Z tą zbrodnią nie da się porównać żadnej innej. W 1942 roku w Łodzi przy ulicy Przemysłowej Niemcy stworzyli obóz koncentracyjny przeznaczony ściśle dla dzieci. Zsyłano tam i maltretowano już kilkumiesięczne niemowlęta. Z jakich przyczyn najmłodsi trafiali do Kinder-KL Litzmannstadt – dziecięcego Auschwitz?
Obóz na Przemysłowej był obozem pracy, ponieważ wbrew prawu, także niemieckiemu, uwięzione dzieci musiały pracować od rana do wieczora i wykonywać ustalone normy.
Reklama
Chłopcy wyrabiali buty ze słomy, słomiane maty pod czołgi, koszyki z wikliny, paski do masek gazowych oraz skórzane części do plecaków, naprawiali buty, pracowali w ogrodzie i przy prostowaniu przemysłowych igieł. „Być albo nie być” zależało od dorosłego, który dowodził warsztatem.
Dziewczynki szyły, prały, pomagały w kuchni, porządkowały teren i pomieszczenia. Najmłodsi kleili torebki, robili doniczki i sztuczne kwiaty. Przekleństwem było równanie terenu potwornie ciężkim walcem. Dzieci były małe i osłabione głodem, a poganiano je batem. Pracowały niezależnie od aury.
Obóz koncentracyjny dla dzieci
Był to również obóz koncentracyjny, bo więziono tam bardzo dużą grupę osób – każdego dnia przebywało średnio ponad tysiąc dzieci, a zatem nie był to lager mały.
Obergruppenführer SS Oswald Pohl, jako główny zarządca gospodarczo-administracyjny hitlerowskich obozów koncentracyjnych, w raporcie z 30 kwietnia 1942 roku zameldował o przejęciu pod swoje władanie piętnastu obozów koncentracyjnych.
Reklama
Wymienił między innymi Dachau, Sachsenhausen, Buchenwald, Ravensbrück, Mauthausen, Auschwitz oraz cztery obozy specjalne dla młodzieży, a wśród nich Jugendschutzlager Litzmannstadt, czyli obóz na Przemysłowej. Według współczesnego prawa niemieckiego obóz łódzki jednak nie kwalifikuje się do miana obozu koncentracyjnego.
Był to także obóz śmierci, gdyż mimo kompetencji ówczesnej medycyny nie ratowano w nim dzieci chorych, a stosowane tam środki represji nieuchronnie prowadziły do utraty życia. „Nie było gazu i krematorium, bo nie były potrzebne. Zabijano nas głodem, pracą, biciem i mrozem”, twierdzi ocalały Jerzy Jeżewicz.
Na Przemysłową kierowano chłopców i dziewczęta głównie ze Śląska, Wielkopolski, Pomorza, Mazowsza, z Łodzi i okolic, dzieci bezdomne zatrzymane na ulicach, drogach i dworcach. Osobną, liczną grupę stanowiła młodzież z ruchu oporu, dzieci członków organizacji podziemnych, w większości z Poznania i Mosiny.
Za co kierowano dzieci do obozu koncentracyjnego?
W niemieckich zapisach sądowych widnieją uzasadnienia:
- „przerzucał chleb do getta”,
- „zaniedbane dziecko polskie” lub tylko „dziecko polskie”,
Reklama
- „sierota, włóczy się, bez środków do życia”,
- „córka polskiego profesora”,
- „zachodzi obawa, że wywodzi się z Cyganów”,
- „przeszkadza otoczeniu i wywiera ujemny wpływ na dzieci niemieckie”,
- „nielegalnie nabył karty żywnościowe”,
- „ojciec na robotach w Rzeszy, matka w Oświęcimiu”,
- „kradnie z innymi dziećmi owoce w ogrodach, zwłaszcza obywateli niemieckich, ojciec nie żyje”,
- „znalezione w wieku 3 lat, jest kaleką, trudne do wychowania trzęsie głową, moczy łóżko”,
- „bezcelowość dalszego wychowania”,
- „wskutek swego duchowego nastawienia i swej przynależności do narodu polskiego nie nadaje się do wychowania domowego w ramach opieki społecznej i należy go stosownie do zarządzenia ministra spraw wewnętrznych Rzeszy przekazać do obozu dla zaniedbanej młodzieży polskiej w Łodzi”,
Reklama
- „syn polskiego oficera”,
- „rodzice nie żyją, żebrze, włóczy się”,
- „żebrze, starał się wzbudzić współczucie u ludności, bo brak mu jednej ręki i nogi”,
- „zarabia, odnosząc walizki z dworca kolejowego w Katowicach”,
- „użebrane rzeczy przynosi do domu”,
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
- „miał przy sobie zapałki”,
- „rodzice nie przyjęli volkslisty”.
Głównym powodem była polskość
Wszędzie jak niesłabnące echo powtarza się jedna fraza – dziecko polskie, dziecko polskie, dziecko polskie. To polskość była głównym powodem osadzenia.
Obóz na Przemysłowej był więc obozem karnym, lagrem, wyrokiem, bez daty powrotu na wolność, do życia. Do domu.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Jolanty Sowińskiej-Gogacz i Błażeja Torańskiego Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Polecamy
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
1 komentarz