Pierwszy dzień w obozie Auschwitz. "Od tej chwili staliśmy się tylko numerami"

Strona główna » II wojna światowa » Pierwszy dzień w obozie Auschwitz. "Od tej chwili staliśmy się tylko numerami"

„Drażniono krwawymi trupami psy i szczuto je na nich. Wszystko to robiono pod akompaniament śmiechu i kpin” – pisał Witold Pilecki o losie nowych więźniów Auschwitz. Żołnierz podziemia dobrowolnie dał się aresztować i na ochotnika trafił do obozu koncentracyjnego. W nocy z 21 na 22 września przekroczył bramę piekła. Jak wspominał pierwsze godziny w tym strasznym miejscu?

Witold Pilecki w swoim Raporcie Witolda z 1945 roku (wydanym w 2017 roku przez Fundację Gdzie, Apostolicum i Studium Polski Podziemnej, zachowując język i styl Rotmistrza), opisał drogę, jaką przebył pod fałszywym nazwiskiem Tomasza Serafińskiego z domu przy Al. Wojska Polskiego 40, przez Plac Wilsona i pobyt w koszarach przy ul. Szwoleżerów. Z Dworca Zachodniego bydlęcymi wagonami wyruszył do Oświęcimia. (…)


Reklama


„Zgraja ss-mannów biła, kopała i robiła niesamowity wrzask”

Jak wyglądało przybycie ochotnika z TAP [Tajnej Armii Polskiej] do niemieckiego piekła Konzentration Lager Auschwitz? Pilecki pisał:

Usiłowano uderzyć możliwie radykalnie. Załamać nas psychicznie jak najszybciej. – Zgiełk i jazgot głosów zbliżał się stopniowo. Nareszcie gwałtownie otwarto drzwi naszego wagonu. Oślepiły nas reflektory skierowane we wnętrze.

Zasieki i wieża strażnicza w obozie Auschwitz-Birkenau.

 „Heraus! rrraus! rrraus!…” padały wrzaski i kolby ss-mannów na ramiona, plecy, głowy kolegów. Należało szybko znaleźć się na zewnątrz. Skoczyłem i wyjątkowo nie dostałem kolbą, stając „w piątki” – w środek kolumny. Większa zgraja ss-mannów biła, kopała i robiła niesamowity wrzask: „zu fünwe [fünf]!”. Na stojących na skrzydłach piątek, rzucały się psy, szczute przez żołdaków.

Oślepieni reflektorami, pchani, bici, kopani, szczuci psami, raptownie znaleźliśmy się w warunkach, w jakich wątpię by ktoś z nas był kiedykolwiek. Słabsi byli oszołomieni w tym stopniu, że naprawdę tworzyli kupę bezmyślną.


Reklama


Pędzono nas przed siebie, ku większej ilości skupionych świateł. W drodze kazano jednemu z nas biec do słupa w bok od drogi i zaraz w ślad za nim puszczono serię z p-ma. Zabito. Wyciągnięto z szeregu 10-ciu przygodnych kolegów i zastrzelono w marszu z pistoletów, na skutek „odpowiedzialności solidarnej” za „ucieczkę”, którą zaaranżowali sami ss-manni. Wszystkich jedenastu ciągnięto na rzemieniach uwiązanych do jednej nogi.

Drażniono krwawymi trupami psy i szczuto je na nich. Wszystko to robiono pod akompaniament śmiechu i kpin. Zbliżaliśmy się do bramy, umieszczonej w ogrodzeniu z drutów, na której widniał napis: „Arbeit macht frei”. Później dopiero nauczyliśmy się go dobrze rozumieć. (…)

Tekst stanowi fragment książki Rotmistrz autorstwa Jarosława Wróblewskiego (Zona Zero 2020).

„Niech nikt z was nie sądzi, że kiedykolwiek wyjdzie stąd żyw”

„Szybko dowiedzieliśmy, się, że tata jest w Oświęcimu. Dała nam znać Eleonora Ostrowska. Chyba po miesiącu dostałam od niego pierwszą kartkę pocztową” – mówi Zofia Pilecka.

Jej ojciec znalazł się w świecie, którego nie można było sobie nawet wyobrazić. [W dalszej części Raportu Witolda relacjonował]:

Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy „zugang-iem” bandytów polskich, którzy się rzucali na spokojną ludność niemiecką, a których za to tu spotka odpowiednia kara.


Reklama


„Zugang-iem” nazywało się wszystko, co do obozu przyszło, każdy nowy transport. Tymczasem sprawdzano obecność, wykrzykując nazwiska podane przez nas w Warszawie, na które trzeba było szybko i głośno odpowiedzieć: „hier”. Przy tym było wiele powodów do szykan i bicia.

Po sprawdzeniu, setkami odsyłano do szumnie zwanej „kąpieli”. Tak przyjmowano transport ludzi, łapanych w Warszawie na ulicy, – niby na pracę do Niemiec, tak przyjmowano każdy transport w pierwszych miesiącach, po założeniu obozu w Oświęcimiu (14.6.1940 r.).

