Chorągiew husarska. Tak prezentowała się struktura i organizacja podstawowej jednostki skrzydlatej kawalerii

Strona główna » Nowożytność » Chorągiew husarska. Tak prezentowała się struktura i organizacja podstawowej jednostki skrzydlatej kawalerii

Husaria stanowiła formację niezwykle elitarną. Nawet w szczytowym momencie Korona i Litwa były w stanie wystawić zaledwie kilka tysięcy skrzydlatych kawalerzystów. Jednak dzięki swemu wyszkoleniu i taktyce słynna jazda potrafiła zwyciężać nawet wielokrotnie liczniejszego przeciwnika. O tym, jak wyglądała struktura i organizacja podstawowej jednostki husarii zwanej chorągwią pisze Kuba Pokojski.

Husaria od początku swojego istnienia organizowana była sposobem zaciągu towarzyskiego. Był to sposób formowania oddziałów kawalerii i piechoty wzoru polskiego, zwanego od czasu reform króla Władysława IV w latach trzydziestych XVII wieku autoramentem narodowym, w przeciwieństwie do autoramentu cudzoziemskiego.


Reklama


Formowanie chorągwi husarskiej

Ten ostatni, czyli dragoni, rajtarzy (chociaż i tutaj zdarzał się zaciąg towarzyski) i piechota cudzoziemska zaciągani byli drogą tzw. wolnego bębna, gdzie, pokrótce mówiąc, każdy ochotnik przyjmowany był indywidualnie.

Oddziały zaciężne husarii, bo o nich mowa, czyli wchodzące w skład najpierw obrony potocznej, potem wojsk kwarcianych i suplementowych, a wreszcie komputowych, podobnie zresztą jak pozostałe rodzaje polskiej i litewskiej kawalerii, organizacyjnie dzieliły się na roty (chorągwie), którymi dowodzili rotmistrzowie. Chorągwie złożone były z pocztów. Taktycznie oddziały grupowane były w hufy, a później, mniej więcej od połowy XVII wieku, w skwadrony/szwadrony.

Husarz ze skrzydłami oraz bez na rycinie Abrahama van Bootha (domena publiczna).
Husarz ze na rycinie Abrahama van Bootha (domena publiczna).

Chorągiew formowana była na podstawie listu przypowiedniego (…). Był to najczęściej rodzaj swoistego formularza o stałej, zależnej od okresu formie, wypełniony określonymi danymi, wydawany przez kancelarię królewską w imieniu króla dla konkretnego rotmistrza, mówiący o przyjęciu go na służbę wraz z towarzyszami.

List przypowiedni określał osobę rotmistrza, liczbę żołnierzy i koni w rocie, czas służby danego oddziału, wysokość żołdu wypłacanego kwartalnie oraz kuchenne dla rotmistrza, początkowo również wysokość ewentualnych odszkodowań za poniesione straty oraz określenie niezbędnego wyposażenia (…).

Rola rotmistrza husarskiego

Bardzo istotną kwestią dla zrozumienia wielu działań polskich rycerzy i skali poświęcenia wojowników oraz zależności panujących w wojsku jest fakt, że w wypadku niedotrzymania przez rotmistrza warunków umowy (np. zgromadzenia niewystarczająco uzbrojonych rycerzy) władca mógł odmówić przyjęcia roty na służbę.

W wypadku zaś niedotrzymania przez króla warunków umowy (a więc np. niewypłacenia żołdu), chorągiew mogła zrezygnować ze służby, co nie było uznane za dezercję, tylko rozwiązanie umowy na linii rotmistrz (i rycerze-towarzysze) – król (państwo). (…)


Reklama


Rotmistrz husarski, zaufana osoba króla, po otrzymaniu listu przypowiedniego na sformowanie elitarnego oddziału, jaką była chorągiew husarii, przeprowadzał zaciąg towarzyszy do swojej chorągwi (stąd zaciąg towarzyski). Dokonywał go z reguły z osób sobie znanych, o wysokich umiejętnościach oraz poważaniu społecznym.

Co więcej, im większym szacunkiem cieszył się sam rotmistrz, im większe miał poważanie i im wyżej stał w hierarchii społecznej i politycznej Rzeczypospolitej oraz im był zamożniejszy, tym chętniej garnęli się do niego rycerze-towarzysze. Towarzysze przybywali pod chorągiew ze swoimi pocztami.

Tekst stanowi fragment w Wielkiej księdze husarii Kuby Pokojskiego (Wydawnictwo Fronda 2024).
Tekst stanowi fragment w Wielkiej księdze husarii Kuby Pokojskiego(Wydawnictwo Fronda 2024).

Zarobki husarzy

Gdy zebrał się oddział, maszerował na miejsce koncentracji przewidziane w liście przypowiednim. Tam po sprawdzeniu stanu chorągwi, jej liczebności i uzbrojenia, gdy popis wypadł zgodnie z oczekiwaniami, przyjmowano oddział na służbę, dostawał on sztandar i wypłacano zaliczkę za pierwszy kwartał służby. Chorągwie, w zależności od okresu, nominalnie miały od 100 do 200 koni, chociaż zdarzały się zarówno mniejsze, jak i liczniejsze oddziały.

Oprócz żołdu, wypłacanego na każdego husarza (towarzysza i pocztowego) istniała jeszcze hiberna. Początkowo obowiązek utrzymywania stacjonującej chorągwi przez dobra królewskie i duchowne, w połowie XVII wieku zamieniona na określoną kwotę pieniężną, wypłacaną do rąk rotmistrza, a przeznaczoną na utrzymanie chorągwi.


