"Była osobą przez los skrzywdzoną". Tak władze Polski Ludowej potraktowały żonę Witolda Pileckiego

Strona główna » Historia najnowsza » "Była osobą przez los skrzywdzoną". Tak władze Polski Ludowej potraktowały żonę Witolda Pileckiego

W okresie Polski Ludowej bycie członkiem najbliższej rodziny osoby, którą uznano za „wroga ludu” wiązało się z ciągłymi szykanami. Doskonały przykład na to stanowiły losy żony rotmistrza Witolda Pileckiego. O tym, jaką kobietą była Maria Pilecka opowiada w książce Jarosława Wróblewskiego pt. Niezniszczalny jej prawnuk, Krzysztof Kosior.

Jaka była twoja prababcia Maria, żona Witolda?

Myślę, że zajmując się mną jako dzieckiem, prababcia mogła się nareszcie spełnić jako nauczycielka. Uczyła mnie różnych rzeczy, np. alfabetu cyrylicy. Miała rękę do dzieci i do edukacji. Tym niemniej takich opowieści rodzinnych, związanych z domem, to więcej poznałem od babci Zosi.


Reklama


Z prababcią Marysią właściwie nie wspominaliśmy zbyt wiele z jej młodości i domu w Sukurczach. Pewnie jeszcze byłem wtedy zbyt młody. Mieszkała na Mokotowie…

Przy jakiej ulicy?

Na Domaniewskiej, w małym mieszkanku, które bardzo miło wspominam, bo tam sporo czasu spędziłem. To była Domaniewska bliższa, niż ta na tzw. Mordorze. Był to blok na osiedlu z dużej płyty, chyba na piątym piętrze? Miała kota, który wyskakiwał z balkonu, szukaliśmy go kilka razy kilka razy.

Maria i Witold Pileccy z synem Andrzejem, 1932 r. (Archiwum IPN/materiały prasowe).
Maria i Witold Pileccy z synem Andrzejem, 1932 r. (Archiwum IPN/materiały prasowe).

„Wiele dawała od siebie i to jeszcze z taką serdeczną radością”

Jaki klimat miało jej mieszkanie?

Mało współczesny. Jakby przeniosła do niego resztki dawnego życia. Potem mi się to skojarzyło z dworkiem, z Sukurczami. Mała zastawa porcelanowa, jakiś talerz, tkana serwetka – taka typowo „babciowa”.

Jaka była Maria Pilecka?

Była bardzo ciepłą osobą. Zaraziła mnie chęcią czytania książek i właściwie ciągle mnie czegoś uczyła. Jak poszedłem do podstawówki, to już znałem alfabet polski i rosyjski, więc było mi trochę łatwiej. W sumie od Rosji za wiele dobrego nie zaznała, ale język czy to przyjaciela czy wroga trzeba znać.

Była osobą przez los skrzywdzoną, odebrano jej męża, majątek, nie pozwolono pracować w zawodzie, wisiało nad straszne odium „żony zdrajcy”, ale mimo to – nie była osobą zapadniętą w sobie. Wiele dawała od siebie i to jeszcze z taką serdeczną radością.

Nie była zgorzkniała. Przynajmniej ja jej nigdy takiej nie widziałem. Cieszyła się, że jako małe dzieci wspólnie z siostrą zostawaliśmy u niej na noc. Jabłuszka obierała, bułeczki opalane nad palnikiem gazowym nam szykowała z serkiem.


Reklama


Jak gotowała?

Chyba dobrze, jak na wymogi 8-latka, chociaż jakichś niesamowitych potraw sobie nie przypominam. Dało się z nią negocjować na zasadzie, że nie muszę czegoś jeść, np. wątróbki, której nie znosiłem i nie lubię do dzisiaj. Była bardzo ludzka pod tym względem. Pamiętam, że jabłka nam dawała w różnych formach – mus lub pokrojone… Obierała nawet skórkę. Wciskała te jabłka w nas „na serdecznie” i to jest dziś moje wspaniałe wspomnienie.

Lubiła owoce, bo pochodziła z ogrodniczej rodziny?

Z takiej ogrodniczo – sadowniczej. Cieszyła się, że np. dostała kolejną odmianę jabłek, którą może nam dać. Czy sama je jadła? Nie pamiętam, ale myślę, że tak.

