Sobór nicejski pierwszy. Wyobrażenie nowożytne

Czy cesarze rzymscy zdecydowali o tym, w co wierzą chrześcijanie? Wpływ, o którym dzisiaj się nie mówi

Strona główna » Starożytność » Czy cesarze rzymscy zdecydowali o tym, w co wierzą chrześcijanie? Wpływ, o którym dzisiaj się nie mówi

Dwa stulecia po „nawróceniu” Konstantyna były decydującym okresem w kształtowaniu doktryny chrześcijańskiej, kiedy to wiele nauk tej religii, zwłaszcza dotyczących jej charakterystycznej koncepcji trzech Osób Boskich zyskało pełną definicję. Stało się to przy wielkim i dzisiaj nie w pełni docenianym udziale świeckich władców cesarstwa rzymskiego. Odgrywali oni rolę zwłaszcza podczas kolejnych synodów czy też soborów.

Na froncie logistycznym precedens ustanowiony przez Konstantyna w Nicei [w 325 roku] był kontynuowany. Cesarze wspierali mechanizmy rozwoju doktryny, zapewniając transport, zakwaterowanie i wyżywienie, niekiedy dla setek biskupów jednocześnie (ku wielkiej irytacji pogańskiego historyka Ammianusa Marcellinusa, który utyskiwał na częstotliwość i koszty synodów kościelnych za panowania syna Konstantyna, Konstancjusza II).


Reklama


Poza uznanymi soborami powszechnymi było parę innych równie wielkich zgromadzeń, których ustalenia doktrynalne oceniono ostatecznie jako „błędne”. W efekcie nie figurują one w standardowych spisach soborów powszechnych, chociaż tym właśnie miały być, kiedy je zwoływano.

Seleucja i Ariminum (359), zorganizowane w obu połowach imperium na rozkaz Konstancjusza II, aby usankcjonować preferowaną przez niego wersję nienicejskiej ortodoksji, Konstantynopol w 360 roku oraz „zbójecki synod” w Efezie w roku 449 (który na krótko zatwierdził wizję połączenia człowieczeństwa i boskości w osobie Chrystusa, odrzuconą już dwa lata później przez sobór chalcedoński) – wszystkie one należą do tej kategorii.

Biskupi i cesarz zgromadzeni na soborze w 325 roku.

Więcej niż wsparcie logistyczne

Rola cesarza w rozwoju doktryny Trójcy Świętej nie ograniczała się do wsparcia logistycznego. To do niego należała decyzja, czy i kiedy zwołać sobór powszechny. Nikt inny nie był do tego uprawniony i tej zasady nigdy nie kwestionowano.

Rzecz jasna, kiedy uważali takie zebranie za konieczne albo spodziewali się jego rychłego zwołania, duchowni prowadzili energiczny lobbing na dworze, jednak bez cesarskiej zgody sobór po prostu nie mógł się odbyć. Co więcej, cesarze zwykle ustalali także przynajmniej część programu obrad co było najzupełniej naturalne, gdyż często gra toczyła się o wysoką stawkę.


Reklama


Poszczególni cesarze ogromnie się różnili, gdy chodzi o zainteresowanie szczegółami doktryny. Nie wszyscy byli tacy jak Konstancjusz II albo, w VI wieku, Justynian I, znani z upodobania do subtelności teologicznych i żarliwego poparcia dla konkretnych poglądów.

Dlaczego władcy cesarstwa rzymskiego ingerowali w sprawy wiary?

Wszyscy cesarze byli jednak zainteresowani pokojem i jednością w Kościele, kolejnym ważnym tematem późnorzymskich debat doktrynalnych, gdyż religijne podziały w łonie chrześcijaństwa podważały ich prawowitość jako – jak sami twierdzili – władców wybranych przez Boga.

Tekst stanowi fragment książki Petera Heathera pt. Chrześcijaństwo. Triumf religii (Rebis 2024).

Każdy zatem był gotów przynajmniej w tym zakresie zaangażować się w kwestie doktryny, w – nierzadko płonnej – nadziei na doprowadzenie do harmonii wśród ogółu chrześcijan. W praktyce cesarska wola miała większy wpływ na doktrynalne rozstrzygnięcia, jakie ostatecznie zapadały, niż soborowe debaty.

Było to wyraźnie widoczne w długotrwałym sporze co do właściwego sposobu opisania relacji między Bogiem Ojcem a Synem Bożym. W 325 roku sobór nicejski określił ją słowem homoousios („współistotny”: sugerując, że te dwie osoby Trójcy mają identyczną naturę), ale potrzeba było dwóch pokoleń, by termin ten zyskał powszechną akceptację, gdyż obawiano się, że spowoduje on zatarcie różnicy między Ojcem i Synem.


Reklama


Debata nad tą kwestią zakończyła się ostatecznie dopiero w latach osiemdziesiątych IV wieku, kiedy zwolennicy konkurencyjnych, nienicejskich definicji – które były „ortodoksją” w dekadach dzielących te dwie daty – stracili cesarskie poparcie, a większość wschodnich duchownych przekonywała, że homoousios można zinterpretować w sposób gwarantujący niezbędne rozróżnienie między Ojcem i Synem.