Reklama


Żołd w oddziałach husarii w ostatnich dekadach XVI wieku wynosił 15 złotych kwartalnie (w wojskach nadwornych 18 zł), wypłacanych od każdego konia w poczcie (co znaczy, że towarzysz mający pięciokonny poczet, tj. służąc osobiście z czterema czeladnikami pocztowymi, otrzymywał 75 zł).

Stopniowo w XVII wieku żołd rósł, aż do 51 złotych, acz od szóstej dekady XVII wieku, na blisko 50 lat, nastąpiło zamrożenie jego wysokości mimo postępującej inflacji. W 1717 roku ustalono stałą wysokość porcji żołdu na 224 złote plus 224 złote wynikające z hiberny.

Husaria epoki potopu szwedzkiego w wyobrażeniu Wacława Boratyńskiego. Pocztówka z 1938 roku (domena publiczna).
Husaria epoki potopu szwedzkiego w wyobrażeniu Wacława Boratyńskiego. Pocztówka z 1938 roku (domena publiczna).

Czym były „ślepe” poczty husarskie?

Przyjrzyjmy się teraz problemowi stawek żołdu i tzw. ślepych pocztów i ślepych koni. Liczebność polskiej kawalerii (nie tylko husarii) określano nie przez faktyczną liczbę żołnierzy w oddziale, ale na potrzeby spisów skarbowych przez stawki żołdu. I tak, teoretycznie stukonna chorągiew husarii oznaczana była jako oddział, na który asygnowano 100 stawek żołdu, czyli wypłacono jak dla 100 żołnierzy.

Wiązało się to z tym, że panujący zwyczaj zezwalał, by (na przełomie XVI i XVII wieku) na płace oficerów w chorągwi szło około 10 proc. stawek żołdu. Miało to związek z faktycznie znacznie niższą liczbą pocztowych w poczcie („ślepe poczty”), niż przewidywał etat. Oznacza to, że chorągiew husarska określana jako stukonna (na którą wydawano 100 stawek żołdu) mogła liczyć maksymalnie 90 kawalerzystów.


Reklama


Poczty rotmistrzowskie według etatów zawsze były najliczniejsze, co nie znaczyło, że były faktycznie tak liczne, jak wykazywał etat – były to owe „ślepe poczty”, czyli de facto dodatek finansowy dla rotmistrzów pochodzący z żołdu dla całego oddziału. Z czasem, na początku XVIII wieku, owe „ślepe” porcje potrafiły osiągnąć nawet 25 proc. składu oddziału.

A dotyczy to tylko początkowej redukcji liczebności oddziału. Podobnie rzecz wyglądała w innych armiach europejskich, przy czym nie zawsze osiągało to takie wartości procentowe. Jednakże instytucja stawek żołdu i „ślepych pocztów”, przekładała się też na sytuację, gdy, co normalne w czasie wojny, w wyniku walk, pochodów i ogólnie działań wojennych, faktyczna liczebność oddziału spadała.

Husarze na tak zwanej Rolce Sztokholmskiej. Początek XVII wieku (domena publiczna).
Husarze na tak zwanej Rolce Sztokholmskiej. Początek XVII wieku (domena publiczna).

Następowało to w związku ze stratami w zabitych, chorych, rannych czy dezercją. Mimo czasami drastycznego spadku liczebności, nadal, dla rejestrów skarbowych, pobierano pełne stawki żołdu dla oddziału (co oczywiście było korzystne dla dowódcy, który nadwyżkę brał do własnej kieszeni.

Stany etatowe i faktyczne

Jak gwałtownie w czasie działań wojennych potrafiła spaść liczebność armii, pokazuje sytuacja ze stycznia 1629 roku, gdy armia polska oblegająca Brodnicę, na skutek ciężkich warunków bytowania, śmierci, chorób i dezercji, zmalała z etatowych 16 574 stawek żołdu (a więc de facto „startowych” ok. 15 tys. żołnierzy) do liczby 4000–5000, a więc zaledwie do około 24–30 proc. etatu.


Reklama


Co w wypadku np. stukonnej chorągwi husarii mogło oznaczać faktycznie nawet tylko około 25 husarzy w oddziale. W wielu kampaniach było zresztą podobnie i wielkości rzędu 50 proc. nie były rzadkością. Jednak nie zapominajmy, że ów problem dotyczył też innych armii tego czasu. Na przykład armia szwedzka w okresie bitwy pod Tczewem w 1627 roku miała około 20 proc. niższe stany faktyczne od etatowych.

Natomiast analogicznie stojąca jej naprzeciw armia polska miała około 35 proc. niższe stany faktyczne od etatowych, co wydaje się spójne, jeśli weźmiemy pod uwagę owe wyjściowe około 10 proc. „ślepych pocztów” i porcji. Chciałbym to podkreślić, ponieważ jest to jeden z elementów procesu ustalania faktycznej liczebności sił w bitwach i potyczkach, które toczyła armia polsko-litewska.

Źródło

Tekst stanowi fragment Wielkiej księdze husarii Kuby Pokojskiego. Ukazała się ona w 2024 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.

Zanurzcie się w świecie husarii

WIDEO: Tak powstało wszystko, co najbardziej cenili sarmaci

Autor
Kuba Pokojski

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka toŚredniowiecze w liczbach (2024).

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.