Tekst stanowi fragment książki Jarosława Wróblewskiego pt. Niezniszczalny. Rozmowy o Rotmistrzu Pileckim (Zona Zero 2023).
Tekst stanowi fragment książki Jarosława Wróblewskiego pt. Niezniszczalny. Rozmowy o Rotmistrzu Pileckim (Zona Zero 2023).

„Myślę, że to była prawdziwa miłość”

Miała w mieszkaniu zdjęcia męża Witolda Pileckiego?

Było na pewno zdjęcie Witolda w mundurze i chyba ich wspólne zdjęcie ze ślubu, jeśli dobrze pamiętam, bo troszkę już mi się to miesza – oglądałem to jako dziecko, a potem różnych materiałów przybywało – w rodzinie, u znajomych, w publikacjach.

Ale pamiętam u prababci taką ramkę metalową, trochę secesyjną, takie zawijasy miała, gdzie było umieszczone ich zdjęcie ślubne i zdjęcie Witolda Pileckiego w mundurze na stoliku. Jak teraz po latach na to patrzę, to wiem, że ona całe życie na tego swojego Witolda czekała. Więc zawsze na tym stoliku ze zdjęcia on na nią spoglądał. Komunikowała się w jakiś sposób z tym zdjęciem.


Reklama


Czy to, że Maria Pilecka nie wyszła drugi raz za mąż, było spowodowane tym, że cały czas czekała na Witolda?

Tak przypuszczam, ale oczywiście nie mam pewności. Nigdy z prababcią nie rozmawiałem na takie tematy. Wydaje mi się, że to było takie pokolenie niepoddające się do końca. Naprawiające przedmioty, nie wyrzucające. I w relacjach też bardziej chyba stałe. Myślę, że to była prawdziwa miłość, która ich łączyła, więc chyba też dlatego nie zdecydowała się wyjść ponownie za mąż, chociaż myślę, że na co dzień dużo by to jej w życiu ułatwiło. Mogłaby trochę to odium z siebie zdjąć. Ona całe późniejsze życie właściwie była samotna – w tym aspekcie małżeńsko-partnerskim.

Żyła pogodzona z tą dramatyczną historią swojego męża?

Mimo naprawdę licznych przeciwności, po śmierci Witolda wychowała samotnie dwójkę dzieci, a później trochę wnucząt i prawnucząt. Żyła po wojnie w bardzo trudnym czasie, w poniżeniu. Nie mogła normalnie uczyć w szkole. Nawet z najprostszych prac ją wyrzucano. Bano się, że władze będą się mścić na pracodawcy „żony wroga ludu”.

Zdjęcie ślubne Witolda i Marii Pileckich ( (Archiwum IPN/materiały prasowe).
Zdjęcie ślubne Witolda i Marii Pileckich ( (Archiwum IPN/materiały prasowe).

Ze wspomnień mojej babci wiem, że rodzina ocierała się nieraz o biedę. Podobno babcia zbierała szyszki na opał, żeby przetrwać zimę. Wówczas pomogli dobrzy, bezinteresowni ludzie. Pomagali jak potrafili. Nie była to oczywiście historia tylko naszej rodziny, podobnych opowieści w Polsce można usłyszeć wiele. Ale była też udziałem naszej rodziny, chociaż wiele przed moimi narodzinami.

„Była bardzo ciepłą osobą, wspaniałą wychowawczynią”

Maria Pilecka była nauczycielką z powołania?

Była nauczycielką trochę niespełnioną. W PRL zabrano jej możliwość uczenia. O ile wiem bardzo lubiła swoją pracę przed wojną. Myślę, że się dobrze w tym zawodzie odnajdywała. Naprawdę cieszyła się z tego, jak pracowała w Krupie, w szkole, a po wojnie wiadomo, że już nie mogła w edukacji pracować.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Więc po wielu perypetiach „wylądowała” w Ognisku Dziadka Lisieckiego, gdzie jako tako przetrwała, choć nie miała tam życia usłanego różami. Trafiały tam nierzadko „dzieci ulicy”, bardzo często sieroty wojenne, skrzywdzone na starcie.

Ci wychowankowie często po latach mówili, że ze swoim bagażem młodych ludzi czasu wojny, mogli zostać albo milicjantami, albo chuliganami. To Ognisko jakoś starało się ich wyprowadzić „na ludzi”. Ci, z którymi miałem do czynienia, bardzo dobrze ją wspominali – że była bardzo ciepłą osobą, wspaniałą wychowawczynią, wymagającą od siebie i dużo dającą innym.