Pole bitwy o doktrynę

Wszystko to znalazło pełny wyraz na soborze powszechnym w Konstantynopolu, zwołanym i prowadzonym przez cesarza Teodozjusza w 381 roku. Mimo całego wysiłku myślowego konkurencyjnych duchownych ich prezentacje alternatywnych sposobów odczytania biblijnych tekstów same z siebie nie wystarczyły, by rozstrzygnąć spór.

Po pierwsze (…) nie było intelektualnie oczywiste, która z konkurencyjnych interpretacji – przedkładająca obraz Chrystusa z Ewangelii Jana nad bardziej ludzką postać ukazaną w ewangeliach synoptycznych, czy też synoptyków nad Jana – jest poprawna; obie strony sięgały po takie same techniki literackie, by ominąć pozornie sprzeczne ustępy biblijne.

Co ważniejsze, żadna strona nie miała politycznych ani prawnych atutów, które pozwoliłyby jej przeforsować swój pogląd bez pomocy z zewnątrz. W rezultacie głównym polem bitwy stał się dwór cesarski, gdzie zwolennicy różnych stanowisk teologicznych starali się pozyskać władcę dla swojej sprawy w oczekiwaniu na ostateczne uprawomocnienie, które niosła ze sobą aprobata na wielkim soborze powszechnym.

Sobór nicejski pierwszy. Wyobrażenie nowożytne
Sobór nicejski pierwszy. Wyobrażenie nowożytne.

Każdy spór teologiczny musiał dotrzeć do cesarza

W całym okresie późnorzymskim, ponieważ o zwoływaniu soborów decydował cesarz, wszystkie ważne debaty teologiczne po prostu musiały dotrzeć na dwór.

Wkrótce po związku między Bogiem Ojcem a Synem Bożym (który omawiano na soborach w Nicei i Serdyce oraz na pierwszym soborze w Konstantynopolu) zajęto się roztrząsaniem dokładnej relacji Ducha Świętego do pozostałych dwóch osób Trójcy oraz debatami nad tym, jak rozumieć połączenie elementów ludzkich i boskich we wcielonym Chrystusie.

Ta ostatnia kwestia była przedmiotem dwóch kolejnych soborów powszechnych: chalcedońskiego i drugiego konstantynopolitańskiego, a także synodu efeskiego, którego ustalenia zostały później odrzucone.


Reklama


Warto tu podkreślić, jak głęboko cesarze byli zaangażowani w proces soborowy. Nie ograniczali się po prostu do zwołania soboru, pozostawiając resztę w rękach duchowieństwa. Każdy sobór był dziełem intensywnego lobbingu i cesarze zwykle wiedzieli, jaką odpowiedź chcą uzyskać, jeszcze przed rozpoczęciem obrad.

Nawet Konstantyn, chwalony za to, że w Nicei wysłuchał z szacunkiem swoich biskupów i nie ośmielał się dyrygować nimi w kwestiach doktrynalnych, mimo wszystko wkroczył energicznie do akcji, żeby zakończyć spór i skłonić większość uczestników (nawet tych, którzy później odwrócili się od niej ze wstrętem) do zaakceptowania koncepcji homoousios, kiedy zaczęło wyglądać na to, że jest to najlepsza z dostępnych opcji.

Sobór konstantynopolitański z 381 roku
Sobór konstantynopolitański z 381 roku

To było „najzupełniej normalne”

Na kolejnych soborach, na których temat zachowała się znacznie pełniejsza dokumentacja, było najzupełniej normalne, że zaufani urzędnicy państwowi, sami niebędący duchownymi, przewodniczyli najważniejszym sesjom.

Przez cały IV i V wiek poszczególni ludzie Kościoła od czasu do czasu krytykowali cesarskie zaangażowanie w kwestie doktryny. Można nawet powiązać te momenty krytyki w jeden ciąg, uzyskując obraz struktury kościelnej walczącej o uniezależnienie się od cesarskich ingerencji. Byłoby to jednak anachronizmem.


Reklama


Duchowni generalnie krytykowali cesarzy za wtrącanie się do spraw religii tylko wtedy, gdy chwilowo popierali oni stanowisko, któremu sprzeciwiał się któryś z nich – i w takich razach niezmordowanie zabiegali o zmianę nastawienia cesarza. Kiedy jednak przynosiły „właściwy” rezultat, organizowane z cesarskiej inicjatywy sobory były najzupełniej w porządku.

W rzeczywistości świat późnorzymski nie oferował żadnej sensownej alternatywy. Ponieważ cesarze kontrolowali zarówno zwoływanie, jak i przebieg definiujących doktrynę soborów powszechnych, cesarski dwór siłą rzeczy odgrywał główną rolę w kształtowaniu doktryny chrześcijańskiej.

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Petera Heathera pt. Chrześcijaństwo. Triumf religii. Ukazała się ona nakładem Domu Wydawniczego Rebis w 2024 roku.

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.

Autor
Peter Heather

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.