Po zniesieniu pańszczyzny galicyjska wieś borykała się z szeregiem problemów. Nędza, głód i postępujące rozdrobnienie gospodarstw były codziennością milionów chłopów z zaboru austriackiego. Fatalny wpływ na życie podanych Franciszka Józefa miały również panujące wówczas obyczaje.
W czasach przedrozbiorowych szlachta czerpała ogromne korzyści materialne z rozpijania własnych poddanych (więcej na ten temat przeczytacie w innym naszym tekście).
Reklama
Obyczaje związane z podejściem do alkoholu na wsi utrzymywały się zaś jeszcze długo po upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Nadużywanie wódki było prawdziwą zmorą galicyjskiej wsi nawet po zniesieniu w 1846 roku pańszczyzny.
Z goryczą wspominał o tym Jan Słomka na kartach, wydanych dwa lata przez wybuchem I wojny światowej, Pamiętników włościanina od pańszczyzny do czasów dzisiejszych. Urodzony w 1842 roku wieloletni wójt podkarpackiego Dzikowa doskonale wiedział o czym pisze.

Podkreślał, że w czasach jego młodości chłopi mieli „więcej okazji do picia, niż obecnie, i żadnej zabawy nie rozumieli bez wódki i picia”.
Kto był na zabawie, musiał równocześnie pić, a jak kto się upił, to mówili, »że się ubawił«, i nie mieli mu tego bynajmniej za złe. Dawali wódkę nawet małym dzieciom, zwłaszcza na zabawach, »żeby i one zabawę pamiętały«, i całkiem nie zważali na to, że dziecku szkodzi to bardziej jeszcze, niż starszemu.
Reklama
Wódka towarzyszyła mieszkańcom wsi przy każdej możliwej okazji. Pito ją „na chrzcinach, zmówinach, rękowinach, rózgowinach i w czasie całego wesela”. Alkohol nierozerwalnie związany był także z ostatnią drogą chłopów. Podawano go więc „przed wyprowadzeniem umarłego i po pogrzebie na tzw. »konselacji« czyli stypie”.
Zboże wymieniane na wódkę
Powszechnym obyczajem było również picie w karczmach i szynkach przy okazji niedziel i świąt. Dodatkowo „sąsiedzi i kumowie częściej się w ów czas z sobą schodzili, niż obecnie, w domu lub w mieście i także traktowali się wódką. Odchodziła też na jarmarkach”.

Co więcej w części sąsiadujących z Dzikowem wsi „był zwyczaj, że chłopi zaraz po wymłóceniu zboża nosili je do karczmy na wódkę”. Jak dalej relacjonował Słomka:
Każdy niósł je w torbie z łyka lipowego pod kamizielą. Kamizielę wdziewał w tedy tylko jednym rękawem, drugi zaś spadał wolno po ramieniu, na którym torba wisiała. Ramię obciążone torbą nachylało się ku ziemi.
Reklama
Gospodarz szedł przez wieś dumnie, (każdy wiedział, co pod kamizielą niesie), a gdy wszedł do karczmy był witany przyjaźnie przez obecnych tam i zboże składał Żydowi. Za to pił zaraz i częstował drugich, a ci znowu innym razem odwzajemniali się.
Uchodziło to za honor, nieść w ten sposób zboże do karczmy i nawet w modę to weszło, że chłopi jedno ramię trzymali zawsze niżej, (jakby obciążone torbą). Taką postać przedstawiają dotychczas najstarsi chłopi, którzy nosili zboże do karczmy.

Pijaństwo szerzyło się wszędzie
Zdaniem Słomki na szerzenie się pijaństwa galicyjskich chłopów ogromny wpływ miała również „szkodliwa moda” na odwzajemniania poczęstunków w karczmach. Skutkowało to tym, że „jak jeden zapłacił swoją »kolejkę«, to płacił znowu drugi, trzeci itd.”. W efekcie „wódka lała się bez przestanku”.
Pamiętnikarz podkreślał, że „straszne to pijaństwo, szerzące się wszędzie” zaczęło się zmniejszać dopiero w II połowie XIX wieku za sprawą misji antyalkoholowych prowadzonych przez Kościół. Sam Słomka złożył śluby trzeźwości w 1869 roku.
Porzucenie wódki – o piwie były wójt dzikowa nic nie wspominał – miało go ustrzec „od niejednego upadku w życiu”. Dodatkowo zaoszczędziło mu „wiele pieniędzy, czasu i zdrowia”. Warto w tym miejscu wspomnieć, że słynny chłopski pamiętnikarz dożył naprawdę sędziwego wieku. Zmarł bowiem dopiero w 1932 roku, na krótko przed swoimi 90. urodzinami.
Bibliografia
- Jan Słomka, Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do czasów dzisiejszych, Nakładem Towarzystwa Szkoły Ludowej w Krakowie 1929.