Reklama


To jest też ciekawe, że właściwie mogła zgorzknieć i mieć żal do świata, do Boga i nie wiem do kogo jeszcze, że życie tak ją potraktowało, a potrafiła wykrzesać z siebie tyle dobra. Te doświadczenia były chyba też takim paliwem do tego, żeby jak najwięcej dobrego dać innym ludziom. To są dziesięciolecia takiego poświęcenia z jej strony.

Czy postać Witolda Pileckiego pojawiała się w rozmowach z prababcią? Pamiętasz jakąś o pradziadku – żołnierzu ze zdjęcia?

Pamiętam niewiele, jakieś przebłyski… na przykład taki wierszyk, z którym wiąże się zabawna historia, pokazująca, jak dzieci czasem dziwnie postrzegają świat:

Gomu, gomu, gomułeczkę
Wsadzimy ją na półeczkę,
A z półeczki, hop do pieca!
Tu chodziło o robienie chleba.

Krzysztof Kosior na terenie dawnego więzienia przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie (Krzysztof Kosior na terenie dawnego więzienia przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie (Alicja Marchewicz/Fahrenheit 451).
Krzysztof Kosior na terenie dawnego więzienia przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie (Krzysztof Kosior na terenie dawnego więzienia przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie (Alicja Marchewicz/Fahrenheit 451).

A ja myślałem wtedy, że to chodzi o Władysława Gomułkę, że to jest jakiś wierszyk antykomunistyczny i mogę go opowiedzieć tylko w domu, nikomu więcej. Bo władze są gotowe nas za takie wywrotowe treści prześladować. (śmiech)

Ale to na poważnie, prababcia chyba się jednak bała, że ktoś znowu po tych trudnych latach zacznie ją ponownie prześladować. Więc tak takich rozmów z nią na temat Witolda, to ja prawie nie prowadziłem; bardziej tak ogólnie – że to jest jej mąż, mój pradziadek.


Reklama


Zresztą byłem w takim wieku, że pewnie nie nadawałem się na poważnego interlokutora. Przewijał się w tych rozmowach album ze zdjęciami. To mnie jako dziecko wtedy jeszcze niespecjalnie interesowało, po prostu stare, czarno-białe fotografie.

„Ciekaw jestem, czy te obrączki to był jej pomysł czy może Witolda?”

Nie było jego szabli na ścianie, nie było medali…

Nie było munduru. Szkoda, bo z perspektywy dorosłego człowieka wiem, że tyle różnych pytań mógłbym jej zadać.

Krzysztof Kosior z prababcią Marią Pilecką w jej mieszkaniu w Warszawie (Archiwum Krzysztofa Kosiora/materiały prasowe).
Krzysztof Kosior z prababcią Marią Pilecką w jej mieszkaniu w Warszawie (Archiwum Krzysztofa Kosiora/materiały prasowe).

Jakich?

Jaką był osobą Witold? Jaki był jego głos, czy miał to kresowe „ł” czy jednak wymawiał je jak bardziej tutejsze – centralno-polskie? Jak im się żyło razem? Jak ona się czuła w tym związku? Skąd ten pomysł, żeby wyjechać do Krupy, do Lidy z Ostrowi Mazowieckiej – tego też nie wiem. Jakie przedmioty szkolne lubiła?

Co było jej pasją?

Myślę, że z przedmiotów jednak język polski, ale też nie wiem na pewno. Wiesz, też bym o to ją zapytał: czy matematyka, czy fizyka, chemia..? Choć pewnie ścisłe przedmioty raczej nie były jej konikiem, ale to są tylko moje przypuszczenia. W sumie wywodziła się z domu, który cały był w ogrodzie, obrośnięty wokół różnymi, niesamowitymi kwiatami… Ciekaw jestem, jakie rośliny najbardziej lubiła?


Reklama


Wiem, że lubiła jabłka generalnie jako owoce, ale które kwiaty? Róż było dużo. Babcia wspominała róże „marszanilki” i jeszcze jakieś inne odmiany, które ojciec Marii hodował, budując swoje imperium ogrodnicze.

