniesie się do Berlina, gdzie poziom nauczania na uniwersytecie był wyższy, a możliwości nawiązania znajomości ułatwiających późniejszą karierę prawnika bez porównania większe.

Po wielkim zerwaniu, którego Herszel-Heinrich dokonał w imię własnego społecznego awansu, jego syn miał być symbolem kontynuacji: ukończyć prestiżowe studia, wrócić do Trewiru, dołączyć do ojcowskiej praktyki adwokackiej i stopniowo ją przejąć. Być może rzeczywiście tak by się stało, gdyby Heinrich nie umarł, gdy Karol był na trzecim roku studiów. Jednak listy, które wymieniali ze sobą w drugiej połowie 1837 roku, uświadamiają, dlaczego sprawa nie była tak prosta, jak się wydawała.


Reklama


W liście z 12 sierpnia Heinrich zarzuca Karolowi egoizm, porywczość, słomiany zapał oraz łatwe uleganie przeciwnościom losu – i stara się przygotować go do dorosłego życia, przekonując, że emocjonalna stabilność jest najważniejszą rzeczą, którą będzie mógł dać swojej przyszłej rodzinie.

Nie nadawał się na prawnika

Osiem dni później – pisząc z uzdrowiska Ems – ojciec domaga się raportu z pierwszego roku spędzonego w Berlinie i planu zajęć na następny rok, który według ówczesnych norm mógł być ostatnim na uniwersytecie. Odpowiedź Karola nie przetrwała do naszych czasów, ale najwyraźniej już sama jej forma tylko potwierdziła rodzicielskie obawy, że synowi brakuje samodyscypliny, konsekwencji i systematyczności koniecznych nie tylko w zawodzie prawnika, lecz także w innych rolach społecznych.

Najwcześniejszy portret Karola Marksa z około 1836roku (Heinrich Rosbach/domena publiczna).
Najwcześniejszy portret Karola Marksa z około 1836roku (Heinrich Rosbach/domena publiczna).

Na początku listu z 17 listopada Heinrich wypomina synowi, że otrzymał tekst „bez formy ani treści, nic niemówiący wyrwany fragment […] i co gorsze bardzo gorzki”. Zrezygnowanym tonem przyznaje, że zawody adwokata, sędziego i urzędnika nie są dla Karola atrakcyjne, ale delikatnie tonuje swoje wcześniejsze poparcie dla synowskiego pomysłu, by zostać wykładowcą akademickim w dziedzinie prawa lub filozofii, nazywając go „przedwczesną wizją” i starając się mu uświadomić, że również ta ścieżka kariery wymaga systematycznego wysiłku

– choć na pewno jawiła mu się ona jako lepsza opcja niż zawodowe zajęcie się pisaniem wierszy lub krytyką teatralną, co Karol zapowiadał w innych listach z tego samego roku.


Reklama


Datowany na 10 listopada (a więc prawdopodobnie przywieziony do Trewiru tym samym dyliżansem, którym nadano do Berlina list Heinricha z 17 listopada) list Karola zawiera – zamiast oczekiwanego przez ojca od sierpnia planu studiów – pełne egzaltacji rozważania o punktach zwrotnych w historii i parę akapitów o filozofii Hegla, z których wynikało, że autor planuje poświęcić życie jej zgłębieniu.

Rozrzutny egoista

W Niemczech lat trzydziestych XIX wieku był to pomysł równie mało oryginalny i źle rokujący finansowo, co wcześniejsze fantazje o byciu poetą lub krytykiem, więc nie mógł zadowolić Heinricha.

W liście z 9 grudnia przypomniał synowi o obowiązkach, jakie ma wobec rodziców, skarcił go, że nie utrzymuje kontaktów towarzyskich w Berlinie, które pomógł mu nawiązać, oraz – to znacznie boleśniejsze – że w ostatnim liście nie zainteresował się zdrowiem rodziny, mimo iż wiedział, że jego najmłodszy brat Edward choruje (chłopiec zmarł na gruźlicę pięć dni później). Wreszcie, nie bez uszczypliwości, poruszył kwestię finansów:

[…] jakbyśmy byli bogaczami, mój Pan Syn wydał w ciągu roku 700 talarów, mimo braku zgody i wbrew wszelkiemu zwyczajowi, podczas gdy najbogatsi wydają mniej niż 500. I czemu? Oddaję mu, że nie jest hulaką ani marnotrawcą. Ale jak człowiek, który co tydzień lub dwa odkrywa nowy system i musi zniszczyć swoje stare prace, które w mozole tworzył, jak może, pytam się, zamartwiać się drobiazgami? Jak może poddać się małostkowości porządku?

