Bitwa koło wysp Egadzkich w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (domena publiczna).

Bitwa dzięki której starożytny Rzym mógł stać się mocarstwem. Dzisiaj niemal się o niej nie mówi

Strona główna » Starożytność » Bitwa dzięki której starożytny Rzym mógł stać się mocarstwem. Dzisiaj niemal się o niej nie mówi

Pierwsza wojna punicka prowadzona między starożytnym Rzymem a Kartaginą trwała z przerwami aż 23 lata. Decydującym starciem okazała się bitwa koło Wysp Egadzkich. Batalia stoczona 10 marca 241 roku p.n.e. zakończyła się wielkim zwycięstwem floty Republiki. O tym, jak do niego doszło pisze Adrian Goldsworthy w książce pt. Upadek Kartaginy. Historia wojen punickich.

Chociaż [po dotkliwej klęsce pod Drepaną w 249 roku p.n.e.] Rzymianie zrezygnowali z morskich ambicji, w dalszym ciągu prowadzili wojnę na lądzie, nie zdradzając najmniejszych oznak zwątpienia w ostateczny sukces.


Reklama


Pożyczka na nową flotę

Kartagińczycy nie wykorzystywali swej przewagi na morzu, ich nieliczne najazdy na Italię nie przyniosły większych efektów, walki na Sycylii zaś miały sporadyczny charakter. Dopiero pod koniec 243 roku Rzymianie postanowili raz jeszcze odbudować swą flotę i doprowadzić do rozstrzygającego zakończenia wojny.

Republika nie była jednak w stanie sfinansować tego przedsięwzięcia z własnych środków i pieniędzy dostarczyli prywatni obywatele, którzy w pojedynkę albo składając się po dwóch lub trzech, zgadzali się pokryć koszty budowy i uzbrojenia kwinkweremy.

Rzymska Kwinkwerema w wyobrażeniu z początków XX wieku (James Bikie/domena publiczna).
Rzymska Kwinkwerema w wyobrażeniu z początków XX wieku (James Bikie/domena publiczna).

Pieniądze te były pożyczką, która miała zostać spłacona po zwycięstwie, kiedy państwowa szkatuła znów się zapełni, wydaje się jednak, że była ona nieoprocentowana i należy interpretować ją jako gest szczerego patriotyzmu. Rzymskie elity ewidentnie bardzo silnie identyfikowały się z państwem w sposób, którego nie powinniśmy kwestionować w imię współczesnego cynizmu.

Zbudowano w ten sposób dwieście kwinkwerem, ponownie kopiując kartagiński model, gdyż wszystkie one wzorowane były na przechwyconym okręcie Hannibala Rodyjczyka. Morrison i Coates wysunęli sugestię, że zarówno ten okręt, jak i nowa rzymska flota były tak naprawdę „czwórkami”.

Przekonują, że kwinkwerema była sporo wyższa od kwadriremy i abordaż okrętu Hannibala z pokładu zdobycznej „czwórki” byłby niewykonalny, powołując się na incydent z drugiej wojny punickiej, w którym mniejszym jednostkom nie udało się opanować unieruchomionej pentery.

Rzymianie rozpoczynają ofensywę

Jednak w tamtym wypadku chodziło o przygodną akcję, Rzymianie natomiast planowali unieszkodliwienie okrętu Hannibala swoją szybką „czwórką” i poczynili stosowne przygotowania. Powodem, dla którego kwadriremy w tym drugim incydencie nie zdołały opanować „piątki”, mogła być po prostu zbyt mała liczba żołnierzy, a nie to, że nie byli oni w stanie dostać się na pokład nieprzyjacielskiej jednostki. Wydaje się, że nie ma powodu wątpić w informację Polibiusza, iż nową rzymską flotę tworzyły kwinkweremy.


Reklama


Jeden z konsulów na rok 242, Aulus Postumiusz Albinus, sprawował urząd kapłański zwany flamen Martialis i religijne tabu zabraniało mu opuszczania miasta, tak więc dowództwo nad flotą powierzono jego koledze, Gajuszowi Lutacjuszowi Katulusowi, do pomocy dodawszy mu pretora Kwintusa Waleriusza Faltona. Rzymianie natychmiast wznowili napór na ostatnie ważniejsze bastiony przeciwnika na Sycylii, zajęli port w Drepanie i odcięli Lilibeum od morza.

Siły Hannibala Barkasa zostały odtąd odcięte od zaopatrzenia drogą morską. Polibiusz stwierdza wyraźnie, że głównym celem przyświecającym Rzymianom w tych działaniach było sprowokowanie walnego starcia z kartagińską flotą, uznali bowiem, że jej pokonanie będzie ciosem cięższym niż jakiekolwiek zwycięstwa na Sycylii.

