Armia Krajowa na Kresach. Rozbicie polskiego podziemia w ostatnich miesiącach przed Powstaniem Warszawskim

Strona główna » II wojna światowa » Armia Krajowa na Kresach. Rozbicie polskiego podziemia w ostatnich miesiącach przed Powstaniem Warszawskim

Sowiecka wierchuszka polityczna i wojskowa uważała polskie podziemie za wroga i niebezpieczną konkurencję. Oto, co stało się ze strukturami i oddziałami Armii Krajowej na wschodzie w 1944 roku – po wkroczeniu Armii Czerwonej w dawne granice II Rzeczpospolitej i na kilka miesięcy przed wybuchem Powstania Warszawskiego.

Długo bolszewicy nie mogli sobie darować utraty [w 1941 roku] okupowanych wcześniej polskich obszarów i nigdy się z tym nie pogodzili. Czekali na okazję przeszło dwa lata, w międzyczasie zmagając się z Niemcami na licznych frontach, by jak najszybciej tu powrócić.


Reklama


Schemat zawsze był taki sam

To się ziściło – jak wspominaliśmy – w styczniu 1944 roku, kiedy to Sowieci zawitali ponownie z misją „wyzwoleńczą” we wschodnie granice Polski. Pierwszym miastem kresowym opanowanym wówczas przez Armię Czerwoną były Sarny, leżące w pasie odpowiedzialności operacyjnej 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej.

Nie trzeba było długo czekać, kiedy „oswobodziciele” ze Wschodu zażądali całkowitego podporządkowania dywizji dowództwu sowieckiemu, a konkretnie 47 Armii nacierającej na tym kierunku. Później było to już normą, wręcz pewnikiem. Schemat zawsze był ten sam.

Natarcie żołnierzy Armii Czerwonej, Październik 1943 (domena publiczna).
Natarcie żołnierzy Armii Czerwonej, Październik 1943 (domena publiczna).

Początkowo dużo obiecywali i zapewniali, zachęcali do współdziałania, a po jakimś, zwykle niedługim, czasie zrywali wszelkie porozumienia i przechodzili do tolerowania jedynie partyzanckich oddziałów komunistycznych (sowiecko-polskich), działających na przejmowanym terenie. W międzyczasie rozbrajali i aresztowali całe dowództwa AK, a stawiających opór mordowali lub zsyłali na Daleki Wschód.

Nieco inaczej traktowali szeregowych żołnierzy AK, których z reguły wcielano do stalinowskich zwasalizowanych formacji zbrojnych gen. Zygmunta Berlinga (zaufanego współpracownika NKWD). Na co faktycznie było ich stać pokazali m.in. w trakcie walk o Wilno, kiedy to jednostki zbrojne AK, w dobrej wierze, wsparły wojska sowieckie szturmujące miasto.


Reklama


Po bitwie spośród ośmiu tysięcy akowców uczestniczących w zdobywaniu Wilna do domów skierowano około 3500, a kolejnych 4400, którzy nie zgodzili się na służbę u Berlinga, internowano lub wcielono do 361 Zapasowego Pułku Piechoty Armii Czerwonej.

Nie respektowali żadnych praw

Podobny los spotkał oddziały odtworzonej 8, 9 i 26DP AK oraz Mazowieckiej Brygady Kawalerii (łącznie ponad sześć tysięcy żołnierzy), które z Armią Czerwoną zdobyły Mińsk Mazowiecki, Sokołów, Radzymin, Tłuszcz i Węgrów. Nie inaczej postąpili Sowieci z oficerami i żołnierzami 30DP AK, którzy przedzierali się z Polesia na pomoc powstańczej Warszawie. Podobne scenariusze „Bracia Moskale” realizowali wobec litewskiego, ukraińskiego i białoruskiego podziemia zbrojnego.

Nowa książka Lecha Kowalskiego pt. Bracia Moskale a Układ Warszawski (Wydawnictwo Fronda 2023) już w sprzedaży.
Artykuł stanowi fragment książki Lecha Kowalskiego pt. Bracia Moskale a Układ Warszawski (Wydawnictwo Fronda 2023).

