Na mocy traktatu wersalskiego Polska otrzymała dostęp do Bałtyku, ale nie dostała żadnego portu z prawdziwego zdarzenia. Okno Rzeczpospolitej na świat trzeba było dopiero stworzyć. Miała się nim stać dotąd zupełnie niepozorna Gdynia.
Odliczając linię brzegową Półwyspu Helskiego granica morska II Rzeczpospolitej miała zaledwie 74 kilometry i stanowiła skromne 2,5% wszystkich rubieży kraju.
Reklama
Infrastruktura portowa kraju była więcej niż uboga, a przyszły dostęp do nabrzeży w Gdańsku, teoretycznie gwarantowany w traktacie wersalskim – niepewny. Podjęto wprawdzie szybką modernizację przystani w Pucku, właściwy port morski miał jednak zostać zbudowany od podstaw w innym miejscu.
Szybka decyzja: nowy port powstanie w Gdyni
Po wstępnej ocenie kilku możliwych lokalizacji wybór padł na wioskę rybacką o nazwie Gdynia, dysponującą dogodnym położeniem geograficznym i odpowiednimi warunkami hydrologicznymi.
Już w 1920 roku inżynier Tadeusz Wenda, działający na zlecenie Ministerstwa Spraw Wojskowych, rozpoczął projektowanie portu. Faktyczne prace ruszyły wiosną następnego roku, natomiast 23 września 1922 roku Sejm Ustawodawczy wydał uchwałę o budowie portu w Gdyni, uznając tą inwestycję za jedno z priorytetowych zadań państwa polskiego.
„Tutaj Polska nie ma granic”
Z ogromnego znaczenia portu zdawał sobie sprawę także prezydent Stanisław Wojciechowski. Podczas wizyty w Gdyni w kwietniu 1923 roku mówił:
Reklama
Tutaj Polska nie ma granic, stąd polska bandera może swobodnie płynąć w świat szeroki, gdzie tylko zechce ją poprowadzić polski żeglarz w służbie Ojczyzny.
Stąd owoce naszej pracy możemy wywozić bezpośrednio do wszystkich krajów, a w zamian przywozić wszystkie potrzebne nam produkty i surowce, bez opłacania haraczu obcym pośrednikom. Porty cudzoziemskie, monopolizujące handlowe stosunki Polski z krajami zamorskimi i jej ruch pasażerski, dławiące naszą samodzielność gospodarczą, tutaj nie będą miały nic do eksploatowania. Usunięty nareszcie zostanie odpływ bogactw Polski do kieszeni obcych.
Spektakularne przyspieszenie
Budowa, początkowo niemrawa, znacząco przyspieszyła w roku 1926, gdy ministrem przemysłu i handlu został inżynier Eugeniusz Kwiatkowski. W ciągu kilku następnych lat w miejscu małej przystani rybackiej wyrósł nowoczesny port z odpowiednim zapleczem transportowym, przeładunkowym i magazynowym.
O ile w 1928 roku długość nabrzeży wynosiła tylko 1613 metrów to w 10 lat później było ich już 12 867 metrów. Ogólna powierzchnia portu w 1938 roku wynosiła 1414 hektarów – terenów lądowych i akwenu morskiego.
Na rzecz obsługi cumujących statków w 1928 roku pracowało zaledwie 6 urządzeń przeładunkowych – dźwigów i taśmociągów. W 1938 roku było ich 87.
Milion ton i tysiące statków
Wraz ze wzrostem powierzchni portu i liczby dźwigów w górę szedł także przeładunek. W 1927 roku na eksport przeładowano niecałe 900 000 ton towarów, w 1933 nieco ponad 6 mln ton, natomiast w 1936 roku – już 7,7 mln ton.
Reklama
Adekwatnie do tych wartości kształtował się wzrost ruchu statków. W 1924 roku do portu w Gdyni zawinęło zaledwie 27 jednostek, w 1927 – 542, a w 1933 roku – 4355. W 1937 roku Gdynia obsłużyła 5766 statków, a w ostatnim pełnym roku przez wybuchem wojny – 6498.
Bibliografia
- 20-lecie komunikacji w Polsce odrodzonej, Kraków 1939.
- Frankiewicz Czesław, Dzieje miast Rzeczypospolitej, t. 2-3, Poznań 1930.
- Morawski Wojciech, Dzieje gospodarcze Polski, Warszawa 2010.
- Polska na morzu, Warszawa 1935.