Tekst stanowi fragment książki Adriana Goldsworthy’ego pt. Upadek Kartaginy. Historia wojen punickich (Rebis 2021).

Nieprzygotowanie Kartaginy

Tak więc Katulus dbał o to, by jego okręty co dzień odbywały manewry na morzu, szkoląc załogi, póki nie osiągnęły najwyższej sprawności. Nie pozwalał swym marynarzom trwonić sił przy pracach oblężniczych, ale utrzymywał ich w zdrowiu i troszczył się o to, by nie brakowało im jedzenia i picia.

W roku 241 rzymska flota była w znakomitej kondycji, jej załogi doświadczone i wprawne, jej okręty skonstruowane według projektu znacznie lepszego niż dawniej. Liczba jednostek zbudowanych na przestrzeni minionych dwudziestu lat i zdobyte przez Rzymian praktyczne doświadczenie w operacjach morskich musiały wpłynąć dodatnio na kunszt ich szkutników.


Reklama


Kartagińczycy byli znacznie gorzej przygotowani do nadchodzącego starcia, gdyż w znikomym stopniu wykorzystali przewagę na morzu, którą osiągnęli po bitwie pod Drepaną i zagładzie rzymskiej floty wskutek sztormu. W kolejnych latach punicka marynarka pozostawała niemal bezczynna i wydaje się, że stosunkowo niewiele okrętów było utrzymywanych w gotowości bojowej.

Zwerbowanie załóg dla liczącej około dwustu pięćdziesięciu okrętów floty, którą zamierzali wysłać na Sycylię, zabrało im sporo czasu. Prawdopodobnie po raz pierwszy w czasie tej wojny przeciętna kartagińska załoga miała okazać się gorzej wyszkolona od rzymskiej. Niewykluczone też, że wiele załóg miało niepełny skład, choć pewność w tej kwestii jest niemożliwa.

XIX-wieczne wyobrażenie bitwy morskiej między Rzymianami i Kartagińczykami (domena publiczna).
XIX-wieczne wyobrażenie bitwy morskiej między Rzymianami i Kartagińczykami (domena publiczna).

Fale nie sprzyjały Rzymianom

Cel tej wyprawy był dwojaki. Po pierwsze, chodziło o załadowanie okrętów zapasami zboża dla armii Hamilkara i pozostałych punickich garnizonów na Sycylii. Rzymski napór na te wojska musiał utrudniać im utrzymanie się z furażowania.

Po wyładowaniu zboża okręty miały wziąć na pokład doborowych żołnierzy Hamilkara w charakterze piechoty morskiej, a następnie odszukać i zniszczyć rzymską flotę. Dowództwo tej operacji powierzono niejakiemu Hannonowi, być może – choć nie jest to pewne – temu samemu, który doprowadził do klęsk pod Agrygentem w 261 roku i pięć lat później pod Eknomos.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Kartagińczycy obrali ten sam szlak, co pięćdziesiąt okrętów wiozących posiłki i zaopatrzenie, z którymi Hannibal, syn Hamilkara, wpłynął do Lilibeum w 250 roku. Przeprawiwszy się na Wyspy Egadzkie leżące na zachód od Sycylii, zatrzymali się przy najbardziej zachodniej z nich, zwanej Świętą, i czekali na sprzyjający wiatr, który zaniósłby ich do Eryksu, nim Rzymianie odkryją ich obecność i zdążą podjąć jakiekolwiek działania.

Katulus jednakże został powiadomiony o ich przybyciu; czym prędzej zaokrętował dodatkowych żołnierzy wziętych z wojsk lądowych i przeprawił się na inną z wysp archipelagu. Następnego dnia, 10 marca 241 roku, zadął silny wiatr od zachodu, na jaki liczył Hannon. Punickie okręty postawiły żagle i ruszyły, by połączyć się z siłami lądowymi. Katulus stanął wobec trudnej decyzji. Silne fale nie sprzyjały Rzymianom, gdyż ich wioślarze musieliby ciężko zmagać się z nimi, gdyby wypłynęli, aby zagrodzić drogę punickiej flocie.


Reklama


Ryzyko się opłaciło. Sukces starożytnych Rzymian

W przeszłości rzymscy wodzowie, którzy traktowali żywioły z nonszalancją, doprowadzali do spektakularnych katastrof. Z drugiej strony, zwlekając, straciliby szansę na powstrzymanie Kartagińczyków przed połączeniem się z Hamilkarem i zabraniem na pokład masy doświadczonych żołnierzy. Katulus podjął ryzyko i wypłynął w morze.