Z ciemności, gdzieś z góry, (z nad kuchni), potrafił się odezwać kat – Seidler, w te słowa: „Niech nikt z was nie sądzi, że kiedykolwiek wyjdzie stąd żyw… porcja jest tak obliczona, że żyć tu będziecie 6 tygodni; kto będzie żył dłużej… znaczy, że kradnie, kto kradnie – znajdzie się w S.K – gdzie żyje się krótko!” (…). Chodziło o jak najszybsze załamanie psychiczne.

„Dostałem w szczękę ciężkim drągiem. Wyplułem dwa zęby”

Witold Pilecki trafił do obozowej łaźni, nazywanej Baderaum. W późniejszych latach Niemcy, aby nie wytwarzać paniki wśród nowoprzybyłych więźniów Auschwitz, pod pozorem skierowania do łaźni na kąpiel, nakłaniali do rozbierania się i pozostawiania swoich rzeczy, kierując ich nago wprost do komór gazowych.

Witold Pilecki na fotografii obozowej.

Witold Pilecki po przejściu do Baderaum wspominał, jak stał się obozowym numerem:

Tu oddaliśmy wszystko w wielkie worki, do których odpowiednie przywiązano numery. Tu ostrzyżono nam włosy na głowie i ciele, pokropiono trochę prawie zimną wodą. Tu wybito mnie pierwsze dwa zęby, za to, że numer ewidencyjny na tabliczce napisany w ręku niosłem, a nie w zębach, jak tego w tym dniu chciał „bademeister”.

Dostałem w szczękę ciężkim drągiem. Wyplułem dwa zęby. Pociekło krwi trochę… Szykana. Od tej chwili staliśmy się tylko numerami. Urzędowa nazwa brzmiała: Schutzhäftling Nr… xy… Ja miałem numer 4859.


Reklama


Dwie trzynastki (z środkowych i skrajnych cyfr), kolegów utwierdzały w przekonaniu, że zginę, mnie – cieszyły. Dano nam ubranie, w biało-niebieskie pasy drelichy, takie same jak te, co nas tak raziły w nocy.

„Ze wszystkich kolorów odpowiadał mi najlepiej”

Witold Pilecki pisał, że więźniowie zamiast barwnych wstążek z medalami „jak mi się w pełgających światłach w nocy wydało”, nosili obowiązkowo naszyty z lewej strony na piersi – nazywany winklem – kolorowy trójkąt, a pod nim czarny numer na białej łacie.

Wnętrze murowanego baraku w Auschwitz (fot. siestecita, lic. CCA SA 4.0 I)
Wnętrze murowanego baraku w Auschwitz (fot. siestecita, lic. CCA SA 4.0 I)

„Winkle” były 5-ciu kolorów. Przestępcy polityczni nosili – czerwony, kryminaliści – zielony, gardzący pracą w III-ej Rzeszy – kolor czarny, badacze pisma świętego – fioletowy i homoseksualiści – różowy.

My wszyscy Polacy złapani na ulicy w Warszawie, niby na roboty do Niemiec – dostaliśmy winkle czerwone, jako przestępcy polityczni. Przyznam się, że ze wszystkich innych kolorów – odpowiadał mi najlepiej.

„Bił, katował, znęcał się mając codziennie kilka trupów z własnej ręki”

Więźniowie ubrani byli w drelichowe pasiaki, w czapki i drewniaki. Rozlokowywano ich w blokach, czyli barakach dawnych koszar. Pilecki trafił do bloku o numerze 17 a, który nadzorował niemiecki komunista Alois Stahler z numerem 3277, nazywany „Krwawym Alojzem”, który według Pileckiego „bił, katował, znęcał się mając codziennie kilka trupów z własnej ręki”.

Niestety blokowy wybrał właśnie Pileckiego, Karola Świętorzeckiego i Witolda Różyckiego (który zasiądzie z Rotmistrzem po wojnie na jednej ławie sądowej) do utrzymywania porządku na bloku:


Reklama


Szybko wprowadził nas na blok, na piętro, ustawić się kazał rzędem pod ścianą, zrobić w tył zwrot i nachylić się. „Wlał” z całej siły każdemu z nas drągiem po pięć uderzeń, w miejsce na ten cel podobno przeznaczone.

Trzeba było zęby zacisnąć mocno, by się nie wydarł żaden jęk… Egzamin wypadł – zdaje mi się dobrze. „Żebyście wiedzieli jak to smakuje i żebyście w ten sposób kij stosowali, dbając o czystość i porządek na bloku”.

Przeczytaj też o początkach wojskowej kariery Witolda Pileckiego. Ukradł mundur, niemal został zastrzelony

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Rotmistrz autorstwa Jarosława Wróblewskiego. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Zona Zero w 2020 roku.

Kompendium wiedzy o bohaterskim rotmistrzu

Autor
Jarosław Wróblewski
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.