Pruski talar z 1830 roku (Windrain/domena publiczna).
Pruski talar z 1830 roku (Windrain/domena publiczna).

Dla mniej wyrozumiałego i kochającego ojca niż Heinrich już sam poziom synowskich wydatków – nawet gdyby potomek wykazywał się systematycznością, a studia postępowały według przejrzystego planu – byłby powodem, żeby natychmiast ściągnąć cugle. Kwota 700 talarów jako roczny koszt utrzymania jednej osoby była bardzo wysoka, bez względu na to, czy przeliczać ją według płac, czy siły nabywczej.

Niemiecki robotnik z lat trzydziestych XIX wieku musiał pracować na nią przez siedem lat. Heinrich zarabiał tyle w pół roku, ale miał na utrzymaniu żonę i siedmioro innych dzieci (w tym pięć córek, którym powinien zapewnić posag), musiał opłacić własne wydatki medyczne, a skończywszy właśnie sześćdziesiątkę, na pewno chciał odłożyć coś na stare lata.


Reklama


Źle to o nim świadczyło

Z punktu widzenia rodzinnej ekonomii – mówimy o czasach sprzed ubezpieczeń zdrowotnych i emerytalnych – studia Karola miały być inwestycją, która jak najszybciej powinna zacząć się zwracać w postaci finansowego wsparcia dla młodszego rodzeństwa.

Ruch w górę społecznej drabiny w przypadku większości rodzin trwa dłużej niż jedno pokolenie, a majątek zgromadzony przez Marksów w ciągu dwudziestoletniej praktyki adwokackiej Heinricha – nawet uwzględniając solidny posag Henrietty – nie był wystarczająco duży, by rodzina mogła żyć z procentów.

Młody Karol Marks (domena publiczna).
Młody Karol Marks (domena publiczna).

Nie jest do końca jasne, czy Karol świadomie ignorował oczekiwania pod swoim adresem, czy też nieświadomie przeszacowywał finansową pozycję rodziny lub nie potrafił odnieść jej do własnych potrzeb. Obie możliwości świadczą o nim źle. Pierwsza sugeruje niezdolność do altruizmu (co kłóci się z wizerunkiem myśliciela i polityka motywowanego dobrem ludzkości), druga kwestionuje wizerunek Marksa jako przenikliwego ekonomicznego analityka.

Listy Heinricha, w których wypomina synowi zarówno obojętność na to, co dzieje się z jego rodzeństwem, jak i niezdolność do przejrzystego prowadzenia rachunków (ten wątek zaczął się już po paru miesiącach w Bonn), wskazują, że i jedno, i drugie jest przynajmniej częściowo prawdą.


Reklama


Z drugiej strony, jeżeli głównym celem przenosin z Bonn do Berlina było nawiązanie kontaktów wśród pruskiej elity, to Karol podczas pierwszego roku w stolicy osiągnął więcej, niż było w zasięgu prowincjonalnego adwokata. Jak relacjonuje Robert-Jean Longuet (…), „często bierze udział w wieczorkach Bettiny von Arnim, demokratki, która lubi zbierać w swoim pięknym domu – starym pałacu hrabiów Raczyńskich – ludzi o przeciwstawnych poglądach, by wywołać ożywione dyskusje.

W ten sposób spotykają się tam często reakcjoniści, jak jej szwagier profesor von Savigny i Pitt-Arnim, twarzą w twarz z Brunonem Bauerem, doktorem Oppenheimem, który uwielbiał profesora Gansa (adwersarza profesora von Savigny’ego), Karl Marx, jeden z beniaminków, i wielu innych”.

Książka Krzysztofa Iszkowskiego pt. Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karola Marksa już dostępna w przedsprzedaży (Wydawnictwo Agora 2025).
Tekst stanowi fragment książki Krzysztofa Iszkowskiego pt. Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karola Marksa Dostępna w przedsprzedaży (Wydawnictwo Agora 2025).

Śmierć ojca

Choć bywanie w takim towarzystwie nie musiało się wiązać z dużymi kosztami, to jednak mogło – dobre ubranie, przyjazd eleganckim powozem i wręczenie gospodyni bukietu kwiatów raczej nie były źle widziane. Karol był także bywalcem modnej kawiarni Stehely, miejsca spotkań członków Młodych Niemiec, która udostępniała gościom nieprawomyślną prasę. Książki (w pierwszej połowie XIX wieku relatywnie droższe niż dziś) oraz bilety do teatru (drogie, jeśli chce się siedzieć blisko ustosunkowanych znajomych) stanowiły ważne pozycje na jego liście wydatków.