Jestem architektem krajobrazu i trochę nazw tych roślin liznąłem i wiem, jak, co i gdzie się stosuje i sadzi, ale ciekaw jestem, jak ona na to patrzyła. Czy to było hodowane bardziej użytkowo, czy właśnie raczej pielęgnowane. Przecież miała jakieś swoje ulubione kwiaty i rośliny. Jej życie to nie było tylko: praca – dom, praca – dom. Może wiersze pisała?

Tekst stanowi fragment książki Jarosława Wróblewskiego pt. Niezniszczalny. Rozmowy o Rotmistrzu Pileckim (Zona Zero 2023).
Tekst stanowi fragment książki Jarosława Wróblewskiego pt. Niezniszczalny. Rozmowy o Rotmistrzu Pileckim (Zona Zero 2023).

Wiem, że Witold lubił fotografować. A czy Maria też fotografowała? Może szydełkowała? Zabawne jest dla mnie to, że mieli obrączki z wygrawerowanymi skrótami swoich imion: „Wit” od Witold i „Ryś” od Maryś. Lubię zabawę słowami, słowotwórstwo. Ciekaw jestem, czy te obrączki to był jej pomysł czy może Witolda?

Ciekawe, że mimo zawieruchy wojennej do dziś przetrwała autentyczna obrączka Witolda Pileckiego…

A obrączkę Marii zabrali jej czerwonoarmiejcy przy jednym z zatrzymań.

Dla Marii Witold był Witem, a w listach do Kazi Daczówny podpisywał się jako Wita…

Ale tej „Kazi” sobie nie „wychodził”. Lata po znajomości z Kazimierą, zakochał się w Marii i udało mu się zdobyć jej serce. Witold Pilecki przecież za młodu poszukiwał swojej drogi, w młodości chodził na seanse spirytystyczne, szukał religijnie i światopoglądowo i w sobie… coś w końcu odnalazł..


Reklama


„Tam nie było konfliktów”

Jego żonę Marię na zdjęciach widzimy jako elegancką, modnie uczesaną kobietę, w ładnych sukienkach. Jak ty ją zapamiętałeś?

Wiesz, ja ją pamiętam, jak miała już ponad 80 lat. Była dystyngowaną osobą, to nie była taka elegancja na pokaz, była schludna, kulturalna… Nie wypadało przyjść do niej na chwilę. Zawsze na dłużej, żeby pobyć, porozmawiać, najlepiej coś zjeść. Ona miała czas, tak jak ten czas ma dla innych dzisiaj moja babcia Zosia.

Pamiętam, że prababcia Marysia miała dużą szafę i kiedyś chciałem do niej zajrzeć, włożyłem klucz i… złamałem go. Nie powiedziałem jej o tym, bo się przestraszyłem, że coś popsułem. Później, gdy ona to zauważyła, to usiadła przy mnie i powiedziała: – Krzysiu, przykro mi, że to zrobiłeś, ale mogłeś mi powiedzieć co się stało, bo nie mogę się teraz dostać do kredensu.

Witold Pilecki w trakcie procesu. 1948 rok (domena publiczna).
Witold Pilecki w trakcie procesu. 1948 rok (domena publiczna).

To można naprawić, ale teraz nie mogę się tam dostać. To było z jej strony zero zdenerwowania czy agresji, zresztą nigdy takich emocji u niej nie widziałem.

Chodziliśmy razem na spacery i ona potrafiła się zatrzymać i zapatrzeć na drzewo. Teraz to rozumiem, ale wtedy myślałem: co się dzieje? Ciekawe, co się jej przypominało, co w niej ta przyroda wyzwalała? W ogóle lubiłem do niej się wybierać jako dziecko. Te wycieczki do niej były przyjemne, lubiłem, jak się mną zajmowała.


Reklama


Tam nie było konfliktów, nawet jak nie chciałem iść spać, to potrafiła spowodować, że chodziłem spać bez oporu wobec niej, choć też potrafiłem być zakapiorem. Jednak pod jej opieką byłem grzecznym chłopcem.

Miała takie łagodne usposobienie. Naturalną serdeczność?

Tak, nie wzbudzała we mnie stresu.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Jarosława Wróblewskiego pt. Niezniszczalny. Rozmowy o Rotmistrzu Pileckim (Zona Zero 2023).

Rozmowy o Witoldzie Pileckim

WIDEO: Tak wegetowali nasi chłopscy przodkowie

Autor
Jarosław Wróblewski

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.