Starannie wyszkolone i przygotowane rzymskie załogi dowiodły teraz swojej wartości, radząc sobie dobrze ze wzburzonym morzem i formując linię, aby zatrzymać wroga, zanim ten dotrze na Sycylię. W odpowiedzi Kartagińczycy ściągnęli żagle i położyli maszty, szykując się do bitwy. Polibiusz mówi, że punickie załogi, ruszając do ataku, okrzykami dodawały sobie nawzajem otuchy, były jednak w mocno niekorzystnej sytuacji.

Kartagiński wódz Hamilkar Barkas w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (domena publiczna).
Kartagiński wódz Hamilkar Barkas w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (domena publiczna).

Ich okręty były przeciążone prowiantem, wiozły niewielu żołnierzy, a ich wioślarze byli kiepsko wyszkoleni. Rzymianie mieliby nie tylko przewagę w akcjach abordażowych, ale także ich okręty były tym razem szybsze, bardziej zwrotne i lepiej przystosowane do taranowania. Różnica między obiema stronami wkrótce stała się oczywista, gdy Rzymianie zatopili pięćdziesiąt okrętów i zdobyli kolejne siedemdziesiąt.

Zaskakująco niska liczba jeńców

Polibiusz nie wspomina o rzymskich stratach, ale Diodor daje do zrozumienia, że wynik bitwy nie był z góry przesądzony i że na sto siedemnaście okrętów utraconych przez Kartaginę, z których dwadzieścia poszło na dno z całą załogą, przypadało trzydzieści zatopionych i pięćdziesiąt poważnie uszkodzonych jednostek rzymskich. Sycylijczyk jednak twierdzi też, że rzymska flota liczyła trzysta, a nie dwieście okrętów.


Reklama


Obaj autorzy podają stosunkowo niskie liczby punickich jeńców, jak na tak ciężkie straty w okrętach. Polibiusz mówi o dziesięciu tysiącach, podczas gdy Diodor informuje, że według Filinosa było ich sześć tysięcy, według innych źródeł zaś cztery tysiące czterdziestu. Dane te wykorzystywano jako poparcie tezy, że punickie jednostki miały niepełne załogi, ale niewykluczone, że surowe warunki pogodowe sprawiły, iż więcej ludzi tonęło po staranowaniu ich okrętu, niż normalnie zdarzało się to w morskich bitwach tego okresu.

Szczęśliwie dla Kartagińczyków w trakcie bitwy wiatr zmienił kierunek na wschodni, co pozwoliło wielu okrętom na nowo postawić maszty, wciągnąć żagle i uciec. Rzymianie, którzy przygotowali się specjalnie do bitwy, prawdopodobnie nie wieźli masztów i nie byli w stanie ścigać ich zbyt daleko.

Bitwa koło wysp Egadzkich w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (domena publiczna).
Bitwa koło wysp Egadzkich w wyobrażeniu XIX-wiecznego artysty (domena publiczna).

Jednakże archeologowie badający wraki z Marsali doszli do wniosku, że te lekkie punickie okręty wojenne mogły zatonąć po owej klęsce, niewykluczone więc, że rzymski pościg był nieco bardziej skuteczny, niż sugerują nasze źródła.

Kartagińczycy uznali się za pokonanych

Katulus wrócił do Lilibeum, aby kontynuować blokadę i zająć się łupami – zarówno zdobycznymi okrętami, jak i jeńcami. Wkrótce konsul i pretor zaczęli się spierać o to, komu należy się chwała za to zwycięstwo. Falton miał później twierdzić, że Katulus w dniu bitwy był niedysponowany z powodu rany uda odniesionej w potyczce pod Lilibeum. Obu mężczyznom przyznano prawo do triumfu.


Reklama


Bitwa koło Wysp Egadzkich rozstrzygnęła wojnę. Armia Hamilkara Barkasa i nieliczne pozostałe jeszcze punickie bastiony na Sycylii były odtąd kompletnie odizolowane. Kartaginie brakowało albo woli, albo, według Polibiusza, środków, by zbudować kolejną flotę i raz jeszcze spróbować wydrzeć Rzymowi panowanie na morzu. Punicka arystokracja, jak się wydaje, nie zamierzała wziąć przykładu z rzymskich elit i oddać swych prywatnych majątków do dyspozycji państwa.

Biorąc jednak pod uwagę trudności z naborem załóg dla ostatniej floty, być może to raczej brak zasobów ludzkich niż funduszy na budowę okrętów przeszkodził w odbudowie marynarki wojennej. Jakiekolwiek były powody, Kartagińczycy uznali się za pokonanych i postanowili zawrzeć pokój.

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Adriana Goldsworthy’ego pt. Upadek Kartaginy. Historia wojen punickich. Ukazała się ona nakładem Domu Wydawniczego Rebis w 2021 roku.

Barwna historia wojen punickich

Autor
Adrian Goldsworthy

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.