W zaginionym liście z przełomu lat 1837 i 1838 Karol obiecał poprawę. List Heinricha datowany na 10 lutego 1838 roku – ostatni, który zachował się do naszych czasów – utrzymany jest w koncyliacyjnym tonie. Sześć dni później Henrietta raportowała Karolowi o trwającej od wielu tygodni chorobie ojca, która jednak zdawała się powoli ustępować. Po długiej nieobecności młody Marks przyjechał do Trewiru na Wielkanoc, która wypadła 15 kwietnia – w sześćdziesiąte pierwsze urodziny Heinricha – i został do 7 maja. Heinrich zmarł trzy dni po jego wyjeździe.


Reklama


Biografowie Karola Marksa – poczynając od jego córki Eleonory – często podkreślają silną więź łączącą go z ojcem. Karol z emfazą wychwalał intelektualne przymioty Heinricha i nie rozstawał się ponoć z jego dagerotypowym portretem. Nie ma pod-staw, by wątpić, że synowski sentyment był szczery – ale wiele wskazuje na to, że pojawił się poniewczasie, całe lata po śmierci Heinricha i w okresie, kiedy Karol wyrzucał sobie, że nie zdołał powtórzyć życiowego sukcesu ojca.

Porównanie musiało być tym bardziej dojmujące, że pozycja startowa Karola – o czym Heinrich często mu przypominał – była o niebo lepsza: gimnazjum zamiast jesziwy, pełne studia zamiast rocznego podstawowego kursu prawa, możliwość wykorzystania ojcowskich kontaktów zamiast mozolnego wczołgiwania się w szeregi prowincjonalnej socjety.

Eleonora Marks (domena publiczna).
Eleonora Marks (domena publiczna).

Duży spadek i życie na kredyt

Kodeks Napoleona, wciąż wówczas obowiązujący w Nadrenii, wcale nie był tak postępowy, jak zapisał się w potocznej pamięci. Według jego postanowień dwudziestoletni Karol nie był jeszcze pełnoletni, a kobiety (nawet wdowy) nie miały pełnej zdolności prawnej, co oznaczało, że małoletnim wyznaczano opiekunów prawnych. Była to dla Karola dobra wiadomość, bo matkę już wtedy postrzegał jako małostkową prostaczkę, której skąpstwo blokowało mu świetlane akademickie perspektywy.

Mediacja przyznanego Karolowi opiekuna, trewirskiego adwokata Johanna Heinricha Schlinka, doprowadziła do ugody, na mocy której Henrietta wypłaciła Karolowi 160 talarów na dokończenie studiów, a także pożyczyła mu 950 talarów pod zastaw jego udziału w spadku po Heinrichu i jako zaliczkę spadku po samej Henrietcie. Te ustalenia, dziś nieco szokujące obcesowością, nie były w XIX wieku – kiedy mężczyźni umierali całe dziesięciolecia przed swoimi żonami, pozostawiając liczne potomstwo w różnym wieku, a posagi stanowiły ważny składnik majątków – niczym szczególnym.


Reklama


Były także dość hojne dla Karola. Jak miało się okazać po podliczeniu rodzinnych aktywów w czerwcu 1841 roku, na każde z żyjących dzieci przypadły 362 talary z ojcowskiego (a więc nie wliczając posagu Henrietty i otrzymanych przez nią spadków) majątku. Suma wydatków w ciągu sześcioletnich studiów Maura kilkunastokrotnie przewyższyła tę kwotę. Było to oczywiście ze szkodą dla reszty rodzeństwa i sprawiło, że dwie młodsze siostry Karola nie stanowiły dobrych partii i dopiero w późnym jak na standardy epoki wieku – odpowiednio trzydziestu dwóch i trzydziestu siedmiu lat – wyszły za mąż.

Ostatecznie, jak zobaczymy, żyły długo i szczęśliwie, ale żadną miarą nie usprawiedliwia to niegospodarności ich brata, który mając do dyspozycji w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze ponad 100 tysięcy euro, i tak kupował na kredyt książki, ubrania i jedzenie. Księgarz, krawiec i właściciel sklepu kolonialnego bezskutecznie starali się odzyskać zaciągnięte przez niego długi za pośrednictwem uniwersytetu.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Krzysztofa Iszkowskiego pt. Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karola Marksa (Wydawnictwo Agora 2025). Dostępna w przedsprzedaży.

Wywrotowa biografia Karola Marksa i jego czasów

Ilustracja tytułowa: Kadr z filmu Młody Karol Marks.

Autor
Krzysztof Iszkowski

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.