W ten sposób imperialna machina bolszewicka – niczym żarna w młynie – skutecznie mieliła po kolei zarówno państwa, jak i narody, które wstępnie podbijała i zniewalała, po czym włączała we własne szeregi, nadając im status republik związkowych. Tymczasem wystarczyło wyciągnąć wnioski z „pierwszej okupacji” Polski, by jednoznacznie uświadomić sobie, czego było można się spodziewać z nastaniem pamiętnego roku 1944.

„Oswobodziciele” ze Wschodu – zarówno w trakcie „pierwszej okupacji”, jak i tej zapoczątkowanej w styczniu 1944 roku – nie respektowali żadnych praw i konwencji międzynarodowych na przejmowanych obszarach, co więcej, nawet nie zamierzali tego czynić.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Mając od dekad doświadczenie bolszewickie w ujarzmianiu ościennych narodów, których terytoria podbijali i włączali w skład tworzonych republik sowieckich – z marszu stawiali na pospolity zamordyzm oraz siłowe rozprawianie się z lokalną opozycją polityczno-zbrojną.

Oni inaczej nie potrafili, to nie ten świat, nie ta kultura. Stąd zastraszanie, aresztowania, przesłuchania, bicie, torturowanie, mordy i zsyłki na Sybir były codziennością i stanowiły szarą rzeczywistość. Czynili tak z iście azjatyckim zacięciem i mongolskim okrucieństwem i było widoczne jak na dłoni, że sprawiało im to dużo satysfakcji i nikczemnej przyjemności.


Reklama


Zdradzieckie ataki

Polacy doświadczali tych okrucieństw od Rosjan od wieków, pamiętając czasy carskie, które w zderzeniu ze zniewalaniem bolszewickim – co dopiero teraz mogli sobie w pełni uświadomić – wywoływały wręcz paraliżujące przerażenie i irracjonalne zachowania społeczeństwa, do tego stopnia, że większości ludziom odbierały wolę walki, buntu czy też stawiania oporu.

Skuteczność „Braci Moskali” w łamaniu tzw. kręgosłupa moralnego podbijanym narodom nie miała sobie równych. Tylko nieliczni Polacy decydowali się podjąć walkę przeciwko nim – i choć były ich dziesiątki tysięcy, to wobec masowego oporu naszych rodaków w okresie okupacji niemieckiej, była to przysłowiowa kropla w morzu.

Po wojnie przez antykomunistyczne podziemie przwinęło się od 120 do 180 tysięcy osób. Na zdjęciu żołnierze 5. Wileńskiej Brygady AK. W środku Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" (domena publiczna).
Żołnierze 5. Wileńskiej Brygady AK, którzy podjęli walkę z Sowietami domena publiczna).

Konspiranci wywodzili się głównie z małych prowincjonalnych miasteczek, wsi i osad, podczas gdy młodzież z dużych miast była w tym oporze reprezentowana śladowo. Tymczasem był to niczym nieuzasadniony i niesprowokowany najazd Sowietów.

Można też użyć innych określeń, jak: agresja, zniewolenie, podbój bez wypowiedzenia wojny, bez jakichkolwiek not dyplomatycznych informujących o zaistniałym czy też mającym wkrótce nastąpić stanie rzeczy.


Reklama


Atakowali Polskę zdradziecko, niczym hordy mongolskie, od tyłu, z zaskoczenia, stawiając na fakty dokonane, które realizowali z żelazną konsekwencją. Tak było w 1939 roku i podobnie też było z początkiem 1944, kiedy – przy okazji toczonych walk frontowych z Niemcami – zaczęli wycinać w pień polskie podziemie niepodległościowe na Kresach.

Akurat w tym względzie czerwony sowiecki imperializm w niczym nie różnił się od tego brunatnego, niemieckiego. Byli siebie warci. O tym, że nadal jest podobnie, zaświadcza polityka Federacji Rosyjskiej względem Ukrainy, która na oczach całego świata już utraciła Krym oraz część terytorium w obwodach donbaskim i ługańskim, a prawdopodobnie na tym się nie skończy.

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Lecha Kowalskiego pt. Bracia Moskale a Układ Warszawski. Ukazała się ona w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Fronda

O sowieckim dyktacie narzuconym przez braci moskali

WIDEO: Polskie dworki szlacheckie. Jak naprawdę żyło dawne ziemiaństwo?

Autor
Lech Kowalski

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.